Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Farming Simulator 17 Recenzja gry

Recenzja gry 3 listopada 2016, 14:10

autor: Michał Wasiak

Recenzja gry Farming Simulator 17 - a jak tam gospodarstwo? Po staremu!

Seria Farming Simulator, jak to czyni tradycyjnie co dwa lata, powraca właśnie z nową odsłoną. Czy doświadczony pionier wirtualnej roli wpuścił trochę świeżego powietrza do swoich zabudowań, czy tak jak zwykle tylko odmalował elewację?

Recenzja powstała na bazie wersji PC. Dotyczy również wersji PS4, XONE

PLUSY:
  1. bogaty park licencjonowanych maszyn;
  2. poprawiona grafika;
  3. stabilność i dobra optymalizacja;
  4. radio w pojazdach;
  5. obsługa modów, również na konsolach;
  6. nowe rodzaje upraw i hodowli;
  7. bardzo dobry samouczek.
MINUSY:
  1. brak pór roku;
  2. świat gry wciąż sprawia wrażenie makiety, tylko jedna nowa mapa;
  3. uciążliwe zarządzanie farmą i słaba ekonomia;
  4. wciąż problemy z fizyką pojazdów.

Wirtualne rolnictwo to bez wątpienia ciekawy segment rynku gier komputerowych. Podczas gdy większość produkcji, które aspirowały do miana „symulatorów”, okazała się tak niszowa, że nigdy nie doczekała się kontynuacji i wyjścia ze strefy gier „budżetowo-garażowych”, symulatory rolnictwa znalazły jednak swoją, i to niemałą, grupę odbiorców. Nic więc dziwnego, że tematyka zaczęła być eksploatowana przez kolejne studia, a część tytułów przekształciła się w regularnie wydawane serie. Jednym z takich weteranów jest właśnie Farming Simulator. Najnowsze dzieło studia GIANTS Software miało wysoko zawieszoną poprzeczkę. Poprzednia edycja gry – Farming Simulator 15 – została ciepło przyjęta przez graczy. Dzięki wsparciu społeczności fanów produkcja wzbogaciła się o liczne modyfikacje, zaś możliwość zajmowania się farmą wraz ze znajomymi pozytywnie wpłynęła na żywotność tytułu. Czy i tym razem twórcom udało się stworzyć godną kontynuację?

Życie na farmie

W Symulatorze farmy 17, podobnie jak w poprzednich częściach serii, naszym zadaniem jest rozwijanie własnego wirtualnego gospodarstwa rolniczego. Rozpoczynamy ze skromnym areałem i kilkoma podstawowymi maszynami, szybko więc zakasujemy rękawy i bierzemy się do pracy. Aby zdobyć fundusze i spłacić zaciągniętą pożyczkę, uprawiamy pola, przejeżdżając po nich odpowiednimi maszynami we właściwej kolejności, po czym uzyskane plony sprzedajemy w skupie bądź w oczekiwaniu na lepsze czasy gromadzimy w silosie. Wraz z poprawą naszej kondycji finansowej możemy zamówić nowe, bardziej wydajne maszyny, kupić kolejne pola, a także rozszerzyć naszą działalność o hodowlę zwierząt czy wycinkę drzew.

W rozgrywce w stosunku do poprzedniej części niewiele się zmieniło. Do katalogu upraw dołączyły słonecznik i soja, zaś glebę możemy użyźnić, sadząc rzodkiew oleistą, a następnie orząc pole pod przyszłe zasiewy. Nowością jest także opcja hodowli świń. Niestety, deweloperzy pozostali głusi na postulaty fanów, by wzbogacić grę o sadownictwo. Drzewek owocowych więc jak nie było, tak nie ma.

A oto nasza piękna farma.

Praca na roli wciąż sprawia dużą frajdę. Konieczność wieloetapowego i urozmaiconego (w zależności od zasianych roślin) troszczenia się o uprawy za pomocą różnorodnego sprzętu powoduje, że finalnie zebranie bogatego plonu przynosi niemałą satysfakcję. Nie można przy tym narzekać na brak zadań. Gdy chwilowo ogarniemy pola, przychodzi czas na przygotowanie paszy i napojenie zwierząt. Potem można wybrać się do lasu i pobawić w drwala, całkiem nieźle na tym zarabiając.

