Ładowanie Tesli zimą to koszmar, testy to potwierdzają
A od 2035 roku zakaz rejestracji samochodów spalinowych. Kto może, niech inwestuje w furmankę. Albo na piechotę.
Czy nigdy nie zastanawiałeś się nad tym, że społeczność, która chodzi, łatwiej jest kontrolować?
Frank Herbert. Bóg Imperator Diuny
Amerykę odkryli...
Via Tenor
Kretyństwo przecież tego nikt poprze. Już to widzę jak w 2035 będą same elektryki do kupienia. Rosja, obie Ameryki, Afryka i Azja będą dalej sprzedawać diesle i benzyniaki przez najbliższe 50 lat, a głupiutka UE wprowadza jakieś kretyńskie prawa. Samoloty niech wprowadzą elektryczne oraz statki.
Płyty winylowe wróciły ... może wrócą konie.
Rok 2040 - sprzedam mieszkanie z miejscem dla konia ;)
Przy -25 to i spalinowe nie mają wesołego startu po weekendzie. Na mrozie odpalalem silnik 2/3 razy na dobę by nie zamarzł :)
Nie wyobrażam sobie obecnie diesla trzymać na dworze. Co innego jak ktoś co pare godzin jeździ i auto nie jest na dziesiątki lat
Miałem Volvo V70 z 2004 roku i miało wbudowane webasto i żadna zima nie była straszna... także tego, cofamy się w rozwoju z tymi elektrykami.
Jak utrzymujesz auto, tak masz. Mam Focusa I diesel z 2004 roku i ani razu nie zdarzyło się, żeby nie odpalił, nawet przy mrozach rzędu -20'C przez weekend (czyli od piątku do poniedziałku stał). Akumulator oczywiście wymieniany regularnie co ok. 5 lat, świece żarowe też.
No ale on też ma podgrzewanie baterii odpowiadające Webasto, które nie było zaplanowane. Pozostaje kwestia mocy baterii.
Amatorzy, nasz pamiątkowy rodzinny T3 nawet po pół roku odpala za pierwszym razem przy minus dwadzieścia. To znaczy już nie nasz, ale widzimy go bez przerwy u znajomego który go odkupił.
Na mrozie odpalalem silnik 2/3 razy na dobę by nie zamarzł
To mu nieźle życie skróciłeś.
Doprecyzuj, że chodzi o NOWE auta z silnikiem spalinowym. Starymi będzie można jeździć i przerejestrowywać dopóki się nie rozsypią. Tak na marginesie koncerny już teraz ograniczają oferty na osobówki z silnikiem diesla: wybór jak i popyt bardzo mocno zmalały.
Kwestia druga: jak ktoś chce świadomie kupić elektryka to nigdy nie wybierze Tesli bo to przereklamowany typowy amerykański motoryzacyjny badziew.
Po trzecie: elektryk na dzisiaj to wybór tylko dla właścicieli domów jednorodzinnych z instalacją PV - jeździsz praktycznie za darmo. Dla innych nie ma to sensu. W garażach podziemnych i na parkingach przed blokami nie ma zwykłych gniazdek a co tu dopiero mówić o stanowiskach do ładowania.
To też zależy od danej władzy czy przyjmie w swoim kraju ten przepis.
Obecnie Jarek wysmial rok 2035
Gniazdka to najmniejszy problem. W miesiąc można je zainstalować wszędzie.
Z tego wszystkiego wynikają koszty, czasem niewielkie (jeśli budynek/budynki mają duży zapas mocy, a projekt zakładał rozbudowę), a czasem gigantyczne (wymiana obecnych kabli przyłączeniowych, kopanie pod drogami, kładzenie nowego asfaltu itp.).
Zarządzanie budynkami wielorodzinnymi i elektryką w nich to jest jednak inna skala niż zarządzanie jednym domkiem na wsi.
