Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 16 listopada 2010, 12:09

autor: Grzegorz Bobrek

Poker Simulator - recenzja gry

Na polski rynek trafił produkt skierowany do miłośników pokera w wydaniu Texas Hold'em. Czy to rozdanie warto przyjąć czy lepiej zrzucić karty i uciekać gdzie pieprz rośnie? Sprawdźcie w naszej recenzji.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Ach, ten poker! Dla jednych – czystej wody hazard, gra losowa i najprostszy sposób na stoczenie się do rynsztoka. Dla innych – sport co się zowie i dziedzina bardzo trudna do opanowania na przyzwoitym poziomie. Dziwnym zbiegiem okoliczności w dniu pisania tej recenzji zakończył się World Series of Poker – najbardziej prestiżowy turniej pokera w wydaniu Texas Hold’em. Gwoli jasności, klasyczna dobierana odmiana gry powędrowała już do lamusa, a Hold’em właśnie wyszedł z kasynowego podziemia na salony – do telewizji sportowych, Internetu i nawet odświeżony James Bond swoje przy stoliku wysiedział.

Ogromna pula nagród we WSOP-ie (zawodnicy, którym udało się dotrwać do ostatniego stolika, mieli zapewnioną wygraną wynoszącą 800 000 dolarów na głowę) działa na wyobraźnię coraz większej rzeszy ludzi. Za oceanem do wieczornej partyjki w Internecie zasiadają nastolatki, poważni przedsiębiorcy po ciężkim dniu pracy oraz emeryci i sędziwe babcie. Sport to absolutnie ponad podziałami – raz Ty ogołocisz do cna kowboja z Nevady, innym razem wszystkie żetony powędrują do użytkownika o ksywce „doris1927”. Moda dotarła też do Polski i choć marzenia o wielkich zwycięstwach przeważnie rozbijają się o ścianę rzeczywistości (i ustawodawstwo rządzących) – poziom rośnie nawet wśród totalnych „fishów” i niemal każdy adept Teksasa sięga chętnie po różnego rodzaju pomoce dydaktyczne. Artykuły, książki, nawet wirtualne szkółki dbają o podniesienie kwalifikacji graczy na różnym etapie zaawansowania. Nie można również zapomnieć o grach na komputery osobiste i konsole. Te jednak wielokrotnie poniosły sromotną klęskę – przynajmniej w oczach szanujących się pokerzystów. Nie inaczej ma się sprawa z niedawno wydanym w Polsce Poker Simulatorem.

Prezentacja stołu odbiega od wszystkich przyjętych standardów.

Pomysł, jak zawsze przy tego rodzaju produkcjach, wydaje się nie najgorszy. Chodzi tu przecież o bezbolesną naukę pokera od samych podstaw, a w przypadku osób bardziej zaawansowanych – o możliwość doszlifowania warsztatu i przetestowania nowych taktyk. Diabeł tkwi w wykonaniu.

Tytuł z początku prezentuje się nawet przyzwoicie. Odpychająca grafika to jedno, ale ilość przygotowanych trybów pozostawia nadzieję, że czas spędzony przy grze nie będzie kompletnie stracony. Twórcy uraczyli nas możliwością wzięcia udziału w klasycznych jednostolikowych turniejach sit’n’go (do 10 osób), w znacznie większych turniejach wielostolikowych (do 2000 zawodników) oraz w fabularnym trybie kariery. Ponadto do naszej dyspozycji oddano kilka banalnych i niezbyt przydatnych minigierek oraz krótki samouczek. Jak widać, w teorii jest czym się bawić.

Niestety, jeśli chodzi o wykonanie właściwej rozgrywki, nawet średnio obytemu pokerzyście włos zjeży się na głowie. I tak: sam interfejs to kompletna klapa. Nieczytelna prezentacja pozycji i koszmarnie rozlokowane informacje dotyczące partii utrudniają zrozumienie tego, co dzieje się na stole. Razi również brak ułatwień przy podbiciach – przed flopem nie ma możliwości prostego zaznaczenia wielokrotności dużego blinda, a po flopie bawienia się z procentami puli będącej w grze. Pozostaje ręczne wklepywanie konkretnej sumy, bo ujęty w programie suwak ma dziwaczne progi i średnio przydaje się do przemyślanego zarządzania żetonami. Oczywiście na krótką metę nie psuje to całkowicie zabawy, ale przy rozgrywaniu tysięcy rąk braki interfejsu stają się zwyczajnie męczące.

