Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać

Project CARS 2 Recenzja gry

Recenzja gry 19 września 2017, 15:00

Recenzja gry Project CARS 2 – najładniejsza gra wyścigowa, ale czy najlepsza?

Project CARS 2 nadal zachwyca oprawą audiowizualną i jest najładniejszą grą wyścigową na rynku, ale „pod maską”, w silniku nie wszystko działa jak w zegarku.

Recenzja powstała na bazie wersji PC. Dotyczy również wersji PS4, XONE

PLUSY:
  1. fantastyczna oprawa graficzna – szczególnie wyróżniają się auta, tory i warunki pogodowe;
  2. 180 samochodów do wyboru z przeróżnych klas wyścigowych i epok;
  3. duża liczba tras, wliczając w to kultowe tory w klimatycznej wersji retro;
  4. ogromne możliwości konfiguracji praktycznie każdego elementu rozgrywki;
  5. rallycross na zmiennej nawierzchni sprawia sporo frajdy w krótkim czasie;
  6. świetny dźwięk silników.
MINUSY:
  1. uproszczona fizyka prowadzenia wielu modeli samochodów;
  2. sztuczna inteligencja komputerowych kierowców pozostawia sporo do życzenia;
  3. ogromna liczba drobnych usterek potrafi odebrać całą radość i zepsuć długi wyścig;
  4. system zarządzania bolidem w trakcie zawodów jest mało dopracowany.

Słyszałem kiedyś historię o pechowym nabywcy auta Mercedes SLS AMG, czyli do niedawna flagowego samochodu sportowego tej firmy. Akurat ten egzemplarz okazał się felerny i notorycznie coś się w nim psuło, a mechanicy nie mogli stanąć na wysokości zadania i usunąć usterek na dobre. W momentach gdy wszystko działało, merc był perfekcją na kołach, niesamowicie szybką, piękną i z boskim dźwiękiem silnika V8. Częste awarie zamieniały jednak przyjemność z jazdy w pasmo frustracji i nerwów. Dokładnie taką samą huśtawkę nastrojów miałem przy pecetowej wersji Projectu CARS 2 studia Slightly Mad.

To z jednej strony genialna produkcja, z niemal fotorealistyczną grafiką i przebogatą zawartością. To prawdziwa świątynia dla każdego fana sportów samochodowych, dla każdego, kto dobrze wie, co to Eau Rouge, Nordschleife, Rouen czy Masta. Project CARS 2 pozwala poczuć, jak to jest stawiać pierwsze kroki w karierze kierowcy wyścigowego, jak to jest piąć się w górę przy coraz szybszych bolidach i jak to wszystko wyglądało kiedyś, w latach 60. i później. To rozwinięta wersja poprzedniej odsłony, bogatsza w zawartość, ale niestety i w błędy. Nie jakieś wielkie, uniemożliwiające granie bugi, tylko te gorsze – drobne, denerwujące, bezsensowne, nagle odbierające frajdę i zdecydowanie zbyt częste.

Wyścigi na poważnie

W Project CARS 2 się nie gra, w Projekcie CARS 2 się jeździ! Podobnie jak w przypadku pierwszej części nie ma tu miejsca na żadne elementy nieobecne w rzeczywistości. Nie ulepszamy swojego samochodu, nie zarabiamy wirtualnej gotówki, nie ma minigier w postaci przejeżdżania przez bramki czy słupki (co umila jazdę w F1 2017). Jak w sporcie – wszystko podporządkowane jest wyścigowemu weekendowi: dwie sesje treningowe, kwalifikacja i zawody. Nawet dostępne samochody to w znakomitej większości specjalne, wyścigowe bolidy. Kariera dla jednego gracza składa się z powtarzanego w kółko cyklu wymienionych etapów, przerywanego co jakiś czas wyścigami na zaproszenie – zwykle wsiadamy wtedy do auta jakieś konkretnej marki lub innej klasy pojazdów.

Za to tylko tutaj możemy doświadczyć drogi, jaką podążało wielu prawdziwych mistrzów kierownicy – od początków w gokartach, poprzez auta miejskie i formułę Renault, aż do samochodów klasy Gran Turismo i superszybkich bolidów LMP oraz IndyCar. Istotną nowością w Projekcie CARS 2 są zawody rallycross – to jeszcze nie prawdziwe rajdy na OS-ach, ale trzeba przyznać, że krótkie wyścigi po błocie lub lodzie są miłą odmianą po kilometrach asfaltowych torów i warto uwzględnić je w trakcie kariery.

