Forum Gry Hobby Sprzęt Rozmawiamy Archiwum Regulamin

Forum: Na ślepo: BEAT THE BEAT: rhythm heaven [WII] - Recenzja

03.01.2013 17:15
1
lirin
2
Junior

Na ślepo: BEAT THE BEAT: rhythm heaven [WII] - Recenzja

Od zawsze ludzie uważają mnie albo za dziwaka, bo robie coś, co nie mieści się w żadnym z pojęć normalności, albo za kogoś, kto mimo tego, że jest niewidomy brnie do przodu niszcząc wszelkie bariery. Ja sam sądze, że to co robie jest poprostu normalne, niczym nie różniące się od tego co robią inni na około.
Z grami video mam do czynienia niemal od małego. Pamiętam jak dziś granie na nesie, game boy-u czy w stare gry pod dosem, mashując klawisze nie wiedząc nawet co robie, lub próbując się dowiedzieć. Z czasem hobby to zaczeło się wzmagać, a ja oczywiście wraz ze wzrostem apetytu pod szyldem "nowe technologie" chciałem coraz więcej.
Muzyka to poniekąd moja dusza i wiele wiąże z tym w mym życiu, toteż od zawsze moim marzeniem było również stanąć gdzieś na virtualnej scenie i zagrać dla wielkiej publiki. Rock band, guitar hero, niestety, rozczarowanie było z każdą taką kolejną produkcją, jako że miała ona z muzyką tyle wspólnego, co gra w tetrisa gdzie patrzymy na spadające klocki na ekranie próbując grać bardziej z czasem i refleksem niż typowymi umiejętnościami słuchowo-muzycznymi.
Grając w różne inne tytuły, mniej lub bardziej grywalne dla osoby niewidomej, testując, klnąc i rzucając wszelakimi wyzwiskami że też nie jest to dla mnie dostępne, wpadłem razu pewnego na rhythm tengoku. Pozycja na Gameboy advance, nigdy nie wydana po za Japonię nie za bardzo zrobiła na mnie wrażenie, przecież takie coś grywalne nie będzie bankowo, po czym zupełnie to zignorowałem. Kilka lat później, kiedy to stałem się szczęśliwym posiadaczem nintendo DS otrzymałem grę rhythm paradise, jak się okazało kontynuację ów gry z GBA. Przygoda zaczeła się na dobre. Nie zliczona ilość godzin i uśmiechu na twarzy przy tej grze. Kilkanaście miesięcy temu zauważyłem że jest i trzecia gra z cyklu "japońskie dziwadła" i tym razem wylądowała na platformie nintendo WII.
Jakie było moje szczęście kiedy tylko ujrzałem trailery i gameplaye. Jako że ja gonie zawsze za tym czego chce, nie długi czas po tym przed moim monitorem zagościła konsola WII a w raz z nią piękny oryginalny beat the beat: rhythm paradise, bo pod taką nazwą kryje się RH w europie.

Sporo tego wstępu, rozpisywania się, ale o co tutaj chodzi? już szykuje się do wyjaśnienia. rhythm heaven to rytmiczna produkcja w dosłownym tego słowa znaczeniu. Nie uświadczycie tu żadnych podobieństw do wszystkich znanych i oklepanych gier muzycznych z imitacjami instrumentów. To co tkwi w cudzie tej perełki to prostota, japoński tupet widać tu pełną parą a pomysły przechodzą same siebie z każdym krokiem jaki stawiamy w tym zakręconym świecie.
Uprzedzam, że gra nie wykorzystuje tak naprawde żadnego z nowatorskich rozwiązań wiimota, no chyba że włączamy w to celowanie w ikonki w menu. Gramy przy użyciu A i B. To wszystko banał? Nie jestem pewien.

Po starcie gry jesteśmy poproszeni o wciśnięcie naraz przycisków dwóch wyżej wymienionych, po czym zabieramy się do stworzenia profilu. Nie zrozumcie tego specjalnie nadwyraz, mówie o utworzeniu slotu gdzie możemy zapisywać i kontynuować nasze postępy, a tych mamy cztery do dyspozycji. Każdy z nich może przedstawiać innego członka rodziny poprzez wybranie odpowiedniej ikonki. Gra zapewne była robiona z myślą o rodzinnej zabawie, i w zasadzie świetnie się do tego nadaje.
Na samym początku zaliczamy trening sprawdzający naszą rytmike, i zapewniam, już tutaj niektórzy mogą zagryzać zęby. Trudno nie jest, bez przesady, ale klikanie w przycisk A do metronomu z którego co dwa takty zabierane jest po jednej nucie może się okazać udręką dla tych, którzy nie specjalnie korzystają na codzień z talentu dokładnego wsłuchiwania się w muzyke i odczuwania rytmu.
Po małym tutorialu przechodzimy do głównego menu w którym zaczniemy przygodę z RH.

