Lootboxy to jednak hazard rujnujący niezamożnych graczy; nowe ustalenia badaczy z UK
Albumy z naklejkami, czy karty przynajmniej mają jakąś fizyczną wartość. Ja swój album Ligi Mistrzów z sezonu 2006-2007 nadal mam przy sobie i w każdej chwili mogę do niego zajrzeć, żeby powspominać dawne czasy.
Z kolei taki skład z FUT, na którego wydało się setki dolarów staje się bezwartościowy w chwili wyjścia nowej części gry. Nie mówiąc już o zamknięciu serwerów, które powoduje to, że nie można nawet zajrzeć do składu, który się kiedyś zbudowało.
Niezamożnych ludzi to wiele rzeczy rujnuje.
Najbardziej społeczna presja posiadania.
Najnowsze telefony, TV, ciuchy.
Wszystko na kredyt.
A jak do tego jeszcze dojdzie alko czy narko to już kicha na całego.
Kiedyś się zbierało karty, albo naklejki, różnica jest taka, że teraz te przedmioty pomagają w trybach sieciowych, a to już kompletnie inna motywacja niż zwykłe kolekcjonowanie.
Albumy z naklejkami, czy karty przynajmniej mają jakąś fizyczną wartość. Ja swój album Ligi Mistrzów z sezonu 2006-2007 nadal mam przy sobie i w każdej chwili mogę do niego zajrzeć, żeby powspominać dawne czasy.
Z kolei taki skład z FUT, na którego wydało się setki dolarów staje się bezwartościowy w chwili wyjścia nowej części gry. Nie mówiąc już o zamknięciu serwerów, które powoduje to, że nie można nawet zajrzeć do składu, który się kiedyś zbudowało.
Ale ktoś chciał to wydał :D Fajnie że możesz pooglądać, ale co z tego? Pochwalisz się kilku osobom może w okolicy. Skład FUT Twój zobaczą obcy ludzie i przegrają z Tobą i masz z tego satysfakcje.
Oczywiście, mnie to nie rusza ;p ale podejrzewam że o to chodzi. To jak robeinie sobie zdjęć na insta, żeby obcy ludzie podziwiali. Nie chodzi o to, że to ma trwać, ma być efekt tu i teraz. Twój album z naklejkami vs skład w FUT mają zupełnie inne cele. Ty kolekcjonowałeś, oni tym chcą wygrywać i grać. Czy to coś daje jakiejś osobie, te lajki, zwycięstwa? Nie wiem, jakieś hobby, rozrywka. Nie wnikam.
btw też zbierałem pełno rzeczy.. każde nowe hobby wywalało poprzednie, wszystkie moje kolekcje za dzieciaka zostały oddane lub wyrzucone - więc też kolekcje typu albumy ligi mistrzów z lat bardziej 2000 bym miał wyrzucone i też bezwartościowe ;) Co człowiek to inne potrzeby i rozwiązania
No tak tylko taki albumik lub inne możesz dobrze przechować i sobie czasem wracać do niego. Za 5, 10 i nawet za 15 lat będziesz miał do niego dostęp na wyciągnięcie ręki, a do takich cyfrowych kolekcji już nie, bo albo znikną albo wygasną albo wyłączą serwery i kolekcja ucieknie w eter.
Już nie wspomnę o wartości takich kolekcji. Fizyczne przedmioty z czasem nabiorą jakiejś tam wartości i będziesz mógł je z łatwością sprzedać. Niestety z cyfrowymi już nie ma takiej wygody.
Nie muszę nikomu chwalić się takim albumem. Traktuję go jako pamiątkę, która przypomina mi pewien okres mojego życia. Nie widzę też najmniejszego sensu w wyrzuceniu go na śmietnik. Zajmuje on tak mało miejsca, że praktycznie nie widać go na półce, więc trzymanie go nie jest żadnym obciążeniem.
Jupi. Juhu. Hura. Badacze z uniwersytetów w Plymouth i Wolverhampton dowiedli tego co spora część społeczności graczy wiedziała już raczej od dawna. To teraz nic tylko się cieszyć, że wreszcie nas posłuchali i to do nich dotarło nawet, jeśli trochę za bardzo po czasie.
