John Carter - lepszy, niż mowią
John Carter się NIE spłacił tylko stracił prawie 200 mln:
http://www.stopklatka.pl/wydarzenia/wydarzenie.asp?wi=86360
"Dochód filmu" podawany w internecie to kwota, jaką widzowie zostawili w kinach kupując bilety.
W dużym uproszczeniu średnio połowa z tego idzie do kin (kino potrafi ponoć wziąć od 25% do blisko 80% - wszystko zależy od dnia i tygodnia wyświetlania).
Poza tym w budżet filmu nie wlicza się jego promocji, a takowa potrafi osiągnąć nawet 150 mln $.
Co do budżetu filmu - rzeczywiście trochę wydaje się być za wysoki (tym bardziej, że nawet Avatar miał mniejszy), ale z drugiej strony dokładność CGI to najwyższa półka i wszelkie Iron Many nie mają tu nawet startu (w kontekście wymaganego wysiłku, pieniędzy).
Stal, roboty itd. to nieporównywalnie łatwiejsza i tańsza robota niż organizmy żywe (riggowanie istoty żywej to przepaść w porównaniu do maszyn, a sam rig twarzy humanoidów to już po prostu masakra ;)), a te są dosyć pieczołowicie wykonane w tym filmie. Rendering robotów to również tańsza sprawa, np. nie trzeba się babrać podpowierzchniowym rozproszeniem światła w skórze postaci, a odbicia i refrakcje są zdecydowanie lepiej opanowane przez branżę.
Film okazał się finansową porażką, ale jest po prostu ok. Może nie dam 7/10, ale tak 5-6 spokojnie bo jednak to klasyczna przygodówka. Rozdęty budżet można tłumaczyć reshootami po pierwszych pokazach testowych i prawie 2-letnim okresem postprodukcyjnym, kiedy to zmieniano studia od VFX jak rękawiczki.
Wyciąłbym pierwsze 15 minut. Pierwsze ujęcie filmu byłoby ujęciem Cartera wciągającego marsjański piasek ;)
Raczej niechętnie poszedłem na ten film do kina, ale miło mnie zaskoczył. Myślałem, że będzie poniżej moich oczekiwań, a było zupełnie na odwrót. Film zarżnęła słaba kampania reklamowa (a raczej prawie jej brak), bo jak na blockbustera był lepszy niż np. Transformersy, albo Zemsta/Gniew Tytanów, przynajmniej dla mnie.
Kazioo > Racja, użyłem uproszczenia... Poprawię w wolnej chwili. Budżet + promocja + podział zysków to istotna sprawa :) I na pewno łatwiej jest renderować roboty, ale i tak jestem głęboko przekonany, że coś tu nie gra.
Film okazał się bardzo solidny, ale nie potrafiono sobie z nim poradzić. Szkoda.
Filmy mi się podobał, pewnie dlatego że jestem młody ale ja po prostu lubię luźne i przewidywalne filmy ;). Jak ktoś się nastawiał na coś ambitnego to rzeczywiście mógł się zawieść ale dla mnie był ok.
film był przyjemny, Kitscha lubię, półnaga księżniczka miła dla oka, czego chcieć więcej od letniego blockbustera
ja tylko nie rozumiem, czemu w hameryce panuje taka moda na zmiany fabuły podczas ekranizacji ksiązki/gry itp
Setting ciekawy ale ile razy można powtarzać motyw z księciem z "innego świata" i księżniczki przeznaczonej innemu? Nuda panie.
Cóż, można śmiało założyć, że teza jaką postawiłem na końcu swojego tekstu sprawdza się - lepiej Cartera obejrzeć w domowym zaciszu, przy odpowiednim gronie i atmosferze, niż w kinie w okolicy premiery.
A propos tego, że to protoplasta takich historii, a więc nie dziwota, że to wszystko już widzieliśmy - John Carter to film spóźniony o jakieś 30 lat, jeśli nie więcej. Trzeba było go nakręcić wtedy, lub w ogóle sobie odpuścić. Dziś Disney chyba też już to wie.