Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Halo 5: Guardians Recenzja gry

Recenzja gry 30 października 2015, 15:20

autor: Przemysław Zamęcki

Recenzja gry Halo 5: Guardians - Master Chief poszedł w odstawkę

Master Chief po raz kolejny ratuje świat! I Cortanę! Przy okazji dezerteruje, a jego śladem dowództwo posyła nowego protagonistę serii, Jamesona Locke’a. Czy czarnoskóry Spartanin sprosta wyzwaniu i pościg zakończy się sukcesem?

Recenzja powstała na bazie wersji XONE.

PLUSY:
  1. płynna animacja z prędkością 60 klatek na sekundę;
  2. rewelacyjna Strefa Wojny w trybie wieloosobowym;
  3. wyśmienita ścieżka dźwiękowa;
  4. drobne zmiany w mechanice rozgrywki;
  5. znośny polski dubbing.
MINUSY:
  1. oprawa wizualna raczej nie zachwyca;
  2. brak możliwość włączenia polskich napisów i oryginalnych dialogów;
  3. kampania fabularna mogłaby być zdecydowanie ciekawsza.

Prawie dwa lata Xbox One musiał czekać na kolejną grę z serii Halo. To szmat czasu bez żadnej porządnej strzelanki dla posiadaczy tej konsoli! No dobrze, w międzyczasie ukazało się Halo: Master Chief Collection, ale ze względu na dotkliwe problemy z działaniem trybu multiplayer i jednak odtwórczą rolą swego rodzaju zapchajdziury fani serii mają prawo czuć się wyposzczeni. Tym bardziej że Halo 5: Guardians jest środkową częścią drugiej trylogii i pełni dość niewdzięczną rolę spójnika pomiędzy niezłym początkiem kampanii fabularnej z „czwórki” a jej zwieńczeniem, które powinno nastąpić w Halo 6. Niestety, po ukończeniu piętnastu misji fabularnych nowej odsłony, co na normalnym poziomie trudności zabrało mi około 6–7 godzin, z pełnym przekonaniem stwierdzam, że Guardians nie jest tym, czym dla sagi Gwiezdnych wojen było Imperium kontratakuje. Kampanii brakuje jakiegoś naprawdę mocnego akcentu i choć deweloperzy ze studia 343 Industries postarali się o wprowadzenie kilku nowości, to całość nie błyszczy tak, jakbyśmy oczekiwali tego po tak ważnej dla Microsoftu marce.

Master Chief odmawia wykonania rozkazu i wraz z trzyosobowym oddziałem Spartan dezerteruje z UNSC. Powodem niesubordynacji jest Cortana, której udało się jednak przeżyć wydarzenia mające miejsce w finale poprzedniej części i która teraz nawołuje starego przyjaciela, aby wyruszył jej na ratunek. Śladami oddziału Niebieskich podąża również czteroosobowa drużyna Ozyrys, której dowódcą jest ciemnoskóry Jameson Locke, bohater znany już fanom z pięcioodcinkowego serialu zatytułowanego Halo: Nightfall. To właśnie jego zbroję będziemy nosić przez zdecydowaną większość czasu, ponieważ Ozyrysem sterujemy aż w dwunastu misjach. Nie miałbym z tym większego problemu, gdyby Locke i jego kompania zostali przedstawieni w sposób zdolny wzbudzić ciekawość co do ich charakterów czy choćby próbujący ich w jakiś głębszy sposób zindywidualizować. Oczywiście mam świadomość, że to tylko shooter i nie oczekuję od scenarzystów szekspirowskiego dramatu, ale szczerze mówiąc, mimo że każdy ze współtowarzyszy ma wypisane nad swoją postacią imię, do końca gry było mi zupełnie obojętne, kto jest kim i co ma do powiedzenia. Owszem, w bardzo ładnie wyglądających przerywnikach filmowych podwładni Locke’a pojawiali się nawet bez hełmów na głowach, ale najwidoczniej zabrakło tego czegoś, co by sprawiło, że zacznie nam na nich zależeć.

Jedną z broni nierozerwalnie związaną z uniwersum Halo jest miecz energetyczny.

Kłopot mam zresztą z większą liczbą elementów składających się na kampanię fabularną Halo 5. Jako że jest to środkowa część trylogii, zostajemy od razu rzuceni na głęboką wodę. Twórcy nie starają się w żaden sposób tłumaczyć niuansów i praw rządzących uniwersum i zakładają raczej, że po grę sięgną ludzie znający poprzednie części, którzy tak podstawowe hasła jak „Przymierze”, „Proteanie” czy „Sierra 117” wyrecytują z pamięci obudzeni w środku nocy. Innymi słowy, jeżeli miałby to być Wasz pierwszy kontakt z Master Chiefem i ferajną, to zdecydowanie odradzam. Najpierw należy zapoznać się z wydarzeniami z Halo 4, którą to grę posiadacze Xboksa One mogą zakupić w ramach pakietu Halo: The Master Chief Collection.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.

Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami
Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami

Recenzja gry

Helldivers 2 pokazuje, co może zrobić doświadczony zespół specjalizujący się w określonym gatunku gier, mając wsparcie dużego wydawcy pokroju Sony. Zdecydowanie nie sprawi, że serwery będą działać stabilnie po 14 dniach po premierze.