Moja piękna zaczęła wspominać o dziecku w przeciągu NAJBLIŻSZYCH dwóch lat, ja jej na to, że nie posiadam jakiegoś głębokiego instynktu ojcowskiego, i że gdyby powodziło nam się finansowo to dopiero wówczas możemy o tym pomyśleć. W odpowiedzi usłyszałem, że to koniec bo ona przyszłości dla nas nie widzi... No kurde... Wy też tak macie? Dodam, że kończymy studia, nie jest to politechnika, przykro mi się zrobiło jak w ciągu jednej chwili potrafiła wszystko zakończyć. Nie kumam tego, po co zatem się spotykała? Jeszcze jesteśmy razem, ale tylko dlatego, że się po paru godzinach odezwałem. Czy to normalne i czy ktoś z Was też przez to przechodził?
Bardzo mądra kobieta. Żeń się, jeżeli jeszcze tego nie zrobiłeś, bo lepszej nie znajdziesz.
Ja jej tłumaczyłem sprawy finansowe, nawet zapytałem się jak to sobie wszystko wyobraża, przecież dzieciak cierpieć nie może, nie robi się dzidziusia tylko dla szczęścia przyszłej matki prawda? Jakoś nie trafia... Co o tym sądzicie?
Sądzimy, że jeżeli facet gada coś o pieniądzach w kwestii dziecka to jest dupa a nie facet. Ty masz na dziecko zarobić a nie chrzanić coś o kosztach utrzymania... Żenada...
Attyla ->> Odpuść sobie marna prowokacjo. Żenujaca jest twoja wyłącznie forumowa egzystencja oparta na tworzeniu krótkotrwałych relacji mesko-ręcznych poprzez redtube'a, a także wiedza na temat życia w czasach współczesnych. Czekam na inne opinie.
wiesz kolego, dziecko nie rodzi się od razu, ciąża coprawda nie trwa tyle co u słonia ale w momencie jak teraz kończysz studia to za 9mc będziesz na pewno miał lepszą perspektywę niż w momencie odebrania dyplomu :) a dziewczyna trochę ma rację, bo dni płodne mijają...
rane - ale coś w tym jest co atylla mówi, chociaż nie do końca zgadzam się z formą. nie słuchaj też młodych ludzi, którzy dziecka nie mają, a będą Ci mówili o kosztach jakie to generuje. Prawda jest taka, że mając dzieciaki - mam dwójkę - nie czuję się wcale biedniejszy, zwyczajnie część wydatków która szła na nas - dorosłych jeszcze bez dzieci - teraz idzie na dzieciaki. Owszem, jest to poświęcenie, ale też niesamowita satysfakcja. Jeśli zależy Ci na kobiecie, porozmawiaj z nią o tym, wyjaśnij swoje wątpliwości a potem zrób tak jak ona chce ;)
---> Attyla to się chyba za samego papieża uważa skoro przyjął mówienie o sobie w liczbie mnogiej (pluralis maiestaticus).
rane33
Skoro kończycie studia to jest taki okres kiedy większość kobiet oczekuje od strony swoich partnerów jakiegoś kroku w stronę stabilizacji. Duzo osób tym okresie wchodzi w związek małżeński, zaręcza się, rodzi dzieci na co zresztą jest najlepszy czas w sensie biologicznym i natury nie da się tu oszukać. Jeśli nie jest na to gotowy to nie wpędzaj dziewczyny w starość bo potem również nie wiadomo czy tych dzieci będziesz chciał czy nie. Jeśli zaś masz wątpliwości czy uda Ci się utrzymać rodzinę to kwestia spokojnej rozmowy i wyjaśnienia obaw do rodzicielstwa nikt nie rodzi się z góry przygotowanym ale większość sobie jakoś radzi. Nie możesz jej mówić ze "że nie posiadam jakiegoś głębokiego instynktu ojcowskiego" bo mogło to zabrzmieć jakbyś bal sie odpowiedzialności i nie chciał na stale związać a wydaje mi się ze głownie tego oczekuje. Na koniec tak jak napisał Steward dajcie sobie z pol roku czasu na odnalezienie się w rzeczywistości po studyjnej.
Ja tam uważam, że powinieneś trzymać się zdrowej zasady i najpierw samemu stanąć na nogi wraz z połówką, a dopiero potem myśleć o kolejnych członkach rodziny.
Większość moich znajomych najpierw znalazła pracę, uwiła gniazdko, a następnie zdecydowała się na dziecko, kiedy już miała fundamenty pod zapewnienie bytu nie tylko sobie, ale także kolejnej osobie. Wszyscy są przed 30-tką, więc żadne z nich nie podpada pod popularny ostatnio model "kariera przede wszystkim". Ot zwykła odpowiedzialność i zdrowy rozsądek.
A, że nie czujesz instynktu... Cóż, ponoć wiele osób (zwłaszcza płci męskiej) nie czuje go, dopóki nie pojawi się mały berbeć :) Z drugiej strony nie ma też co od razu na siłe ryzykować. Dziecko powinno mieć oboje kochających i akceptujących je rodziców, a nie być ciężarem i powodem złorzeczeń.
dziecko musi być kochane a więc nie może być wymuszane, tyle z mojej strony.
raziel - ja stałem się tatusiem od razu sześciomiesięcznego dziecka, moja - teraz już żona - dziewczyna wcale go nie planowała, nie widziała się kompletnie w roli matki. pojawienie się dziecka odwróciło całą sytuację o 180 stopni, w moim przypadku też, nigdy nie widziałem się w roli ojca, ale dziecko to wszystko zmieniło. Druga córa to już wynik - powiedzmy :D - planowania :)
Mądra dziewucha.
Gadki o tym, że najpierw solidna praca, mieszkanie, samochód /i pewnie jeszcze ze trzy jachty/ są dość pospolite i świadczą tylko i wyłącznie o niedojrzałości/strachu partnera. Poza tym - najbliższe dwa lata to niby taki krótki okres czasu? To kiedy Ty byś chciał mieć dzieci, za 10 lat? 15?
Nie dziwi mnie, że wszystko w jednej chwili przekreśliła - bo niby na co ma czekać - nie jesteś w stanie jej zapewnić przyszłości takiej, jakiej by sobie życzyła, więc..
Megera ->> Ale dlaczego uważasz, ze to facet powinien zapewniać wszystko? Sorry, związek jak i coś co nazywa się później domem buduje się razem! Rozumiem, że skoro nie potrafię zapewnić jej WSZYSTKIEGO w wieku 24 lat to już jestem jakimś nierobem i emocjonalnym kaleką, Spoko z Ciebie przecież taki kozak, który wyroki śmierci wydaje smsem.
-->rane
przecież widać, że taki tekst tylko baba mogla wypuscic :)
Nie dziwi mnie, że wszystko w jednej chwili przekreśliła - bo niby na co ma czekać - nie jesteś w stanie jej zapewnić przyszłości takiej, jakiej by sobie życzyła, więc..
Nic mnie nie tak nie wkur..., jak podejscie, że facet jest od zapewniania przyszlosci jakiej ksiezniczka sobie zyczy. Chciałyśta równouprawnienia to ją mata:). Obie strony są tak samo odpowiedzialne za zapewnianie sobie przyszlosci
On ma racje, przeciez to kobieta powinna utrzymywac rodzine, a facet powinien byc kura domowa, a tak to lezec i ogladac mecze w tv popijajac piwo zakupione i podane przez zonke.
rane - pewnie dlatego, że jest kobietą :D
a tak poważnie - to moim zdaniem bardzo przestarzały pogląd i nie zgadzam się z nim do końca. chociaż pewnie inaczej bym myślał, gdybym był w stanie utrzymać sam naszą rodzinkę na takim poziomie jak ma to miejsce teraz, kiedy obydwoje pracujemy.
Myśląc w ten sposób, możecie nigdy nie znaleźć odpowiedniego momentu. Możliwe - nie wiem, nie znam całej waszej sytuacji i nie chcę się tu autorytarnie wypowiadać - że teraz będzie tak samo dobrze jak za pół roku czy rok, po prostu o tym porozmawiajcie. To forum, pełne obcych, nie jest dobrym miejscem na takie pytania, każdy ma inne poglądy i nikt nie zna Was.
Porozmawiajcie ze sobą, z przyjaciółmi, z rodziną i wtedy podejmujcie decyzję. My na przykład wiedzieliśmy, że obie babcie - i ta mieszkająca za blisko i ta mieszkająca za daleko - pomogą nam, nie w kwestiach finansowych, bo to raczej w drugą stronę idzie, ale wtedy, kiedy trzeba będzie dziecko z kimś zostawić, kiedy dziecko chore, żeby mogło zdrowieć na wsi itp. itd.