Gra składa się z pięćdziesięciu minigierek testujących nasze wyczucie rytmu na wiele sposobów i w różnych zabawnych sytuacjach. Weźmy za przykład grę,w której odbijamy golfowe piłeczki którymi plują małpy i orangutany, zkręcanie robocików na taśmie produkcyjnej trzymając A+B przez określony okres czasu, czy krucjatę przeciwko demonom, w której gramy samurajem z kataną w ręku, w obronie dziewczynki, która straciła swój wiatraczek. Oczywiście wszystko to do rytmu lecących w tle kawałków których jest tyle, ile samych gierek, a trzeba sobie powiedzieć, że produkcja TSUNKU odpowiedzialnego za cały ten projekt brzmi poprostu genialnie, a muzyka naprawde zapada w ucho długo po wyłączeniu konsoli. każde z tych wyzwań z jakimi dane mi było się zmierzyć zawsze wywoływały uśmiech na mej twarzy lub sprawiały, że poprostu zamiast grać, śmiałem się z tego co serwują nam panowie z nintendo.
Należy tutaj wspomnieć o czymś co występuje w grze dziesięciokrotnie a mowa o remixach. Występują one pod koniec każdego setu składającego się z czterech minigier które zwieńczone są wyżej wspomnianym. Remixy te to piękny sprawdzian tego, co nauczyliśmy się przez ostatnie cztery gierki, uwierzcie mi, bo kiedy na samym początku jest naprawde łatwo, chociaż to zależy od stopnia zaawansowania w temacie rytmika, to później zaczynają się schody, nie małe. Mniej więcej w połowie gry zadania które mamy do wykonania zaczynają się powtarzać, lecz z podwyższonym stopniem trudności i inną wersją utworu w tle. Na ten przykład, albo jest szybciej, albo gęściej jeśli chodzi o wciskane przyciski, a w kilku przykładach dorzucane są dodatkowe komendy jakich nie uświadczyliśmy w pierwszej wersji danej mini gry. Dochodząc do końca trafiamy na arcydzieło, finalny remix na który składają się wszystkie minigierki jakie pojawiły się od samego początku przygody z RH. To ile ja się na męczyłem żeby ukończyć ten remix bez ani jednego podknięcia ciężko opisać słowami ale uwierzcie mi, warto, bo satysfakcja z tego płynie nieziemska. Przechodząc do ukańczania gier bez podknięć, bo nie wspomniałem o tym przypadkowo, powiedzieć trzeba o medalach. Otrzymujemy je za ukańczanie poszczególnych gierek i różnią się one zależnie od tego jak dobrze nam poszło. Zaznaczyć trzeba, że nie uświadczymy na ekranie żadnego wskaźnika czy czasem już nie jest fatalnie i można zaczynać od nowa. Gra liczy sobie sama, a my dowiadujemy się o rezultacie na samym końcu. Medali mamy 4 rodzaje. Zaczynając od tego gdzie powtarzamy daną grę, gdyż nie udało nam się jej ukończyć - try again, przez medal dzięki któremu ukończyliśmy gierke i odblokowaliśmy następną, lecz nic więcej - just okay, medal gdzie wynik jest bardzo dobry, a my zostajemy wynagrodzeni za ukończenie gierki - superb, i ostatni perfect, gdzie uda nam się ukończyć zadanie bez żadnego błędu. Perfect jednak ma pewne wytyczne. Nie możemy zaliczyć gierek na perfect kiedy tylko chcemy, nawet jeśli przejdziemy dane wyzwanie bezbłędnie to i tak skończy się to medalem superb. Gra losuje nam od czasu do czasu perfecta na danej grze za której bezbłędne przejście zgarniamy medalik. Jeśli nie uda nam się tego zrealizować trzykrotnie, tracimy szanse i gramy dalej, czekając na następny los.
W produkcji tej mamy jeszcze możliwość zagrać z drugą osobą w dostępnym multi player, ale nie spodziewajcie się niewiadomo czego, to poprostu kilka gier wyjętych z głównego trybu w które gramy dosłownie razem z kimś obok. Szkoda, liczyłem szczerze mówiąc na coś lepszego lub może na możliwość ukończenia tego wszystkiego co dane jest dla jednego gracza z kumplem no ale cóż, jestem w stanie im to wybaczyć. Jak wspominałem, za medale dostajemy wynagrodzenia. Sporo tego co można odblokować.
Począwszy od toys, gdzie da się pobawić rytmicznymi zabaweczkami przez endles games, gdzie pogramyw gierki nie kończonce się, próbując pokonać najlepsze wyniki w raz z narastającą prędkością, endles games możemy również pochłaniać w multi, gdzie dostajemy kilka nowych propozycji, po ukłon w strone pierwszej części rhythm tengoku na GBA, gdzie dostajemy kilka minigierek z tej że właśnie części RH. Osobiście bardziej cieszył bym się z dołączonej pełnej wersji rhythm tengoku z GBA w pełni zlokalizowanej po angielsku i w lepszej oprawie audio. Co do lokalizacji, nasza europejska wersja Rhythm paradise może pochwalić się tym, że zawiera dwie ścieżki audio, oryginalną japońską, która jest niezastąpiona, oraz zdubbowaną wersję angielską, której sporo brakuje do tego by była chociaż dobra, mimo, że się starali w moim prywatnym odczuciu.
Zostało nam jeszcze jedno miejsce warte kilku groszy. Cafee to miejsce gdzie poczytamy troszkę odblokowanych tekstów, posłuchamy muzyki która odblokowywuje się w raz z postępami w grze czy powtórzymy tutorial z samego początku zabawy. Znajdą tam jeszcze małą pomoc ci, którzy mając dość setnego razu powtarzania jednej gierki niemogąc się z nią uporać będą chcieli wyrzucić grę przez okno. Zaczekajcie, barista pomoże pozwalając na ominięcie danej gierki po trzech nieudanych próbach. ładny gest w strone graczy, mimo że osobiście nigdy nie używałem tej opcji, poprostu szkoda psuć sobie dobrą zabawę.

