Odpady atomowe i jak ostrzec przed nimi ludzi z roku 12023?
Czyli co, zakładamy że w roku 12023 cywilizacja się cofnie w rozwoju, a nie sięgnie gwiazd?
W sumie to co mnie to?
Nie moj cyrk, nie moje malpy.
Na kanale YT Kurzgesagt jest odcinek na ten temat. Krótko-> nie mamy takiej możliwości. Przemysł kosmiczny produkuje ledwie ułamek potrzebnych rakiet. A nawet gdyby był w stanie to koszty były by olbrzymie.
Co więcej katastrofa była by statystycznie gwarantowana. Przy tak wielu lotach, prędzej czy później, doszło by do katastrofy i rozpylenia radioaktywnej chmury.
Czyli co, zakładamy że w roku 12023 cywilizacja się cofnie w rozwoju, a nie sięgnie gwiazd?
Biorąc pod uwagę, że głąby wybierają głąbów, fanatyków, czy po prostu bandyctwo, to tak. Prędzej skończymy w wojnie nuklearnej, czy innym syfie, niż będziemy podróżować w gwiazdach. Znaczy bogatym, inżynierom, i ogólnie garstce wyuczonych w danej dziedzinie, uda się uciec. Najpierw na księżyc, potem na marsa. Ale to są lata... Mars bez ziemi przez pierwsz x lat, sobie ni eporadzi .
Taaa, na poparcie twojej tezy mamy okrągłe 0 argumentów. Za to przeczy jej dosłownie wszystko, czyli cała cholerna historia naszego gatunku xD Zawsze mnie bawi taki gimnazjalny dekadentyzm, który zamyka oczy na rzeczywistość.
Darkowski93m
To może wróć do szkoły skoro masz zero argumentów. I nie wiedziałem, że kiedyś mieliśmy bomby atomowe. Bo biologiczne owszem, ale nie takie jak mają rządy teraz. Po za tym wliczam w to tez asteroidy, trzęsienie ziemi w USA/ Chinach które uwali gospodarki jeszcze bardziej, wojny domowe z byle jakiego powodu, czy po prostu postępujące ocieplenie klimatu, z czym wiąże się brak wody. Ono było już nie raz, i zawsze jakaś cywilizacja cierpiała, albo się przenosiła. Tylko teraz jak miliardy będą chciały sie przenieść, np wszyscy do Europy, to długo cywilizacja jaka jest nie przetrwa. I nie mówię o całkowitej zagładzie, bo jesteśmy jak szczury, zawsze przetrwamy. Ale o takim syfie, że myślenie o gwiazdach, trzeba będzie odłożyć w czasie. Cała cholerna historia naszego gatunku, to mordowanie, niewolnictwo, słuchanie debili, którzy wywołują wojny, zarazy. i jedne cofnięcie się w rozwoju mamy już za sobą. Ty chyba człowieku nie masz pojjęcia, ile razy byliśmy na skraju, i ile razy trzeba było coś odłożyć w czasie. Jeśli myślisz inaczej to spoko. Zresztą takie wybuchy superwulkanów mogą nas cofnąć o lata, ale tego to już nie rozumiesz. Np jest wojna. Giną akurat wszelcy uczeni, inżynierowie, i kto tam jeszcze. Po wojnie zostają same głupki, klasa pracująca, i jakieś tam zapiski. Jak myślisz, ile lat po wojnie nuklearnej, odbudowalibyśmy sie na tyle, żeby podróżować w gwiazdy?
O kurna, ciężki przypadek xD Piszesz o jakiś dyrdymołach, wieszczysz koniec cywilizacji, upadek ludzkości itd. Wiesz ilu już takich było jak ty w historii? Całe mnóstwo. Zawsze ktoś przewiduje koniec świata, od wieków, tak było, jest i będzie. Tylko, że te przewidywania się nie sprawdzają, nigdy. A ludzkość dalej idzie naprzód czy ci się to podoba czy nie. Jeśli nie potrafisz ogarnąć tempa rozwoju cywilizacji ludzkiej w ostatnich np. 100 latach to jesteś po prostu ślepy. Piszesz o tym, że ludzie byli kilka razy na skraju wymarcia, ale zapominasz dodać, że były to czasy prymitywne, kiedy byliśmy zupełnie bezbronni wobec sił natury. Teraz tak naprawdę mamy dopiero jakąkolwiek szansę na przeżycie takich kataklizmów, właśnie dzięki rozwojowi i technologii.
