Arcania: Gothic 4 - recenzja gry
Gothic powraca w zmienionych szatach. Nowy deweloper, nowy bohater i nowa mechanika rozgrywki. Czy wyciągniecie ręki w stronę mniej wymagających graczy pozwoli Arcanii odnieść większy sukces na rynku?
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
W niezbyt długiej, ale burzliwej historii gier komputerowych niejeden raz spotkaliśmy się z sytuacją, w której wydawca bądź producent popularnej serii zdecydował się radykalnie zmienić jej oblicze. Tak było chociażby z Falloutem, Splinter Cellem i tak jest właśnie z Gothikiem. Firma JoWooD, po części z musu, po części na własne życzenie, odcięła się grubą kreską od przeszłości i zafundowała fanom małą rewolucję. W Arcanii nowe widoczne jest niemal na każdym kroku, od głównego bohatera począwszy, na mechanice rozgrywki skończywszy. A wszystko po to, by wyciągnąć rękę do klientów ze Stanów Zjednoczonych, zburzyć w ich oczach wizerunek topornego niemieckiego erpega i przyciągnąć do siebie bardziej przystępną formułą. Gdzieś w tym wszystkim zapomniano jednak o ludziach, którzy z tą serią obcują od lat dziewięciu i uważają ją za jedną z najlepszych produkcji w swojej kategorii. Ich cierpliwość Arcania wystawia na ogromną próbę.
Dla najwierniejszych fanów przygód Bezimiennego kontakt z nowym Gothikiem może okazać się wstrząsającym przeżyciem, zwłaszcza gdy nie śledzili oni na bieżąco informacji ze studia Spellbound. Niemcy w swoim debiutanckim erpegu tak wykastrowali mechanikę rozgrywki, że Arcania tylko w niewielkim stopniu przypomina poprzednie odsłony cyklu. Wycięto mnóstwo charakterystycznych dla tej serii elementów, np. system szkolenia przez trenerów, a w ich miejsce wprowadzono zupełnie inne rozwiązania – w podanym przykładzie jest to drzewko umiejętności. Znacznie uproszczono także tzw. crafting, czyli możliwość wyrabiania przedmiotów w oparciu o zdobyte w trakcie gry przepisy. W „czwórce” nie trzeba już szukać kuźni, by wykuć miecz, ani ogniska, by upiec mięso. Przedmioty tworzy się za pośrednictwem specjalnego okienka, gdzie na tacy podane są wszystkie posiadane receptury. Wystarczy kliknąć na odpowiednich opcjach kilka razy i voila – w nieposiadającym dna plecaku lądują wszystkie nowo powstałe graty.
Wprowadzone przez Spellbound zmiany poszły znacznie dalej. Po dotarciu na Argaanię, czyli wyspę, gdzie toczy się główna akcja gry, szybko okazuje się, że wczwartym Gothicu nie ma mowy o swobodnej eksploracji świata – po raz pierwszy w dziewięcioletniej historii cyklu! Teren został podzielony na mniejsze strefy i dopiero po wykonaniu określonego zadania otrzymujemy dostęp do kolejnego fragmentu krainy. Zapomnijcie również o tym, że w trakcie włóczęgi przypadkiem staniecie twarzą w twarz z jakimś wyjątkowo trudnym do ubicia przeciwnikiem. W danej strefie występują tylko takie bestie, które będziecie w stanie bez problemu zabić.
Ku mojemu zdziwieniu Niemcy dokonali także zamachu na interakcję ze światem – czy ktoś z Was, Moi Drodzy, wyobraża sobie Gothica bez przyspieszania upływu czasu poprzez spanie na łóżkach, bez możliwości atakowania osób postronnych? W Arcanii ciosy zadawane cywilom nie robią im żadnej krzywdy, bo przenikają przez nich jak przez powietrze. Drastyczne cięcia dotknęły też system własności. W poprzednich grach z tej serii bohaterowie niezależni pilnowali swoich domów i natychmiast reagowali, gdy Bezimienny sięgał po należące do nich przedmioty. W „czwórce” o takich akcjach można po prostu zapomnieć. Nasz podopieczny może włazić, gdzie chce i brać, co chce. Nikt nie będzie go ścigać.