Cóż, kobiety nie myślą racjonalnie i to jest prawda znana od wielu wieków, trzeba być skrajnym debilem żeby decydować się na bachora zaraz po studiach, nie mając żadnych perspektyw finansowych. Twoja pani widocznie doszła do wniosku, że potrzebuje nie partnera, ale ogiera rozpłodowego, który będzie jednocześnie sponsorem jej i jej zachcianek. Jeśli nie zmieni zdania to ją rzuć, zobaczysz, za dwa-trzy lata spotkasz swoją pannę pchającą wózek, z pierwszym zmarszczkami, podkrążonymi oczami, idącą pod rękę ze zmęczonym życiem i przedwcześnie wyłysiałym partnerem - wtedy na pewno ucieszysz się w duchu, że nie jesteś na jego miejscu (a przecież było takie zagrożenie!), tylko prowadzisz szczęśliwy żywot samca alfa.
Megera ->> Ale dlaczego uważasz, ze to facet powinien zapewniać wszystko? Sorry, związek jak i coś co nazywa się później domem buduje się razem! Rozumiem, że skoro nie potrafię zapewnić jej WSZYSTKIEGO w wieku 24 lat to już jestem jakimś nierobem i emocjonalnym kaleką, Spoko z Ciebie przecież taki kozak, który wyroki śmierci wydaje smsem.
Megera to wzorcowy produkt patriarchalnej propagandy, jak czytam te androny to tylko utwierdzam się w przekonaniu, że najlepszymi partnerkami są dziewczyny skrzywione nieco w stronę feminizmu. :D Gdyby mi baba powiedziała, że mam ją utrzymywać to zamknąłbym ją chyba na tydzień do piwnicy z psami. :D
Nie dziwi mnie, że wszystko w jednej chwili przekreśliła - bo niby na co ma czekać
Wow, jednym słowem przy poważniejszych rozbieżnościach nie staramy się porozmawiać, zrozumieć i rozwiązać problemu, tylko wszystko przekreślamy? Jakież dojrzałe i partnerske podejście do żwiazku oraz zachodzących w nim relacji :>
Ok, dzięki yasiu!
Ludzie...
On ma dopiero 24 lata...
Ja mam 34 prawie; pęgi tyle, że jakąś afrykańską wioskę mógłbym żywić przez 20 lat, a jednak nadal nie sądzę bym nadawał się do roli ojca...
Fakt, że w związku dłuższym niż parę dni bym też nie wytrzymał, ale to inna historia. :D
kamehameha - chyba jeszcze do tej pory nie zadawałem takiego pytania na forum. Ile Ty masz lat?
Ja sobie pluję w brodę, że dzieciaki pojawiły się kiedy ja skończyłem 30 lat, bo kiedy one będą w wieku solidnie dorosłym, ja będę się slinił i czekał na zmianę pieluchy, a nie tego bym chciał.
Ale jakiego wszystkiego, przecież ona po prostu chciałaby urodzić dziecko W CIĄGU DWÓCH NASTĘPNYCH LAT. Może ktoś mi wreszcie wytłumaczy, czemu do bycia razem i posiadania dziecka konieczne są najpierw mieszkanie, samochód i milion na koncie, bo jestem bardzo ciekawa. Przyszłość buduje się wspólnie i dwie zaradne osoby z pewnością sobie poradzą, jeśli tylko chcą - bez priorytetów w postaci wszelkich wspomnianych wyżej dóbr materialnych.
I zanim mnie zagryziecie, to wyjaśnię, że poprzez "facet ma zapewnić przyszłość" rozumiem "facet ma mieć zbieżne oczekiwania i podobne podejście do fundamentalnych spraw". Ergo w tym konkretnym przypadku - dziewczyna zapewne oczekuje, że ma być odpowiedzialnym ojcem. Tyle.
NIGDZIE nie napisałam, że facet ma mnie utrzymywać. Nigdy bym do tego nie dopuściła. Ludzie, co z wami..
Paudi
no ale co tu wyjaśniać, ona chce być matką, a on nie chce być ojcem. Zakładam, że mają za sobą już parę rozmów o przyszłości i tego, jak to widzą. I chyba mają sprzeczne interesy..
Może ktoś mi wreszcie wytłumaczy, czemu do bycia razem i posiadania dziecka konieczne są najpierw mieszkanie, samochód i milion na koncie,
a) żeby było gdzie mieszkać
b) żeby było czym jeździć
c) żeby było za co to wszystko utrzymać
Mart
Nie przejaskrawiaj. Nikt nie pisze o samochodach, jachtach, ani milionach na koncie. Poza tym, jak pomieszkasz z mężem, dzieckiem i teściami na dwóch pokojach, to będziesz wiedziała, po co własne mieszkanie. Czasami przez jakiś okres czasu nie da się tego uniknąć, ale na dłuższą metę najpewniej wyjdzie bokiem.
Ona chce dziecka w przeciągu dwóch lat. Ok, gośc wyraził swoją obawę co do instynktu macierzyńskiego (choć to raczej reakcja obronna na dość zaskakującą sytuację i przy poważniejszech rozmowie oraz analizie sytuacji może być do przeskoczenia) oraz słusznie zatroszczył się o przyszły byt rodziny. Niech będzie, że w przeciągu dwóch lat postarają się poskładać to wszystko razem do kupy, ale też bez trzymania się terminów na siłę (może potrzeba na wszystko 3 lat, a nie 2).
Zakładam, że mają za sobą już parę rozmów o przyszłości i tego, jak to widzą. I chyba mają sprzeczne interesy..
Generalnie zakładasz dużo rzeczy, a dane masz znikome :) Sprzeczne interesy będą się pojawiać przez całe życie. Te mniejsze, te większe, a także te "fundamentalne" (że je tak nazwę) i uważam, że przy wystarczających chęciach wszystkie są do przeskoczenia.
wcale nie jest powiedziane, ze kobieta jest gotowa zakonczyc zwiazek. moze to byc zwykly szantaz emocjonalny:)
Czasami przez jakiś okres czasu nie da się tego uniknąć, ale na dłuższą metę najpewniej wyjdzie bokiem.
Powiem tak: nie widzę przeszkód, żeby pomieszkać z rodzicami przez rok, dwa MAJĄC dziecko i w międzyczasie pracować na własne gniazdko. Właściwie jedynym warunkiem koniecznym, w moim przekonaniu, do podjęcia decyzji o dziecku, jest praca - po prostu żeby mieć stabilne comiesięczne przychody. Niekoniecznie milionowe. Własne mieszkanie i super fura spokojnie mogą trochę poczekać. Natomiast decyzji o dziecku na pewno nie odłożę do nieokreślonej przyszłości - bo zwyczajnie nie chcę być starą matką.
uważam, że przy wystarczających chęciach wszystkie są do przeskoczenia
No właśnie ja uważam wprost przeciwnie :) Konsensus konsensusem, ale wszelkie poświęcenia mają swoje granice, po przekroczeniu których jedna osoba - a właściwie to obie - stają się zwyczajnie nieszczęśliwe i rozgoryczone.
Na pocieszenie dodam, że jest szansa, że jej to minie za kilka miesięcy. Weź ją na przetrzymanie.
Megera ->> Wiesz ile dzisiaj trzeba zarabiać, żeby dostać kredyt na 20 lat? Bo odnoszę wrażenie, że jesteś zapaloną kobietką w stylu "co to nie ja", a życie naprawdę różnie się układa. Co do tego, że wszelkie poświęcenia mają swoje granice, po przekroczeniu których jedna osoba - a właściwie to obie - stają się zwyczajnie nieszczęśliwe i rozgoryczone. to wiesz... jakoś straciłem wiarę w to, że wszystko kiedyś będzie po mojemu i potrafię iść na ustępstwa, nie kumam tylko czemu wypowiadając się o przyszłym potomstwie bardziej myślisz o swojej potrzebie bycia matką niż o zwykłym szczęściu dziecka, któe w chwili gdy nie dostanie tego co jego rówieśnicy może po prostu poczuć się gorsze, i żadna miłość mu tego nie wynagrodzi.
Właściwie jedynym warunkiem koniecznym, w moim przekonaniu, do podjęcia decyzji o dziecku, jest praca - po prostu żeby mieć stabilne comiesięczne przychody.
O proszę, a przed chwilą solidna praca (zapewniająca stały dochód na jakimś ludzkim poziomie) świadczyła tylko o strachu i braku dojrzałości :>
No właśnie ja uważam wprost przeciwnie :) Konsensus konsensusem, ale wszelkie poświęcenia mają swoje granice, po przekroczeniu których jedna osoba - a właściwie to obie - stają się zwyczajnie nieszczęśliwe i rozgoryczone.
Rozchodzi się o to, aby najpierw chociaż spróbować "rozpoznać" problem, bo może się okazać, że wcale nie jest aż taki nie do przeskoczenia (w Twoim rozumieniu).
