Witam,
Planuję tygodniową wycieczkę do Nowego Jorku. Nigdy wcześniej nie byłem w USA, nie mam paszportu ani wizy. Może ktoś z was ma jakieś doświadczenia w tej kwestii i mi podpowie co muszę ogarnąć, by móc wylecieć na taką wycieczkę?
I jak drogie mogą być takie formalności?
Sam googluje w tej sprawie, ale może ktoś doświadczony po prostu podzieli się swoją wiedzą :)
http://polish.poland.usembassy.gov/wizy/wizy-nieimigracyjne.html
Opłacasz, umawiasz się, jedziesz do ambasady, ładnie mówisz po co jedziesz i dostajesz wizę (zazwyczaj).
Opłata chyba ponad 300zł.
Na poczatek może jednak wyrób paszport, a później martw się o wizę...
Wpierw rzecz oczywista paszport.
Potem składasz podanie o wizę do konsulatu (W-wa lub Kraków). Koszta będą oscylować w okolicy 450zł. Termin na rozmowę w sprawie wizy będzie zwykle w okolicach miesiąca od daty złożenia papierów. Udajesz się na rozmowę, gadasz przy okienku. Tam podejmują decyzję czy wizę dostajesz czy też nie. Jeżeli nie wszelkie środki jakie na nią wydałeś przepadają. O kolejną wizę możesz się ubiegać chyba w następnym roku.
Potem składasz podanie o wizę do konsulatu (W-wa lub Kraków).
Nie, najpierw wypełnia się przez internet formularz (albo dwa). Żadnego "podania o wizę" się nie "składa".
Termin na rozmowę w sprawie wizy będzie zwykle w okolicach miesiąca od daty złożenia papierów.
To chyba na Białorusi, bo w Polsce czeka się dzień lub dwa.
Awerik - przy pierwszym chodziło mi gdzie trafią papiery i gdzie Cię będą zapraszlai na rozmowę :)
Co do drugiego to od keidy dzień-dwa? Ja czekałem blisko 28 dni na swoją kolej.
Zależy to po prostu od ilości ludzi którzy chcą w danym okresie dostać wizę. Ja bylem umówiony bodajże na 2 tyg po złożeniu formularza.
Co do drugiego to od keidy dzień-dwa? Ja czekałem blisko 28 dni na swoją kolej.
Od bardzo dawna. Czas oczekiwania można sobie tutaj sprawdzić: http://travel.state.gov/visa/temp/wait/wait_4788.html?post=Warsaw&x=77&y=16
w czym problem?
pan urzędnik konsularny spojrzał na mnie, stwierdził "mało Polaków jeździ do Idaho", trzasnął pieczęcią i oświadczył "wielokrotna na 10 lat"
na szczęście do tej pory nie chciało mi się tam jechać
Mnie tylko dziwi po co są te wizy, do innych kraji prawie normalnie sie możesz dostać, po co tu ta wiza?
Juz kiedys byl o tym watek.
Wypelniasz papierki, umawiasz sie na konkretny dzien, potem tylko zenujaca rozmowa z pracownikiem konsulatu (chyba nie myslales ze z Panem Konsulem :) - to normalni pracownicy po przeszkoleniu)
W zaleznosci od humoru/plci/fazy ksiezyca/twojej fryzury/braku odpowiedzi na pytanie o kolor uzywanych gumek albo gaci (niepotrzebne skreslic) dostaniesz lub nie wize.
To taki zajebisty cyrk + maszynka do robienia pieniedzy.
Widzialem na wlasne oczy jak starsza pani ze lzami w oczach opowiadala ze stara sie kolejny raz bo liczy ze bedzie mogla do wnukow poleciec na swieta.
Albo kiedy do osoby ewidentnie nie mowiacej po angielsku - pracownik konsulatu po angielsku zadawal serie pytan.
Jasne - ze gdyby zestaw pytan byl standardowy to pewnie kazdy wykulby na pamiec.
Ale na Boga - pytania o zarobki zony (z ktora wcale nie jechalem do usa)
Ale jak Ci nie przeszkadza potencjalnie upokarzajaca rozmowa to potem jest fajnie - szopingi, sekwoje itp.
Ja lecialem sluzbowo - wize dostalem z automatu.
Ale szkoda mi bylo wiekszosci ludzi z odrzuconymi wnioskami. Dla wielu to pewnie duzo wiekszy osobisty dramat niz ~450 pln straconych po raz kolejny.
Wizę dostaje się raczej bez problemu w Polsce, troszkę gorzej jest z rozmową z urzędnikiem emigracyjnym na lotnisku. Ja raz trafiłem na typowego gbura-służbistę, a raz na świetnego gościa, z którym przybiłem sobie piątkę. Trzeba pamiętać o podstawach: bilety w obie strony, BRAK rodziny zamieszkującej nielegalnie USA, angielski co najmniej dobry itd.
BTW: Polecam latanie przez Heathrow. Przesiadałem się tam 2 razy i 2 razy zgubili walizki :d
Yogi - przesadzasz. Nie widzialem szlochajacych babc ani nikogo upokorzonego a na piec stanowisk tylko przy jednym rozmowa odbywala sie po angielsku. Nie wiem o jakim okresie mowisz, ale w tej chwili ten caly proces to tasma. Wiekszosc ludzi przy okienku stoi nie dluzej niz 2-3 minuty.
Gdyby nie to, ze prog odmow obnizono do (chyba) 5% to juz dawno zlapalibysmy sie w ten stary, ktory wynosil 10%.
Ja rozmawiałem 3 minuty, ale były osoby co po 15. Widziałem też jak babci nie dali wizy.
Po prostu jak się jest samą, ma się tam rodzinę to nic w Polsce nie trzyma i boją się, że zostanie tam na stałe. Stąd też pewnie pytanie o zarobki żony (jeśli zarabia za mało to nie wracasz do Polski i pracujesz na jej futra :D).
Deton <-- Czyli w przypadku wszelakich babci to nieracjonalna decyzja, bo mogliby w ten sposób ratować ZUS :)