Tym razem trafiło na mnie... Nie ma się co wdawać w szczegóły - poradzili sobie bezproblemowo, co ciekawe ktoś ich zauważył i nawet wezwał policję, ale jak patrol przyjechał, to auta już nie było...
Pytanie nietypowe: co mogę zrobić, aby nie ułatwiać życia złodziejom? Sprawa już trafiła na policję i do ubezpieczyciela (Allianz), ale czy np. warto zgłosić auto do jakiejś bazy skradzionych pojazdów? Wiem, że autko pewnie już leży rozłożone na części pierwsze, ale może ktoś ma jakiś pomysł co by tu zrobić, żeby poczuć, że spełniło się obowiązek wobec swojego autka i nie oddało go bez walki :)
Policja i ubezpieczyciel mają własną bazę, więc nie ma sensu niczego więcej robić. Tym bardziej że, samochód jest już albo za wschodnią granicą (jeśli to jakiś lepszy wóz), albo w dziupli i został rozebrany. Teraz tylko pozostaje przygotować się na to, że ubezpieczyciel będzie starał się zaniżyć wypłatę.
Zachciało mi się jeździć autem rodziców do Łodzi, bo tutaj pracuję od 2 miesięcy - BMW X1.
Do tego warszawskie blachy...