Recenzja gry Life is Strange - The Walking Dead zdetronizowane?
Telltale Games przez lata dominowało na polu interaktywnych seriali, ale Life is Strange studia Dontnod Entertainment wprowadza do gatunku świeżość i emocje, jakich konkurencja nie serwowała od czasu pierwszego sezonu The Walking Dead.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- wielowątkowa fabuła, umiejętnie poruszająca rzadko eksploatowane, poważne tematy;
- wzbudzające mnóstwo emocji dramatyczne wybory moralne;
- spokojne, klimatyczne fragmenty eksploracyjno-obyczajowe;
- świetnie nakreślone charaktery głównych bohaterek;
- w pełni wykorzystany potencjał, jaki daje mechanika manipulacji czasem;
- kilkadziesiąt efektów motyla, pozwalających dokonywać drobnych zmian mających później swoje konsekwencje;
- wspaniała oprawa muzyczna.
- groteskowe motywacje jednej z istotniejszych postaci;
- jedno z dwóch dostępnych zakończeń okazuje się wyraźnie bardziej faworyzowane przez twórców;
- skopana synchronizacja ruchu ust postaci z tym, co w danej chwili mówią.
Interaktywne seriale, czyli epizodyczne gry przygodowe, w których nacisk położony jest głównie na kształtowanie przez gracza historii poprzez wybór opcji dialogowych i podejmowanie często niełatwych decyzji, od trzech lat cieszą się nieustającą popularnością. W realizowaniu tego typu dzieł dotąd specjalizowała się firma Telltale Games, której The Walking Dead z 2012 roku w zasadzie stworzyło cały podgatunek, przy okazji zgarniając całkiem sporo różnych nagród. Idąc za ciosem, amerykański deweloper zaczął taśmowo produkować kolejne wykorzystujące ten sam schemat tytuły – The Wolf Among Us, drugi sezon The Walking Dead, Tales from Borderlands, Gra o tron.
Mimo że wszystkie one cieszą się dużą popularnością, a wydanie interaktywnego serialu jest znacznie prostsze i tańsze niż opracowanie gry z otwartym światem czy strzelanki, przez długi czas nikt nie próbował powtórzyć sukcesu Telltale Games. Dopiero w tym roku doczekaliśmy się pierwszego poważniejszego podejścia do zrzucenia króla z tronu. Life is Strange studia Dontnod Entertainment to typowa epizodyczna przygodówka nastawiona przede wszystkim na opowiadanie historii i zmuszanie gracza do dokonywania wyborów, choć znani z Remember Me twórcy wzbogacili rozgrywkę o sporo własnych pomysłów. Końcowy efekt ma kilka drobnych wad, ale mimo to jest wyśmienity.
Teoria chaosu
Główną bohaterką Life is Strange jest Maxine Caulfield, świeżo upieczona studentka fikcyjnej elitarnej szkoły Blackwell Academy w Oregonie. Max jest typową nieśmiałą i cichą nastolatką, zafascynowaną fotografią i starającą się nie wchodzić nikomu w drogę. Gdy ją poznajemy, największy życiowy dylemat dziewczyny stanowi wybór zdjęcia do zbliżającego się konkursu. Wszystko się jednak zmienia, gdy w wyniku stresującej sytuacji Maxine budzi w sobie moce manipulacji czasem. Nastolatka postanawia wykorzystać nowe zdolności dla dobra innych – razem z Chloe, swoją najlepszą przyjaciółką z dzieciństwa, decyduje się rozwiązać zagadkę tajemniczego zniknięcia innej studentki, do którego doszło kilka miesięcy wcześniej. Zabawa czasoprzestrzenią pociąga jednak za sobą różne konsekwencje, drobna zmiana spowodowana najlepszymi intencjami może prowadzić do późniejszej katastrofy, na dodatek Max trapią wizje straszliwego huraganu, który za kilka dni miałby zniszczyć zamieszkiwane przez nią miasto.
Scenarzyści gry wykorzystali okazję, by poruszyć naprawdę wiele tematów. Budząca jednoznaczne skojarzenia z filmem Efekt motyla manipulacja czasem, nadciągający huragan oraz wątek śledztwa w sprawie tajemniczego zniknięcia studentki to najmocniej wyeksponowane kwestie, w rzeczywistości jednak traktowałbym je bardziej jako wabik na graczy, który ma zachęcić do zabawy i niejako przy okazji do poznania tego, co naprawdę chcieli przekazać twórcy Life is Strange. W swej sprytnie zakamuflowanej istocie tytuł francuskiego studia to bowiem przede wszystkim opowieść o dorastaniu. O momencie, w którym zaczyna się rozumieć i akceptować to, że nie można mieć wpływu na wszystko. O stracie najbliższych. O tym, jak głupie żarty mogą doprowadzić innych na skraj wytrzymałości.