Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać

Warhammer 40,000: Dawn of War III Recenzja gry

Recenzja gry 20 kwietnia 2017, 16:00

Recenzja gry Warhammer 40,000: Dawn of War III – klasyczny RTS z twistem

Bodaj najbardziej kontrowersyjna strategiczna premiera roku zadebiutuje za tydzień, ale recenzenci już ją ograli. Czy Dawn of War III jest zbyt kolorowy i zbyt „MOB-owaty”? Nie jest. Czy to pogromca StarCrafta? Na to pytanie trudniej odpowiedzieć…

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

PLUSY:
  1. prezentująca odpowiedni poziom kampania dla jednego gracza;
  2. pomysłowe misje, szczególnie takie, w których dowodzimy tylko herosami (jak w StarCrafcie II czy WarCrafcie III);
  3. zapadające w pamięć postacie głównych bohaterów;
  4. ciekawy multiplayer – zlepek różnych pomysłów dał coś oryginalnego;
  5. trzy różnorodne frakcje na wzór StarCrafta;
  6. efektowne projekty map i szczegółowe modele jednostek;
  7. wiernie oddany klimat Warhammera 40,000.
MINUSY:
  1. momentami mało czytelna oprawa – gdy dużo się dzieje, trudno rozeznać się w sytuacji;
  2. sporo mikrozarządzania w trakcie dużych starć;
  3. brak filmików z prawdziwego zdarzenia podczas kampanii;
  4. „ociężałość” interfejsu i drobne problemy z optymalizacją.

Młot spada na zieloną łepetynę. Czaszka pęka, wokół tryska posoka, a wściekłe oczy momentalnie gasną. Ostatni wróg padł. Wokół zalega cisza, zaś trupy orków walają się pośród wyczerpanych kosmicznych marines. Rozlega się niski głos: – Tu Gabriel, przekaż Inkwizytorowi, że zgodnie z jego wolą wrogowie zostali wybici do nogi.

Pod adresem Dawn of War III padło przed premierą wiele krytycznych uwag – nie zawsze słusznych, bo dzieło studia Relic dobrze reprezentuje Warhammera 40,000 i serię będącą jedną z najlepszych komputerowych adaptacji tego mrocznego uniwersum. Niech nie zwiedzie Was rzekoma kolorowa stylistyka czy zarzut wzorowania się na grach typu MOBA. W „trójce” trup ściele się gęsto, orki konstruują swoje szalone maszyny za złomu, Krwawe Kruki strzelają z bolterów, a całość jest klasycznym RTS-em – innym od poprzednich odsłon cyklu, ale ciągle niezłym. Tytuł ma swoje problemy, bo do ideału mu daleko, ale ich opisu nie znajdziecie w komentarzach pod filmikami z rozgrywką na YouTube. Odłóżmy zatem na bok emocje i zastanówmy się, komu Dawn of War III się spodoba – że nie każdemu, to już wiadomo. Studio Relic przyzwyczaiło nas do tego, że cały czas coś zmienia, a to nie wszystkim przypada do gustu.

Chrzęst łamanych kości

Dawn of War III ma dwa odmienne oblicza – ciekawą kampanię dla jednego gracza i wymagający umiejętności manualnych multiplayer. Zacznijmy jednak od tego, co je łączy, czyli od oprawy graficznej. To właśnie ona wywołała falę (ba, tsunami niemal) krytycznych opinii – zdaniem wielu graczy jest zbyt kolorowa i sterylna. Faktycznie, twórcy dość nieszczęśliwie zademonstrowali grę, bo początkowo też miałem spore wątpliwości, czy odnajdę się w nowym Dawn of War. W praktyce okazuje się, że grafika wypada dobrze – szybko przyzwyczaiłem się do tej stylistyki i zacząłem doceniać szczegółowe animacje oraz efektownie oddaną fizykę. Gdy Gabriel Angelos, przywódca Krwawych Kruków, wyskakuje w powietrze, by uderzeniem młota zmiażdżyć wrogów, a ci powaleni siłą ciosu odlatują na boki, czujemy moc trafienia. Podobnie jest z innymi jednostkami, nie tylko elitarnymi – ich umiejętności są przydatne i fajnie się prezentują; aż chce się ich używać.

Zdaję sobie sprawę, że niektórych miłośników Warhammera 40,000 oprawa nowego Dawn of War może odpychać. Warto jednak przynajmniej spróbować dać grze szansę, zwłaszcza jeśli ceni się rozgrywkę dla jednego gracza, bo silną stroną tego tytułu jest niezła kampania fabularna. W przeciwieństwie do opowieści z „dwójki” nie okazuje się tak powtarzalna, a regularna zmiana frakcji (raz gramy orkami, raz marines, a raz eldarami) powoduje, że trudno się nudzić, tym bardziej że trzeba opanować trzy odmienne i niełatwe style rozgrywki.