Graficznie gra podobno nie oszałamia lecz wygląda ładnie z tego co dane mi było zasłyszeć tu i tam a napewno trzyma miły standard dla oka. mam nadzieje, że czytelnicy zrozumieją fakt, iż ciężko mi to ocenić z przyczyn czysto technicznych więc pozwole sobie to ominąć dodając tylko, że nie jest to absolutnie istotny aspekt omawianego tytułu, nie tu tkwi esencja. Sam byłem świadkiem ludzi patrzących na ekran i mających problem ze skupieniem się na rytmie, więc zamknięte oczy pomagały.
Muzyka jak już pisałem pięknie pobudza nasz zmysł słuchu, chociaż pewnie nie każdy lubi przeplatanke japońskich popowych kawałków z bardziej technopodobnymi brzmieniami czy też odskok do rapu, chińskich brzmień czy nawet bossa novy. Słucham na codzień raczej innych rzeczy a i tak wywołało to na mnie wrażenie dodając, że nie należe do tych co zamykają się na ambitne kawałki. To w jaki sposób soundtrack jest skomponowany to majstersztyk. Każda piosenka współgra z akcją w danej gierce, dźwięki dopasowywują się do bitu czy nutek granych na poszczególnych instrumentach tworząc naprawdę dużą wiśnie na szczycie przesmacznego tortu. Dźwięki jakie towarzyszą nam podczas gry są mniej lub bardziej zabawne, i napewno typowo japońskie i zwariowane. Są one wymagane do poprawnego skonsumowania tej gry, gdyż od nich właśnie zależy co zrobić w danym momencie. Małpi kwik oznajmia o wypluciu golfowej piłeczki, metaliczny szczęk oznajmia nadhodzącego robota na taśmie, czy dźwięk piłki którą mamy uderzyć. Jednym słowem wszystko to jest wybuchową mieszanką audio z której ciężko się będzie wyrwać jeśli już zdecyduje się w to wkroczyć.

Podsumowójąc beat the beat: rhythm paradise to naprawdę udana gra która powinna przynajmniej raz zagościć w czytnikach waszych napędów WII. Nie każdy to polubi, nie każdy będzie się użerać z rytmem i pewnie wielu znajdzie się takich, którzy odpuszczą, ale wielu z was myśle pochłonie to odrazu. Za około 100-115 PLN dokonałem świetnego zakupu, nie idealnego, ale naprawdę fascynującego. Ciężko się tutaj do czegokolwiek przyczepić, gdyż jest to zupełnie nowy trend w grach video, i ciężko powiedzieć co tu może być wadą, a co zaletą. ja jako osoba która niewidzi nic, znam grę jak własną kieszeń. Odblokowany content na 100% mówi wszystko o tym, jak mnie to pochłoneło i jak jest ona dostępna nie tylko dla gracza bardziej typowego, mogącego korzystać z oczu, ale i dla osób nie widzących zupełnie nic. Zapewne studio wewnętrzne nintendo nie miało tego na celu, ale tak właśnie wyszło, bo nawet losowo wybrana gierka na perfect w menu ma podwyższony ton kliku po najechaniu na nią strzałkami.
Ja przegrałem napewno kilkadziesiąt godzin, i jeszcze wiele wiele przedemną, bo każdy raz kiedy w to gram, daje mi tyle samo przyjemności, więc zachęcam, japończycy są dziwaczni, ale pokazują, że optymizmem da się zarazić.

Plusy:

-Świetny pomysł na grę gdzie audio odgrywa pierwsze skrzypce
-Genialnie skomponowana ścieżka dźwiękowa
-Ponad 50 minigierek dostarczających ponad 4 godziny świetnej zabawy.
-Dodatki do odblokowania umilają czas po ukończeniu gry

Minusy:

-Dla wielu może okazać się zbyt trudna i wymagająca w pewnych momętach
-Zbyt marny multiplayer
-Tylko kilka minigierek z wersji gry z GBA
-Kiepski angielski Dubbing

OCENA - 9/10

Tomasz Tworek - Lirin

PS. nie miałem pojęcia, gdzie mógł bym to opublikować, więc zdecydowałem tutaj.

Forum: Na ślepo: BEAT THE BEAT: rhythm heaven [WII] - Recenzja