No i pozostaje pytanie, czy to jeszcze poświęcenie w celu nie bycia całe życie nieszczęśliwym i rozgoryczonym, czy po prostu dla własnej wygody :>
Zresztą, dopóki nie macie dziecka, nie jest to aż taki istotny problem. Gorzej, kiedy je już masz i Twoje decyzje wpłyną na jego życie. A jeśli uważasz, że przed związaniem się z partnerem i urodzeniem dziecka jesteś w stanie zabezpieczyć się przed wszystkimi niespodziankami mogącymi powodować Twoje nieszczęście i rozgorzyczenie to... powodzenia :P
nie zaslaniaj sie brakiem poczucia insttynktu, nie chcesz miec dziecka i trzeba to uszanowac, bo kazdy ma prawo do czucia tego co chce. Musicie pogadac, isc na kompromis. Wiadome, ze ci na niej zalezy. Ale nic na sile. Nie ma co sobie robic kwasow. Ja osobiscie uwazam, ze mozna wychowac, jasne, nawet w liceum, ale po co jak mozna jeszcze poczekac. I uwazam, ze trzeba miec auto by jezdzic, kase by zyc i jacht by plywac. Magera inaczej reaguje, tez ma prawo, ale nie daj sie zmanipulowac mlody
hm... jest jeszcze jedna kwestia a mianowicie większość kobiet planuje dziecko PO ŚLUBIE..... więc czy przypadkiem Twoja kobieta Ci czegoś nie sugeruje takiego: za rok ślub, potem za kolejny dziecko czyli za dwa lata?
Może ona czeka na Twoje oświadczyny?
Jak długo jesteście razem?
Mniej niż rok, także na rozmowy o ślubie jeszcze przyjdzie czas ;-)
to niezbyt imponujący staż. Wiadomo ze reguł nie ma, ale...ja bym się poważnie zastanowił
czemu wypowiadając się o przyszłym potomstwie bardziej myślisz o swojej potrzebie bycia matką niż o zwykłym szczęściu dziecka, któe w chwili gdy nie dostanie tego co jego rówieśnicy może po prostu poczuć się gorsze, i żadna miłość mu tego nie wynagrodzi
Dwa punkty: 1) jestem przekonana, że moje dziecko będzie nieszczęśliwe mając starą matkę, która będzie wolała zalegnąć przed telewizorem niż poganiać się z nim po podwórku, 2) nigdy nie miałam wszystkiego, co było modne/co mieli rówieśnicy i nie czułam się przez to gorsza - to jest kwestia mądrego wychowania, a nie bogactwa. Bardzo chciałabym mądrze swoje dziecko wychować, zamiast zasypywać go prezentami.
O proszę, a przed chwilą solidna praca (zapewniająca stały dochód na jakimś ludzkim poziomie) świadczyła tylko o strachu i braku dojrzałości
Nie, o strachu i braku dojrzałości świadczyło klasyczne jojczenie, że najpierw mieszkanie, samochód, blablabla :)
No i nie sądzę, bym chciała być z kimkolwiek - i na pewno nie byłoby mowy o żadnym dziecku - jeśli mielibyśmy inne priorytety i wartości, skrajnie odmienne oczekiwania wobec życia itd, itd.. Wszystkiego nie da się przewidzieć, ale można przynajmniej dokładnie wywąchać teren. :P
[edit]
Mniej niż rok? Oj, to chyba jednak będę musiała zmienić swoje stanowisko. :-)
Ja znam pare co sa razem juz ponad 10 lat, malzenstwem od jakis 3-4.
Mozna powiedziec ze decyzje o posiadaniu dziecka odkladali do momentu az sie dorobia etc. Terz sa dorobieni, maja ladna chate, auta, swoje male biznesy i nawet psa. Tylko jednego im brakuje teraz - dziecka. A wychodzi na to ze dziecka juz nie bedzie bo nie ona nie jest w stanie zajsc w ciaze bo jego plemniki sa zbyt slabe etc. Wydaja kase ktorej tak sie dorabiali na leczenie teraz ale dziecka jak nie bylo tak nie ma.
Jak ktos chce moze sobie wnioski sam wyciagnac.
jeśli jesteście ze sobą mniej niż rok i jesteście w końcówce studiów, przed rozpoczęciem pracy, dopiero na starcie, to trochę się dziwię jako kobieta już zamężna od roku, że dziewczyna wyjechała już z taką rozmową.
No i nie sądzę, bym chciała być z kimkolwiek - i na pewno nie byłoby mowy o żadnym dziecku - jeśli mielibyśmy inne priorytety i wartości, skrajnie odmienne oczekiwania wobec życia itd, itd..
Znowu popadasz w skrajność.
No wiesz.. mniej niż rok teraz+2 lata na zrobienie. To już razem 3 lata. Pomyśl - jeśli na każdego poznanego chłopaka ma tracić po trzy lata i upraszczając zostawać z niczym, to szybko jej życie zleci i zostanie sama. A życie jest krótkie.
Dobrym sprawdzianem, czy wytrzymacie, jest wspólne mieszkanie. To dużo zmienia.
spoiler start
Dziecko co prawda zmienia jeszcze więcej. :)
spoiler stop
aha - co do gadania o utrzymaniu. Jeśli ktoś myśli tylko tymi kategoriami, to prawdopodobnie zawsze będzie mu się wydawało, że jeszcze ma za mało, że jeszcze nie teraz. Nigdy nie jest odpowiednia pora..
Megera czym więcej mówi tym bardziej się pogrąża ;-) Jeśli zakładasz, że za X lat będziesz siedzieć przed TV to o jakim macierzyństwie Ty w ogóle mówisz? Dzieci nie rosną jak kwiaty na wiosnę i za 15-20 lat nadal będziesz musiała się nimi zajmować. Poza tym nie wiem jak jest z Twoim systemem wartości, ja nie mówię o bogactwie, to chyba Ty wyleciałaś z jakimś jachtem, ale wiesz... przeprowadzki, mieszkanie z babcią/matką/teściem etc. tłumaczenie dziecku, że "sorry, ale musisz poczekać na wypłatę wtedy kupimy Ci buty/podręczniki/cokolwiek" fajne nie jest. Ogólnie mam wrażenie, że się wypowiadasz, a doświadczenie masz mniejsze niż ja ;-) Jesli jednak podbudujesz dzięki temu swoje ego to proszę bardzo, chętnie się pośmiejemy.
Co do jojczenia: spoko, co się będę martwił, zacznę płodzic dzieci na potęgę, w końcu to samo szczęście! A że może być im w życiu ciężko z mojej winy? Cóż... realia :-)
Ja uważam, że chłopaku się słusznie wystraszyłeś, czeka Cię skok w dorosłość (bo nawet jak pracowałeś w trakcie studiów to nie to samo). Nie wiadomo jakbyś zareagował, gdyby ta rozmowa odbyłaby się jakbyś dostał już pierwszą czy drugą pensję ze stałej posady. To po prostu nie jest dobra pora na takie decyzje.
A tym, że po tej rozmowie zerwała się nie przejmuj... typowe zagranie wielu kobiet:p
rane33
Sorry, ale na razie wygląda, że to Ty masz zaburzoną czasoprzestrzeń. Robisz pod siebie ze strachu przed dzieckiem jakby miało się ono pojawić jutro a nie za dwa lata, a teraz jeszcze nie rozumiesz, że jak będę miała 40 lat, to nie będzie mi się chciało kopać z dzieciakiem piłki po podwórku - natomiast na wywiadówki będę miała siłę chodzić. Widzisz tę drobną różnicę?
No i faktycznie nie mam doświadczenia, bo w moim życiu procesy zachodzą długoterminowo i to nie wygląda tak, że jutro jest ślub, pojutrze dziecko i olaboga, co ja zrobię.
Powiedziałam też, że warunkiem koniecznym do posiadania dziecka jest imho stabilność finansowa. Stabilność finansowa = żebyśmy wszyscy mieli co jeść, w co się ubrać itd, niekoniecznie mieć od razu własny domek z ogródkiem.
Wiadomo że pieniądze to wymówka. Musisz to sobie jasno uświadomić. Dziecko zmienia tak wiele w życiu że to czy masz trochę więcej czy trochę mniej dochodów to detal (poza sytuacjami skrajnymi, rzecz jasna).
W pierwszej kolejności musisz być szczere wobec siebie odpowiedzieć na kilka pytań.
1. Czy chcesz mieć dzieci. Niezależnie od tego ile będziesz zarabiał.
2. Czy chcesz mieć dzieci właśnie Z TĄ KOBIETĄ. Niezależnie od tego ile będziesz zarabiał.
3. Czy chcesz mieć dzieci w przeciągu najbliższych lat. Niezależnie od tego ile będziesz zarabiał.
Jeśli sobie odpowiesz to wiesz gdzie możesz iść na ustępstwa, a gdzie na ustępstwa nie ma miejsca bo będziesz najzwyczajniej nieszczęśliwy.
