Recenzja gry Uncharted 4: Kres złodzieja - najlepszy tytuł ekskluzywny na PS4
Po kilku latach przerwy Nathan Drake powraca, żeby wziąć udział w swojej ostatniej, wielkiej przygodzie. Czy Kres złodzieja spełnia pokładane w grze Uncharted 4 nadzieje?
Recenzja powstała na bazie wersji PS4.
- fenomenalny projekt lokacji;
- satysfakcjonująca fabuła, bohaterowie, których nie sposób nie polubić;
- świetna mechanika strzelania;
- prymitywne, ale jednak obecne skradanie się;
- miłe urozmaicenie w postaci otwartych etapów;
- znacznie więcej swobody w starciach;
- świetna oprawa audiowizualna, kapitalne animacje;
- okrutnie trudna na ostatnim poziomie trudności.
- inteligencja przeciwników pozostawia sporo do życzenia;
- dziwne zachowanie sojuszników podczas skradania się.
„Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść” – ten oklepany frazes z popularnej polskiej piosenki jak ulał pasuje do czwartej odsłony Uncharted, która zgodnie z zapowiedziami jej twórców stanowi ostatni odcinek przygód Nathana Drake’a. Amerykańscy deweloperzy zdecydowali się porzucić swój cykl po najlepszym produkcie w jego stosunkowo krótkiej historii, podobnie jak studio CD Projekt Red czyni to z przygodami Geralta z Rivii. Analogia do Wiedźmina 3 nie jest tu przypadkowa z jeszcze jednego powodu, bo obaj bohaterowie żegnają się ze swoimi fanami na raty. Warszawiacy zdołali już wysmażyć jeden rozbudowany dodatek do „trójki”, a premiera drugiego to kwestia kilku tygodni. Uncharted 4 również otrzyma stosowne rozszerzenie (po raz pierwszy w historii serii!), co może okazać się ciekawym doświadczeniem, wziąwszy pod uwagę dość zaskakujące zakończenie Kresu złodzieja.
No właśnie – kres. Od samego początku zaprezentowanej w grze opowieści można wyczuć, że Naughty Dog przygotowuje nas na nieuniknione rozstanie z sympatycznym złodziejem. W pierwszych rozdziałach położono duży nacisk na głównych bohaterów i choć ich perypetie przerywane są różnymi sekcjami zręcznościowymi, trudno nie odnieść wrażenia, że te ostatnie stanowią jedynie tło dla oglądanych na ekranie scen z udziałem doskonale znanych postaci. Dużo miejsca zajmują zwłaszcza widoczne jak na dłoni rozterki Drake’a, który po ślubie z Eleną pragnie wieść stateczny, wolny od niebezpieczeństw żywot, ale ulega pokusie kolejnej, szalonej przygody, kiedy na horyzoncie pojawia się jego brat Samuel. Wprowadzenie do gry zaginionego krewniaka jeszcze bardziej komplikuje prywatne życie łowcy skarbów, bo zmusza go do podjęcia decyzji, które ewidentnie mu nie leżą. Chyba żadna gra z tego cyklu tak mocno nie koncentrowała się na tym, co Nathan myśli i czuje, jak właśnie „czwórka”, dzięki czemu w początkowej fazie ma ona zupełnie inny ciężar gatunkowy niż poprzednie części. Nie ukrywam, że takie podejście do tematu bardzo mi odpowiada.
Mimo najszczerszych chęci nie udało nam się porządnie przetestować gry w trybie multiplayer. Sony zorganizowało wprawdzie kilka długich sesji w zamkniętym środowisku, ale nawet mimo dostosowania się do podanych terminów wystąpiły kłopoty z połączeniem wykluczające wieloosobowe zmagania. Biorąc pod uwagę fakt, że tryb sieciowy pełni w serii Uncharted drugorzędną rolę, zdecydowaliśmy się wystawić końcową ocenę jedynie w oparciu o singla. Do tematu zapewne jeszcze wrócimy, zwłaszcza że studio Naughty Dog zamierza rozwijać tryb przez długie miesiące, na dodatek serwując darmowe aktualizacje.