Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 8 marca 2011, 17:58

autor: Jacek Hałas

Dragon Age II - recenzja gry

Dragon Age powrócił. Czy doczekaliśmy się rewolucji, czy może gra po prostu udanie rozwija pomysły poprzedniej odsłony cyklu?

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Półtora roku to niewiele czasu, nawet na przygotowanie kontynuacji strzelaniny. Jakim cudem można więc zdążyć z sequelem gry role-playing, który powinien być przecież równie wciągający i długi jak jego poprzednik? Nie ukrywam, że mój stosunek do szybkiego wydania nowej odsłony smoczej sagi był dość negatywny. Na szczęście kilkadziesiąt godzin testowania pełnej wersji Dragon Age II rozwiało większość wątpliwości...

Zacznijmy od jednej z bardziej kontrowersyjnych zmian wprowadzonych w kontynuacji, a mianowicie: rezygnacji z zastosowania tzw. historii początkowych. Gwoli przypomnienia – w pierwszej części serii mogliśmy wybrać jednego z sześciu bohaterów, między innymi członka szlacheckiego rodu, żyjącego w ubóstwie krasnoluda czy elfa, który unikał w przeszłości kontaktów z ludźmi. Dragon Age II podąża z kolei ścieżką zbliżoną do serii Mass Effect, oferując jednego ustalonego bohatera, człowieka o imieniu Hawke, dla którego wybieramy jedynie klasę postaci (standard – wojownik, mag lub łotrzyk) oraz płeć. Czy to słuszna decyzja? Po dłuższym czasie spędzonym z grą mogę powiedzieć, że tak. Podoba mi się to, że fabuła w większym stopniu skupia się na perypetiach konkretnych osób, nie stanowiąc dość ogólnej i – nie oszukujmy się – odtwórczej opowieści o ratowaniu królestwa przed inwazją Mrocznych Pomiotów. Nie jest oczywiście tak, że gra nie jest w żaden sposób powiązana z pierwszą częścią. Odwołań do Początku jest sporo, dodatkowo możemy zaimportować swoje wcześniejsze decyzje lub (jeżeli nie dysponujemy zapisanymi stanami gry) wybrać jedną z kilku ogólnych wersji wydarzeń.

W grze niejednokrotnie stawiamy czoła dużym grupom potworów.

Akcja sequela rozpoczyna się w momencie doskonale znanym z pierwszej odsłony cyklu, a mianowicie od zniszczenia Lothering przez armię Mrocznych Pomiotów. Hawke wraz z najbliższymi mu osobami ucieka ze zrównanego z ziemią miasta. Jako cel podróży rodzina wybiera Kirkwall, albowiem to właśnie tam znajduje się ich posiadłość, nad którą pieczę sprawuje wuj Gamlen. Jeszcze przed premierą Dragon Age II sporo mówiło się o nietypowym sposobie narracji i faktycznie – jest to pewien powiew świeżości. Mamy mianowicie do czynienia ze swego rodzaju opowieścią w opowieści, bowiem wszystkie wydarzenia, w których uczestniczymy, są częścią zeznania krasnoluda Varrika, przesłuchiwanego przez tajemniczą Cassandrę. Varrik jest skory do ubarwiania swoich wywodów, przykładem czego jest sam początek gry. Hawke i jego drużyna przy pierwszym „podejściu” w mgnieniu oka rozprawiają się z potworami, w tym z mierzącym dobrych kilka metrów ogrem. Opowieść zostaje w tym momencie przerwana, a Varrik poproszony o przedstawienie prawdziwej wersji wydarzeń. Po powrocie do tej samej lokacji eliminacja potworów nie jest już dla drużyny Hawke’a przysłowiową kaszką z mleczkiem, tylko walką o przeżycie i zarazem pożegnaniem z niektórymi członkami wyprawy. Niestety, w późniejszej fazie gry pomysł pokazywania zdarzeń z innej perspektywy wykorzystywany jest znacznie rzadziej. Innym przykładem jego zastosowania jest quest, w którym Varrik na poszukiwania pewnej osoby początkowo wyrusza w pojedynkę, dziarsko likwidując przeciwników jednego po drugim, a dopiero po ponownym wtrąceniu się Cassandry przystępuje do żmudnego przedzierania się przez zastępy sił wroga w towarzystwie reszty drużyny.

O wiele ciekawszym rozwiązaniem od nietypowego sposobu narracji jest w moim przekonaniu rozciągnięcie fabuły na okres dziesięciu lat. Namiastką tego, co czeka nas w dalszej części gry, jest moment przybycia do Kirkwall, tuż po ukończeniu prologu. Dowiadujemy się bowiem, że władze miasta nie są skore do przyjmowania masowo nadciągających uchodźców z Fereldenu i że jedynym sposobem na zostanie pełnoprawnym obywatelem Kirkwall jest odbycie rocznej służby w jednym z lokalnych przybytków.

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

Łosiu Ekspert 16 maja 2011

(PC) "Wsteczny, uproszczony, spłycony względem cz.1, z kijową grafiką, powtarzalne lokacje, skopana walka, generalnie gra do dupy" – w zasadzie tymi i wieloma podobnymi epitetami dosłownie wytapetowane są fora internetowe, na których porusza się temat Dragon Age II. A co na to Łosiu. W grę zagrałem, ukończyłem niemal dwa razy i powiem to… takie pieprzenie głupot, że głowa się lasuje, jak się domyślam, przez te osoby, które zakończyły zabawę z DAII na etapie pierwszej godziny. Owszem gra nie jest idealna, ale w mej opinii jest lepsza niż część pierwsza.

8.5
Recenzja gry Stellar Blade - piękna i bestie
Recenzja gry Stellar Blade - piękna i bestie

Recenzja gry

Stellar Blade to dzieło ewidentnie stworzone z pasji, stanowiące ucztę dla oczu i uszu, serwujące niezłą fabułę oraz wyposażone w angażujący system walki, który jednak nie stanie kością w gardle osobom szukającym po prostu dobrej rozrywki.

Recenzja gry Broken Roads - to nie zastąpi ani Fallouta, ani Disco Elysium
Recenzja gry Broken Roads - to nie zastąpi ani Fallouta, ani Disco Elysium

Recenzja gry

Broken Roads miało zjednoczyć pod swoim sztandarem wielbicieli Disco Elysium, Tormenta i pierwszych Falloutów. Założenie było karkołomne, ale nigdy bym nie pomyślał, że ciągnięcie trzech erpegowych srok za ogon może pójść aż tak kiepsko.

Recenzja gry Rise of the Ronin - soczysty system walki w nie najlepszej oprawie
Recenzja gry Rise of the Ronin - soczysty system walki w nie najlepszej oprawie

Recenzja gry

Otwarty świat Rise of the Ronin potrafi wciągnąć, a mocno osadzona w historii i polityce XIX-wiecznej Japonii fabuła zaciekawić. Tym, co zapamiętam z nowej gry studia Team Ninja, jest jednak znakomity system walki, dający masę satysfakcji.