Recenzja gry Elex – Gothic odrodził się w nowych szatach
Nowy Gothic nie powstał i raczej prędko nie powstanie – ale wcale nie jest Wam tak bardzo potrzebny, jak sądzicie. Duch Górniczej Doliny odżył w grze Elex – z prawie wszystkimi jego przymiotami i wadami. Fani Bezimiennego, to dla Was pozycja obowiązkowa!
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- duch Gothica przenika prawie każdy aspekt gry;
- nieprzyjazny świat, w którym gracz musi stale mieć się na baczności;
- bardzo satysfakcjonująca eksploracja, nagradzająca spryt i dociekliwość;
- spora nieliniowość i dowolność w wykonywaniu zadań;
- bohater z imieniem i przeszłością, która napędza fabułę;
- nienaganna optymalizacja;
- znakomita warstwa dźwiękowa.
- toporna walka wręcz, drewniane strzelanie;
- błędy techniczne w zadaniach, dialogach, umiejętnościach, SI etc.;
- sztucznie rozciągnięta i niezbyt porywająca fabuła;
- kiczowata próba połączenia nurtów fantasy, science fiction i postapo;
- ortodoksyjnym fanom Gothica nie spodobają się uproszczenia (np. szybka podróż).
Wyznam szczerze – nie wierzyłem w Elexa. Gdy w maju wracałem z londyńskiego pokazu tego tytułu, przepowiadałem studiu Piranha Bytes nieszczególnie optymistyczną przyszłość. Wyraźnie widziałem, jak w grze wielkie ambicje Niemców i rozmach na miarę sandboksów klasy AAA walczą o lepsze ze skromnymi, bądź co bądź, możliwościami 30-osobowego zespołu... i raczej przegrywają tę batalię, przygważdżane niedostatkami przestarzałej technologii (nie wspominając o wypełzających z każdej dziury błędach).
A jak wypada finalny Elex, który już za parę dni wyląduje na sklepowych półkach i Waszych dyskach? Cóż, rozwiejmy złudzenia – deweloper nie zmienił w kilka miesięcy brzydkiego kaczątka w pięknego łabędzia. Najnowsze dzieło studia Piranha Bytes nadal budzi uśmiech politowania różnymi archaicznymi rozwiązaniami i nowinkami wprowadzonymi na pół gwizdka, a ponadto w wielu aspektach nie działa jak należy... ale jednocześnie moc jest w tej grze silna. Czy może raczej: duch Gothica jest w niej silny. To tytuł, który łatwo nie oddaje graczowi zwycięstwa – czym budzi mimowolny szacunek – i momentami wymaga trochę samozaparcia, ale też potrafi pięknie wynagrodzić włożony wysiłek – klimatem, emocjami i satysfakcją.
Witamy w Górnicz... na Magalanie!
Nauczymy Cię przetrwać na Magalanie.
Którą frakcję wybrać? Jak rozwijać postać? Sekrety i tajemnice. Poradnik i mapy do gry Elex.
Zastanawiacie się może, dlaczego za punkt odniesienia w przypadku Elexa przyjąłem Gothica, a nie Risena? Przede wszystkim dlatego, że w swojej siódmej grze „Piranie” wyszły z powrotem na stały ląd. Koniec ze statkami, wyspami i piratami, znów twardo stąpamy po ziemi, która ciągnie się aż po horyzont. Poza tym w Elexie znalazł się pierwiastek „czystego”, średniowiecznego fantasy, którego trochę brakowało w quasi-nowożytnym, tropikalnym Risenie. Owszem, najnowsze dzieło studia Piranha Bytes ze wszech miar wpisuje się w nurt science-fiction, ale jedną z głównych frakcji w tym świecie są Berserkowie. Ci posługujący się mieczami, łukami i czarami wojownicy sprawiają wrażenie, jakby jedna z wiosek Myrtany wpadła w dziurę czasoprzestrzenną i wylądowała w innym uniwersum. Łezka nostalgii w oku gwarantowana.
Ciągłość z wcześniejszą twórczością Niemców zapewnia też szeroko pojęty poziom trudności. I nie chodzi tylko o to, że bohater przez długi czas jest łatwym obiadem dla większości fauny zamieszkującej planetę Magalan i w starciu z nią ma nikłe szanse na wygraną. Równie – a nawet bardziej – istotny jest fakt, iż mieszkańcy tego świata także górują nad graczem. Objawia się to zarówno tym, że byle berserkowski ogrodnik rozkłada protagonistę na łopatki jedną ręką (przynajmniej dopóki nie osiągniemy odpowiednio wysokiego poziomu), jak i ogólnym pomiataniem nim w dialogach i zadaniach. A właściwie próbami pomiatania, bo Jax nie daje sobie w kaszę dmuchać tak pokornie jak gothicowy Bezimienny.
CZEMU TU TAK TRUDNO?
Już Risen 3 nie zaliczał się do łatwych gier, a Elex mocno go pod tym względem przewyższa (czyt. jest jeszcze trudniejszy). Dzieje się tak przede wszystkim za sprawą zwiększonej dysproporcji między tym, ile obrażeń zadają graczowi przeciwnicy, a tym, jaką krzywdę jest w stanie wyrządzić wrogom bohater w początkowym etapie zabawy. I chociaż samo gromadzenie punktów doświadczenia raczej nie następuje bardziej mozolnie niż w poprzednim dziele „Piranii” – i tu, i tu klucz do sukcesu stanowi sumienne wypełnianie misji pobocznych, począwszy od tych najmniej skomplikowanych (przynieś, wynieś, pozamiatanie zostaw na potem) – to trudniejsze jest zaopatrywanie postaci w coraz lepszy sprzęt.
W Elexie, inaczej niż w trzecim Risenie, każda broń wymaga odpowiednio wysokiego poziomu atrybutów (siły, zręczności, budowy, inteligencji i/lub sprytu). Tak więc nic nie stoi na przeszkodzie, by już na początku gry wejść w posiadanie potężnego magicznego miecza, jeśli wie się, gdzie go szukać, ale sporo awansów na kolejne poziomy upłynie, nim zdołamy wziąć ten oręż do ręki. Wprawdzie są jeszcze towarzysze, którzy znacznie ułatwiają przeżycie na Magalanie, ale i tu deweloper podkręcił wyzwanie. Już nie dostajemy kompana „z przydziału” na samym początku przygody – trzeba się trochę natrudzić, zanim kogokolwiek przekonamy do podróżowania z nami na stałe.
Tak wysoko zawieszona poprzeczka sprawia, że przez pierwszych kilkanaście godzin zabawy Elex przypomina skradankę w otwartym świecie. Byle potwór rozkłada nas na łopatki, więc ostrożnie przemykamy od krzaka do krzaka, unikając bliskiego kontaktu (lub biorąc nogi za pas, gdy już do niego dojdzie)... i jest w tej ślamazarnej, quasi-survivalowej rozgrywce pewien urok – nawet jeśli od strony mechaniki rozgrywki skradanie się wychodzi Jaxowi jeszcze bardziej niezdarnie niż walka.
Niejednego gracza taki poziom trudności może doprowadzić do szewskiej pasji, ale w tym szaleństwie jest metoda. Dzięki temu Elex okazuje się grą, w której stopniowy wzrost potęgi bohatera – i płynącą z tego wielką satysfakcję – można odczuć jak nigdzie indziej. Zasługa w tym również faktu, że świat nie został podzielony sztucznie na strefy uwzględniające różne poziomy postaci – w każdym zakątku Magalana natkniemy się zarówno na słabsze, jak i na silniejsze potwory.