Wszystkie czynności na farmie mamy okazję wykonywać osobiście lub zlecić część z nich wirtualnym pomocnikom. Niestety, pomimo usilnych próśb graczy deweloperzy nie sprawili, by robotnikom sezonowym przybyło oleju w głowie. Współpraca z nimi to wciąż istny koszmar. Nie dość, że nie możemy posłać pracownika na pole z poziomu menu i przed każdym zleceniem zadania musimy podjechać odpowiednią maszyną na skraj roli, to dodatkowo ciągle trzeba pilnować, by pomocnik nie zablokował się na jakimś przedmiocie, który akurat znalazł się na sztywno ustalonej trasie przejazdu.

Na rynku gier, traktujących o prowadzeniu własnej farmy, ostatnio sporo się dzieje. Poszczególne serie zmieniają tytuły i wydawców, a połapanie się w owych marketingowych woltach nie jest wcale łatwe. Dla porządku należy więc zaznaczyć, że Farming Simulator 17 to następca Farming Simulatora 15 oraz 13 (wersja z numerkiem 16 wyszła tylko na urządzenia mobilne), jednak przed zmianą polskiego dystrybutora edycje z 2009 i 2011 roku pojawiały się u nas jako Symulator farmy. W niemieckim oryginale wszystkie te produkcje ukazują się pod marką Landwirtschafts Simulator. Jest to jednocześnie jedna z pierwszych serii, które w ogóle podjęły temat wirtualnego agrobiznesu na taką skalę.

Także całokształt systemu zarządzania farmą wręcz prosi się o zasadniczą przebudowę. Na nowej większej mapie, gdy obejmujemy w posiadanie kolejne areały, konieczność osobistego dozorowania każdej czynności, a w przypadku transportu towarów samodzielnego ich przewożenia, szybko sprawia, że nie nadążamy z odpowiednimi działaniami. Zostajemy więc złapani w pułapkę mikrozarządzania w fazie, w której powinniśmy skupić się już na skali makro. Zmusza to do manipulowania upływem czasu. Niestety, generuje również mnóstwo problemów. Jako że spowolnienie lub przyspieszenie zegarka wpływa jedynie na szybkość wzrostu roślin oraz dobowe koszty utrzymania maszyn, nie zaś na tempo prac pomocników na roli, często dochodzi do tego, że przeciągamy rozgrywkę, by uniknąć sytuacji, w której zboże na części pola już wyrośnie, zanim jeszcze pracownik skończy owo poletko obsiewać.

Przy kilku lub kilkunastu zagonach do obrobienia koordynacja prac z terminami wzrostu i dojrzewania roślin jest już bardzo trudna, a ciągłe spowalnianie upływu czasu zamraża cykl wzrastania i zbiorów na mniejszych, już obrobionych gruntach. Przy okazji dodam, że w grze nie doczekał się realizacji kolejny postulat społeczności – wprowadzenie pór roku. Cykl wzrostu roślin nadal trwa kilka wirtualnych dni, a w naszej krainie panuje wieczne lato.

Zarządzanie dużą farmą okazuje się karkołomnym zadaniem.

Kilka gorzkich słów należy się także warstwie ekonomicznej. Przede wszystkim w grze nie istnieje żadna konkurencja. Ponadto nasza mapa jest gospodarczo odseparowana od reszty świata i o jakichś realistycznych trendach zmian cen towarów nie ma mowy. Stawki za poszczególne plony podlegają więc wahaniom w sposób dość przypadkowy.