Oczywiście nie daj sobie wmówić że to najwyższa pora, że trzeba być dojrzałym, że przez Ciebie kobieta straciła np. 4 lata życia itp itd.
To Ty podejmujesz suwerenną decyzję czy chcesz mieć dziecko (prawdę mówiąc przyjmujesz na siebie taką możliwość za każdym razem kiedy uprawiacie seks :D), a nie społecznie narzucone normy decydują za Ciebie. Ale pamiętaj - pieniądze się nie liczą, no, chyba że ich nie ma.
Najbardziej denerwują mnie gadki o straconych latach życia. Życie we dwójkę jest dobre samo w sobie (o ile jest dobre), partner nie może być traktowany jako środek do osiągnięcia jakiegoś celu.
A swoją drogą to pewnie panna trochę dramy w życiu potrzebowała, bo może za spokojnie w związku było i wymyśliła dziecko. Kobiety tak mają że muszą czuć że coś się dzieje :D
@Megera:
Po pierwsze: nie robię pod siebie tylko próbuję rozwiązać sprawę, nigdy nie uciekałem przed problemami, nie robię tego także i teraz.
Po drugie: na tym właśnie polega miłość, że nawet jak nie masz siły i ci się nie chce to po prostu trzeba, także wiesz, na wywiadówki to chodzić moze sobi każdy ;-)
Po trzecie: nie wiem w jakim będę stanie w wieku lat 40, ja próbuje coś zaplanować na najbliższe 2 lata, Ty na następne 12 :-)
Po czwarte: ja o żadnym ślubie nie mówię, a w sprawie dziecka to tylko było zwykłe pytanie. To Ty popadając w jakieś chore skrajności zachowujesz się tak jakby jutro miał nastąpić koniec świata.
Po piąte: co do stabilności finansowej to jednak mówiłaś co innego, więc nomen omen nie wciskaj mi teraz dziecka w brzuch :-D
Po szóste: może to ja mam jakieś problemy z dziewczyną, ale z Tobą to chyba nikt by nie wytrzymał. Pozdro i poćwicz!
A swoją drogą to pewnie panna trochę dramy w życiu potrzebowała, bo może za spokojnie w związku było i wymyśliła dziecko. Kobiety tak mają że muszą czuć że coś się dzieje :D
indeed :)
1. Widać sobie z problemami nie radzisz, skoro jesteś z dziewczyną niecały rok i nawet nie wiesz czy chcesz z nią być, dodatkowo potrzebując do tego opinii obcych ludzi z internetu.
2. Na pewno dużo wiesz o miłości, bojąc się że za DWA lata MOŻE zostaniesz ojcem. :) Nic nie zrozumiałeś jednak z tego co napisałam, więc łopatologicznie - w wieku 40 lat chciałabym mieć dziecko na etapie podstawówki, a nie raczkowania.
3. Co próbujesz zaplanować? :D Nie rozśmieszaj mnie. Trzęsiesz portkami z góry zakładając, że za dwa lata będziesz tak samo goły i wesoły, jak teraz. Stąd twierdzenie że chyba nie ogarniasz perspektywy czasu - i tego, jak wiele może się zmienić. Dziecko nie pojawia się z dnia na dzień, a Ty w typowo polaczkowatym stylu marudzisz, że nie masz skąd brać kapusty /na dzień obecny/.
4. j.w.
5. Mówiłam o zarabianiu pieniędzy i zdanie podtrzymuję. Nie mówiłam o konieczności posiadania własnego mieszkania itd od razu, natychmiast.. i zdanie podtrzymuję.
6. Jestem innego zdania :-)
Powiedz, że dziecko zrobisz jej za 2 lata. A przez te 2 lata będziesz miał spokój.
@Megera:
Szkoda na Ciebie czasu więc mam nadzieje, że dotrze:
1. Od tego jest internet żeby dyskutować, chciałem poznać opinię czy u innych też coś takiego miało miejsce. Oczywiście przepraszam Cię za to, podaj adres to wyślę kwiaty, może chociaż raz w życiu ktoś Ci je podaruje ;-)
2. O to chodzi, że jak dziecko jest w podstawówce to czy chesz czy nie warto pograć z nim w piłkę nie? Rozumiem, że masz zawód wysokiego ryzyka i być może utracić którąś z kończyń co uniemożliwi Ci zabawę z dzieckiem na dworze :-D
3. Wiesz, deklaracja nie posiadania potomstwa w ciągu najbliższych dwóch lat i korzystanie z tego względu z antykoncepcji to także planowanie. Dla Ciebie to chyba jednak zbyt wiele... I rozumiem, że zarabiasz jakieś 3 000 zł i w przyszłości będziesz z pewnością tylko i wyłącznie awansować skoro jesteś taka pewna siebie. Sorry, odwiedziłem kilka zakładów pracy, miałem zawsze dobrą opinię, wiem jednak jakie są realia. I właśnie ogarniam perspektywę i to jak wiele się w życiu zmienia, dlatego na razie mówię nie. A 9 miesiecy to naprawdę nie jest czas na zrobienie zawrotnej kariery i ustawienie się na resztę życia. No ale cóż, ze mnie tylko marny polaczek...
4. Jasne, z Twoja mądrością nikt się równać nie moze.
5. Nie życzę nikomu źle, uważam jednak, ze czasem jak się człowiek wypierdoli to jest to tylko z korzyścią dla niego. Mam nadzieję, ze się niedługo wypierdolisz.
6. Jesteś jak dobry żart, który opowiada się zbyt często. Za którymś razem przestaje być już zabawny, a zaczyna męczyć. Nie chce mi się z Tobą dyskutować, idź zarabiać, robić karierę i płodzić! nie zajmuję więcej cennego czasu bo jeszcze dziecka nie zdążysz zrobić. Powodzenia!
Moja piękna zaczęła wspominać o dziecku w przeciągu NAJBLIŻSZYCH dwóch lat, ja jej na to, że nie posiadam jakiegoś głębokiego instynktu ojcowskiego, i że gdyby powodziło nam się finansowo to dopiero wówczas możemy o tym pomyśleć. W odpowiedzi usłyszałem, że to koniec bo ona przyszłości dla nas nie widzi... No kurde... Wy też tak macie? Dodam, że kończymy studia, nie jest to politechnika, przykro mi się zrobiło jak w ciągu jednej chwili potrafiła wszystko zakończyć. Nie kumam tego, po co zatem się spotykała? Jeszcze jesteśmy razem, ale tylko dlatego, że się po paru godzinach odezwałem. Czy to normalne i czy ktoś z Was też przez to przechodził?
sorry ze tak bedzie brytalnie, ale olej ją, konczysz nedzne studia ( skoro nie polibuda), czyli albo bezroboocie, albo praca za jakies nedzne pieniądze ( no chyba ze masz jakies nagrane perspektywy na cos wysokoplatnego) wlasnie wkraczasz w dorosle zycie, wiec to ze ją cisnie, to jest jej problem. Jest malo odpowiedziealna jesli juz nagle ja przypiliło, a nie mysli o przyszlosci czyli jak to dziecko utrzymac i ile jest z nim roboty. Znajdz taką ktora o dziecku pomysli po 30, to oznaka ze mysli mózgiem, a nie kolezankami i wozkami.
W ogóle o czym gadka? Jesteście ze sobą niecały rok! Może rzeczywiście tak jak ktoś wyżej wspomniał ona chce w ten sposób Ci powiedzieć, że przyszła pora na kolejny krok czyli zaręczyny. Czy ten czas nadszedł nie jesteśmy w stanie ocenić bo różnie to w związkach bywa i sam to musisz ocenić i być tego pewien.
Jeśli jednak ona powiedziała to poważnie i zareagowała na Twoje argumenty tak jak zareagowała to wcale nie musisz nikogo zapładniać aby mieć dziecko;]
Szczerze mowiac gdyby moja kobieta postawila tak sprawe i wykonala taki numer to pogonilbym ja w diably. Dzis zostawia cie bo chce miec dziecko, a nie czujesz sie na silach takiej rodziny utrzymac, jutro zostawi cie bo nie bedziesz mogl kupic domu z ogrodkiem. Skoro ma takie wymagania i postawila sobie jakies cele, ktorych ty nie mozesz jeszcze osiagnac i nie zamierza czekac to niech znajdzie sobie ojca dla dziecka, ktory bedzie mogl sprostac jej oczekiwaniom. Bo ty bedziesz mial jedynie z nia klopoty w przyszlosci.
Poza tym dzieci sa przereklamowane i wkurzajace. Na poczatku wrzeszcza, potem sie madrza, w koncu buntuja i chca byc niezalezne, w koncu rozumieja na czym polega zycie gdy maja juz trzydziesci lat. Skorka nie warta wyprawki. ;)
Adoptuj 16-to letnia tajke. Wychodzi znacznie taniej.