A tak na poważnie i odrzucając sarkastyczno-żartobliwe przedstawienie, w sprecyzowanej formie, tej wiadomości to im więcej krajów zakaże lootboksów tym istnieje większe prawdopodobieństwo, że wreszcie wymusi się na wydawcach bardziej prokonsumenckich praktyk lub przejścia z lootboksami wyłącznie na rynek Azjatycki, gdzie takie praktyki są bardziej dopuszczalne aniżeli w reszcie świata. Co jak co, ale w tematach gier ludzie zdecydowanie bardziej powinni słuchać nas-graczy lub przynajmniej części wyznaczonych przez nas kandydatów, którzy mieliby reprezentować całą naszą społeczność aniżeli wydawców gier, którzy potrafią na wszelkie możliwe sposoby omijać luki pomiędzy poszczególnymi przepisami prawa.
* badacze z z uniwersytetów w Plymouth i Wolverhampton przygotowali raport dotyczący lootboksów w kontekście regulacji hazardowych; — o jedno z za dużo.
* Dał temu wyraz cytowany niedawno przez dziennik konserwatywny polityk Richard Holden, według którego traktowane lootboksów na podobnej zasadzie co choćby pakietów naklejek z piłkarzami jest „luką” i konieczne jest jak najszybsze podjęcie kroków prawnych w celu jej załatania — Powinno być: Dał temu wyraz cytowany niedawno przez dziennik konserwatywny polityk Richard Holden, według którego traktowane lootboksów na podobnej zasadzie co choćby pakietów naklejek z piłkarzami jest „luką” i konieczne jest jak najszybsze podjęcie kroków prawnych w celu jej załatania; zabrakło w jednym słowie i.
O ile podniosą ceny gier myślisz - tych już płatnych, ale które mają utrzymywany multi latami? A ile takie Warzone, Fortnite, League of Legends, DOTA, PoE, World of Tanks, Genshin, Apex, Hearthstone będą kosztowały? Bo mnie te gry kosztowały najczęściej zero złotych, a spędziłęm tam mnóstwo czasu. Może jakiś skin w LoL za gówniaka bo mi jakoś zależało, może w genshin sobie wziłąme battle passa na miesiąc bo mi się podobała za 5 dolców. Ale to dopiero jak się okazało że spędziłem w grze już 50h i gra jest tego warta. W tym świecie co proponujesz musiałbym najpierw zapłacić. Tylko proszę bez bzdetnych 100zł czy 200zł xD bo te gry są non stop rozwijane, gry z płatnością 100-200zł to płaciasz raz, ale gra po spatchowaniu (jeśli w ogóle) zostaje porzucona na część kolejnej części. Jeśli preferujesz single, to w sumie po co się odzywasz, ale jeśli tak jest, no to postaw się w imieniu graczy multi. Gry, które są rozwijane przez naście lat, 100zł raz nie wystarczy zapłacić.. ale jak chcesz by wszyscy płacili równo, a nie tylko ci co potrzebują skina, to sporo nagle się okaże że trzeba płacić. Zasada Pareta - 20% graczy opłaca 80% gry. Po kiego to wyrównywać?
W Warzonei niema LB, tylko bezpośrednie zakupy skinów/passów itp. PoE tak samo płacisz za konkretną rzecz, a nie za losową nagrodę. Bzdury gadasz gościu. Te dwie gry to przykład, że da się bez tego zarobić. Mikro niezawsze musi oznaczać złe. Te dwie gry a zwłaszcza Poe mają to dobrze wywarzone.
co sie dziwic, dla mnie to zadne zaskoczenie. az tak duzo bogaczy nie ma, zeby generowac tak spory zysk. wniosek byl prosty, nie tylko oni rozdawali kase. z punktu widzenia psychologii ludzkiej, czlowiek niezamozny tez wydaje kase na hazard, kasyna to prawdopodobnie nie sa tylko domena dla bogaczy. a jesli nie kasyna to multum roznych hazardowych rzeczy, na ktore mniej zamozni tez bula kase w tym gry z mikromegatransakcja. dopoki mmt istnieje w grach, to zawsze trafi sie idiota co ma za malo pieniedzy, zeby wydac spokojnie na takie pierdoly. prosty przepis na ogromne zyski.
No nie wiem, czy takie prawne utrudnianie implementacji podobnych mechanizmów będzie dla nas korzystne w szerszej skali. Ja tam nie mam nic przeciwko lootboxom, o ile są implementowane w sposób mało inwazyjny, bo choć ich nie lubię, to rozumiem ich cel i znaczenie. Jeżeli zachowany jest umiar, to ich obecność bywa wręcz niezauważalna dla osób nimi niezainteresowanych, pozostała grupa kupuje, wydawca zarabia i wszyscy są zadowoleni. Jeżeli natomiast możliwość zarabiania w taki sposób zostanie ukrócona, to zapłacimy (dosłownie!) za to wszyscy, więcej wydając na same gry albo dopłacając do premierowej ceny przez "konieczność" dokupowania np. mikro DLC, season passów albo nawet abonamentów. A jeżeli nie, to po prostu będziemy dostawać produkty zrobione za mniejszą kasę i takie kolosy za prawie miliard dolców jak RDR 2 odejdą w zapomnienie.