Do lamusa odszedł stary system misji, które w edycji z 2015 roku można było przyjmować za pośrednictwem tablicy ogłoszeń. Teraz w ramach dodatkowego zajęcia wolno nam obrobić dowolne pole sąsiada, wykonując rutynowe czynności rolnicze za pomocą sprzętu dostarczonego przez zleceniodawcę. Realizując te zadania, zarabiamy całkiem przyzwoite pieniądze, a przy tym zdobywamy sympatię owego gospodarza, co przekłada się na niższy koszt odkupienia od niego pola. Nowy system ma spore zalety: pozwala zapoznać się z większą liczbą maszyn oraz sprawia, że szybciej zdobywamy środki na rozwój farmy. Niestety, kryje się w tym wszystkim pewien szkopuł – stawki za wypełnianie przez nas misji dalece przewyższają kwoty, jakie płacimy naszym pracownikom. W rezultacie zupełnie nie opłaca się nam harować na własnej farmie, lepiej zatrudnić pomocnika, a samemu wspierać sąsiadów.

Misje dostarczają sporo gotówki, szczególnie na początku gry.

Warto wspomnieć również o ciekawej innowacji, jaką jest możliwość wypożyczania maszyn rolniczych zamiast ich kupowania. Dzięki temu mamy szansę zorientować się, czy dany wehikuł nam odpowiada, a także o wiele szybciej poszerzyć katalog upraw.

Nowością w poprzedniej odsłonie serii było prowadzenie wycinki drzew. Wiele osób podeszło jednak do niej ze sporą dozą rezerwy, głównie z powodu dość słabej mechaniki owych prac. Niestety, w FS 17 nic się w tej kwestii nie zmieniło. Ścięte drzewa padają (lub nie) według jakichś przedziwnych praw fizycznych. Kompletnie nie istnieją też jakiekolwiek pozwolenia na wycinkę. Możemy wykarczować praktycznie dowolny obszar, nawet miejski park (co też ochoczo uczyniłem, nie doczekawszy się żadnej kary).

Ja wiem, że parku nie wolno, ale – panie władzo – przysięgam, było suche jak wiór!

Wskakuj na ciągnik

Zawsze jedną z najmocniejszych stron Farming Simulatora był park maszynowy. Także w najnowszej odsłonie twórcy w tej kwestii nie zawiedli. Do rolniczych prac możemy wykorzystać mnóstwo przeróżnego sprzętu – ciągniki, kombajny, cysterny, przyczepy, piły mechaniczne, prasy do bel, tiry oraz wiele, wiele innych. Prawie wszystkie pojazdy są na licencji rzeczywistych producentów. W grze pojawił się nawet nasz rodzimy Ursus, niestety tylko w sekcji sprzętu do zbierania i przewożenia bel siana lub słomy. Spore zaskoczenie stanowi opcja samodzielnego prowadzenia pociągu. Nie wydaje mi się jednak, by był to dobry pomysł. Wątpię, czy gdziekolwiek da się znaleźć etatowego rolnika, który po skoszeniu zboża zamienia się w maszynistę i rozwozi swój plon. Poza tym sterowanie pociągiem ogranicza się do naciskania dwóch klawiszy. Za to na spory plus trzeba zaliczyć twórcom umieszczenie w pojazdach radia. Poza wysłuchaniem kilku niezbyt ciekawych domyślnych kawałków możemy włączyć streaming z internetu i cieszyć się przy pracy dobrą muzyką.

Zbieranie ziemniaków wymaga nie lada sprzętu.

Niewielkiej poprawie uległa fizyka jazdy – szczególnie w kwestii „czucia” ciężaru ciągniętego sprzętu. Niestety, ten aspekt gry wciąż nie jest dobry ani nawet przyzwoity. Nasze pojazdy okazują się wybitnie nadsterowne i narowiście reagują na choćby nieśmiałe próby skrętu. Już przy prędkości 40 km/h zaczynają dziać się fizyczne cuda. Ponadto nasz pickup nie widzi żadnych przeszkód, aby jadąc przez zaorane pole, rozwinąć szybkość 100 km/h – co więcej: sunie równo i stabilnie. Dziwaczne reakcje powodują także niektóre kolizje z obiektami. Zdarzało mi się, że kilkutonowy ciągnik, uderzając w płot, robił nad nim salto. Dzwon z latarnią może tymczasem zakończyć się przyspawaniem pojazdu do słupa i koniecznością resetownania gry. Oczywiście o jakichkolwiek widocznych na maszynie uszkodzeniach nie ma mowy.

Wschody i zachody...

