Teraz coś innego, niż było przedtem. Trochę trudniejsze do napisania, ale z poprzedniego wątku postarałem się wyciągnąć wnioski i zaangażować moją wenę w coś innego. Brak jeszcze tytułu, ale to teraz nie jest ważne. Czytajcie i oceniajcie. Walcie prosto z mostu :)
Rozdział I
Ironia. Robię to po raz setny, ale wciąż się boję. Sam nie wiem dlaczego. Rozsiadam się wygodnie i patrzę przez siebie. Wszechobecna czarna pustka na której widać tylko niezliczoną ilość gwiazd. Kosmos. Wciąż wiemy o nim tak mało. I to mnie przeraża. Mały statek lecący przez wszechświat. Idealny dla najemnika takiego jak ja. Całkowicie samotny pilot, Richard Glye. Samotność. To obezwładnia. Gdy umrę, nikt nie ucierpi z tego powodu. I to jest przerażające. A kiedyś było inaczej. Kiedyś. Dawno temu.
Jak już mówiłem, nazywam się Richard Glye. Dziś najemnik, kiedyś inżynier na usługach Korporacji. Wysłano nas na misję na jakimś odludziu. Utracony kontakt. Nic nowego. Miałem naprawić co trzeba, a reszta niech się martwi o bezpieczeństwo i ogólną kontrolę. No, ale cóż, sprawy się skomplikowały i zostaliśmy zaatakowani przez tysiące paskudnych maszkar. Jeden z nas został ranny. Spieprzyliśmy jak najprędzej z powrotem. A myślałem, że będzie ciekawiej - ja sam kontra obcy. Ale życie to nie zabawa w bohatera.
Gdy wróciliśmy, nasz kolega, wcześniej zaatakowany, sam przerodził się w tą bestię. I zaraził innych. I rozpętało się piekło. Dantejskie sceny, stwory i jeden wolny, niezainfekowany statek.
Uciekłem.
Teraz podróżuję bez celu. Przez parę lat siedzę tu i patrzę. Statek leci z prędkością chyba porównywalną do kosiarki. Nigdy nie znajdę się na jakiejś planecie. Jedzenia mi nie trzeba. Mechanizmy dzisiejszej technologii pozwalają mi nawet nie oddychać. Ciekawe jest życie cyborga.
Stworzono mnie jako zwyczajną machinę obdarzoną ludzkimi emocjami. Czego bardzo żałuję. Dla Korporacji byłem cennym okazem, byłoby niemiło, gdyby mnie stracono. Na samym początku służyłem jako żołnierz, ale byłem zbyt słaby - nie to, co te mechy. Ale one były sterowane przez ludzi. Więc wzięli mnie jako "naprawiacza". Po co nam taka ciamajda, która nie potrafi utrzymać porządnej broni?
Mroczna przeszłość. Teraźniejszość. Przeobrażony w najemnika, czyli osoby odrzuconej, bez celu podróżującej, samotnej.
Nagle zobaczyłem jasne światło...
Oceniać!!! :P
Sorki...
Ale dla mnie za bardzo oklepane...
Jakbyś miał korektora to by mu chyba oczy wyszły na wierzch z ilości ortów,intów i gramatyków.
Poćwicz :-).
I znajdź ciekawszy temat. Jakiś oryginalny, nie klep sprawdzonych motywów. I pisz więcej jak chcesz się czymś pochwalić to niech to ma chociaż parę a4...
Na chwile obecną dochodząc do ostatniej linijki już mnie nie obchodziło co czytam.Wiem ostra krytyka, ale trzymam za ciebie kciuki :-).
Ahahah, to już stare jest i już dawno wyrzucone do kosza :P Trochę spóźniłeś się z oceną, ale za krytykę dzięki
W obrotach jest nowe dziełko, niedługo dam do oceny...
Wiem, że późno ale jak widać odpowiedziałeś czyli na coś się to zdało.
Pamiętaj, że jak masz popęd do takich rzeczy to nie koniecznie pisanie książek musi być twoją pasją.
Ja kiedyś też próbowałem ale ni w ząb mi nie wychodziło. A potem spróbowałem jako recenzent...wyszło :).
ja też próbowałem ale w końcu się skapłem że to jest badziewne. Poćwicz albo weź się za coś innego. ;)
PS : To było niezłe ale oklepane