Taki z ciebie facet jak kobieta z gumowej lalki...
To, co piszę nie jest prowokacją. To jest przypomnienie o roli mężczyzny. Twierdzić, że twoja rola ogranicza się ma do zapłodnienia jest gorszące. Twierdzić, że ważne jest przede wszystkim mieszkanie, samochód i tyle, by na to wystarczyło jest gorszące. Wszystko sprowadza się do idiotycznego założenia, że twoja relacja z kobietą ogranicza się do wzajemnego świadczenia usług min. w zakresie obniżenia napięcia seksualnego. Takie coś dostaniesz w agencji towarzyskiej. I też nie za darmo. Tyle, że taki "związek" jest jałowy i nie daje szansy sprawdzenia się jako mężczyzny.
Megera jest kobietą i to rozumie. Bo jej perspektywa nie jest ograniczona do taktyki "wystrzel i zapomnij".
Każdy ma inną sytuację w życiu i pewnie nie ma na takie wydarzenia jednej słusznej recepty.
Gdybym ja po studiach miał mieć dziecko to nie wiem czy bym sprostał, raz, że w roli ojca, dwa, finansowo. Wolałem na spokojnie sobie wszystko poukładać, w stały związek zaangażować się trochę później i w efekcie w wieku 30 lat zostałem ojcem, szczerze tego pragnąc i mając przede wszystkim komfort psychiczny (prawie 5-letni udany związek) oraz pewną sytuację materialną (stała praca, własne mieszkanie).
Jeśli nie chcesz, bo zwyczajnie nie czujesz się na siłach mieć teraz dzieci - a to Ty wiesz sam najlepiej - pogoń babę, która stawia tego typu ultimatum. Na wszystko przyjdzie jeszcze czas.
Attyla ->> napisz do niej mejla, myślę, że jest szansa na związek. Jesteście siebie warci ;-)
Twierdzić, że ważne jest przede wszystkim mieszkanie, samochód i tyle, by na to wystarczyło jest gorszące.
nie przede wszystkim - przede wszystkim wazne jest dziecko oraz zapewnienie mu godnych warunkow do zycia. twierdzenie inaczej jest gorszace... wroc! calkowitym oderwaniem od rzeczywistosci w jakiej przyszlo nam zyc
poza tym, to ja nie wiem jak to ma wygladac, roczny zwiazek i zdecydowana na dziecko? to ja z moja jestem juz ponad 5 lat, a dziecko pozostaje ciagle w fazie 'kiedys' i nie ma zadnego cisnienia
skomentuje tylko kwestię pieniędzy
nie pitol o pieniądzach, dziecka nie przelicza się na kasę, mówi się, że utrzymanie dziecka do pełnoletności kosztuje około 500 tys złotych, wolisz jacht czy syna/córkę?
dobrze, że nie wszystkie rodziny traktują dziecko jakby to był tylko drogi przedmiot
jak nie stać cię na odrobinę wyrzeczenia i musi być w twoim życiu wszystko zajebiście, to rzeczywiście nie nadajesz się na ojca
Daj mi 500 tys, a z pewnością przekaże je na dziecko, może nie teraz, ale przed 30 na pewno. Skąd je weźmiesz... cóż... nie mój problem :-)
Salado. => Stary, myśl realnie. Chcesz klepać biedę we dwójkę czy większą rodziną. Nie oszukujmy się. Większość nie stać na życie ponad standard.
>Daj mi 500 tys, a z pewnością przekaże je na dziecko, może nie teraz, ale przed 30 na pewno.
> Skąd je weźmiesz... cóż... nie mój problem :-)
Widzisz - do czegoś dochodzisz. Podejrzewam że nawet jeśli miałbyś te 500 tyś to na dziecko byś sie teraz nie zdecydował. Wiec wiesz jak jest i jak możesz kobiecie odpowiedzieć.
Saldo. - Powiedz mi jaki sens ma robić dziecko, jeżeli będzie dostawało na obiad bułkę ze śmietaną? Poważnie, uważasz, że jeżeli rane nie jest na siłach wychowywać dziecko, a na dodatek go nie stać na to, powinien robić dzieci, bo przecież tego się na pieniądze nie przelicza? Zapewne większość zapijaczonych dzieciorobów, którzy mieszkają ze szwagrem i dziewiątką dzieci w kawalerce myśli tak samo.
Salado jestes debilem z dwoch powodów:
po pierwsze 500k do pelnoletniosci dale 2,3 k na miesiac, na samo dziecko.
po drugie nikt nie mowi o jachtach ( nie wiem co za to zajebany w ogole pomysl ilu ludzi w tym kraju ma jachty) a mowisz o ludziach ktorzy koncza pewnie jakies humanistyczne studia bez perspektyw na dobrze platna i stabilną pracem i wcale nie traktuje jako przedmiot, tylko martwi sie czy bylby w stanie zapewnic mu godny byt, myls kurwa troche i czytaj ze zrozumieniem co on pisze, jakim cudem zdales mature ?
wez rozped i walnij w sciane, bedzie z pozytkiem dla calej ludzkosci.
Dzisiaj zdanie matury naprawdę o niczym nie świadzy. Poza tym nikt nie powiedział, ze zdał ;-)
Graf ->> Wiesz, ja nie mówię jednoznacznie nie, po prostu uważam, że do tego jeszcze nie dorosłem, kwestie finansowe tylko mnie w tym utwierdzają.
powiem tak - jestem z moja zona 13 rok, malzenstwem od 1.5 roku
poznalismy sie w 1 tyg studiow
dziecko mamy od niedawna, mala ma 8 miesiecy
mozna mowic rozne rzeczy, ale ja wiem, ze gdybysmy mieli dziecko wczesniej byloby po prostu duzo ciezej, po studiach z praca bylo ciezko, pracowalismy kawal czasu na umowe o dzielo, czyli zero ubezpieczenia, pewnosci itp
nie mamy mozliwosci by pomagali nam rodzice, by zajmowali sie dzieckiem czy wspomogli finansowo, wiec zdecydowalismy sie dopiero po slubie
co do finansow - mieszkamy tymczasowo w Belgii, dziecko miesiecznie to koszt ok 600-700 euro, w tym zlobek 480, a 95% ciuchow dostalismy za free, wiec tego w ogole nie doliczam
jedno moge powiedziec - do tego trzeba dojrzec, my sie zdecydowalismy w pelni swiadomie i teraz nie wyobrazam sobie ani dnia bez mojej coreczki i jestem szczesliwy, ze nie musze sie martwic o przyziemne sprawy a moge w pelni sie nia zajac...
> Wiesz, ja nie mówię jednoznacznie nie, po prostu uważam, że do tego jeszcze nie dorosłem, kwestie finansowe tylko mnie w tym utwierdzają.
Czyli NIE CHCESZ mieć teraz dziecka. Nie ma co kręcić i pieniędzmi się zasłaniać, bo to nie jest nic złego, tylko decyzja do której masz pełne prawo.
Natomiast jak to z dziewczyną rozegrać, to już trudniejsza sprawa, bo niewiadomych jest wiele.
Ja twierdzę że to jej ultimatum nie jest takie definitywne.
Mortan -> gdzieś na forum była podana taka wartość, gdzie indziej czytałem o 300tys. nie chciałem zaniżać, nie ma to znaczenia, przekaz jest prosty dla niego - tak. mógłby żyć sobie lepiej, jeździł będzie lepszy samochodem (jacht symbol czegoś drogiego), musi się zastanowić co woli, więcej kasy, wygodniejsze życie czy dziecko
muszę ci taki prosty komunikat tłumaczyć?, następnym razem sam się jebnij, nie będę musiał tracić czasu dla ciebie
pieniądze są tylko wymówką, jak graf0 zauważył, musi odpowiedzieć sobie czy chce być ojcem, kwestie finansowe odsunąć na drugi plan, jak będzie chciał razem z żoną sobie poradzi
Ja mam plany, żeby przed 35 mieć już dzieciaki za sobą i do tego będę namawiał swoją dziewczynę. Ja będę po budownictwie, ona po architekturze, więc nawet w ciąży, będzie mogła pracować w domu. Po prostu nie chcę być starym ojcem, który jest dla dzieci dziadkiem i nie może pograć w piłkę z nimi, czy pójść do kina.
Wiem, że może być ciężko, ale przynajmniej wydatek na mieszkanie mi odejdzie, bo będę miał gdzie mieszkać. Poza tym po 30 u rodzonych dzieci wzrasta ryzyko chorób i komplikacji, a to też mnie pozytywnie nie nastraja.
A co do Twojej dziewczyny - stary, jak kobieta zostawia Cię z takiego powodu, to widocznie może się w każdej chwili czepić każdej rzeczy i stwierdzić, że to nie to, więc zastanów się, czy chcesz dalej brnąć w taki związek. Nie wiem jak jest na co dzień między Wami, czy robi awantury i zawsze chce postawić na swoim.