Może i będzie można jeździć "starymi autami". Tylko kogo będzie na to stać ? Milionerów ? 2035 jest datą poglądową. Która została stworzona dla koncernów motoryzacyjnych, po to, by te przygotowały wszelaką technologię itp. na kres samochodów benzynowych. Kres spowodowany gigantycznymi cenami paliw płynnych. Będzie to bliżej 2050 roku, niż 2035. Lepiej sie wczesniej zacząć na to przygotowywać.
Produkcja syntetycznej benzyny jest droga i nie jest prosta. Szczególnie jeśli duża część węgla i węglowodorów z tanich źródeł zostanie wyczerpana.
Prawdopodobnie koło 2040-2060 biedne regiony ziemi jeszcze bardziej zbiednieją. Bo nie będą przygotowane na to, co nadejdzie. Europa zawczasu chce sprowadzić sporo litu i wyprodukować sporo technologii. By nie wrócić do średniowiecza.
Ten 2035 to kwestie ekonomiczne głównie, nie ekologiczne...
Nie twierdze też że wykorzystamy do 2050 roku wszystkie zasoby ropy (chociaż te były szacowane do 2040 roku zdaje się- nie wiem jaka jest najnowsza prognoza), ale mała ilość tanich źródeł ropy, przeniesie się na jej cenę.
Elektryki też nie będą tańsze, niż transport obecnie. Zdrożeje ogół energii. Ale benzyna pewnie grubo w stosunku do prądu.
kopanie pod drogami, kładzenie nowego asfaltu itp.
Jeśli masz na myśli kładzenie nowych kabli to raczej nigdzie na terenach zabudowanych już nie skuwa się asfaltu ani nie rozbiera się chodników, tylko robi się przecisk pod ziemią. Z rurami wodociągowymi jest tak samo.
Samo położenie nowego kabla nie zajmuje też jakoś dużo czasu, zwykle robi się to w jeden dzień.
Pytanie czy 2035 to będzie graniczna data, którą zawsze można przenieść na późniejsze lata. Inne pytanie czy po 2035 jeszcze będzie się opłacało mieć samochód spalinowy gdy elektryki przebiją cenowo auta spalinowe już w 2027 roku. Do 2035 mamy ponad 12 lat, a przez ostatnie 10 lat zasięg został podwojony, a same elektryki są całkiem powszechne.
W sumie dobre pytanie. Niby pozwalają jeździć samochodem spalinowym po 2035 ale czy będzie go gdzie, np. zatankować albo zrobić przegląd. Albo mogą też tak zrobić że dowalą takie opłaty że lepiej będzie chodzić na piechotę niż jeździć spalinówką. Albo czy pozwolą ci takim samochodem wjechać do miasta.
Wyjdzie bokiem to forsowanie elektrykow. Powinno to byc jako opcja, swobodny wybór, ktory skusi kupca swoja jakoscia i innymi istotnymi parametrami, a nie tym, ze nie bedzie alternatywy.
Jak tam w ogole wyglada jazda przy minus 20 i ogrzewaniu wnetrza? Zasieg wtedy to ile, 20% nominalnego?
Bez nacisków politycznych i dużych nakładów na akcje marketingowe promujące elektryki jako ekologiczne rozwiązanie możliwe, że elektryki nie przyjmowałyby się wcale. Gdyby również dobrze stawiać na wodór tak silnie jak na elektryki, możliwe, że samochody wodorowe pokonałyby w ciągu kilku lat samochody spalinowe. Elektrykom zajmie to więcej niż dekadę i to przy dalszych naciskach i dopłatach do ich zakupu oraz rozwoju.
Z wodorem jest wiele problemów. M.in. to, że to paliwo kopalne obecnie. Wytwarza się go z gazu ziemnego przy wydzieleniu CO2. Lepiej robić samochody na CNG niż na wodór. Obstawiam, że ten sam gaz, spalony w silniku samochodu na CNG (są takie), w stosunku do tego przerobionego na wodór, wystarczy na więcej kilometrów. Ogniwa paliwowe są kapryśne, dość drogie i po przeliczeniu przetworzeń metan->wodór->energia elektryczna->energia mechaniczna. Wychodzi podobnie, jak przetworzenie metan-> energia mechaniczna(oczywiście tutaj nie mam pełnych danych, bo ciężko o tego typu dane, trzeba by sporą ilość źródeł przewertować). Do tego zbiorniki i systemy tankowana wodoru są bardziej skomplikowane.
