Recenzja gry Destiny 2 – diablo dobra strzelanka
Destiny 2 to w pewnym sensie restart gry, by przyciągnąć nowych graczy i zarazem eksperymentalna ewolucja rozwijanej od trzech lat produkcji. W tej chwili nacisk położono na to pierwsze. Co jest halo, a co jest nie halo w nowej grze twórców Halo?
- ciągle ten sam świetny model strzelania i kontroli nad postacią;
- brak konieczności żmudnego grindowania, by uzyskać lepszy poziom oraz ekwipunek;
- nowe, klimatyczne i zróżnicowane lokacje;
- ścieżka dźwiękowa świetnie pasująca do akcji na ekranie;
- nowe zadania poboczne i aktywności po skończeniu wątku fabularnego;
- najazd ciągle dostarcza sporo pozytywnych emocji i satysfakcji.
- zmarnowany potencjał kampanii fabularnej;
- powtarzalna struktura wielu misji, brak nowych mechanizmów zabawy;
- kontrowersyjne zmiany w zdolnościach postaci i atrybutach broni;
- mimo wszystko trochę za łatwa przez zbyt długi czas.
Pierwsza odsłona Destiny z 2014 roku próbowała połączyć najlepsze cechy strzelanki, gry MMO i RPG. Z tej odważnej mieszanki udało się tylko to pierwsze. Szczątkowa i trudna do poskładania w całość fabuła oraz powtarzanie bez końca zaledwie kilku aktywności pobocznych na pustawych mapach nijak miały się do szumnych zapowiedzi twórców. Zamiast zaserwować rozbudowaną kosmiczną historię pierwsze Destiny okazało się wydmuszką w klimatach science fiction, której nie udało się sprostać ogromnym oczekiwaniom. Dla twórców z Bungie nie był to jednak koniec przygody ze swoim dziełem, a dopiero początek. Przez kolejne trzy lata produkcja ta, wraz z licznymi łatkami i rozszerzeniami fabularnymi, ewoluowała w kierunku coraz lepszej i bogatszej gry. Dodawano zawartość endgame’u, zmieniano mechanizmy rządzące awansem postaci oraz działanie ekonomii. To wszystko ma znaczny wpływ na to, jak można dziś odebrać Destiny 2.
W porównaniu z premierową wersją poprzedniczki „dwójka” to solidny, poprawiony w każdym aspekcie i sprawiający sporo frajdy sequel. Jeśli jednak spędziliście w tym uniwersum ostatnie trzy lata i obserwowaliście wszelkie zmiany, druga część wyda Wam się tylko następnym etapem tej ewolucji – podobnym, nieco bogatszym, w ładniejszym opakowaniu i z nie wszystkimi zmianami na plus. Destiny 2 stoi w rozkroku pomiędzy próbą przyciągnięcia nowych graczy a zadowoleniem wiernych fanów. Wiele wskazuje na to, że przynajmniej w tym momencie skupiono się na tej pierwszej grupie.
Przebudzenie mocy wg Bungie
HALO. Jestem nowy!
Twórcy byli na tyle pomysłowi, że zupełnie nowi gracze w uniwersum Destiny mogą liczyć podczas kampanii fabularnej na trochę inne dialogi swojego kompana Ducha, który dokładniej wyjaśnia im chociażby to, kim są rasy obcych, z którymi walczymy.
Bez względu na liczbę mechanik rodem z gier MMO wizytówką wysokobudżetowych strzelanek jest kampania fabularna i to właśnie ten element miał być mocno dopracowany w Destiny 2, po rozczarowującej papce z „jedynki”. Nowa historia istotnie wydaje się łatwiejsza do śledzenia i bardziej przystępna w odbiorze, ale chyba głównie dzięki temu, że opiera na się na schemacie znanym z Gwiezdnych wojen. Zamiast abstrakcji w stylu „walcz z Czarnym Sercem w Czarnym Ogrodzie, by pokonać Ciemność”, tym razem zły Darth... Ghaul, przywódca Czerwonego Legionu kosmicznej rasy Cabal, przybywa ze swoją „gwiazdą śmierci”, by przejąć jasną stronę mocy, która nam – Strażnikom – zapewnia specjalne zdolności, a co najważniejsze – nieśmiertelność.