Farming Simulator 15 z pewnością nie był graficznym arcydziełem. W najnowszej odsłonie twórcy zdecydowali się więc sporo poprawić. Tekstury są teraz o wiele bardziej szczegółowe i nie rażą już pikselozą. Liście drzew wreszcie poruszają się na wietrze, a pojazdy zostawiają bardziej realistyczne ślady opon. Zwiększono także dystans rysowania przy zachowaniu bardzo dobrej optymalizacji, która pozwala cieszyć się grą nawet na słabszych komputerach. Modele pojazdów i maszyn rolniczych są pełne detali, a praca podzespołów i mechanizmów świetnie animowana.

Największy postęp widać w oświetleniu. Kolory i cienie wyglądają realistycznie, i to o każdej porze dnia i nocy. Doskonale w mroku jawią się reflektory pojazdów i ich poświata na okolicznych obiektach. Tym bardziej dziwi fakt, że przy tak dużym wysiłku włożonym w ulepszenie warstwy wizualnej twórcy pozostawili kiczowatą, statyczną teksturę nieba, wciąż rażącą niską jakością. Brzydko prezentują się również wszelkie sypkie towary, czy to leżące w kupkach na ziemi, czy załadowane na maszyny. Ciągle zdarzają się też błędy graficzne, takie jak chociażby przenikanie upraw przez pojazdy.

Buszujący w rzepaku.

Poprzednie edycje gry cechowały nieładne płaskie gleby. W FS17 widać pod tym względem sporą poprawę. Poszczególne rodzaje gleby wyglądają teraz dużo lepiej. Co więcej, pojawiły się pierwsze zwiastuny trójwymiarowej powierzchni pól. Na kultywatorowanej roli leżą drobne grudki ziemi, a po zasiewie zostają rowki od grzebieni siewnika. Nie można jeszcze mówić o pełnoprawnej fizyce gruntu – nasze pojazdy wciąż jeżdżą po zaoranych polach jak po równych szwajcarskich autostradach, z pewnością jednak został uczyniony krok w dobrym kierunku.

Gleba wreszcie wygląda jak gleba.

Wsi spokojna, wsi tak pusta...

W Farming Simulatorze 17 znajdziemy dwie mapy, ale tylko jedna – Goldcrest Valley – jest świeża, druga – Sosnovka – pojawiła się bowiem już w złotej edycji FS15. Nowa okolica to zielona dolina w górach, gdzieś na północno-zachodnim wybrzeżu USA. Trzeba przyznać, że jej rozmiar robi spore wrażenie. Nie ma jednak tak wyrazistego klimatu, jaki charakteryzował wybitnie skandynawski Bjornholm czy dekadencką Sosnówkę.

Twórcy umieścili na mapie sporo obiektów mających nas przekonać, że jesteśmy w Stanach. Są więc charakterystyczne wieże obserwacyjne w lasach, bary szybkiej obsługi, amerykański format znaków drogowych, a wszędzie powiewają flagi USA. Wszystko to jednak wciąż sprawia wrażenie dekoracyjnej fasady, a nie żyjącego świata. Po chodnikach przechadzają się sklonowani przechodnie, którzy ze swoimi animacjami mogliby z pewnością liczyć na angaż w „ministerstwie dziwnych kroków” Monthy Pythona, a po ulicy przejeżdża czasem jeden z czterech rodzajów samochodów. Na dodatek do budynków nie da się wejść, pola sąsiadów obrabiają się same, zaś poza naszymi ciągnikami nie ujrzymy tu żadnej innej maszyny przy pracy. O immersji z prawdziwego zdarzenia można więc zapomnieć.

Widoczki całkiem, całkiem.