P.S: Ja mam nadzieję mieć samochód przed dziećmi, bo (tak jestem wygodny) nie mam zamiaru z dzieckiem jeździć komunikacją miejską. Raz, że wiem jak wkurza to współpasażerów, dwa, że jest po prostu wygodniej gdzieś pojechać, zawieźć, podrzucić. Nawet jeśli nie miałby być to jakiś super samochód.
ona po architekturze, więc nawet w ciąży, będzie mogła pracować w domu. Po prostu nie chcę być starym ojcem
O zajebisty plan, ale wiesz zeby byc architektem, potrzeba miec uprawnienia ( 4 lata praktyki) i kupic licencje na programy do projektowania, które kosztują majątek ? Po budownictwie te same 4 lata praktyki i jak nie bedziesz pracował w biurze projektów na miejscu, to mozesz miec budowy po calym kraju i wtedy Twoja zona ma meza weekendowego i dziecko wychowuje sama ?
Kosmit - Samochód przed dzieckiem czymś trudnym do osiągnięcia? Przecież samochód nic nie kosztuje.
Autentycznie - w porównaniu do cen benzyny/ubezpiecznia podstawowy sprawny samochód można kupić za drobniaki.
Czy ktoś tu próbuje porównać satysfakcję i przyjemność z posiadania dziecka do posiadania samochodu/jachtu, czy coś źle zrozumiałem? :O
Wiadomo, że jacht to dobra rzecz, a prom kosmiczny to juz w ogóle ;-)
Raczej sie zgodz na to. Lepiej miec jakas forme kontroli i mozliwosc ewentualnej zmiany decyzji niz kobiete, ktora 'zapomni' wziac pigulki ;)
> Raczej sie zgodz na to. Lepiej miec jakas forme kontroli i mozliwosc ewentualnej zmiany decyzji niz kobiete, ktora 'zapomni' wziac pigulki ;)
Jej wybór. Mało to kobiet z alimentami żyje?
rane33
Nie umiesz sklecić rozsądnego argumentu /a czekałam, może bym się czegoś nauczyła/, więc nadrabiasz wymuszoną, nieśmieszną ironią i tanią pyskówką ad personam. Nie ruszają mnie Twoje kompleksy. Czego się spodziewałeś, że wpadnie tu zgraja koleżków z poziomem wrażliwości godnym ameby i zaczną Cię przyjacielsko poklepywać po pleckach, że panna jest głupia i powinna żyć w piwnicy, a Ty dobrze mówisz? Widzisz tylko jedną - swoją - stronę. O czym tu dyskutować.
Jesteś kolejnym smutnym polaczkiem który jojczy nad realiami zamiast wziąć się do roboty. Jakoś tysiące dzieciaków rodzi się co roku i mimo że ich rodzice nie srają pieniędzmi, to niczego tym rodzinom nie brakuje. Bo - po raz kolejny - to kwestia zaradności i pewnej elastyczności podejścia. Nie chcesz tego zrozumieć, wolisz rzucać we mnie błotem - śmiało. Dojrzałości niestety w ten sposób nie osiągniesz, ale może chociaż się podbudujesz. Tego Ci trzeba ewidentnie.
Co do "wypierdolenia" - gówno wiesz o moim życiu, bo nie przybiegam na forum ze swoimi życiowymi problemami. Więc daj sobie na wstrzymanie.
Do reszty - wieszacie psy na dziewczynie, że niby stawia ultimatum? Jakie ultimatum, przecież ona po prostu powiedziała, że to koniec. :-)
WALCZ! Moja Ty zaradna, elastyczna, cudowna, osiągająca sukces i rodząca dzieci amebo :-* Co do twojego życia to nie chcę wiedzieć o nim absolutnie nic, ale już odpuść ok? Bo Ci żyłka pęknie...
I już się tak nie martw moimi sprawami, bo jeszcze o swoich zapomnisz ;-) Do tematu czy to już koniec czy nie się nie wtrącaj, bo sama przyznałaś, ze w tych sprawach wiesz mniej ode mnie :-D
-->rane i megera
oboje moim zdaniem jesteście śmieszni robiąc sobie nawzajem jazdy: jedno szukając rozwiązania życiowych problemów na forum o grach w znacznej mierze czytanych i komentowanych przez gimnazjalistów, a drugie zapodając teksty o typowych jojczących polaczkach.
Znam zawodników zaradnych i bardzo elastycznych, których zaradność polega na tym, że sami realizują swoje pasje, a dziećmi, które zrobili obciążają dziadków bo wiedzą, że ci im nie odmówią choć na zakrętach nie wyrabiają. I tak jest git?
Sorry, ja już dawno skończyłem, to mergera nagle wyskakuje po trzech godzinach wysilania mózgownicy jak Filip z konopii :-) ty byś nie odpowiedział jak ktoś się czepia? Co do tematyki forum... ok, może i masz rację, jednak parę przydatnych opinii tutaj znalazłem, choćby te od yasia, poza tym zawsze dobrze się pośmiać.
Niektórzy się troszkę zagalopowali, autor wątku nie pisze, że nie chce dziecka wcale tudzież nie chce go póki nie dorobi się ferrari i dwóch mieszkań tylko po prostu na ten dzień nie jest gotowy duchowo i praktycznie na taką odpowiedzialność. Nie przelicza dziecka na jachty, wy to mu w mówiliście:p
Dziecko to sprawa każdego z nas nie społeczeństwa czy naszej rodziny. Każdy w innym czasie dojrzewa do tej decyzji i nikomu nic do tego!!! Nie będę w ciąży bo wypada, bo rodzina tak chce, czy normy społeczne o tym głoszą.
Ja jestem prawie rok po ślubie, z mężem znamy się 6 lat i nie mamy dziecka, chcemy je mieć, ale nie już. Rodzina przy każdej okazji życzy nam wpadki i pyta kiedy pojawi się dziecko:/
Mój mąż pracuje od 3 lat, ja dopiero pól roku na etacie, więc chcę najpierw umocnić moją pozycję jako pracownika, abym miała gdzie wrócić. Ja osobiście coraz częściej czuję, że jestem gotowa na dziecko, ale nie mój facet, dla niego to na razie abstrakcja. Mówi: wolałbym nie teraz ale niebawem tak. Wiedziałam o tym przed ślubem rzecz jasna i akceptuje jego obawy. Chodzi o to, aby para mogła się dogadać i porozumieć i szanować siebie nawzajem, nic na siłę, nie można do czegoś kogoś zmusić i szantażować. Związek to symbioza dwóch osób a nie więzienie.
Mówi się, że facet nigdy do końca nie będzie gotowy, ale jak już zobaczy swoje dziecko staje się naprawdę kimś nowym. No cóż my daliśmy sobie czas i tzw. termin..... no ale u nas to inna historia, staż, małżeństwo.
Ty masz na to czas i życzę Ci dogadania się ze swoją dziewczyną, ale pamiętaj nie możesz pozwolić aby Cię do czegoś zmuszano, wolność to Twoje prawo i fajnie będzie o czymś tak ważnym jak ojcostwo świadomie decydować:) To nie jest przygarnięcie pieska, dziecku trzeba stworzyć ciepłą rodzinę (nie znaczy bogatą).
Jesteście razem niespełna rok, Ty stoisz przed dużymi zmianami życiowymi i rozumiem, że na takie deklaracje nie jesteś gotowy. Powiedz jej o tym. Zastanów się czy chciałbyś budzić się obok tej kobiety codziennie rano, jeśli tak rozmawiaj z nią dużo o swoich obawach. Powiedz jej, że na ten czas nie możesz jej obiecać za wiele, bo w sumie zaprząta Ci głowę coś innego, jak sobie poradzisz na rynku pracy ale za pól roku, rok, dwa lata może wiele się zmienić.
-->rena
Mądra i dojrzała wypowiedź. Dodam tylko, że klasyfikowanie kogoś jako ciapy/niedorajdy/fajtłapy tylko dlatego, że w danej chwili nie czuje się gotowy na podjęcie takiej decyzji jest mówiąc delikatnie krzywdzące.
Megera pierdoli takie głupoty, że aż serce się kraje.
Rodzice zdecydowali się na drugie dziecko pomimo kiepskiej sytuacji materialnej. Dzieciństwo to było dla mnie ciągłe martwienie się o pieniądze, czy nas z mieszkania nie wyrzucą, ciągła zazdrość w kierunku kolegów, którzy mieli wszystko, a ja chodziłem w starych, często zniszczonych ubraniach.
Miłość to nie wszystko, każdy ma potrzeby, a jak to ma być takie życie dla przeżycia, zero przyjemności, to po co takie życie?
