Split/Second - recenzja gry
Split/Second to jedyna gra wyścigowa pozwalająca ścigać się we wnętrzu wybuchającego lotniskowca. Czy to wystarczy, by przyciągnąć weteranów gatunku?
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Są artyści jednego przeboju, są też autorzy jednej książki. Split/Second jest grą jednej sztuczki. Czy to wystarczy, by zatrzymać przy sobie na dłużej miłośników zręcznościowych gier wyścigowych? Zapraszam do zapoznania się z opisem kilku dni spędzonych sam na sam z nowym produktem twórców naprawdę niezłego Pure.
Pierwsze wrażenie
Przygodę ze Split/Second (tak swoją drogą – podtytuł Velocity, czyli „prędkość”, został dodany nieco na siłę, bo w samej grze nie pojawia się ani razu, widać go tylko na pudełku i płycie) zaczynamy od szybkiej i bezstresowej instalacji. Program pyta nawet o to, czy chcemy umieścić grę w całości na dysku, czy może wolimy wersję mini. Zupełnie jak za starych czasów, gdy dyski twarde o pojemności większej niż 8 GB były warte tyle co używany samochód. Przed uruchomieniem trzeba jeszcze aktywować grę w Internecie i można rozpocząć balet destrukcji. No i mamy pierwszy zgrzyt.
Moja kopia źle rozpoznała panoramiczną rozdzielczość monitora i postanowiła uruchomić się w tradycyjnej proporcji 5:4, co zaowocowało nienaturalnie spłaszczonym obrazem. Niestety – tuż po kliknięciu w czarną ikonę z białym „s”, zanim jeszcze powita nas całkiem ładne trójwymiarowe menu główne, musimy przejść samouczek na jednym z torów, co oznacza, że pierwszy kontakt z grą zostaje lekko wypaczony. Ów początkowy wyścig pozwala zapoznać się z nieskomplikowanym zręcznościowym modelem jazdy i dokładnie wyjaśnia, jak korzystać z tzw. „pokazów siły” (tak na nasz piękny język zostały przetłumaczone power plays, czyli najważniejsza część Split/Second). Spiker, mocno przypominający gościa komentującego nasze dokonania w Burnout Paradise, szybko mówi, że jesteśmy nieźli i oto zakwalifikowaliśmy się do wzięcia udziału w nowym, elektryzująco niebezpiecznym programie telewizyjnym. Jesteśmy bowiem uczestnikami wyjątkowego show, w którym zawodowi kierowcy muszą przetrwać (w każdym z odcinków programu) kilka wyścigów na trasach przygotowanych do wysadzenia w powietrze.
Zanim jednak zaczniemy właściwą zabawę, wypada obadać błyszczące menu – do wyboru mamy Sezon, czyli główny tryb gry, oraz Szybki wyścig, pozwalający błyskawicznie nacieszyć się odblokowanymi rzeczami. Jest też bramka do gry w sieci... O, jest nawet tryb grania na podzielonym ekranie! Bardzo miło ze strony twórców, że postanowili przypomnieć posiadaczom pecetów tę nieco zapomnianą funkcjonalność. Duży plus. Prócz tego możemy pobawić się opcjami i zapoznać ze statystykami (ile mil przejechaliśmy, ilu przeciwników zniszczyliśmy etc.). Dosyć jednak gapienia się na guziki. Destrukcję czas zacząć.
Split/Second oferuje dwanaście odcinków programu, które zawierają sześć wydarzeń: cztery „normalne” zawody, jeden event specjalny (do odblokowania po zniszczeniu konkretnej liczby kolegów po fachu) oraz finałowy elitarny wyścig. No, to jazda. Pierwsze wrażenie – wow! Dzieje się! Mamy niezłe poczucie prędkości, schowany za naszym autem zminiaturyzowany HUD nie przeszkadza w podziwianiu naprawdę ładnej grafiki, a gdy do głosu dochodzą wspomniane pokazy siły... Wtedy Split/Second pokazuje pazury. Co prawda momentami nie wiadomo, co dzieje się na ekranie, ale przecież o to poniekąd chodzi. Gdy na głowę spada Ci samolot, raczej nie zachowasz stoickiego spokoju. Ale nie ma się co ociągać, w końcu to wyścig. Wszystkie zawody w danym epizodzie są wybierane z zestawu sześciu trybów: Wyścig zwykły, Eliminacja (po upływie czasu odpada zawodnik na ostatnim miejscu), Przetrwanie (na pozbawionej rozwidleń trasie wyprzedzamy ciężarówki, wyrzucające w naszą stronę kolorowe beczki – niebieskie nas spowalniają, czerwone niszczą), Detonator (czyli time trial z przeszkadzającymi eksplozjami) oraz dwa tryby związane z helikopterem (w pierwszym omijamy pociski, którymi raczy nas lecąca nad trasą maszyna, a w drugim prócz omijania możemy ów helikopter poczęstować jego własną bronią).