Protagoniści bez jajec
Takie elementy jak dobra fabuła, ciekawe postacie i ogólnie wspaniale przedstawiony świat tworzą granicę między bezsensowną strzelanką, a wartościową grą. Przynajmniej ja grając rozkoszuje się światem, fabułą, smaczkami, gram powoli i staram się docenić wszystkie jej elementy. Mając świadomość, że przy tej grze od świtu do nocy zasuwała masa ludzi, po to aby stworzyć coś co się nam spodoba i trzeba to docenić. Nigdy nie rozumiałem jak można negować stwierdzenie iż gry są formą sztuki. Przecież napisanie ciekawej, zawrotnej i wciągającej fabuły wymaga niemałego talentu (fakt, takich historii w grach jest niewiele), podobnie jak podłożenie głosu, odpowiednie zarysowanie, stworzenie (także graficznie) bohatera i świata, a także wszystkich innych jej elementów wymaga niemałego TALENTU. Filmy też nie od razu zostały uznane za sztukę, widocznie musimy jeszcze poczekać.
Oczywiście najprzyjemniej kieruje się poczynaniami bohatera którego się lubi i z którym można się w pewien sposób identyfikować. Takie teksty "Wyobrażacie sobie na przykład sytuację, gdy Sam Fisher sypie jak z rękawa tekstami w stylu "z narkotykami nikt nie wygrał, trzeba je zalegalizować", albo "nie cierpię Nowego Jorku, bo mieszka tam za dużo Azjatów"?" pozwalają w pewien sposób zżyć się z nim.
Ja tam poszłabym z Solid Snakiem na papierosa.
Mysle ze charyzmatycznymi postaciami sa tez Kratos (był drugi taki bohater ktory tak wymownie pierdolil caly system?) i dla mnie wiekszosc postaci z Heavy Raina.
Tekst bardzo dobry.
I tak bezio był najlepszy
"to na twojej głowie to twarz czy dupa"
poza tym wrzód miał swój "dość wyraźnie" zarysowany światopogląd
Trochę się rozpisałem, a prawie nic na temat. Otóż nigdy nie grałem w Mass Effect, może to wynika z tego iż jest to trylogia (ale zamierzam to nadrobić). Czytałem jednak recenzję i myślę, że oprócz Sheparda znajduje się tam jeszcze na pewno parę ciekawych postaci.
Sassafrass ---> Też mi się wydaję, że jak młodsze pokolenie graczy trochę się zestarzeje to gry może staną się formą sztuki.
Dobrym porównaniem wydaje mi się być właśnie film, który w pierwszych latach był uznawany za rozrywkę dla dziwnych ludzi (nerdy?). Dziś laureaci Oscara to światowe gwiazdy.
Już to widzę: dział Kultura w typowej polskiej gazecie a tam felieton o Light Rain :P Może dożyjemy
Bohaterowie są średnio zarysowani, bo w grach akcji mają biegać, strzelać i skradać się, a nie gadać. Dlatego znacznie lepiej zarysowane są postaci inne nić główny bohater (czasami nawet postacie drugo- i trzecioplanowe). Nie wspominam już o tym, że w wielu grach (np.: "Half Life" czy GTA III) bohater w ogóle się nie odzywa. W strzelankach często też nie ma okazji z nikim porozmawiać, gdyż jedyne okoliczne postacie nierzadko nie tylko nie przejawiają chęci do rozmowy, ale czasami też niezbędnej do tego inteligencji (zwłaszcza w survival horrorach).
Innym problemem może być epickość, która skutecznie utrudnia wprowadzanie poważniejszych wątków. Fajnie, że kolejnej grze możemy znowu uratować świat i odeprzeć Wielkie Niespodziewane Zło, tyle że fabularnie dużo się z tym zrobić nie da. A kiedy mamy tak ważną misję, nie będziemy się zastanawiać nad problemami gospodarczymi, społecznymi a już na pewno nie filozofocznymi. Trzeba działać! Świat się sam nie uratuje! W ten sposób traci się mnóstwo okazji do zarysowania jakichś codziennych, poważnych konfliktów (choćby stosunek do podatków, swobody handlu, licencji na pędzenie bimbru czy segregacji rasowej obcych), które same w sobie mogą być podstawą do naprawdę fajnych questów.
Dodać należy, że bohaterowie nie mają co deliberować, jeżeli nie są w stanie zmienić świata, a jakoś tak się składa, że w grach możliwości działania są zwykle niewielkie i bardzo rzadko można rozwiązać zadania na diametralnie różne sposoby (dotyczy to zwłaszcza wątku głównego).
Wspomnę tylko o tym, że większość gier jest adresowana głównie do nastolatków, więc i problemy postaci są odpowiednie dla tego wieku, co widać po większości gier cRPG.
Ciekawych bohaterów jednak trochę jest. Choćby w serii GTA, a szczególnie w GTA:SA, gdzie w zasadzie wszystkie postacie były przynajmniej fajne, a osoby takie jak Mike Torreno czy The Truth dość skutecznie kradły czas sceniczny pozostałych bohaterów. Niko Bellic i Vito Scaletta też są niczego sobie, chociaż obaj bywają strasznie bierni. Godni zapamiętania i mniej nastoletni są też Zevran Arainai, Cuano Fuchsenberg, Joe Barbaro, Leone Galante czy Geralt z Rivii, że wymienię tylko postacie z gier, w które grałem ostatnimi czasy.
Wg najlepiej wykreowanym bohaterem ostatnimi czasy jest Nathan Drake - typowy everyman z którym można się w wielu kwestiach utożsamiać, jak i również z taką osobą chętnie poszłoby się na piwo.
Dopóki nie przeczytałem całego artykułu ciągle myślałem, żeby w komentarzu napisać o Geralcie. Ale wspomniałeś o nim i chwała Ci za to.
Hmm... A z kim poszedłbym na piwo? <oczywiście dopiero za dwa lata ;d> na pewno nie z Geraltem - on się ciągle użala nad sobą. Poszedłbym z Zoltanem, ale jeśli mówimy o protagoniście... hmm. No nie wiem, trudno znaleźć.
Cate Archer z NOLF - idealny przykład bohaterki, o poglądach której wiemy dość dużo i z całą pewnością z którą można się umówić... :)
Dlatego lubię japońskie gry. W wielu, wielu tytułach są naprawdę wybitne, nieszablonowe postacie. Nie wszystkie szczególnie "wspaniałe" i poważne, ale naprawdę oryginalne. Przykładów jest masa, najświeższym jest BlazBlue. Postacie tam, pod względem samego pomysłu (bo wykonanie tej gry... dalekie do idealnego niestety, ale z każdą częścią lepiej) to małe arcydzieła. Do tego wszystko przyprawione typowym dla japońskich gier humorem, co jeszcze bardziej uwiarygodnia postacie w moich oczach.