Piszesz o wojnach, ale nie zdajesz sobie sprawy, że to właśnie m.in. konflikty i ciągła rywalizacja napędzają świat.
Ehh, twoje pojęcie o historii i rzeczywistości to poziom widza "starożytnych kosmitów".
A z tymi asteroidami to już mnie rozłożyłeś, serio xD Co to ma wgl do rzeczy w kwestii postępu i rozwoju gatunku ludzkiego? Jeśli wszędzie wypatrujesz tego zagrożenia z kosmosu to musisz być strasznie zmartwionym człowiekiem. Btw, są ludzie którzy i nad tym zagrożeniem się pochylają i również z nim się kiedyś uporamy.
Wiesz ilu już takich było jak ty w historii? Całe mnóstwo.
A wiesz, ile cywilizacji upadło? Też całe mnóstwo.
Trzeba po prostu być gotowym na każdą ewentualność.
Na przykład, jeśli chodzi o wybuch superwulkanu - to nie jest kwestia tego, czy on w ogóle wybuchnie, tylko kiedy. Może to być zarówno za kilka lat, jak i za kilkaset/kilka tysięcy lat. Miejmy nadzieję, że prędzej sprawdzi się ta druga opcja...
tak, od kilku tysiecy lat cofamy się w rozwoju, dzisiaj nawet nie potrafimy wymyśleć jak powstały piramidy, nie potrafimy wyjaśnić jak z taką dokładnością szlifowano kamienie. Ludzie są tak tępi, że wszystko czego nie potrafią wyjaśnić łączą z ufo xd, a w noki 3310 nie potrafią wejść do menu bo uważają że ekran dotykowy nie działa
https://warhammer40k.fandom.com/wiki/Chronology_of_Events
Ja bym się bardziej martwił bogami Chaosu.
Tu jest wszystko napisane
Rozmowa z prof. Krzysztofem Meissnerem na temat spalania odpadów radioaktywnych:
https://www.youtube.com/watch?v=8PKwAJsy2Fk
Na razie to tak idzie, że w 2123 nie będzie już żadnych ludzi na planecie.
Jak to jak? Tak jak to się robi teraz! Odpady sprzedać firmie Januszex, która odsprzeda je firmie szwagra Grażyno-pol, która zakopie je obok starego PGR-u, lub zrzuci cały odpad do starych, przerdzewiałych cystern do mleka, a ziemia sama to przefiltruje, i heja!
To problem bez rozwiązania: można jedynie wymyślić możliwie jak najwięcej zabezpieczeń i trzymać kciuki, by działały one przez najbliższe setki wieków
A skąd ta pewność Panie redaktorze? Tak czytam sobie ten artykuł i widzę straszliwy wręcz brak wyobraźni oparty na przekonaniu, że ludzkość przez następne 10 tys lat od teraz nie będzie się rozwijać.
Nasza obecna rzeczywistość byłaby nie do pomyślenia dla ludzi sprzed choćby 200 lat, nie mówiąc o czasach wcześniejszych. Po drugie żyjemy w erze niesamowitego przyspieszenia technologicznego. W ciągu kilku najbliższych dekad dokonania w dziedzinie AI odmienią naszą rzeczywistość w sposób jaki ciężko sobie obecnie wyobrazić. Jak dodamy do tego "new space", a za kilkadziesiąt lat również dodatnią w bilansie ekonomicznym fuzję termojądrową i np. udoskonalone i upowszechnione CRISPR to będziemy mieć po prostu inny świat. A to są tylko niektóre z potencjalnych rewolucji.
Sugerowanie, że nasi potomkowie za 10 tysięcy lat będą wgl tracić czas na zamartwianie się naszymi obecnymi problemami pokazuje niezwykłą krótkowzroczność. Wgl zakładanie, że będą oni dalej tkwić w tych delikatnych, biologicznych skorupach jest bardzo odważne.
