Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 5 lipca 2005, 09:57

autor: Piotr Lewandowski

Juiced: Szybcy i Gniewni - recenzja gry

Sukces NfS:U i filmów pokroju „Szybcy i wściekli” spowodował istny wysyp gier ocierających się o tematykę nielegalnych wyścigów. Pojawiały się produkcje lepsze i gorsze. „Juiced” odeszło troszeczkę w bok.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

„Wreszcie” – oto słowo, które najlepiej opisuje długie oczekiwania na ten tytuł. Premiera była odwlekana i odwlekana, prawa do gry w międzyczasie przejął inny zespół developerski i postanowił solidnie „dopaść” twór pierwotny, który wydawałby się, miał już swój unikalny styl. Przejęcie od Acclaimu praw do gry kosztowało ponad osiem milionów dolarów. Wszystko za gierkę o tematyce wyścigowej, na pierwszy rzut oka przypominającą Need for Speed: Underground. Podstawą był kolejny klon produktu EA, na dodatek niczym szczególnym nie zachwycający, jednak nowy zespół programistów postanowił to zmienić. Czy oczekiwane opłacało się i otrzymaliśmy grę spełniającą nasze pragnienia? Sprawdźmy.

Sukces Need for Speed: Underground i filmów pokroju Szybcy i wściekli czy 60 sekund spowodował istny wysyp gier ocierających się o tematykę nielegalnych wyścigów. Pojawiały się produkcje lepsze i gorsze, choć fakt faktem, produkt EA, mimo że dobry, nie potrafił nasycić ogromnego grona odbiorów. Juiced odchodziło troszeczkę w bok, wydawało się przy tym najjaśniejszą z gwiazdek i wszyscy z niecierpliwością oczekiwali pełnej wersji gry. Raczono nas demem, licznymi obrazkami. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że gdy wreszcie płyta zakręci się w naszym napędzie, będzie to początek wielu radosnych chwil spędzonych przed ekranem PC. Zanim to się jednak stało, THQ udostępniło drugie demo, tym razem pochodzące od nowego zespołu developerskiego. Okazało się ono pierwszym bardzo złym znakiem, który spowodował szereg wątpliwości, czy w ogóle cokolwiek z tego Juiced będzie. Pierwsza chwila obcowania z demem i salwa śmiechu, bowiem prosi ono o podłączenie DualShock’a do portu w PlayStation 2. Potem okazuje się, że docelowa gra wygląda jak Pokemony, a dźwięk się rwie. Cóż, nie pierwsze to potknięcie THQ.

Nie zrażam się, co tam, przecież tak bardzo lubię wszystkie tytuły wyścigowe. Człowieku, przecież to tylko demo – pomyślałem sobie, gdy pełna wersja instalowała się na moim dysku.

Mając w pamięci fakt niedawnego obcowania z Gran Turismo 4, Forza Motorsport, Need for Speed Underground 2, Burnout 3: Takedown czy Midnight Club 3: DUB Edition pomyślałem sobie, że dobrze się stało, iż mamy jakieś nowe wyścigi na PC. Gdy wreszcie pojawiło się menu, sprawdziły się podawane wcześniej informacje co do jego przemodelowania i dodania kilku opcji. Wszystko wygląda dość przejrzyście i schludnie, zatem czas przejść do zabawy.

Do wyboru mamy tryb arcade, custom race (gdzie sami ustawiamy parametry wyścigu) i multiplayer. Od początku widać jednak, że główny nacisk położono na czwarty i najważniejszy tryb, czyli kariery. Są bowiem drobne smaczki, które po prostu cieszą. Można wybrać sobie nazwę naszej grupy czy wpisać nawet numer telefonu komórkowego, tak aby jeszcze bardziej poczuć klimat produkcji. Po tym czeka nas rywalizacja z niejakim T.K z Urban Malerz. Gry zakończymy ją zwycięsko, na nasze konto wpłynie wystarczająca ilość gotówki do zakupu pierwszego samochodu. Do wyboru oddano Volkswagena Beetle GLS 1.8T, Hondę CR-X orz Peugeota 206 GTI. Nie jest to zbyt wiele, jednak wraz z postępami w rozgrywce wyzwań przybywa, kasy na koncie też i tym samym można pozwolić sobie na lepsze auta. Tych w sumie jest ponad pięćdziesiąt.

Cały tryb kariery umieszczony jest w specjalnym kalendarzu, ten jest wypełniony różnymi wyścigami, w których można naturalnie wziąć udział. Część z tych nich posiada tak zwany tryb wstępu wolny, ale większość z nich ma opłacane z góry zapisy. Każdy wyścig ma swoją pulę, która może zostać przejęta przez zwycięzców. Jednak większe pieniądze można zrobić przez zakłady przeciw innym startującym w danym wyścigu kierowcom. Tak więc, jeśli nawet nie uda się nam zając pierwszej lokaty, możemy się sowicie wzbogacić, byle być tylko przed rywalem z którym się założyliśmy. Co tu kryć, takie podejście do sprawy po prostu musi się podobać i dodaje dodatkowego smaczku rozgrywce.

Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra
Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra

Recenzja gry

Forza Motorsport wreszcie powraca, by upomnieć się o należną jej koronę królestwa simcade’owych wyścigów. I choć potrafi poprzeć swe roszczenia wieloma mocnymi argumentami, nie jest jeszcze w pełni gotowa, by objąć władanie.

Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem
Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem

Recenzja gry

The Crew Motorfest nawet nie próbuje udawać, że nie jest klonem Forzy Horizon. Ale – jak się okazuje – to klon całkiem niezły, oferujący sporo radości z jazdy.

Recenzja gry Need for Speed Unbound - totalne przeciwieństwo Forzy Horizon
Recenzja gry Need for Speed Unbound - totalne przeciwieństwo Forzy Horizon

Recenzja gry

Need for Speed Unbound to z jednej strony mała ewolucja poprzedniej odsłony cyklu zatytułowanej Heat. Ale to również tytuł, który odważnie wypełnia luki w tym, czego nie daje Forza Horizon – i jest to jego największa zaleta.