Pamiętajmy też, że jedyną nagrodą jest tu walka na torze, poprawianie czasów okrążeń i... system trofeów dla danej platformy – wszystkie samochody oraz trasy są od razu dostępne i nie musimy niczego odblokowywać. Nie ma też wirtualnego garażu i gromadzenia kolejnych czterech kółek, co nie każdemu miłośnikowi ścigałek może przypaść do gustu.

Recenzja gry Project CARS 2 – najładniejsza gra wyścigowa, ale czy najlepsza? - ilustracja #1

W Projekcie CARS 2 możemy się ścigać i tutaj, czyli na dawnej wersji belgijskiego toru SPA Francorchamps w Ardenach. Te niepozorne wiejskie domki oznaczają wyjście z szykany Masta (Masta Kink – od nazwy miejscowości, w której się znajduje). Usytuowany pomiędzy dwiema długimi prostymi, niby dość łagodny łuk w lewo i w prawo obrósł legendą jako jeden z najstraszniejszych i najbardziej niebezpiecznych zakrętów w całej historii sportów motorowych!

Brytyjski mistrz Formuły 1, Jackie Stewart, określił Mastę najtrudniejszym zakrętem w swojej karierze. Tor SPA po licznych ofiarach śmiertelnych, bojkotach i protestach przebudowano pod koniec lat 70. W Projekcie CARS 2 możemy ścigać się zarówno po jego współczesnej wersji, jak i dawnej, z lat 70., kiedy wzdłuż trasy pojawiły się już bandy ochronne.

Oprawa graficzna jest tak dobra, że czasem trudno odróżnić, czy to obraz gry, czy z telewizyjnej relacji.

Wyścigi na lodzie stanowią miłą odmianę po kilometrach asfaltu.

Czasem słońce, czasem deszcz

Na szczęście nie trzeba być fanem wyczekującym transmisji na Eurosporcie z mistrzostw świata samochodów turystycznych, by docenić wyścigi w Projekcie CARS 2. Dzięki autorskiemu systemowi LiveTrack 3.0 tor i jego otoczenie „żyją” nie tylko podczas wyścigu, ale i zgodnie z kalendarzem. Chyba nawet w Forzie Horizon 3 nie ma tak realistycznego oświetlenia, zależnego od pory dnia i stopnia zachmurzenia nieba. Wszystko wygląda niesłychanie naturalnie i płynnie – drobne, białe chmurki pojawiają się stopniowo, by za kilkanaście okrążeń pokryć już całe niebo nad wybraną częścią trasy. Kiedy mżawka zmienia się w ulewę, woda wypełnia nawet koleiny w piaszczystych poboczach, a spod kół unoszą się małe fontanny.

Już w pierwszej części dbałość o detale podkreślał fakt, że zimą zmrok w Europie zapadał o tej samej porze co w rzeczywistości. Teraz podczas wyścigów w okresie jesiennym drzewa mają brązowo-pomarańczowy odcień, latem – soczyście zielony, a zimą delikatna mgiełka nad gruntem sygnalizuje ujemną temperaturę. Na każdym elemencie otoczenia toru: barierce, krawężniku, billboardzie widać działanie upływu czasu i warunków atmosferycznych. Cała oprawa graficzna wyścigu i jakość tekstur na pecetach robią naprawdę oszałamiające wrażenie, na miarę Zaginięcia Ethana Cartera. Dopracowania wymaga jedynie efekt mgły, który przy tak dobrze wykonanej reszcie wypada nieco zbyt sztucznie, na moim komputerze występował też problem z migotaniem cieni.

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej

Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra
Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra

Recenzja gry

Forza Motorsport wreszcie powraca, by upomnieć się o należną jej koronę królestwa simcade’owych wyścigów. I choć potrafi poprzeć swe roszczenia wieloma mocnymi argumentami, nie jest jeszcze w pełni gotowa, by objąć władanie.

Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem
Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem

Recenzja gry

The Crew Motorfest nawet nie próbuje udawać, że nie jest klonem Forzy Horizon. Ale – jak się okazuje – to klon całkiem niezły, oferujący sporo radości z jazdy.

Recenzja gry Need for Speed Unbound - totalne przeciwieństwo Forzy Horizon
Recenzja gry Need for Speed Unbound - totalne przeciwieństwo Forzy Horizon

Recenzja gry

Need for Speed Unbound to z jednej strony mała ewolucja poprzedniej odsłony cyklu zatytułowanej Heat. Ale to również tytuł, który odważnie wypełnia luki w tym, czego nie daje Forza Horizon – i jest to jego największa zaleta.