Dalibyście wiarę, że takie rzeczy mają miejsce !?
http://bezprawnik.pl/nik-nie-zostawia-suchej-nitki-na-wojewodzkich-osrodkach-ruchu-drogowego/
Jak sie jeździć nie umie to tak jest.
O tym, że kursy są niewystarczające, a egzaminy trudne świadczy choćby fakt, że w 2014 roku średnia zdawalność egzaminów przeprowadzanych przez Wojewódzkie Ośrodki Ruchu Drogowego wynosiła zaledwie 34,5 proc
No pewnie że nie wystarczające, sam wydałem prawie 300 zł na jazdy dodatkowe żeby czuć się pewniej w aucie, wątpię czy zdałbym za 1 razem po tych marnych 30h wliczonych w kurs, z czego większość była poza miastem w którym przeprowadzano egzamin.
Jak widzę tę bandę debili, lamusów, skodziarzy, pierdół i baranów za kółkiem to uważam, że i tak za wielu dostaje prawo jazdy. Niektórzy po prostu nie nadają się do prowadzenia samochodu i nigdy nie powinni uprawnień uzyskać.
[6] No i po co taka narracja drogi Kanonie. Pozwolenia na broń nie otrzymuje się sprawdzając czy umiesz strzelać, tylko sprawdzając czy można Ci powierzyć niebezpieczne narzędzie. Podobnie jest z egzaminem na prawo jazdy.
A to błąd, bo prawo jazdy powinien dostawać wyłącznie ktoś, kto umie jeździć.
mozna gadac do takich, maja czarno na bialym ze wordy ruchaja ludzi w dupe, ale takiemu sie udalo wiec wszyscy inni to niezdolny do jazdy plebs
A to błąd, bo prawo jazdy powinien dostawać wyłącznie ktoś, kto umie jeździć.
To dostawałoby je kilkaset osób rocznie. Egzamin na prawko może sprawdzić co najwyżej czy jesteś w stanie kontrolować siebie i pojazd, ale nie nauczysz się jeździć przez 30, 50, a nawet 100 godzin jazd. Zdany egzamin to szansa, by rozpocząć naukę jazdy, która potrwa wiele lat.
Ja jestem za surowymi egzaminami na prawo jazdy, aczkolwiek nie powinny być one takie drogie. Swoje prawko zdałem w 2007 roku dopiero za czwartym razem (wcale nie najlepszym, najlepszy był drugi) i dalej nie uważam się za jakiegoś wybitnego kierowcę. Ale zdałem, bo nie popełniłem żadnego błędu, więc nawet największa menda (nawet ta od wioseł Stansona) miałaby problem z uwaleniem mnie.
to ze wedlug ciebie nie popelniles zadnego bledu to nic nie znaczy, to od nastroju egzaminatora zalezy czy jedziesz za szybko, za wolno, za blisko albo za daleko od prawej krawedzi itd
parafrazując:
mozna gadac do takich, maja czarno na bialym ze wordy ruchaja ludzi w dupe, ale takiemu sie nie udalo wiec dodatkowo gada, że wszyscy egzaminatorzy dymają ludzi
nie twierdze, ze w word nie ma patologii, ale przeciez kamera rejestruje przebieg egzaminu, mozna go kwestionowac
To dostawałoby je kilkaset osób rocznie.
I słusznie.
[13] +1
Ja zdałem za drugim podejściem. Pierwsze oblałem bo nie poczekałem aż pieszy zejdzie z asfaltu ->
To na jakiego egzaminatora się trafi ma bardzo duże znaczenie. Jeden jest spokojny, a drugi będzie darł jape z byle powodu.*
*Tak, wiem że oni sprawdzają nasze zachowanie w stresie.
Raport NIK to kolejne stwierdzenie oczywistości. Niestety wygląda to jak wygląda.
[14] Mistrzu przed instalacja kamer plac + miasto zaliczaly 2 -3 osoby na 20 osobowa grupe :P
[18] nieprawda, bylo dokladnie odwrotnie
zdawalo 17/18 osob na 20-osobowa grupe, gdyz do mistrzostwa opanowaly manewr koperty
@19
A skad wiesz ile osob zdawalo skoro powszechna praktyka 'korupcyjna' bylo nie wyjechanie z placu i smutna mina dla grupy? Egzaminator pokazywal notatki z kajetu?
Nie mam dokladnych danych, a liczby proszę traktować orientacyjnie. Wskazałem jednak istotny problem społeczny, który kamerki rozwiązały.
Zdawałem w czerwcu i zdałem za pierwszą razem. Dodatkowych godzin z praktyki nie dokupywałem, teorii przerobiłem jeden dzień przed egzaminem (wszystkie pytania z płyty po 3-4 razy). Raz mi zgasł jak łuk zaczynałem robić, bo sprzęgło strasznie ciężko odskakiwało, poza tym żadnego błędu.
[7]Podoba mi się ta analogia. Tylko WORD-y byłyby niepocieszone, bo w nawiązaniu do niej, przy wydanych rocznie około 200k praw jazdy nie byłoby żadnego biznesu, nie wspominając o tym że byłoby możliwe to tylko pod warunkiem 100% zdawalności. A tu jeszcze skrada się niż demograficzny. Kompletnie nieopłacalne. Nie o kierowców w WORD-ach wszak chodzi.
Sprawa jest dyskusyjna. Wiele osób myśli, że instruktor oblewa egzamin żeby więcej na tym ugrać.
Nie zdają sobie przy tym sprawy, że od umiejętności jazdy samochodem może zależeć czyjeś życie.
Tez mi nowosc, 20 lat temu juz ta patologia istniala. U mnie na placu kolesie z linijkami odstepy od pacholkow mierzyli a za pierwszym podejsciem zdala tylko lala co ojciec posmarowal egzaminatorowi. W wordzie wisiala lista sponsorow worda; najbardziej zasluzony zdawal 24 razy.