Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać

The Walking Dead: 400 Days Recenzja gry

Recenzja gry 5 lipca 2013, 10:21

Recenzja DLC 400 Days do gry The Walking Dead - czy na to czekaliśmy?

Dodatek 400 Days to epizod stanowiący pomost pomiędzy pierwszym a drugim sezonem The Walking Dead. Tak przynajmniej twierdzą jego autorzy, bo w rzeczywistości odniesień do historii Lee i Clem ze świecą tutaj szukać.

Recenzja powstała na bazie wersji PC. Dotyczy również wersji X360, PS3, PSV

PLUSY:
  1. moralne wybory;
  2. atmosfera ciągłego działania pod presją.
MINUSY:
  1. zdecydowanie zbyt krótka;
  2. niewielka liczba elementów przygodowych;
  3. nierówna ilość czasu poświęcona poszczególnym bohaterom;
  4. marnie wykorzystane wybory podjęte w I sezonie.

Nieoczekiwany sukces The Walking Dead zaskoczył nawet autorów gry, którzy ewidentnie nie byli przygotowani na tak ciepłe przyjęcie ich dzieła, i to zarówno ze strony krytyków, jak i samych graczy. Specjalizująca się w tworzeniu przygodówek firma Telltale Games zdecydowała zatem, że trzeba kuć żelazo póki gorące i zapowiedziała powstanie drugiego sezonu, który raz jeszcze skupi się na losach garstki bohaterów próbujących przeżyć w dotkniętym apokalipsą świecie zombie. 400 Days – pierwszy i prawdopodobnie jedyny dodatek DLC do podstawki – stanowi do tego sezonu wprowadzenie. Czy udane?

Ukryć się czy zostać na drodze? W The Walking Dead nie tylko zombie stanowią zagrożenie. - 2013-07-05
Ukryć się czy zostać na drodze? W The Walking Dead nie tylko zombie stanowią zagrożenie.

Decydując się na kupno rozszerzenia, trzeba być świadomym paru rzeczy. Po pierwsze – okazuje się ono bardzo krótkie. Całość trwa niespełna półtorej godziny i nie jest to wynik, który da się poprawić, bo gra tego nie umożliwia. Dodatek na dobrą sprawę przechodzi się sam, jego esencję stanowią przede wszystkim dialogi, a charakterystycznych dla przygodówek zagadek, nad którymi trzeba pogłówkować, nie ma tu praktycznie wcale. Nie byłoby w tym nic frustrującego, gdyby nie wygórowana cena. Dwadzieścia złotych to wprawdzie niewiele, jednak poprzednie odcinki kosztowały dokładnie tyle samo, a oferowały znacznie więcej treści.

Po drugie – zapowiadane odniesienia do pierwszego sezonu można między bajki włożyć. 400 Days rzekomo odwołuje się do decyzji podjętych w podstawce i korzysta z zachowanego zapisu gry (gdy go nie ma, wybór dokonywany jest losowo), ale konia z rzędem temu, kto wskaże, które z nich mają rzeczywisty wpływ na to, czego świadkami jesteśmy w dodatku. Rozszerzenie nie wspomina o którejkolwiek postaci z pierwowzoru, zarówno z pierwszego, jak i drugiego planu, a incydentalne nawiązania do fabuły, jak pamiętny wątek łodzi w Savannah, to sporadyczne wtręty, niewnoszące w sumie niczego ciekawego. Autorzy mieli naprawdę duże pole do popisu, wszak pierwszy sezon pozostawił w sferze domysłów to, co stało się z Lilly i Molly, ale nie uznali za słuszne do tego wrócić. Szkoda, bo taki nieoczekiwany comeback z pewnością byłby interesujący.

Wokół tego obiektu krążą wszyscy bohaterowie gry. - 2013-07-05
Wokół tego obiektu krążą wszyscy bohaterowie gry.

Po trzecie – twórcy mocno zaszaleli z dotychczasową formułą zabawy. Dodatek nie ma jednego głównego bohatera, którego kontrolujemy od początku do końca, tylko aż sześciu. Pierwszej piątce poświęcono odrębne epizody (można je odtwarzać w dowolnej kolejności), ostatnia postać pojawia się dopiero w wieńczącym zmagania epilogu. Niestety, ku mojemu ubolewaniu dla poszczególnych osób przeznaczono nierówną ilość czasu. Spotkanie z Wyattem i Vince’em kończymy raptem po dziesięciu minutach, najdłużej natomiast kierujemy Shel – ten fragment trwa prawie pół godziny. I choć scenarzyści nawet w tak absurdalnie krótkich scenkach zdołali w pewnym stopniu nakreślić osobowości naszych podopiecznych, pomysł uważam za kompletnie chybiony. Mam wielką nadzieję, że Telltale Games nie pójdzie tą drogą w drugim sezonie.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

Recenzja gry The Inquisitor. To nie obroniłoby się nawet w 2005 roku
Recenzja gry The Inquisitor. To nie obroniłoby się nawet w 2005 roku

Recenzja gry

Czy to się mogło udać? Czy mimo wszystkich znaków na niebie i ziemi The Inquisitor na motywach cyklu o Mordimerze Madderdinie Jacka Piekary mógł ostatecznie okazać się porządną grą? Niestety nie mam dobrych wieści.

Recenzja gry Niezwyciężony - godny hołd dla Stanisława Lema
Recenzja gry Niezwyciężony - godny hołd dla Stanisława Lema

Recenzja gry

Stanisław Lem długo – za długo – czekał na swój czas w świecie gier wideo. Myślę, że byłby rad widząc, jak polskie studio Starward Industries przeniosło jego Niezwyciężonego do interaktywnego medium. Co nie musi oznaczać, że to wybitna gra.

Recenzja Return to Monkey Island - to (nie) jest gra dla starych ludzi
Recenzja Return to Monkey Island - to (nie) jest gra dla starych ludzi

Recenzja gry

Return to Monkey Island to gra, w której w końcu, po tylu latach, wielu z nas odkryje sekret Małpiej Wyspy. Prowadzi do niego ciepła, kolorowa i nostalgiczna przygoda zamknięta w pomysłowej, świetnie napisanej, metatekstualnej przygodówce.