Wodór można produkować z energii elektrycznej. Tylko przy zwykłej technologii, sprawność tego przetworzeniu, jest mała. Jest też pewien sposób na inną technologie, ale to też chyba nie robi jakichś gigantycznych przeskoków sprawności.
System energetyczny też nie jest rewelacyjny. Ale jeśli założyć, że energia będzie pochodzić z tanich źródeł (atom, wiatraki, panele). To elektryki nie muszą być tak złą opcją za te 20 lat, szczególnie, że mamy już początki infrastruktury, od której możemy zacząć rozwijać tą większą. Oczywiście teraz, pisząc o "tanich źródłach" pewnie część osób puka się po głowie, bo teraz są one drogie... Teraz... Jak zacznie brakować tanich surowców kopalnych, to sytuacja się odwróci
Jak się nad jakimś zagadnieniem głębiej zastanowić, to często okazuje się, że ilość problemów do przezwyciężenia jest znaczna. W przypadku elektryków jest podobnie. Czasy ładowania są obecnie nie do przyjęcia dla większości ludzi. Oczywiście są spece w internetach, którzy sobie odpowiednio trasy planują, w czasie ładowania idą zjeść i takie tam bzdety. Dwie godzinki lecą, jak z bata strzelił. Ja i tak wolę swojego dieselka, którego czas "ładowania" od 0 do 100% wynosi 5 minut. Potem mogę nim machnąć ponad 1000 km trasy. Jadąc w typowym tempie samochodu elektrycznego, to będzie jakieś 1200 km.
Na ten moment nie ma nawet mowy, aby auta elektryczne masowo zastępowały spalinowe. Infrastruktura nie jest do tego w ogóle przygotowana. Ilość szybkich ładowarek w wielu krajach jest żałośnie mała. Co więcej, takie ładowarki muszą stać się nieporównanie mocniejsze, aby ładowanie trwało góra 10-15 minut. Efektywność samych baterii i napędów też musi wzrosnąć, aby dało się przeciętnym elektrykiem zrobić chociaż 600-700 km i to bez wyłączania klimatyzacji oraz radia.
Kolejna rzecz, to wydolność sieci energetycznych. W przypadku garstki samochodów elektrycznych, to nie problem, ale gdy zaczną ich jeździć po drogach miliony, wtedy może się okazać, że sieci nie dadzą sobie rady. Fajnie by też było, gdyby te dodatkowe gigawaty nie pochodziły z brudnych elektrowni węglowych. Kiedy u nas zacznie działać ta obiecana atomówka? Realnie 2040 rok? A od 2035 zakaz sprzedaży samochodów spalinowych? Powodzenia.
Nie od zakazów powinno się zaczynać, tylko od przygotowania i wdrożenia rozwiązań systemowych. Problem w tym, że do tego drugiego potrzeba prawdziwych specjalistów, a do pierwszego wystarczy szympans z długopisem.
Dwie godzinki lecą, jak z bata strzelił.
W życiu na trasie nie ładowałem samochodu dłużej niż 20 - 25 minut.
W życiu na trasie nie ładowałem samochodu dłużej niż 20 - 25 minut.
Jakie auto, jaka pojemność baterii i jaki był stan naładowania przed i po? Ile Twoje auto jest w stanie zrobić kilometrów po tak krótkim ładowaniu?
W życiu na trasie nie ładowałem samochodu dłużej niż 20 – 25 minut..
