autor: Maciej Myrcha
Mortyr 2: For Ever - recenzja gry
Zerowa interaktywność otoczenia, szczątkowa możliwość wchodzenia do budynków, liniowość rozgrywki, słaba AI wrogów, małe lokacje – no cóż, nie tego gracze oczekują po grach typu FPS.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
5 lat temu firma Mirage Media wypuściła na rynek grę FPS pod tytułem Mortyr. Jeszcze przed jej premierą, grę otaczał ogromny szum medialny – w końcu była to polska produkcja, która miała zawojować świat. A jak było naprawdę wszyscy wiemy – niezbyt przychylne zarówno opinie graczy jak i prasy branżowej, tylko prawdziwi maniacy mogli powiedzieć, iż gra jest dobra i może konkurować z innymi pozycjami tego typu. Ale spuśćmy zasłonę milczenia na Mortyra i przejdźmy do meritum tej recenzji. Firma przemianowana na Mirage Interactive bogata w doświadczenia z Mortyra oraz opinie graczy uraczyła nas kolejnym FPS-em: Mortyr 2: For Ever. Jeśli macie kilka wolnych minut, zapraszam Was do przeczytania moich przemyśleń po obcowaniu z shooterem made in Poland.
Wiadomo, iż w grach typu FPS, fabuła nie jest najważniejszym aspektem rozgrywki. Dobrze jest, aby była i w jakiś, mniej lub bardziej sensowny sposób, tłumaczyła konieczność eksterminowania kolejnych fal wrogów. W przypadku Mortyra 2, twórcy po raz kolejny postawili na zmagania z nazistami w realiach II Wojny Światowej (dość modny trend ostatnio). Niemcy zaczynają przegrywać wojnę i desperacko pragnąc przechylić jeszcze jej losy na swoją korzyść, opracowują tajne plany dotyczące tajemniczej broni Wunderwaffe. Gracz wciela się w postać Svena Mortyra, brytyjskiego agenta norweskiego pochodzenia, który wraz z trzema innymi agentami zostaje zrzucony na teren Norwegii, gdzie znajdują się pierwsze ślady tajemniczej broni. Jak widzimy z intra wprowadzającego nas do rozgrywki, agenci wpadają w pułapkę, z której udaje się ujść tylko Svenowi. Teraz to na nim spoczywają losy wojny – musi odnaleźć prototypy Wunderwaffe i zniszczyć je, a także w miarę możliwości uwolnić naukowców, którzy zmuszani są do prac nad bronią.
W tym momencie niestety muszę wsadzić kilka szpilek. Wydaje mi się, iż gry wojenne, w których postać gracza jest kimś w rodzaju super herosa ratującego całą ludzkość czy, jak w tym przypadku, zmieniającego losy wojny, odchodzą już powoli do lamusa. Bardziej realistyczne jest przedstawienie bohatera gry jako części większej całości, takiego trybika w maszynie, współpracującego z jemu podobnymi (przykładowo Call of Duty). Szkoda, że w Mortyrze 2 jesteśmy supermanem. Po drugie, wspomniane intro może niektórych graczy odrzucić od dalszej rozgrywki. Postacie w nim przedstawione nie poruszają się zbyt realnie, szczególnie narciarze, a już otoczenia i faktura śniegu są nie do przyjęcia. Ponieważ intro wydaje się być wykonane na silniku gry, o którym w dalszej części, pełen niezbyt dobrych przeczuć przystąpiłem do właściwej rozgrywki.
Twórcy gry przygotowali nam kilka stopni trudności gry: łatwy, zręcznościowy, trudny i realistyczny. Z moich obserwacji wynika, iż różnią się one między sobą celnością wrogich żołnierzy, wielkością zadawanych obrażeń oraz ilością wskazówek i podpowiedzi a także apteczek. Przed nami misje na terenach Norwegii, Polski, Jugosławii oraz Grecji, gdzie w podziemiach monastyru Naziści prowadzą badania nad tajną bronią. Niestety początkowe misje rozgrywające się w śnieżnych krajobrazach Norwegii mogą zupełnie zniechęcić od dalszej przygody z Mortyrem 2. Tak jak w przypadku wspomnianego wcześnie intra, tak i tutaj muszę przyczepić się do wykonania tych poziomów.