Twórcom udało się też stworzyć ciekawe misje, które nie sprowadzają się tylko do przejścia mapy, żeby na końcu zmierzyć się z tradycyjnym bossem. W takcie zabawy stawiamy bazy, uciekamy przed meteorytami, wyłączamy alarmy wzywające wrogów czy bronimy wskazanych punktów. Całość składa się z 17 misji, a zaliczenie ich zajmuje kilkanaście godzin – wynik przyzwoity, zwłaszcza że kampania nie sprawia wrażenia rozciągniętej na siłę, co stanowi bolączkę wielu gier.

ZA IMPERATORA!

Klimat opowieści tworzą głównie wiarygodnie zarysowane postacie (aktorzy podkładający głosy dali radę), rozbudowane dialogi poprzedzające każdą misję i oczywiście krwawa, mięsista walka. Kampanię rozpoczyna świetny filmik animowany, a później poznajemy losy trójki bohaterów – Gabriela Angelosa, przywódcy kosmicznych marines z zakonu Krwawych Kruków, prorokini Machy, prowadzącej do boju eldarów, oraz Gorgutza, rządzącego żelazną pięścią watahą orków. Szkoda, że po takim mocnym wizualnie początku wszystkie kolejne animacje w trakcie kampanii sprowadzają się do slajdów. Słowem, brakuje cinematiców z prawdziwego zdarzenia – w porównaniu ze StarCraftem, który był źródłem kilku inspiracji dla twórców Dawn of War III, wypada to blado. Paradoksalnie dobrze to świadczy o samej historii – ta broni się bowiem mimo braku fajerwerków.

CO SIĘ ZMIENIŁO W SINGLU

Kampania w Dawn of War III różni się od tej z „dwójki” – jest całkowicie liniowa (nie ma w niej mapy, na której możemy wybrać misje), mniej w niej elementów RPG (brak przedmiotów czy rozbudowanego rozwoju postaci), a w trakcie 17 misji co chwilę dowodzimy inną frakcją. Uważam także, że została lepiej pomyślana i opowiada ciekawszą historię; nie nadużywa również mechaniki bossów – choć jest tu kilku potężnych wrogów do pokonania.

Adam Zechenter

Adam Zechenter

W GRYOnline.pl pojawił się w 2014 roku jako specjalista od gier mobilnych i free-to-play. Potem przez wiele lat prowadził publicystykę, a od 2018 roku pełni funkcję zastępcy redaktora naczelnego. Obecnie szefuje działowi wideo i prowadzi podcast GRYOnline.pl. Studiował filologię klasyczną i historię (gdzie został szefem Koła Naukowego); wcześniej stworzył fanowską stronę o Tolkienie. Uwielbia gry akcji, RPG-i, strzelanki i strategie. Kiedyś kochał Baldur’s Gate 1 i 2, dziś najczęściej zagrywa się na PS5 i od myszki woli pada. Najwięcej godzin (bo blisko 2000) nabił w World of Tanks. Miłośnik książek i historii, czasami grywa w squasha, stara się też nie jeść mięsa.

więcej

Recenzja gry Against the Storm. City builder prawie doskonały
Recenzja gry Against the Storm. City builder prawie doskonały

Recenzja gry

Zdawałoby się, że przepis na współczesnego city buildera jest prosty – robimy to, co wszyscy, dodajemy tylko jakąś oryginalną nowinkę – i gotowe, pora na CS-a. Na szczęście polscy deweloperzy z Eremite Games podeszli do sprawy zupełnie inaczej.

Recenzja Cities: Skylines 2 - ten city builder potrzebuje przebudowy
Recenzja Cities: Skylines 2 - ten city builder potrzebuje przebudowy

Recenzja gry

Fani city builderów musieli długo czekać na kolejną odsłonę gry o tworzeniu nowoczesnych miast. Cities: Skylines 2 nie wprowadza rewolucji do gatunku i boryka się z technicznymi problemami. Nadal jednak wciąga na długie godziny.

Recenzja Total War: Pharaoh - egipskie wakacje bez all inclusive
Recenzja Total War: Pharaoh - egipskie wakacje bez all inclusive

Recenzja gry

Total War: Pharaoh to kolejny już odgrzewany kotlet wysmażony przez Creative Assembly. Choć mimo wszystko jest całkiem zjadliwy i jego konsumpcja potrafi momentami sprawić frajdę, serii tej zdecydowanie przydałby się porządny powiew świeżości.