Bo jest was promil wśród spalinowych aut. Jak wzrośnie liczba aut elektrycznych zaczną się kolejki, bo nie ma siły, żeby infrastruktura rozwijała się szybciej niż zapotrzebowanie na nią :P, No chyba że w EU wprowadzą typowe komusze centralne zarządzanie i wydadzą rozkaz odnośnie do tej sprawy. :D Nie jestem przeciwnikiem aut elektrycznych, ale zdecydowanie zmiana powinna być ewolucyjna niż nakazowa, szczególnie że EU pokazała się wiele razy ze złej strony przy wprowadzaniu przepisów, do tego nie jest neutralna :P W momencie jak auta elektryczne mocno zaczęłyby deklasować tradycyjne auta, w cebulandii szczególnie w aspekcie ekonomicznym, to zmiana sama nastąpi, ale lepiej jak komuchy nakazać coś, zamiast swoją polityką, ulgami etc promować elektryczne auta :P
Nie jestem przeciwnikiem aut elektrycznych
Ja zasadniczo jestem ich zwolennikiem, choćby z tego powodu, że napęd elektryczny jest lepszy pod niemal każdym względem. Skomplikowanie silnika spalinowego osiągnęło absurdalny poziom, w stosunku do tego, co to urządzenie ma robić. Tak się niestety dzieje, gdy chce się dostosować przeszło stuletni wynalazek do obecnych, wyśrubowanych norm. Niestety, nie mamy obecnie infrastruktury, aby na masową skalę przesiadać się na elektryki. No ale zakazy można już wprowadzać, to nasi władcy mają opanowane.
to nikogo nie będzie obchodzić że ktoś sobie nie radzi z tematem wejdą przepisy i ludzie są dostosują jak do wszystkiego czy komuś się to podoba czy nie. Nasze pokolenie jest wręcz ostatnim które może jeszcze uratować naszą planetę bo w tym tempie który człowiek ją niszczy i zaśmieca to za moment będzie trzeba szukać drugiej.
Czy ja napisałem, że zmiany nie są potrzebne? Są, tylko muszą być robione z głową. Od lat trąbi się o katastrofie klimatycznej, a Niemcy obecnie zamykają elektrownie jądrowe i palą węglem na potęgę. Promuje się samochody elektryczne, ale nie ma odpowiednich rozwiązań systemowych. Piszesz, że wprowadzi się przepisy i trza się będzie dostosować. Niestety, ale nie, bo sieć elektroenergetyczna sama z siebie się nie dostosuje. Po prostu jak się ją przeciąży, to zabraknie prądu w dużej części kraju i tyle. Czy zabraknie? No cóż, od momentu, kiedy Putin robi nam pod górkę w związku z dostawami surowców energetycznych, straszy się ludzi, że muszą ograniczyć zużycie energii, bo może dochodzić do blackoutów. To oznacza, że obecnie mamy w systemie prądu tak na styk. Podłącz zatem dużą ilość samochodów elektrycznych do ładowarek.
Żeby naładować bateryjkę typu 50 kWh w ciągu godziny, potrzeba prądu o mocy ponad 50 kilowatów. W swoim potężnym pececie masz pewnie 1-kilowatowy zasilacz. No to podłącz sobie w domu jeszcze 49 takich. Następnie pomnóż to przez miliony samochodów elektrycznych, które miałyby poruszać się po naszych drogach, każdy z baterią typu 50, 70 czy nawet 100 kWh. To są gigantyczne ilości dodatkowej energii elektrycznej, którą skądś trzeba będzie wziąć. Z brudnych elektrowni węglowych? Od dawna powinniśmy mieć atomówki i wtedy rozmawiać o ekologicznym jeżdżeniu samochodami elektrycznymi.