Widze, ze niektore pajace pokroju Atylli czy Megery nie potrafia pojac, ze dziecku trzeba zapewnic odpowiednie warunki, a nie tylko "zrobic" i potem zastanawiac sie jak my sie mamy utrzymac. Pomyslcie troche ludzie, lepiej miec dzieci 5 lat pozniej i zapewnic im dobrobyt, niz teraz i martwic sie o finanse.
Skoro laska chce juz odejsc, to moze chciala cie wkrecic w alimenty. ;)
-Rena-
A co zrobić z dziewczyną, która po prostu powiedziała, że chciałaby mieć dziecko w ciągu dwóch najbliższych lat? /ciągle podkreślam te dwa lata, bo niektórzy chyba o tym zapominają/ Decyzja powinna być wspólna, rozważania powinny być wspólne itd.. A tymczasem ta sprawa wygląda po pierwsze: jakby panna miała muchy w nosie, po drugie: jakby autor nie był w stanie udźwignąć poważnej rozmowy. Więc zamiast tego "poważnie" rozmawia na forum.
I IMHO tu już nie chodzi o presję społeczeństwa, pieniądze czy cokolwiek, tylko takie radykalne.. niedogadanie się, zupełną rozbieżność punktów widzenia. I zasadniczy problem leży chyba w tym, że strony wzajemnie się nie rozumieją.
COOLek
Zanim zaczniesz jeździć, synek, to przeczytaj dokładnie, co rozumiem przez pojęcie "stabilność finansowa".
Boifan
O, następny chce mnie uczyć życia :) Good work.
Megero - alez odpowiedz jest prosta. Skoro ona chce, a on nie to musza sie rozstac. Po co sobie z zycia robic pieklo?
[83]
Good work.
Dzieki, mam nadzieje, ze zdechniesz z glodu zanim zdazysz sie rozmnozyc.
Moim zdaniem zobaczyła u siebie pierwsze oznaki menopauzy, a ponieważ w związku z tym wyglądem zewnętrznym zbyt długo cię przy sobie nie utrzyma, chce przerzucić się na kajdanki w postaci dziecka.
Recepta jest prosta - znajdź sobie kilka lat młodszą i ładniejszą.
Dodam tylko, ze mergera ma w profilu sygnaturkę: "I'm an attention whore".
"I'm an attention whore".
Raczej "Attention, I'm a whore."
Finansowo nigdy nie bedziesz gotowy na dziecko... chyba ze w totka wygrasz. My z zona nie bylismy gotowi finansowo kiedy zapadla decyzja, dzis po niemal trzech latach odkad jest z nami Emilia tez nie bylibysmy, ale wstrzymac sie do momentu az zaczniecie na siebie zarabiac to twoja dziewczyan moglaby, nie przecze. Poza tym trzeba sobie uswiadomic co oznacza posiadanie dziecka, bo wiele z dotychczasowych "wolnosci" odejdzie w niepamiec, juz nie bedzie imprez, wyjsc z kumplami/kolezankami (nie w takim wymiarze jak para bezdzietna), ba... wyjscie do kina bedzie problemem jak nie znajdziesz opiekunki do dziecka.
o zwykłym szczęściu dziecka, któe w chwili gdy nie dostanie tego co jego rówieśnicy może po prostu poczuć się gorsze, i żadna miłość mu tego nie wynagrodzi.
Sorry, ale pieprzysz jak potluczony, dziecko ma w dupie swiecidelka, najwazniejszy jestes dla niego ty - rodzic, najwiekszym doczesnym skarbem mojej corki w tej chwili jest jej jasiek, okazyjnie ksiazka z wierszami Tuwima, a szczescie ja przepelnia jak dostanie balon za circa about 5 pensow.
Mnie to najbardziej śmieszy, jak ludzie sami sobie przeczą w jednym zdaniu i próbują koniecznie wyjść na tych odpowiedzialnych.
Moja piękna zaczęła wspominać o dziecku w przeciągu NAJBLIŻSZYCH dwóch lat, ja jej na to, że nie posiadam jakiegoś głębokiego instynktu ojcowskiego, i że gdyby powodziło nam się finansowo to dopiero wówczas możemy o tym pomyśleć
Nie słyszałem, żeby powodzenie finansowe miało cokolwiek wspólnego z instynktem ojcowskim. Ale oczywiście wprost jej nie odpowiedziałeś - będziemy mieli dziecko, jak mi się zachce - pewnie podskórnie czujesz, że byłoby to kompromitujące dla faceta.
Myślę, że kobieta musi mieć dobry powód, żeby postawić taki dylemat. Widocznie widzi, że może tkwić u Twojego boku latami, w nadziei na założenie rodziny, bez żadnej gwarancji, że kiedykolwiek będzie mogła taką rodzinę z Tobą założyć.
Miłość to nie wszystko, każdy ma potrzeby, a jak to ma być takie życie dla przeżycia, zero przyjemności, to po co takie życie?
Takie posty mówią w zasadzie wszystko. Jeżeli byś się pod nim podpisał, to zostaw swoją piękną w spokoju, bo nie jesteś jej wart.
Jeśli chodzi o mnie to źle interpretujesz.
Pewnie, wszyscy co mówią inaczej, mówią źle.
A "nie być gotowym finansowo" to przecież zawsze oznacza w efekcie lądowanie w rynsztoku.
Przecież tu nie chodzi o rodziców, nic nie rozumiesz. To wszystko dla dobra dziecka. Przecież nie będzie chodziło w za małych ubrankach. A jak sobie zażyczy quada i wycieczkę do Paryża na Komunię, to co wtedy? Biedny dzieciak miałby zmarnowane życie z taką traumą, zupełnie jak COOLek!
Rodzice zdecydowali się na drugie dziecko pomimo kiepskiej sytuacji materialnej. Dzieciństwo to było dla mnie ciągłe martwienie się o pieniądze, czy nas z mieszkania nie wyrzucą, ciągła zazdrość w kierunku kolegów, którzy mieli wszystko, a ja chodziłem w starych, często zniszczonych ubraniach.
Miłość to nie wszystko, każdy ma potrzeby, a jak to ma być takie życie dla przeżycia, zero przyjemności, to po co takie życie?
Wolałbyś nie żyć? :D
@megera
ja tylko mówię, że źle interpretuje, a ty się od razu stresujesz...
Tak BTW: Co sądzisz o aborcji? ;-)
Hajle Selasje - jak chuja wiesz, to zamknij ryja, m'kay?
Cudowna kultura wypowiedzi. ^___^ COOLek, miałeś biednie czy nie biednie, pewne jest, że jesteś zwyczajnie niewychowany.
rane33
Pytasz grzecznie, odpowiadam grzecznie - nie rozmyślałam zbyt wiele o etyce, bo teoria jest tylko teorią. Najpewniej powiedziałabym, że aborcja jest dopuszczalna w pewnych wypadkach /gwałt/. Osobiście na 99% bym się na aborcję nie zdecydowała.
A teraz czekam na pokazanie, gdzie tkwił haczyk i czemu znowu jestem głupia. :)
Nie twierdzę, że jesteś głupia, co najwyzej niedopieszczona ;-)
Rób tego dzieciaka czym prędzej, ktoś w końcu musi pracować na moją emeryturę!
Graf_0---> nie jeździłbym po Polsce na pewno, bo pracę miałbym na miejscu w Wawie. A żona mogłaby wtedy pracować/praktykować u kogoś, więc problem z licencją odpada od razu po studiach.
Poza tym zawsze mogę liczyć na wsparcie rodziców. Chciałem po prostu pokazać jak ja to sobie wyobrażam, że nie mam zamiaru robić kariery, a potem dzieci. Nie zależy mi na wielkim sukcesie, tylko na tym, żeby utrzymać rodzinę na poziomie takim, na którym moi rodzice utrzymywali mnie.
Z pracą będzie o tyle łatwiej, że znajomy rodziców ma firmę budowlaną w Wawie i zaproponował mi praktyki. Zresztą po praktykach uczelnianych też można zajść daleko (koleżanka siorki magisterkę broniła w 2009 po pół roku pracy, i robiła u jakiegoś podwykonawcy na stadionie i po miesiącu, czy dwóch pracy dostała pracę jako kierownik u większego wykonawcy też na stadionie narodowym).
Bullzeye_NEO --> tak, wiem ze to znaczy to samo, tak, uzylem takiego sformuowania specjalnie, tak, czepiasz sie...
Do autora:
Jeśli po niecałym roku chce planować z Tobą dzieci, to coś jest nie tak. Najpewniej świadczy to o jej niskiej samoocenie, bo:
1. chce Cię uwięzić i mieć, bo "a nóż zostanie sama" (unikaj takich kobiet jak ognia - będą z kimkolwiek, bo ich zdaniem lepiej mieć byle kogo niż nikogo i nie liczy się tu miłość)
2. zazdrości koleżankom, które mają mężów i dzieci i czuje się z tego powodu gorsza
Chcesz mieć zakompleksioną kobietę? Chcesz, aby zakompleksiona kobieta wychowywała Twoje dzieci?
