Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 2 września 2010, 14:51

autor: Karol Wilczek

Drakensang: The River of Time - recenzja gry

Prequel najlepszej gry RPG roku 2008 w Niemczech sprostał zadaniu. Już drugi raz za sprawą Drakensanga otrzymujemy solidną dawkę dobrej zabawy w starym stylu.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Dorośli gracze coraz częściej są grupą docelową erpegów. Ten trend bardzo mi się podoba. Sam wręcz uwielbiam eksplorować dojrzałe, dosadniej przedstawione wirtualne światy. Od czasu do czasu nachodzi mnie jednak ochota na lżejszy klimat – grę, którą mógłbym polecić choćby młodszemu bratu. Żadnych wiecznie upapranych w krwi zbroi (Dragon Age), chwil miłosnego uniesienia z kosmitami (Mass Effect) czy też soczystej mowy ojczystej (Wiedźmin). Taką odskocznią jest bez wątpienia prequel wydanej dwa lata temu produkcji o nazwie Drakensang,noszący podtytuł The River of Time.

23 lata temu...

Gra rozpoczyna się introdukcją pokazującą, jak Forgrimm oraz Gladys (towarzysze głównego bohatera z „jedynki”) rozmawiają ze sobą w posiadłości w Ferdok, niedługo po wydarzeniach z Drakensang: The Dark Eye. Sympatyczny krasnolud opowiada jedną ze swych przygód, która miała miejsce 23 lata wcześniej. Nasz bohater wplątuje się w nią całkiem przypadkowo. Płynie do miasta Nadoret (ma tam dokończyć szkolenia się w swoim fachu) na tym samym statku co Forgrimm wraz ze swym druhem Ardem (szlachcicem, wokół śmierci którego osnuta była część fabuły „jedynki”) oraz Canem (złodziejaszkiem będący w „jedynce” mistrzem gildii złodziei). Zostaje przez nich ocalony podczas ataku piratów i chcąc się za to odwdzięczyć, proponuje im swoją pomoc. Od tego momentu rozpoczyna się poszukiwanie prawdy o rzecznych piratach. Krążą o nich niepokojące plotki, a ich grabieże na Wielkiej Rzece nasilają się. W dodatku ktoś z nimi współpracuje, a trójka poznanych przez nas towarzyszy ukrywa sekret, którego wyjście na jaw będzie brzemienne w skutkach.

RPG bez cmentarza i zabawnych epitafiów nie byłoby prawdziwym RPG.

Celem twórców było stworzenie fabuły mniej epickiej niż poprzednio i ścisłe włączenie w nią towarzyszy bohatera. Rzeczywiście jest to widoczne. Wielkie Zło, które zazwyczaj musimy w w grach RPG pokonać, tutaj jest zdecydowanie mniejsze. To po prostu jedna z bardziej pamiętnych przygód Forgrimma, którą chętnie wspomina przy kuflu piwa. O ile sam pomysł na mniej heroiczną historię, bez motywu wybrańca, jest w porządku, to w przypadku jego wykonania rzecz ma się już trochę gorzej. Fabuła nie jest słabym elementem gry, ale równocześnie trudno doszukać się w niej czegoś rewelacyjnego. Podczas zabawy miała dla mnie drugorzędne znaczenie. Rozgrywka wciągnęła mnie znacznie bardziej niż opowiadana historia, która momentami nie przekonuje. Brakuje także elementów poruszających, zaskakujących, takich, o których aż chciałoby się podyskutować z kumplami. Opowieść pasuje jednak do charakteru gry, która utrzymana jest w lekkim, nieco baśniowym klimacie. Dlatego też, mimo że nie jestem nią zachwycony, wystarczyła mi w zupełności, aby się dobrze bawić.

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

Soulcatcher Ekspert 18 września 2010

(PC) Jeżeli moglibyśmy porównać grę do samochodu, Drakensang: The River of Time jest jak solidna niemiecka maszyna. Brak mu włoskiej stylistyki, japońskiej technologii, amerykańskiego szaleństwa czy francuskiej finezji ale za to będziemy nim jeździli długo i komfortowo.

8.0
Recenzja gry Broken Roads - to nie zastąpi ani Fallouta, ani Disco Elysium
Recenzja gry Broken Roads - to nie zastąpi ani Fallouta, ani Disco Elysium

Recenzja gry

Broken Roads miało zjednoczyć pod swoim sztandarem wielbicieli Disco Elysium, Tormenta i pierwszych Falloutów. Założenie było karkołomne, ale nigdy bym nie pomyślał, że ciągnięcie trzech erpegowych srok za ogon może pójść aż tak kiepsko.

Recenzja gry Rise of the Ronin - soczysty system walki w nie najlepszej oprawie
Recenzja gry Rise of the Ronin - soczysty system walki w nie najlepszej oprawie

Recenzja gry

Otwarty świat Rise of the Ronin potrafi wciągnąć, a mocno osadzona w historii i polityce XIX-wiecznej Japonii fabuła zaciekawić. Tym, co zapamiętam z nowej gry studia Team Ninja, jest jednak znakomity system walki, dający masę satysfakcji.

Recenzja gry Dragon's Dogma 2 - RPG w otwartym świecie, który tętni życiem
Recenzja gry Dragon's Dogma 2 - RPG w otwartym świecie, który tętni życiem

Recenzja gry

Czujecie ten podmuch gorąca? To smocze płomienie, w jakich wykuto Dragon’s Dogma 2 – grę, która nie boi się robić rzeczy po swojemu i gdzie najciekawsze przygody czekają na tych, którzy chodzą własnymi drogami. [Tekst recenzji został zaktualizowany.]