Beka z kaliforni, podobne przepisy wprowadzone przez debili bez wiedzy. :D Tam już teraz zakazy ładowania aut latem wprowadzają, bo infrastruktura przeciążona i nie daje rady. :D PRL i stopnie zasilania wrócą. :P
https://www.youtube.com/watch?v=l1-Bxg4El_E
masz tu czasowe zakazy spowodowane niewydolnością sieci latem :P
https://rallyandrace.pl/zakaz-ladowania-samochodow-elektrycznych-w-stanie-kalifornia/
rallyandrace, rzetelne źródło.
po pierwsze, to nie byl zakaz, to bylo zalecenie od organizacji, ktora zapobiega kryzysom energetycznym. nic nie bylo przymusowe, nikt tego nie sprawdzal i nie bylo za to zadnych kar.
po drugie, nie "latem", ale przez kilka tygodni w trakcie lata i tylko od 17 do 22, czyli czas okreslany jako "peak hours".
po trzecie, na liscie zalecen pojawiły się tez inne urzadzenia, jak pralki, zmywarki i ograniczenia w uzywaniu klimatyzacji. i to wszystko byly zalecenia, a nie zakazy.
zaczniesz kiedyś weryfikować glupoty, ktore wypisujesz czy bedziesz sie kompromitowal za kazdym razem?
Nie zmienia faktu że infrastruktura energetyczna już nie wytrzymuje i będzie jeszcze gorzej, bo nie bardzo inwestują w nią :P
gdyby to bylo spowodowane samymi przeciazeniami to trwałoby caly rok, a tutaj chodziło o okres, kiedy przewidywane byly ekstremalnie wysokie temperatury.
no i cmon, przestan odwracać kota ogonem, wypisujesz bzdury i nawet sie nie przyznasz. teraz tez byles zaspany?
Beke mam zawsze wpadasz tam gdzie napiszę coś gdzie się mylę, nigdy nie odpisujesz tam gdzie mam rację, nawet w wiadomy wątku :D
ale Ty nigdy nie masz racji, a to, ze nie odpisuje to tylko dlatego, ze mam ciekawsze rzeczy do roboty albo po prostu to przegapiam. no i wiadomy watek mam na telefonie w ignorowanych, widze go tylko na sluzbowym laptopie.
nalezysz do tej samej grupy co Hydro - cokolwiek napiszesz, zawsze sie mylisz.
i dyskusja na ten temat nie ma sensu, bo zaczynasz wtedy robic fikolki, dokladnie tak jak teraz.
Nie wszystkie tworzywa sztuczne są z ropy naftowej. Jest sporo tworzyw, nawet do drukarek 3D, które są polimerem produkowanym np. z kukurydzy. Ten z kukurydzy nie koniecznie nada się do wszystkiego. Ale mimo wszystko łatwiej wytworzyć 1kg opakowań plastikowych niż 10litrów benzyny... A opakowan 10kg to na rok Ci starczy.
szkłem, produktami biologicznymi / wiele rzeczy można uzyskać z obiegu bioprodukcji tylko jest to droższe więc robi się wszystko taniej.
Ach, wróci mleko w szklanych butelkach, śmietana i jogurty w słoikach, miseczkach, z metalowymi zakrętkami, powstaną wielkie osiedlowe punkty zbiórki szkła wszelakiego... Wrócą ciężkie kożuchy i grube wełniane i bawełniane płaszcze (bye bye polarki i kurtki z poliestru).
1) przy cenie elektryków obecnie wątpię aby ktoś kupił elektryka za 500K i stawiaj go pod blokiem bo nie stać go było na garaż czy dom z garażem wcześniej
2) sytuacja że mamy totalną zimę nawet w Polsce jest ewenementem : właściwie zima już pewnie była przez jeden tydzień - teraz mamy zimę z temperaturą +6C
3) w 2035 czyli za 12 lat od dzisiaj ceny elektryków będą zupełnie inne plusem jest jednak rynek wtórny który nie będzie dotyczył już trupów 20-30 letnich. Właściwie elektryki są przemyślane na jakieś 12 lat i potem na złomowanie.
2 godziny ładowania to niewielka cena za ratowanie matki ziemi, albowiem czymże jest ta chwila, mgnieniem oka zaledwie, wobec wieczności, szumu lasów i łkania potoków...