Tom Clancy's Splinter Cell: Chaos Theory - recenzja gry na PC
„Splinter Cell: Chaos Theory” to wyśmienita pozycja, na którą warto poświęcić co najmniej kilkadziesiąt godzin swojego czasu. To zdecydowanie najlepsza PeCetowa skradanka ostatnich miesięcy.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Splinter Cell: Chaos Theory to tak naprawdę jedna z pierwszych ważniejszych produkcji tego roku. Być może niektórzy z Was nie podzielają mojego zdania, ja jednak sądzę, iż od zeszłorocznej Gwiazdki nie zostaliśmy uraczeni zbyt dużą ilością tytułów, które dobrze się zapowiadały i jednocześnie nie zawiodły pokładanych w nich nadziei. A tak właśnie jest w przypadku Chaos Theory. Poprzednie odsłony serii cieszyły się ogromną popularnością, nawet pomimo nieco niższego poziomu grywalności Pandora Tomorrow, kontynuacji, która poza trybem multiplayer nie wniosła do rozgrywki zbyt wielu interesujących rozwiązań. Chaos Theory prezentuje się pod tym względem znacznie lepiej. Ulepszenia objęły nie tylko wspomniane już tryby sieciowe, ale i singleplayera, który od dłuższego czasu domagał się wręcz tych usprawnień. Stwierdzenie, iż jest to najlepsza odsłona serii byłoby najprawdopobniej mylne i wydane nieco pochopnie, gdyż pierwszy Splinter Cell cechował się niepowtarzalnym klimatem rozgrywki, którego żadna kontynuacja nie będzie już raczej w stanie przebić (podobną sytuację można zaobserwować w przypadku takich hitów jak Prince of Persia: The Sands of Time czy Deus Ex). Z całą pewnością można natomiast powiedzieć, iż tak właśnie powinien wyglądać wymarzony sequel przygód słynnego agenta organizacji Third Echelon. Trzeba przyznać, iż UbiSoft sprytnie zaplanował kolejne posunięcia. Chaos Theory przez długi czas projektowany był równolegle z Pandora Tomorrow, dzięki czemu końcowy produkt nie tylko sprawia wrażenie tytułu bardziej dopracowanego, ale i obdarzony jest większą liczbą ciekawych innowacji. Najwyższa już chyba pora, aby każdemu z tych elementów przyjrzeć się nieco bliżej.
Fakt, iż fabuła Chaos Theory jest jednym z mocniejszych punktów opisywanej skradanki nie powinno być dla nikogo specjalnym zaskoczeniem. Do wysokiego poziomu tego elementu gry przyzwyczaiły nas już bowiem poprzednie odsłony serii. Chaos Theory przepełniony jest obowiązkowymi zwrotami akcji, miejscami, w których fabuła zdecydowanie przyśpiesza zmuszając tym samym gracza do podejmowania szybkich działań czy też zakrojonymi na szerszą skalę intrygami, do których Fisher będzie musiał początkowo dotrzeć, a następnie powstrzymać odpowiedzialnych za próby ich realizacji szaleńców. Powyższe opisy dla niektórych mogą wydać się zbyt ogólnikowe. Jest to mój celowy zabieg, gdyż nie ma nic gorszego od poznania kluczowych elementów fabuły szpiegowskiego thrillera, do bycia którym Chaos Theory wyraźnie aspiruje. Dość powiedzieć, iż cała zabawa rozpoczyna się od próby przechwycenia porwanego hakera, który jest w posiadaniu pewnych niezwykle cennych wojskowych algorytmów. Trzeba przyznać, iż fabuła gry rozwija się w iście szaleńczym tempie. Kilka etapów dalej Fisher próbuje już zapobiec zagrożeniu związanemu z nadciągającą III Wojną Światową...