Warto w przypadku takich dyskusji przypomnieć historię o artykule z The Times z 1894 roku, w którym wieszczono straszliwy kryzys związany z końskimi odchodami na ulicach Londynu. Przyrost liczby dorożek był wtedy tak duży, iż przewidywano, że jak tak dalej pójdzie to ulice miasta za 50 lat będą dosłownie zasypane odchodami. I wtedy mniej więcej pojawił się samochód. I zmienił wszystko. Nie zapominajmy o tym wymyślając jakieś dziwaczne scenariusze na 10 tysięcy lat do przodu...
Niels Bohr powiedział kiedyś: "Przewidywanie jest bardzo trudne szczególnie, jeśli idzie o przyszłość."
ulice miasta za 50 lat będą dosłownie zasypane odchodami.
Może im po prostu chodziło o San Francisco?
Problem jest bez rozwiązania nie dlatego, że zakładam, że przestaniemy się rozwijać. Problem jest bez rozwiązania, bo nie da się zajrzeć w 10 czy 100 tysięcy lat naprzód i zobaczyć, jak skuteczne i potrzebne będą konkretne pomysły na ostrzeganie ludzi.
Ja staram się unikać pesymistycznego podejścia do rozwoju ludzkości, choć nie zawsze jest to proste. Ale takie problemy jak semiotyka nuklearna to dmuchanie na zimne: wymyślanie zabezpieczeń na wypadek najgorszych możliwych scenariuszów. Bo pewnie, możemy założyć, że za 10 tysięcy lat będziemy mieć domy na Marsie, a z uranem nauczymy się obchodzić tak, że zaczniemy z niego robić magnesy na lodówkę. Ale równie dobrze możemy, w przypadku globalnej wojny czy katastrofy pokroju erupcji wulkanu Toba, cofnąć się cywilizacyjnie o milenia i bezpowrotnie utracić wiedzę, którą mamy teraz.
Kiedy jadę na wakacje, to wykupuję ubezpieczenie nie dlatego, że jestem przekonany, że spadnę z hotelowego balkonu albo wdepnę w jeżozwierza - robię to na wszelki wypadek. Kiedy idzie o odpady nuklearne, "wszelki wypadek" to "ktoś to wykopie i skazi cały region". Nie chodzi o czarnowidztwo, chodzi o pragmatyzm.
Ciekawość jest często niebezpieczna, stąd powiedzenie "pierwszy stopień do piekła". Jednak bez ciekawości świata nie ma rozwoju, nie ma postępu. Moim zdaniem nic nie odstraszy największych śmiałków, będą tacy co zapłacą najwyższą cenę. Nie wiem czy to dobrze, że odpady są zakopywane, co jeśli za 10-20 lat bez problemu będziemy mogli je wysłać w stronę Wenus czy Słońca? Zakopiemy, zapieczętujemy i już nie da się tego odwrócić. Poza tym niekoniecznie cywilizacje po naszej będą gorzej rozwinięte technicznie, to wszystko na wypadek totalnego kataklizmu, lub prawie całkowitego wymarcia.
mało jest pomysłów które są głupsze od tego.
Wcale nie taki glupi pomysl. Problem bedzie tylko wtedy kiedy taka rakieta z odpadami rozleci sie po starcie albo wybuchnie w atmosferze.
Jesli takie misje bylyby z zachowaniem maksymalnych srodkow bezpieczenstwa to potencjalna katastrofa jest bliska zeru a same sondy mozna byloby poslac w kierunku czarnej dziury i za kilkaset tysiecy lat odpady by sobie wlecialy do srodka i sladu by po nich nie bylo.
U nas odpady planowano składować w
w bunkrach MRU
Obiekt ciekawy i robi wrażenie. Polecam odwiedzić
1. Czemu zakładamy, że przyszłe cywilizacje to obcy, nieskomunikowani z nami? Przecież wiedza o radiacji nie umrze. Język ewoluuje, ale wiedza zostanie.
2. Promieniowanie jest takie straszne? My sobie radzimy z przewożeniem tego. Oni jak to odkopią to zginie parę osób i tyle. Ot czarnobyl 5.0. Przecież to nie wybuchnie i nie skazi całej atmosfery.