No tak, bo nagle same DLC to okazało się za mało, i nawet do gier single trzeba pchać lootboksy, mikrotransakcje i sztucznie wydłużać rozgrywkę... W końcu bobby musi kupić co roku przynajmniej jeden nowy jacht.
Litości...
W zasadzie to lootboxy dotyczą głównie gier sportowych, a te z odsłony na odsłonę dostają co najwyżej kosmetyczne poprawki, także zabranie producentom jednego sposobu okradania dzieciaków nie powinno wywołać załamania w finansach spółki. Raczej po prostu zeszliby na ziemię z zyskami, trochę bardziej zbliżając się do właściwej proporcji zysk/włożona praca.
Opowiastki o prezesach growych korporacji pławiących się w luksusach kosztem uciskanych graczy to zwykła demagogia ku uciesze motłochu.
Pułap 60 dolarów za grę video obowiązuje mniej więcej od 2005 roku i dopiero kilka miesięcy temu zaczął się zmieniać (czyli stawka obowiązywała przez dobre 16 lat!). Przez ten czas gry stały się o wiele większe i bardziej rozbudowane niemal pod każdym względem, starając się sprostać ciągle rosnącym wymaganiom graczy. Aby to osiągnąć, trzeba było oczywiście zwiększyć nakłady na produkcję, zatrudnić więcej ludzi, wydłużyć czas developmentu, wykupić czy opracować odpowiednią technologię itd., czyli innymi słowy, ponosić większe koszty. No ale skoro cena produktu zostaje bez zmian, a sprzedaż też ma swoje limity (i nie da się oczekiwać, że np. 2x większy budżet zapewni 2x większe dochody, to tak nie działa), to trzeba było kombinować inaczej, np. zasypując graczy śmieciowymi DLC z wyciętą zawartością i sprzedając im wybrakowany produkt. Dziś się już od tego odchodzi, właśnie na rzecz mikro transakcji i ja osobiście to popieram. Bo o ile wycinanie zawartości dotyka nas wszystkich, tak mikro transakcje, o ile nie są nachalne czy inwazyjne, tylko zainteresowanych i jestem w stanie zaakceptować ten stan rzeczy.
Jasne, są gry, które implementują mikro transakcje w sposób prostacki i iście obrzydliwy (np. niektóre sportówki od EA) i na to się nie godzę, ale jestem w stanie przymknąć oko na takie w stylu tych z Assassin's Creed. Wolałbym, żeby ich nie było wcale, ale mając do wyboru to albo np. wycinanie zawartości lub podbijanie cen gier, wolę mniejsze zło w postaci opcjonalnych lootboxów.
Zapomniałeś o tym, że 15 lat temu sprzedaż gier AAA w wysokości 100 tys. egzemplarzy była więcej niż zadowalająca, a gry z milionem sprzedanych kopii można było policzyć na palcach jednej ręki. Dziś prawie wszystkie tytuły AAA mają sprzedaż wielomilionową, więc z nawiązką zwracają większe koszty przygotowania.
O ile oczywiście są to gry dobre i satysfakcjonujące, bez błędów, na których poprawienie trzeba później czekać miesiącami.
Lootboksy zaś to jawny skok na kasę, ale przyczyną jest to, iż niektórzy sypią kasą na prawo i lewo, przez co rynek został wyraźnie zepsuty i wcale się nie dziwię korporacjom, że będą w tę stronę podążać, bo skoro łatwa kasa leży przed nimi, to tylko korzystać...
A ile razy zwiększył się rynek od 2005 roku? Ile egzemplarzy schodzi na premierę? Ilu ludzi posada konsole i "gejmingowe" PC-ty? O ile ułatwiła zarabianie cyfrowa dystrybucja?
I tak, oczywiście, że duża część zysków takiego EA to właśnie lootboxy, zobacz tylko, JAKIE to są zyski.
Gdyby były mniejsze, to EA by upadło? Już by im nie starczyło na działalność wydawniczą?
Może wypuszczaliby lepsze gry, które nie tanieją o 75% po trzech miesiącach?
Jako Polak-cebulak może poczekałbym na ewentualną wyprz nieco dłużej, a zamożny zachód dłużej kupowałby w premierowej, dla nich i tak niskiej, cenie...
