autor: Piotr Szczerbowski
Thief: Deadly Shadows - recenzja gry
Seria „Thief” jest jedną z najbardziej kultowych gier. Pierwsza część, „Thief: The Dark Project”, ujrzała światło dzienne w 1998 roku, zdobywając wielką popularność. „The Metal Age” osiągnęła podobny sukces. „Thief III” również jest grą ponadprzeciętną.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Seria „Thief” dla wielu zapalonych graczy jest jedną z najbardziej kultowych pozycji. Swój sukces zawdzięcza przede wszystkim rewolucyjnym zasadom gry: pozostań w cieniu i nie daj się złapać. Pierwsza część, znana jako „Thief: The Dark Project”, ujrzała światło dzienne w 1998 roku, zdobywając wielką popularność. Wydana niespełna dwa lata później druga część o podtytule „The Metal Age” osiągnęła podobny sukces i do dzisiaj dziesiątki tysięcy fanów tej gry skupiają się na forach dyskusyjnych i stronach z nią związanych. Ciągle jeszcze powstają nowe mapy, modyfikowana jest sama gra i jej graficzny wygląd. Niestety, po wydaniu dwóch wspomnianych części, ich autorzy – Looking Glass Studios odeszli do krainy upadłych grup developerskich. Zainteresowanie tytułem „Thief” wykazało jednak inne studio - Ion Storm. Po ich ostatnim projekcie („Deus Ex: Invisible War”) nie miałem żadnych złudzeń co do losów „Thief: Deadly Shadows”. Jednak moje obawy rozwiały już pierwsze chwile spędzone z grą. W skrócie – Garrett wraca do łask!
Szczypta informacji
Gracze, nie mający styczności z poprzednimi częściami, mogą mieć pewne problemy ze zrozumieniem panujących w grze zasad. Nie jest to kolejna prosta strzelanka, w której podpinając do klawiatury urządzenie przypominające system „auto-fire” z antycznych joysticków przechodzimy kolejne, czasami coraz trudniejsze misje. To gra dla ludzi o stalowych nerwach i ogromnej dawce stoickiego spokoju.
Przekonanie się do panujących zasad – pozostań niezauważony oraz niesłyszalny – jest trudne do opanowania dla początkujących złodziejaszków. „Thief” to taki rodzynek w wielkim cieście gier FPP. Jeśli kiedyś go spróbowałeś i wiesz jak smakuje, zawsze sięgniesz po niego przy jedzeniu. Ale jeśli boisz się zaryzykować lub zrazisz konsekwencjami wyciagnięcia go i skonsumowania, ominie Cię wielka frajda. Niewiele jest gier z taka dawką grywalności, tak wciągających i z tak mrocznym klimatem wielkiego, tętniącego życiem miasta.
Ale jeśli tytuł ten jest Ci skądinąd znany, to na pewno zdajesz sobie sprawę, że kupując najnowszą część wyrwiesz z życiorysu kilkadziesiąt godzin, zaśpisz do pracy (uczniowie mogą tę opcję skreślić) lub znowu będziesz słyszał komentarze innych domowników narzekających na zbyt długi czas spędzony przy „pudle”. Takie życie.