1. Bo chcemy być przygotowani na najgorszy scenariusz. W przypadku gigantycznego kataklizmu lub wojny świadomość na temat radiacji absolutnie może przepaść. Nie byłby to pierwszy raz w historii, kiedy jakaś cywilizacja traci uprzednio posiadaną wiedzę (tym bardziej, że w tym konkretnym przypadku mowa o zaawansowanej wiedzy z zakresu fizyki).
2. "Ot, Czarnobyl 5.0 to tak, jakby powiedzieć "Ot, największa katastrofa w historii energetyki nuklearnej 5.0". To nie były tylko straty w ludziach. Ewakuowane miasto, wsie, dziesiątki tysięcy hektarów ziemi uprawnej wyłączonych z użytku, długofalowe konsekwencje zdrowotne dla tysięcy ludzi. Raczej nie chcielibyśmy fundować nikomu w przyszłości powtórki.
1. tym bardziej, że w tym konkretnym przypadku mowa o zaawansowanej wiedzy z zakresu fizyki
Wiedza nie jest wcale zaawansowana - nie zbliżaj się, bo cię to może zabić.
Żeby nie było, rozumiem starania o coś takiego, bo nasza spuścizna może kogoś kiedyś zabić. Jednak będzie to jedynie jeden z wielu niewidzialnych zabójców, z którymi ludzkość będzie sobie musiała radzić, tak jak nasi przodkowie. Nawet prymitywni ludzie nie są głupi.
2. Jasne największa katastrofa energetyki jądrowej, jednak w porównaniu do katastrof z innych źródeł to była dość mała. Obszar wykluczenia jest ogromny, jednak znaczna większość tego terenu jest nieszkodliwa dla ludzi. Zresztą porównanie do Czarnobyla i tak jest bezsensowne, bo te odpady nie wybuchną.
Najgorsze co może spotkać to skażenie terenu, ale a) jeśli skażenie będzie miejscowe i ludzie będą tam chorować z niewiadomych przyczyn, to będą unikać tego terenu, b) jeśli skażenie będzie rozległe, to ma dużą szansę się mocno "rozwodnić". Ludzkość od wieków żyje w terenach o różnym promieniowaniu tła i nawet w tych najgorszych miejscach organizmy sobie z tym bezproblemowo radzą.
Jest szansa na ponowne wykorzystanie tych tzw "odpadów" w przyszłych elektrowniach i to nie jest jakieś SF tylko realne badania i prace w tym kierunku. Dzisiejsze elektrownie działają jak piec który spala samą korę z drzewa a resztę wyrzuca, także w tych tzw odpadach jest jeszczę masę potencjału energetycznego. Polecam obejrzeć mądrzejszych ode mnie https://www.youtube.com/watch?v=8PKwAJsy2Fk
Odpady atomowe i jak ostrzec przed nimi ludzi z roku 12023?
Może list w butelce?
10tys lat raczej to bezpieczny margines, tyle, że czy na pewno wszystko przebiega tak "sterylnie"?
Trzeba czekać na rozwój, jest szansa, że przez to, że przemysł kosmiczny musi się ciągle borykać z problemami "promieniowania kosmicznego", z tamtąd mogą przyjść rozwiązania na utylizację/odpromienianie.
Może coś się zmieniło, ale niegdyś podróże kosmiczne człowieka to późniejsze leczenie na choroby popromienne. Może nowa tendencja do cywilnych lotów jest jakaś bardziej przełomowa.
Możliwe, że wcześniej trzeba będzie dbać o warstwę magnetyczną inne izolujące życie na Ziemii od kosmosu. Na Marsie zniknęły powłoki izolujące powierzchnię od Słońca i wypaliło powierzchnię ( choć Mars jest dalej od Słońca niż Ziemia )
za 10 tysiecy lat to prawdopodobnie będzie istnieć technologia likwidująca promieniowanie bo to było by dziwne no chyba że będzie wojna atomowa i cofniemy sie do średniowiecza.
Tylko po co ostrzegać bo w roku 12 000 to może:
-nie być w ogóle ludzi na ziemi bo wyginą
-mogą skolonizować inne planety i odkryć dużo lepsze źródła energii, promieniowanie nie będzie dla nich tajemnicą
-mogą sie cofnąć do epoki przed przemysłowej ale wtedy uznają miejsce z odpadami za przeklęte, opanowane przez złę moce i nikt tam nie będzie wchodził