Brakujące ogniwo - recenzja pierwszego dodatku do gry Deus Ex: Bunt ludzkości
Bunt ludzkości dostał swoje brakujące ogniwo. Czy stosunkowo drogi dodatek DLC jest wart uwagi dla kogoś, kto ukończył najnowsze Deus Ex?
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Niespełna dwa miesiące po premierze gry Deus Ex: Bunt ludzkości firma Square Enix serwuje jej pierwsze rozszerzenie. Tytuł dodatku nie jest oczywiście przypadkowy, należy go bowiem traktować w charakterze uzupełnienia pierwowzoru. Czy bardzo istotnego? Niekoniecznie, ale nie da się ukryć, że po ukończeniu nowej przygody będziecie wiedzieć znacznie więcej na temat opowieści z podstawki. Obie produkcje mocno się zazębiają.
Akcja Brakującego ogniwa rozpoczyna się tuż po wizycie w porcie na wyspie Hengsha, gdzie Adam podłożył ładunek wybuchowy w biurze Wanga i cudem uniknął śmierci. Jak doskonale pamiętamy z pierwowzoru, po detonacji feralnej bomby nasz śmiałek schronił się w ładowni płynącego do Singapuru statku. Z fabuły Buntu ludzkości wynika, że trzydniowy rejs przebiegł bez zakłóceń i nic ciekawego nie miało miejsca, a Jensen po prostu przespał wycieczkę w specjalnej kapsule kriogenicznej. W rzeczywistości działo się całkiem sporo.
Tuż po odpaleniu rozszerzenia dowiadujemy się, że agenci firmy Belltower odkryli intruza przebywającego na pokładzie i schwytali go. Adam został uwięziony na specjalnym fotelu, neutralizującym działanie wszczepów, a następnie poddany serii ciężkich i krwawych przesłuchań. Po jednej z takich „konwersacji” blokady w tajemniczy sposób zostały dezaktywowane i bohater, jak gdyby nigdy nic, odzyskał wolność. Spuszczony ze smyczy Jensen natychmiast przejął inicjatywę i rozpoczął mozolną eksplorację łajby, dowiadując się przy okazji wielu ciekawych rzeczy na temat działań podejrzanej organizacji.
Mimo że rozszerzenie stanowi niezależną i zamkniętą przygodę, zaprezentowana w nim opowieść zgrabnie przeplata się z głównym wątkiem fabularnym pierwowzoru. Z tego względu zabieranie się za dodatek przed wizytą w szanghajskim porcie nie ma najmniejszego sensu. Jensen wie już sporo na temat ataku na Sarif Industries i nie kryje się z tą wiedzą w rozmowach – dla kogoś kto nie dotarł do tego miejsca, spojlery gwarantowane. Nie stanowiłoby to oczywiście żadnego problemu, gdyby Brakujące ogniwo zostało potraktowane jak dodatkowy epizod i rozgrywało się od razu po wydarzeniach w Hengshy, ale autorzy zdecydowali się jednak potraktować DLC jak odrębną aplikację, uruchamianą niezależnie od podstawki. Ma to oczywiście swoje plusy – gracze, którzy już dawno ukończyli Bunt ludzkości i nie posiadają sejwów, będą mogli od razu ruszyć do akcji.
Autorzy chwalą się, że rozszerzenie oferuje około 5 godzin rozgrywki i tak jest naprawdę, nie ma tu mowy o żadnym marketingowym bełkocie – dotarcie do finału zajęło mi sześć godzin z małym hakiem. Wybrałem wariant „stealth”, czyli mozolne przedzieranie się naprzód bez wzbudzania podejrzeń, ale wyznam szczerze, że nie zaglądałem w każdy kąt. Wielbiciele dokładnej eksploracji będą wniebowzięci, bo zakamarków, zablokowanych pomieszczeń, tuneli wentylacyjnych i niedostrzegalnych na pierwszy rzut oka przejść jest tu po prostu mnóstwo. Problemy tradycyjnie można rozwiązywać na różne sposoby, wszystko zależy od naszego widzimisię. Wybór postępowania w dużej mierze determinują nasze umiejętności – na starcie zostajemy ogołoceni z wszelkich nadnaturalnych zdolności, więc rozwój bohatera od razu dopasowujemy do swojego stylu rozgrywki.