Bo o ile wycinanie zawartości dotyka nas wszystkich, tak mikro transakcje, o ile nie są nachalne czy inwazyjne
Mikro zwykle nie są nachalne tylko tam, gdzie jeszcze współistnieją z DLC. Poza tym naprawdę wolisz od DLC, które możesz też kupić taniej po jakimś czasie z wersją GOTY itp. zmuszanie do grindu, psucie balansu rozgrywki, wycinanie z niej urozmaiceń gameplay'owych jak broń, stroje itp?
No ponownie, litości...
Mikro to nie jest w żadnym wypadku opcja lepsza niż DLC, to kolejny krok w kierunku coraz gorszego i droższego doświadczenia dla graczy singleplayer..
Gry są coraz lepsze ale chyba już tylko graficznie zwykle. A to z kolei wcale wbrew pozorom nie zawsze idzie w parze ze wzrostem kosztów i nakładu pracy. Zawłaszczy w przypadku recyclingu mechanik rozgrywki i assetów. Do tego trzeba pamiętać o rozwoju technologii, który coraz bardziej cały proces skraca dzięki czemu można zrobić więcej przy tej samej pracy. I wszystko coraz bardziej zmierza w kierunku coraz mniejszej ilości ludzi potrzebnych do stworzenia tego samego. Zamiast tego idzie się w związku z tym w ilość. Największy koszt to gry eksperymenty. Coś co jest nowe dla studia lub nowe w ogóle. Ale to normalne bo sporo pracy zawsze idzie w kosz, sporo czasu to eksperymenty z których nie zawsze coś wyjdzie.
Druga sprawa że są gry mające mikro ale nie lootboxy i radzą sobie jakoś. Do tego dodajmy że jeśli są szkodliwe społecznie, jak np używki typu alkohol, to i tak bez znaczenia, po prostu musi być regulowane.
Niezamożnych ludzi to wiele rzeczy rujnuje.
Najbardziej społeczna presja posiadania.
Najnowsze telefony, TV, ciuchy.
Wszystko na kredyt.
A jak do tego jeszcze dojdzie alko czy narko to już kicha na całego.
Presja posiadania wykreowana przez zamożnych, którzy muszą zarabiać coraz więcej na SPRZEDAŻY DÓBR.
Zamozny po prostu posiada i wydaje.
Czy jest jakas presja spoleczna w swiecie wirtualnym?
Bardziej chec niezamoznych osob do dorownania chocby w tym jednym aspekcie tym "bogatszym".
Znam przypadek, w ktorym czlowiek sprzedal samochod - prawdziwy - zeby za gotowke w ten sposob uzyskana rozwinac swoje konto w grze mobilnej.
Dyma do pracy na piechote, albo autobusem, ale w grze byl kims... az ludzie sie dowiedzieli w jaki sposob sie rozwinal. Z whale stal sie looserem.
Kiedy sie popatrzy z boku, to mozna pomyslec - wydaj te srodki na jakie kursy, certyfikaty, a w niedlugim czasie zwyczajnie bedzie cie stac, zeby podobne sumy wydawac na gre bez zadnych wyrzeczen. Ale chyba mamy jakies psychologiczne triggery, ktore nam zaciemniaja odbior rzeczywistosci:-)
Ale ja nie o tym... :)
Nie chodzi mi o jakichś leszczy z klasy średniej i jakaś tam presję społeczną - to jest juz wtórne - tylko o ten ułamek, który posiada przedsiębiorstwa produkujące/dystrybuujące masowe dobra i których istnienie jest uzależnione - podobnie jak działanie całego systemu kapitalistycznego, giełd itp. - od ciągle rosnących wskaźników sprzedaży i ciągle rosnących przychodów.
Tej potrzebie ulegają i biedni i "bogaci". No i OK, do pewnego stopnia to naturalne, normalne i poniekąd porządne - ludzie ogólnie muszą jakoś zarabiać, do czegoś dążyć, potrzebują też posiadać coś na własność, czymś się cieszyć, mieć jakiś cel itp.
Tyle, że ten stopień często producentom już dawno przestał wystarczać, bo wzrost nie byłby tak dynamiczny...
Herr Pietrus, nie musiales edytowac, bo to prawda, ze troche nie zrozumialem, a troche pominalem, poniewaz generalnie odnosilem sie do postu albz'a:-)
Mnie Twoja wizja i teza przerasta, bo nie mam wiedzy na temat wskaznikow sprzedazy, kapitalizmow, gield itd, zeby o tym dyskutowac ,-)