autor: Luc
Recenzja gry Alien: Isolation – nie taki Obcy straszny, jak go malują
Po kilku latach przerwy uniwersum pełne ksenomorfów ponownie wraca na dyski graczy. Obcy: Izolacja znacznie bardziej przypomina to, za co fani pokochali pierwsze filmy, ale jednocześnie jest pełen skaz i niedociągnięć.
- doskonale odwzorowany retrofuturystyczny klimat pierwszego filmu;
- fantastycznie zaprojektowane lokacje;
- oprawa audiowizualna na wysokim poziomie;
- szeroki wachlarz możliwości omijania i eliminowania przeciwników;
- mocno przewidywalny i stosunkowo niegroźny Obcy…
- …który pojawia się w grze zdecydowanie zbyt rzadko;
- mnóstwo elementów sztucznie wydłużających rozgrywkę;
- bardzo niewiele przerażających sekwencji;
- szwankująca sztuczna inteligencja oraz fizyka przedmiotów.
Choć szalona moda na survival horrory w ostatnich miesiącach lekko przygasła, miłośnicy gatunku przez kolejnych kilkanaście tygodni z pewnością nie będą narzekać. Już za chwilę pojawi się The Evil Within, a początek kolejnego roku to także okres z paroma interesującymi premierami. Nowy przerażający sezon „strachu przed monitorem” otwiera jednak całkowicie inna produkcja. Alien: Isolation, bo to o niej mowa, już od momentu ogłoszenia wzbudziła niemałą sensację – nie dość, że zapowiadało się doprawdy przerażająco, to dodatkowo swoją fabułą nawiązywać miała do historii, którą, mimo upływu czasu, do dziś fascynują się miliony fanów Obcego. Oczekiwania były spore, na papierze wszystko wyglądało rewelacyjnie, ale jak pokazała sama gra, w praktyce już niekoniecznie.
W pogoni za przeszłością
Fabuła Alien: Isolation skupia się wokół Amandy Ripley – córki słynnej Ellen, czyli głównej bohaterki filmowej sagi. Dziewczyna prześladowana koszmarami przeszłości oraz chęcią poznania tego, co tak naprawdę spotkało jej matkę, postanawia podjąć pracę w korporacji Weyland-Yutani – tej samej, do której należał słynny frachtowiec Nostromo. Blisko 15 lat po zaginięciu kosmicznego okrętu wszystkich członków załogi uznano za zaginionych, nasza protagonistka nie może jednak pogodzić się ze zniknięciem rodzicielki i próbuje na własną rękę dowiedzieć się czegoś więcej.
Pomoc w tych dłużących się poszukiwaniach nadchodzi z niespodziewanej strony. Wszystko wskazuje bowiem na to, iż załoga niezależnego statku Anesidora weszła właśnie w posiadanie czarnej skrzynki pochodzącej z Nostromo. Poznanie prawdy o całym incydencie wydaje się więc bliższe niż kiedykolwiek. Amanda zostaje poinformowana przez jednego z pracowników o tym, że korporacja chce zdobyć zaginione zapisy i kompletuje właśnie zespół, który wyruszy, aby je odzyskać. Zadanie ma być o tyle prostsze, iż wspomniany statek z przechwyconą skrzynką zdecydował się zatrzymać w jednym z większych kosmicznych portów w okolicy – Sewastopolu. Nasza bohaterka nie zastanawia się zbyt długo i już wkrótce znajduje się z resztą drużyny na jego pokładzie. Jak nietrudno się domyślić to, co miało być standardową misją, szybko przeradza się w walkę o przetrwanie, którą Amanda musi toczyć w tytułowej izolacji. Posuwając się powoli do przodu, nie tylko zbliża się do rozszyfrowania tego, co stało się z Nostromo, ale odkrywa także znacznie bardziej przerażającą prawdę o wydarzeniach na terenie stacji.
Piękna i bestia
Oprócz kampanii dla pojedynczego gracza w Alien: Isolation znajdziemy także inny rodzaj rozgrywki – tzw. Tryb Ocalałego. Śmiałkowie, którzy podejmą wyzwanie, muszą w jak najkrótszym czasie wykonać konkretne zadanie – np. uciec z danego sektora, jednocześnie unikając polującego na nich Obcego. Ukończenie misji oraz wykonywanie pobocznych zleceń wpływa na wynik końcowy, który następnie jest umieszczany w światowym rankingu online.
Sama historia nie brzmi być może spektakularnie i odkrywczo, ale trzeba przyznać, iż kolejne rozdziały świetnie wpisują się w pewien kanon filmów o Obcym. Ci, którzy są odrobinę lepiej zaznajomieni z całą sagą, na każdym kroku dostrzegą nawiązania do pierwszych kinowych odsłon – i to nie tylko w poszczególnych fragmentach scenariusza, ale przede wszystkim w atmosferze, jaka towarzyszy przemierzaniu poszczególnych lokacji. Creative Assembly w tym przypadku w pełni dotrzymało słowa. Przechadzając się po kolejnych modułach stacji, z każdej strony otacza nas futurystyczna retroatmosfera, charakterystyczna w szczególności dla oryginału z 1979 roku. Twórcy zadbali o bardzo precyzyjne odwzorowanie mebli, ubrań, kokpitów, komputerów i innych urządzeń, a także całej reszty przedmiotów. Dzięki temu już od pierwszych minut czuć bardzo specyficzny, filmowy klimat, co stanowi prawdopodobnie największą zaletę gry. Równie korzystnie wypadają lokacje poza pokładem statku – niemal każda wygląda jak żywcem wyjęta ze srebrnego ekranu.