autor: Amadeusz Cyganek
Recenzja gry FIFA 15 – next-genowy silnik na pełnych obrotach
Tegoroczna FIFA jest jak ostatni oddech mijającego lata – szereg zmian i wprowadzenie silnika Ignite sprawia, że od emocji robi nam się bardzo gorąco, a zaraz potem do akcji wkracza duet polskich komentatorów i momentalnie z ekranu wieje chłodem.
- poprawiony silnik Ignite;
- lepsza praca bramkarzy;
- Realizacja jak w transmisji telewizyjnej;
- bardziej wymagająca sztuczna inteligencja;
- ulepszone zachowanie futbolówki, jej nieprzewidywalność;
- poprawki w stałych fragmentach gry;
- przebudowany panel zarządzania składem;
- matchday Live;
- syndrom „jeszcze jednego spotkania”.
- polski komentarz;
- problemy związane z przenikaniem obiektów i ciał zawodników.
FIFA 15 znów przynosi szereg modyfikacji, zarówno w warstwie gameplayowej, jak i technicznej. I choć kierunek niektórych z nich w perspektywie ostatnich lat jest delikatnie mówiąc zastanawiający, to trzeba powiedzieć wprost: EA Sports ponownie się udało.
Zdecydowana większość malkontentów narzekających na coroczny tryb wydawania nowej FIF-y regularnie korzysta z argumentu „przecież to FIFA, co roku tylko odświeżają składy i dodają nowe wodotryski graficzne”. Choć niektóre z wcześniejszych odsłon były bliskie potwierdzenia tej tezy, to „piętnastka” z pewnością taka nie będzie. Mimo iż jedyną szumnie zapowiadaną nowością była implementacja i poprawa rozwiązań już zastosowanych za pomocą silnika EA Sports Ignite, to w nową produkcję EA Sports gra się inaczej niż w poprzedniczkę.
Szybciej znaczy lepiej?
Patrząc na tempo rozgrywania akcji można odnieść wrażenie, że twórcy przyjęli w trakcie procesu produkcji tej serii cykl dwuletni – FIFA 13 była szybką i dynamiczną grą, z kolei „czternastka” stanowiła zwrot w bardziej taktyczną stronę i prezentowała zdecydowanie bardziej poukładany futbol. Tegoroczna edycja znów przyspiesza, ale – na całe szczęście – nie traci balansu pomiędzy widowiskowością a głębią taktyczną. Bo mimo tego, że piłka pomiędzy zawodnikami śmiga z większą prędkością, to można odnieść wrażenie, że jest po prostu trudniej. Duża w tym zasługa odmienionego systemu zachowania się piłki i kontroli nad nią, przez co momentami naprawdę trudno przewidzieć, w którym kierunku poleci futbolówka i na jaki sposób jej przyjęcia musimy się przygotować. Owszem, już w kilku wcześniejszych odsłonach przekazywanie „łaciatej” wymagało nieco większych umiejętności, ale w „piętnastce” bez koncentracji na sprawnym posyłaniu piłki od nogi do nogi ani rusz. Futbolówka zachowuje się różnie, a na jej lot ma wpływ praktycznie wszystko: siła uderzenia, warunki atmosferyczne i finalnie – wybrana trajektoria. Każdy, nawet najmniejszy, rykoszet czy delikatne jej muśnięcie przez rywala sprawia, że w trakcie rozgrywania akcji w moment tracimy orientację, a zawodnik łapany jest na wykroku czy też po prostu przepuszcza piłkę pod nogą lub odbija ją od siebie w sposób gwarantujący stratę.