autor: Michał Chwistek
Recenzja gry Sleeping Dogs – mamy hit na koniec wakacji
Handel narkotykami, prostytucja, haracze, wymuszenia i morderstwa na zlecenie. Tym zajmują się chińskie triady rządzące ulicami Hongkongu. Sleeping Dogs pozwala wcielić się w jednego z ich członków i wspiąć na sam szczyt mafijnej drabiny.
- znakomita fabuła;
- interesujący bohaterowie niezależni;
- satysfakcjonująca walka wręcz;
- bardzo oryginalny system rozwoju postaci;
- dubbing na najwyższym światowym poziomie;
- klimat Hongkongu;
- dużo zadań pobocznych.
- średnio udane zakończenie;
- niestety, tylko poprawna grafika;
- niezbyt oryginalne zadania.
Serii True Crime nigdy nie udało się odnieść spektakularnego sukcesu. Jej obie części, wydane jeszcze na konsole poprzedniej generacji, wzbudziły raczej mieszane uczucia recenzentów, a pod względem popularności nie zbliżyły się do największego konkurenta, czyli sagi Grand Theft Auto. Nie było więc niespodzianką, gdy dotychczasowy wydawca trzeciej odsłony cyklu, firma Activision, zrezygnował z finansowania projektu i postanowiła skupić się na bardziej obiecujących markach. Na szczęście dla twórców True Crime: Hong Kong szybko zainteresowała się firma Square Enix, która zdecydowała się wydać grę pod zmienioną nazwą. W ten właśnie sposób narodziło się Sleeping Dogs. I całe szczęście, bowiem w przeciwnym wypadku ominęłaby nas przyjemność zagrania w jeden z najlepszych sandboksów ostatnich lat.
Od pucybuta do mafijnego bossa
Scenariusz Sleeping Dogs na pierwszy rzut oka bardzo przypomina historie znane z serii GTA. Główny bohater Wei Shen to drobny gangster, który przybywa do swego rodzinnego miasta Hongkong i wykonując kolejne zadania, wspina się po szczeblach mafijnej kariery. Najpierw odgrywa rolę prostego osiłka, potem staje się „opiekunem” jednej z dzielnic, by ostatecznie dotrzeć na szczyt triady zwanej Sun On Yee. Jest jednak pewien detal, który wyróżnia Sleeping Dogs spośród innych gangsterskich tytułów – prawdziwy zawód Wei Shena. Kierowany przez gracza bohater okazuje się bowiem w rzeczywistości oficerem amerykańskiej policji, a jego zadaniem jest rozpracowanie chińskiej mafii. Każdy fan filmu Infiltracja Martina Scorsese lub jego azjatyckiego pierwowzoru Infernal Affairs powinien być zachwycony scenariuszem. Moralne rozterki bohatera, nawiązywanie prawdziwych przyjaźni z gangsterami, których mamy potem wsadzić za kratki, czy ciągły strach przed odkryciem to tylko kilka z wielu ciekawych elementów fabuły. Jeśli dodamy do tego znakomicie wykonany angielski dubbing (z częstymi wstawkami w języku kantońskim), otrzymamy jedną z najbardziej wciągających historii tego roku. Jedyne, czego mi zabrakło, to lepsze zakończenie, choć nie można powiedzieć, że to zaproponowane przez twórców jest zupełnie nietrafione.
Oferowane przez grę misje podzielone zostały na kilka odrębnych grup. Oprócz głównych dostępna jest długa seria zadań zlecanych przez miejscową policjantkę, które w mniejszym lub większym stopniu dotyczą poznawanych przez Weia gangsterów. Ich zaliczanie nie jest obowiązkowe, ale warto to robić, gdyż pod względem wykonania prezentują one niemal równie wysoki poziom co główny wątek fabularny. Oprócz tego w grze występuje cała masa pomniejszych zleceń otrzymywanych od mieszkańców miasta, wyzwania związane z podrywanymi przez Shena dziewczynami, wyścigi uliczne czy miejscowe kluby walki, w których można sprawdzić swoje umiejętności i zarobić nieco pieniędzy.