Z praktycznego punktu widzenia mapa wydaje się dość osobliwa. Serce naszej farmy ulokowano w samym środku terenu gry, zaś sklep, przy którym teraz resetują się pojazdy i który bardzo często odwiedzamy w celu wypożyczenia maszyn, mieści się w rogu planszy. Droga jest więc dość długa i jej wielokrotne pokonywanie szybko zaczyna męczyć. Także inne kluczowe punkty, jak choćby nasze pastwiska i zagrody, są rozsiane po całej mapie, znajdując się przy cudzych polach czy wręcz w samym mieście. Transport w teorii powinien ułatwić nam pociąg, jednak konieczność załadunku i rozładunku towaru niweluje wszelki zysk czasowy. Dodatkowo tory ułożone są w dwie niepołączone ze sobą pętle, ze wspólną stacją przeładunkową. Przewożąc ładunek z jednego końca planszy na drugi, musimy jeszcze przenieść go pomiędzy wagonami dwóch składów. Jedyne sensowne sytuacje użycia pociągu to transport naprawdę ogromnych towarów oraz sprzedaż plonów w skupie kolejowym, który (ciekawe dlaczego?) ma często najlepsze ceny.

Chwila relaksu.

Z pamiętnika leniwego dewelopera...

Dla graczy, którzy chcieliby dopiero zacząć karierę wirtualnego rolnika, Farming Simulator 17 to obecnie (a piszę to, nie wiedząc jeszcze, jaki poziom zaprezentuje polska gra Pure Farming) najlepszy wybór. Jest to bowiem dobra i w przeciwieństwie do większości konkurencyjnych tytułów w miarę przyzwoita pod względem technicznym pozycja, pozwalająca podjąć się całej gamy prac rolniczych z użyciem doskonale odwzorowanych licencjonowanych maszyn. Niestety, starzy wyjadacze, którzy liczyli na zasadnicze nowości, mogą poczuć się zawiedzeni, gdyż mimo upływu kolejnych dwóch lat Farming Simulator wciąż koncepcyjnie stoi w miejscu. Twórcy wyraźnie stronią od większych zmian, skupiając się na szlifowaniu, poprawianiu i wzbogacaniu gry o następne drobiazgi.

Wprawdzie suma wszystkich tych niewielkich usprawnień wyraźnie podnosi jakość tytułu w stosunku do poprzedniej części cyklu, jednak to wciąż zbyt mało, by nazywać „siedemnastkę” godną kontynuacją, a już na pewno o wiele za mało, by wyciągać rękę po kolejne 80 złotych z kieszeni graczy, szczególnie że większość dawnych błędów i ewidentnych niedoborów w zawartości nie doczekała się korekty, pomimo wyraźnych sygnałów ze strony fanów serii. Choć dla Farming Simulatora wieją obecnie pomyślne wiatry, to zważywszy na dynamikę rynku gier, fortuna może szybko odwrócić się od produkcji GIANTS Software. W końcu konkurencja nie śpi, a nikt nie wie, jak długo fani będą wybaczać deweloperowi nieustanne sprzedawanie za pełną kwotę tego samego, odświeżonego tylko nieco, produktu.

Recenzja gry Farming Simulator 17 - a jak tam gospodarstwo? Po staremu!
Recenzja gry Farming Simulator 17 - a jak tam gospodarstwo? Po staremu!

Recenzja gry

Seria Farming Simulator, jak to czyni tradycyjnie co dwa lata, powraca właśnie z nową odsłoną. Czy doświadczony pionier wirtualnej roli wpuścił trochę świeżego powietrza do swoich zabudowań, czy tak jak zwykle tylko odmalował elewację?

Recenzja gry Expeditions: A MudRunner Game - stop, panie kierowco, proszę dmuchnąć w QTE
Recenzja gry Expeditions: A MudRunner Game - stop, panie kierowco, proszę dmuchnąć w QTE

Recenzja gry

Expeditions: A MudRunner Game to powolna jazda w terenie dla cierpliwych kierowców. Świetną mechanikę jazdy ze SnowRunnera opakowano tu jednak w nudną otoczkę ekspedycji naukowych, które głównie irytują prymitywnymi minigrami.

Recenzja gry House Flipper 2 - kreatywna przygoda z duszą
Recenzja gry House Flipper 2 - kreatywna przygoda z duszą

Recenzja gry

Tytułowe "flippowanie" domów to tylko część atrakcji oferowanych przez najnowszą grę studia Frozen District, część wcale nie najważniejsza. House Flipper 2 zaskoczył mnie bowiem osobistym podejściem do tematu.