Wrażeń z gry nie polepsza toporna oprawa audiowizualna. Pod względem graficznym Poker Simulator prezentuje poziom przeglądarkowej produkcji najniższej klasy. Obrzydliwy dobór barw, przerażające modele postaci, drewniana animacja – tragedia na całej linii. Nie lepiej ma się warstwa dźwiękowa – koszmarny soundtrack przygrywa niczym zza grobu i po kilku minutach doprowadza do szału. No i jest jeszcze Wiśniewski.

Lider przaśnej kapeli Ich Troje pełni tu rolę narratora, na bieżąco komentującego sytuację przy stole. Zaangażowanie piosenkarza można tłumaczyć jedynie potrzebami marketingowymi. Jego udział kompletnie nic nie wnosi do gry, liczba kwestii jest mocno ograniczona, a do tego wszystkie brzmią jak dodane chałupniczym sposobem w garażowym studiu. W rzeczywistości, aby wysłuchiwać komentarzy, należy grać na domyślnym stopniu prędkości rozgrywki. Czytaj: cholernie powolnym. Po jednym, dwóch turniejach całkowicie naturalne staje się kliknięcie przycisku „szybka gra”, a to pozbawia nas akompaniamentu Wiśniewskiego.

Tryb kariery urozmaicony został przerywnikamifabularnymi z najwyższej półki.

Tym, co natomiast całkowicie psuje zabawę, jest marna sztuczna inteligencja komputerowych przeciwników. Przeciwko nam stają konkurenci o umiejętnościach przypisanych do czterech stopni trudności. Po amatorze możemy spodziewać się kompletnego „fishowania”, natomiast mistrz powinien grać nieprzewidywalnie, mieszać style i dostosowywać swoją grę do sytuacji przy stole. Jednym słowem, pierwszy to w teorii „bankomat”, drugi to weteran, który rzadko oddaje swoje żetony, a często atakuje „łatwe” pule.

Różnice pomiędzy tymi skrajnymi stopniami zaawansowania są trudne do zauważenia przy pierwszym wygenerowanym turnieju. Amator jest ogólnie strachliwy, gra pasywnie, nie przejmuje inicjatywy, odważne ruchy wykonuje tylko z potężnymi układami. Gorzej z oceną SI mistrza. Poker jest grą, w której relatywnie rzadko dochodzi do „showdownu”, a więc obejrzenia ręki przeciwnika. Stąd już pozostaje szerokie pole do nadinterpretacji stylu komputerowego gracza. Nagle żałośnie niskie podbicie wygląda jak wyszukana pułapka, pasywne przyjmowanie podbić jak „slowplay”, a agresywny ruch po flopie jak klasyczny „continuation bet”. Dla pewności wielokrotnie wchodziłem w złe, z mojej perspektywy, pule, aby zobaczyć rozgrywane przez „mistrza” ręce. W zdecydowanej większości przypadków wirtualni konkurenci grali monsterami – bardzo silnymi układami, od JJ w górę. Oczywiście we wczesnej fazie turnieju nie jest to złe zachowanie – niestety, nawet przy krótkim stole (z małą liczbą graczy), kiedy sytuacja wymaga większego otwarcia, komputer nadal upierał się przy grze bardzo wąskim zakresem rąk.

Żeby się nie okazało, że jestem zbyt surowy, faktycznie – ogołocenie zawodowca z żetonów jest bardziej skomplikowane niż amatora. Wysoki stopień trudności wiąże się z lepszymi skryptami, a więc komputer mądrzej podbija (w stosunku do wielkości puli), czasem zaatakuje nawet na nieciekawym dla niego flopie. Nie spodziewajmy się jednak cudów – na dłuższą metę SI jest przewidywalne, a to zabija radość z pokera.

Największy zarzut mam wobec ogólnego oderwania komputera od rzeczywistości przy stole. Można odnieść wrażenie, że gra on niezależnie od zachowania gracza, nie zwraca uwagi na ilość naszych podbić, nie „uczy się” na błędach, nie dostosowuje stylu do sytuacji. Dzięki temu zdarzają się takie kwiatki, jak zawodnik dający się całkowicie wyżreć z blindów w starciu heads-up (jeden na jednego). Nie przesadzając – liczyłem – przeciwnik zrzucił kolejne 20 rąk po moich jednolitych podbiciach. W ogóle nie przyszło mu do głowy odpowiedzieć raise’em. Ostatecznie raz mocno zaszarżował przed flopem (przypuszczam, że wreszcie siadły mu asy czy inna silna para), co oczywiście skończyło się moim wycofaniem z gry. Po tym wybryku, jakby nigdy nic, komputer nadal zrzucał karty kolejne 15 razy i przegrał cały stack w wyniku epickiej kradzieży blindów. Satysfakcja z takiego zwycięstwa jest oczywiście żadna.