Nasza nowa przystań na Farmie przypomina bazę ruchu oporu z siódmego epizodu gwiezdnej sagi, a rozmowy Ghaula ze swoim generałem są niczym pogawędki Vadera z imperatorem. Całość oczywiście dość dobrze dostosowano do uniwersum Destiny i jest tu nawet parę momentów grających na emocjach, nie zmienia to jednak faktu, że kampania fabularna nadal stanowi jeden ze słabszych elementów gry – szkoda zmarnowanego potencjału.
Strażniku! Tu zastępca naczelnika!
Polski dubbing w Destiny 2 wypada... znośnie. Niektóre głosy dobrano bardzo dobrze, jak chociażby Cayde’a czy naszego Ducha, inne brzmią średnio, szczególnie postać Ikory Rey, która każde zdanie wypowiada tak, jakby deklamowała smutny wiersz na apelu z okazji jakiegoś tragicznego wydarzenia. O wiele więcej zastrzeżeń wzbudza jednak jakość polskiego tłumaczenia. W wielu miejscach straszą konstrukcje przeniesione słowo w słowo, z nieszczęsną już „drużyną ogniową” na czele.
Niewykorzystany potencjał kampanii widać chociażby w dość powierzchownym potraktowaniu kilku bohaterów, a zwłaszcza naszego antagonisty, który jawi się jako pełna kompleksów postać, niemająca szansy zaistnieć w tej historii. Największe wady wychodzą jednak w strukturze misji fabularnych. Pierwsze chwile wręcz bombardują wszystkim, co dobre i nowe – są skrypty niczym w Call of Duty, akcje bohaterów niezależnych, cywile statyści czy momenty bez walki. Niestety, wszystko szybko powraca do oklepanego schematu „idź do punktu A i przeskanuj obiekt”, a przerywniki filmowe pokazują to samo, co w pierwszej części, czyli przeloty statkiem i rozmowy pełne frazesów. Zamiast walczyć z bohaterami historii ramię w ramię, jesteśmy głównie tragarzem naszego kompana, Ducha, który oprócz analizowania przedmiotów całkowicie przejął od nas zdolność mówienia.
Dziwi prostota wielu zadań fabularnych, zwłaszcza po doświadczeniach w kooperacyjnych najazdach, które potwierdzają, że twórcy z Bungie nie mają problemu z wymyślaniem ciekawych mechanik w misjach. Co więcej, sporo bardziej urozmaiconych elementów można znaleźć w questach pobocznych, gdzie towarzyszymy komuś, gonimy złodzieja czy obserwujemy pojedynek dwóch kolosów. W dalszej części kampanii wsiadamy na chwilę do ciężkich pojazdów i to w zasadzie tyle. Misji fabularnych nie ma zbyt dużo (są za to długie oraz wieloetapowe) i szkoda, że autorzy nie poszli w nich na całość. Brakowało mi też nagrody w formie odblokowania nowej lokacji. Tutaj po bardzo krótkiej wizycie na jakimś księżycu jesteśmy od razu wysyłani do następnego.
Diablo dobra strzelanka
O czym należy pamiętać, wkraczając do uniwersum Destiny? Przede wszystkim nie jest to typowa strzelanina FPP, jak Doom czy Titanfall, gdzie po przejściu fabuły zostaje jedynie tryb walk wieloosobowych (ewentualnie mapy stworzone przez fanów w dziele id Software). W Destiny ukończenie kampanii stanowi swego rodzaju wstęp pozwalający odblokować dodatkowe umiejętności i rozwinąć postać na tyle, by móc brać udział w najtrudniejszych aktywnościach oraz zdobywać coraz lepszy ekwipunek. Esencją Destiny są mechaniki rodem z gier MMO i Diablo: liczy się zbieranie przedmiotów (lootu) oraz powtarzanie tych samych czynności – aż do osiągnięcia maksymalnego poziomu postaci oraz zdobycia unikatowych elementów wyposażenia. Tą powtarzalność w Destiny uprzyjemnia granie w kooperacji ze znajomymi, a także sekretne questy odkrywane z czasem.