Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 19 listopada 2007, 16:19

autor: Artur Falkowski

Mass Effect - recenzja gry

Twórcy Star Wars: Knights of the Old Republic postanowili nieco odpocząć od barwnego świata George’a Lucasa i przedstawić własną wizję przyszłości. W ten sposób powstał Mass Effect.

Recenzja powstała na bazie wersji X360. Dotyczy również wersji PS3

Mistrzowie komputerowo-konsolowego RPG z ekipy BioWare uderzyli ponownie, dostarczając niezwykłą, wciągającą opowieść z gatunku space opera. Twórcy Star Wars: Knights of the Old Republic postanowili nieco odpocząć od barwnego świata George’a Lucasa i przedstawić własną wizję przyszłości. W ten sposób powstał Mass Effect, jedna z niewielu gier, które potrafiły bardzo mocno przypaść mi do, przyznam szczerze, dość wybrednego gustu. Deweloperom udało się stworzyć intrygujące, wypełnione licznymi, zróżnicowanymi rasami o bogatej kulturze uniwersum, którego zakamarki z wielką przyjemnością przyszło mi eksplorować. Wiarygodnie oddani bohaterowie, emocjonujące walki, filmowe dialogi, możliwość podróżowania po Drodze Mlecznej i odkrywania tajemnic opuszczonych planet – wszystko to sprawiło, że obudziło się we mnie dziecięce marzenie o wyprawie w kosmos. Z chęcią zagłębiłem się w świat Mass Effect i nawet nie zauważyłem, gdy minęło kilkadziesiąt godzin, które w nim spędziłem. Nie mam już wątpliwości: na ten tytuł warto było czekać.

Na początek dobrze rozprawić się z pewnym błędnym przekonaniem, którego wielu graczy nabrało oglądając udostępnione przez twórców filmiki z rozgrywki. Doszli bowiem do wniosku, że z zapowiadanego połączenia gry akcji i RPG w finalnym produkcie pozostał jedynie ten pierwszy człon. Nic bardziej mylnego. BioWare udało się doskonale zbalansować rozgrywkę, łącząc w odpowiednich proporcjach oba elementy. Nawet sama walka, choć rzeczywiście w dużej mierze wykorzystuje motywy znane z tradycyjnych strzelanin, dzięki aktywnej pauzie i możliwości dowolnej modyfikacji ekwipunku w trakcie starcia, zbliża się bardziej do tradycyjnych RPG. Ale po kolei.

I ujrzeli człowieka

Tradycyjnie już na początku rozgrywki mamy możliwość stworzenia własnego bohatera (bądź bohaterki). Dzięki rozbudowanemu edytorowi postaci możemy nadać mu (jej) taki wygląd, jaki tylko będzie nam odpowiadał. Następnie wybieramy historię protagonisty, na którą składa się miejsce pochodzenia oraz cecha, którą zasłynął w trakcie wydarzeń poprzedzających fabułę gry. Co ciekawe, nie pełni ona jedynie funkcji ozdobnika czy modyfikatora cech, jak to zwykłe bywa w tego typu produkcjach. Ma ona bowiem wpływ na fabułę, a także na to, jak postrzegać nas będą znające nas postacie niezależne. Mało tego: w zależności od dokonanego wyboru mogą pojawić się dodatkowe misje do wykonania bezpośrednio powiązane z naszą przeszłością. Kolejnym krokiem jest wybór klasy postaci. Do naszej dyspozycji udostępniono sześć podzielonych ze względu na specjalizację. Przejawia się ona w możliwościach korzystania z trzech podstawowych grup umiejętności, na które składają się zdolności bojowe, techniczne oraz odpowiednik magii – biotyka. Jak nietrudno się domyślić, wśród klas postaci znajdziemy ekspertów specjalizujących się w danym typie umiejętności. Pozostała trójka to bardziej wszechstronne profesje, łączące w sobie poszczególne grupy. W trakcie tworzenia postaci nie mamy wpływu na dwa elementy. Po pierwsze musimy grać jako człowiek, po drugie naszym nazwiskiem zawsze będzie Shepard (imię możemy nadać wedle własnego uznania).

Mój Shepard był pochodzącym z kolonii bohaterem wojennym. Wasz może być na przykład bezwzględnym dowódcą wychowanym przez ziemskie ulice.

Rozwój postaci odbywa się na podobnych zasadach, jak w innych grach RPG. Wykonywanie misji, walki z wrogami, rozmowy z bohaterami niezależnymi czy też po prostu zdobywanie wiedzy przynoszą nam punkty doświadczenia, które pozwalają awansować na kolejny poziom. Kiedy to nastąpi, możemy dodać kilka oczek do wybranych atrybutów. Jeżeli daną cechę podniesiemy do odpowiedniej wysokości, odblokowujemy umiejętność, z której będziemy mogli skorzystać podczas dalszej rozgrywki.

Dość szybko do naszego bohatera dołącza reszta drużyny – w sumie sześć osób. Podobnie, jak w Knights of the Old Republic, na poszczególne misje możemy zabrać jedynie część załogi: dokładnie mówiąc trzy osoby, włączając w to Sheparda. Zdobywane doświadczenie jest rozdzielane po równi pomiędzy wszystkimi naszymi postaciami. Nie musimy więc się martwić o to, że niektórzy bohaterowie będą bardziej zaawansowani niż inni. Ogólnie mówiąc, system rozwoju postaci w dużej mierze opiera się na sprawdzonych rozwiązaniach z KotOR-a. Raczej nikt nie będzie miał problemów z jego opanowaniem, szczególnie, że co leniwsi gracze mogą wybrać opcję automatycznego awansu, która sprawia, że konsola samodzielnie rozdziela punkty pomiędzy poszczególne współczynniki. Osobiście radziłbym jednak jej nie nadużywać.

Mass Effect - recenzja gry na PC
Mass Effect - recenzja gry na PC

Recenzja gry

Pecet – ostateczna granica. Oto wędrówki gry Mass Effect, kontynuującej misję odkrywania nowych, nieznanych konfiguracji sprzętowych i poszukiwania kolejnych graczy.

Recenzja gry Broken Roads - to nie zastąpi ani Fallouta, ani Disco Elysium
Recenzja gry Broken Roads - to nie zastąpi ani Fallouta, ani Disco Elysium

Recenzja gry

Broken Roads miało zjednoczyć pod swoim sztandarem wielbicieli Disco Elysium, Tormenta i pierwszych Falloutów. Założenie było karkołomne, ale nigdy bym nie pomyślał, że ciągnięcie trzech erpegowych srok za ogon może pójść aż tak kiepsko.

Recenzja gry Rise of the Ronin - soczysty system walki w nie najlepszej oprawie
Recenzja gry Rise of the Ronin - soczysty system walki w nie najlepszej oprawie

Recenzja gry

Otwarty świat Rise of the Ronin potrafi wciągnąć, a mocno osadzona w historii i polityce XIX-wiecznej Japonii fabuła zaciekawić. Tym, co zapamiętam z nowej gry studia Team Ninja, jest jednak znakomity system walki, dający masę satysfakcji.