Nie mogę jednak nie wspomnieć o elemencie losowym w stylu gry SI. Najwyraźniej istnieje pewna szansa, że komputer wykona agresywny ruch, mający znamiona blefu. Na kompletną losowość takich poczynań wskazuje znowu lekceważenie przez wirtualnego zawodnika warunków przy stole. Możemy więc oglądać takie dziwactwa jak szturm z J5 na silnym flopie przy 3 pokerzystach zostających w grze. Tak jak wspomniałem, interpretacja takich zachowań nastręcza trudności – czy to przejaw geniuszu i odczytania słabości u pozostających w rozdaniu zawodników, czy też mądrze wprowadzony skrypt, symulujący błędy i grę na „tilcie”? Wątpię!

Też się cieszę – Poker Simulator wylatuje z mojego dysku.

Jakby tego nie oceniać, zmierzam powoli ku istocie problemu programów pokroju Poker Simulatora. Komputer, szczególnie w tak budżetowej produkcji, może co najwyżej marnie udawać nieprzewidywalność, a choćby najsłabszy, ale za to żywy i myślący pokerzysta jest zawsze trudniejszy do rozgryzienia. W większości wypadków gry traktujące o pokerze mają znikomą wartość dydaktyczną, wręcz uczą złych nawyków i ograniczają kreatywność w stosowaniu taktyk. Zgoda, podane w samouczku informacje okażą się z pewnością przydatne dla początkującego pokerzysty, ale są to rady, którymi podzieli się z nami każdy solidny karciarz. Weźmie też za to ledwie jedno piwo, a nie proponowane przed dystrybutora 50 zł.

Wracając do myśli z początku tekstu – nie przekonuje mnie również idea stojąca za grą. Największą zaletą Poker Simulatora miała być przecież bezbolesna, nieusiana upokorzeniami nauka. Mój dobry znajomy, solidny pokerzysta, zwykł mówić: „tu chodzi o maksymalizację zysków, a nie minimalizowanie strat”. Jeśli ktoś boi się rzucenia na głęboką wodę i doszkalania w ogniu trudnych decyzji przed żywymi ludźmi, prawdopodobnie w ogóle nie nadaje się do tej dziedziny sportu. W pokera nie można skutecznie grać z asekuranckim podejściem. Bez świadomości, że w pewnym momencie trzeba będzie postawić wszystko na jedną kartę (a właściwie na dwie), nie wygra się nawet turnieju dla użytkowników forum „Poradnika domowego”.

Dobra, a co, jeśli ktoś chce się po prostu pobawić, poudawać walkę na wysokim poziomie, pooglądać flopy, podbijać niezależnie od wielkości puli, „fishować” na całego, ot, dla zgrywy? Jeśli nie odrzuci Was siermiężna oprawa i działające na nerwy komentarze lidera Ich Troje, to i tak z pewnością bardziej opłaca się zajrzeć na znany wszystkim serwis społecznościowy. Tam też się gra o funta kłaków, ale przynajmniej z udziałem żywych ludzi i to całkowicie za darmo.

Grzegorz „Gambrinus” Bobrek

PLUSY:

  1. solidne porady w samouczku;
  2. możliwość bezstresowego poznania pokera w wydaniu Hold’em;
  3. przyzwoita ilość trybów.

MINUSY:

  1. słaba SI przeciwników;
  2. obrzydliwa oprawa audiowizualna;
  3. braki interfejsu.
Recenzja gry World of Goo 2 - dziecięca radość w krainie glutów
Recenzja gry World of Goo 2 - dziecięca radość w krainie glutów

Recenzja gry

Minęło szesnaście lat. Szesnaście lat czekania, zachwytów nad „jedynką” i słabnącej nadziei na kontynuację. Ale w końcu jest. W końcu mamy World of Goo 2.

Recenzja gry Gwint: Mag Renegat - niska jakość w niskiej cenie
Recenzja gry Gwint: Mag Renegat - niska jakość w niskiej cenie

Recenzja gry

Gwint: Mag Renegat to gra, która szybko może się znudzić. Rozgrywce brakuje dobrych motywatorów, a całość prezentuje się ubogo – nawet jak na swoją przystępną cenę.

Recenzja gry Gwint: Wiedźmińska Gra Karciana – karty na stół
Recenzja gry Gwint: Wiedźmińska Gra Karciana – karty na stół

Recenzja gry

Wraz z aktualizacją do wersji Homecoming oczekiwany Gwint wyszedł z bety. Czas osądzić, jak studio CD Projekt Red poradziło sobie z nowym dla siebie gatunkiem i czy ich dzieło jest w stanie podjąć równą walkę z konkurencją.