Moi znajomi zaręczyli się... po pół roku od chwili bycia ze sobą, a zaczęli być ze sobą... bodajże dzień po tym jak się poznali. On zakompleksiony z powodu "braku drugiej połówki", a ona brzydsza od potwora z bajki i pewnie jej kompleksy są o tym samym podłożu co jego. Po ślubie nikt ze wspólnych znajomych nie wróży im wspaniałej przyszłości.
O, dobrze wiedzieć. Wychodzi na to, że ci piękni, młodzi, bogaci i zmieniający w młodości partnerów jak rękawiczki wcale się nie rozwodzą i w ogóle mają zwykle świetlaną przyszłość w małżeństwie? :D
Oświadcz się po pół roku, szczególnie jak jesteś nieatrakcyjny, to zostaniesz ostatecznie pogrzebany towarzysko. Potem to już tylko pozostanie głosować na PiS i robić zakupy w dyskontach.
HS - Oświadcz się po pół roku, szczególnie jak jesteś nieatrakcyjny, to zostaniesz ostatecznie pogrzebany towarzysko.
Bardziej chodziło o to, że chłopak znalazł sobie "byle jaką" kobietę, bo akurat taka była pod ręką. Są ze sobą dzień po tym jak się poznali - coś chyba jest nie tak? Zaręczyli się po pół roku - coś chyba jest nie tak? "Chcą siebie zatrzymać". Boją się samotności bardziej niż czegokolwiek innego. To dla nich przegrane życie.
Co ciekawe, znajomy rzeczywiście został pogrzebany towarzysko, ale tylko i wyłącznie z powodu... wykluczenia innych osób ze swojego życia - sam się pogrzebał. Stwierdził, że musi spędzać ze swoją kobietą najwięcej czasu jak to tylko możliwe - 24/7. Nigdzie (!) nie wyjdzie z kumplami.... a raczej: nigdzie nie wyjdzie bez swojej kobiety. Nie odmówi swojej lubej. Nawet rzucił studia (!!), chyba po to, zarabiać pieniądze na przyszłe życie (zbiera na mieszkanie czy co?). Dałby radę - jak to już wcześniej robił - pracować i się uczyć. No ale priorytety mu się zmieniły. Co więcej, porzucił hobby i pasje. Nie wiem czy do nich wrócił, bo dawno z nim nie rozmawiałem (porozmawianie z nim 1/1 jest niemożliwe... żeby jego kobieta nie wiedziała co się dzieje to już w ogóle cud - nawet chłopak czyta jej SMS-y od znajomych, którzy go pytają o wspólne wyjście).
Jeszcze mi się przypomniało - stary, jeśli ona bierze tabletki i to jedyny sposób w jaki się zabezpieczacie, to uważaj, bo może Ci niespodziankę zrobić jak tak ją ciśnie. Serio mówię. Nie daj się złapać na dzieciaka, bo tabletek nie wzięła.
Dziewczyna chce założyć rodzinę i w swoim obecnym partnerze widzi potencjalnego ojca swoich dzieci. On nie chce, a jego podejście wskazuje, że to może być i 10 lat, bo zawsze będzie coś...Ona myśli poważnie o przyszłości, on o bieżących potrzebach. I dziewczyna ma rację - biorąc pod uwagę jej chęć założenia rodziny - że rezygnuje z osobnika, który podobnych chęci nie ma. Przynajmniej sprawa jest prosta.
To jak z małżeństwem, gdzie nagle się okazuje, że on/ona nie chce w ogóle dzieci, bo nie, bo nie lubi, bo nie potrzebuje,etc., a druga strona jest zaskoczona, jak to? Lepiej wcześniej wiedzieć co i jak, a sama piękna, czysta miłość nie wszystkim wystarcza na całe życie.
Może za duży nacisk dałeś na pieniądze? Może pomyślała, że nie traktujesz Waszego związku przyszłościowo...trochę za mało faktów, a prawdą jest, że my baby lubimy dopowiadać sobie to, czego nie usłyszymy...
Moja koleżanka rzuciła faceta bo stwierdziła, że jest dziecinny i nie będzie się przy nim czuła bezpiecznie jako głowie rodziny. Poszła na studia i zobaczyła, że inni faceci są jeszcze gorsi, więc prawie na kolanach do niego wróciła. Ja bym do niej nie wrócił, ale cóż, on wrócił.
I znowu całe forum zostało strollowane przez jedną Martusię :-)
KoSmit- moze sam byś pomyslal o prokreacji no i moze do niej zachecal....
Tomuslaw---->
Są ze sobą dzień po tym jak się poznali - coś chyba jest nie tak? Zaręczyli się po pół roku - coś chyba jest nie tak?
Ja wiem, czy coś jest nie tak? A gdyby tkwili w tych swoich kompleksach, zabierali się do wszystkiego jak pies do jeża, to wtedy by było dobrze? Ja tam nie znam ludzi, więc ciężko mi się wymądrzać, ale nie widzę niczego oburzającego w tym, że chcą być ze sobą aż do śmierci w normalnej rodzinie - a czy robią to z miłości "aż do szaleństwa" czy z potrzeby bliskości z drugim człowiekiem?
Różnie się układają koleje życia, bardzo często jest tak, że w tym pierwszym przypadku związek rozpieprza się z równie wielkim hukiem, jak się zaczął, a w tym drugim ludzie się docierają. Nie ma chyba reguły, ale rady w rodzaju "chce się z Tobą ożenić, więc na pewno ma kompleksy" mógłbyś kilka razy przemyśleć. Nie każdemu odpowiada promowany model życia w pojedynkę (choćby w związku - co się nie wyklucza!) aż do trzydziestki czy czterdziestki. Można to odczytać jako komunikat "kocham cię i chcę z tobą być aż do śmierci, pod warunkiem, że traktujesz mnie poważnie", ale to oczywiście muszą być kompleksy, bo jeśli ktoś śmie odbiegać od "normy' - to na pewno zahukany dziwak.
Nihilizm to jednak straszna choroba...
Atyllo, po co podnosisz watek, trollu?
[112]
a realizm to juz w ogole, nieuleczalne schorzenie :D
hajle - daleko mi do romantyka, ale nie potrafie sobie wyobrazic zwiazku z kims, kogo nie kocham, tylko po to by zapobiec samotnosci, a wnosze, ze wlasnie to tomuslaw mial na mysli piszac, ze zaczeli ze soba byc dzien po tym, jak sie poznali (przykro mi, nie wierze w nazbyt popularne coup de foudre)
Dlaczego? Realizm nie jest schorzeniem a najzupełniej naturalnym stosunkiem człowieka do otaczającego świata. Założenie, że świat istnieje, i że możliwe jest jego poznanie nie jest bynajmniej czymś nienormalnym.
Wątek wygląda tak, że ciężko odróżnić prowokację od rzeczy pisanej na poważnie :).
Jeśli dla kogoś dziecko to "chcenie" jednej strony, to są dwa wyjścia - pójście na łatwiznę i definitywne rozstanie się albo wspólna praca nad związkiem i dokładnie poznanie się obu partnerów/narzeczonych/małżonków.
Jeśli kobieta zaskakuje faceta jakąś informacją-zachcianką, choćby najbardziej zbożną, i oczekuje od niego bezwarunkowej akceptacji to cóż - jest głupia. Tak samo jak facet, który by powiedział "oczekuję, że w ciągu 2 lat urodzisz mi dziecko - inaczej koniec z nami". Mówienie o tym, że "związek to szuka kompromisów" jest strasznym truizmem, ale dogłębnie prawdziwym.
Tak czy siak dobrze, że takie kwestie wychodzą przed zawarciem małżeństwa czy inną formą rozpoczęcia bliskiego związku. Gdyby dopiero po ślubie małżonkowie dowiedzieli się co druga połówka sądzi o macierzyństwie i wyszłyby diametralne różnice - to dopiero byłby dramat.
Backside [ gry online level: 42 - Senator ]
Mógłbyś wyjaśnić mi, co te twoje umowne konstrukcje #czystego rozumu" mają wspólnego z rzeczywistością? Czy aby na pewno pisząc to, miałeś na myli ludzi, czy jakichś Marsjan albo innych ufoludków?
HS - A gdyby tkwili w tych swoich kompleksach, zabierali się do wszystkiego jak pies do jeża, to wtedy by było dobrze? (...) rady w rodzaju "chce się z Tobą ożenić, więc na pewno ma kompleksy" mógłbyś kilka razy przemyśleć
Przeczytaj jeszcze raz co napisałem, bo kompletnie nie zrozumiałeś przekazu... albo jednak to ja nie napisałem dostatecznie jasno, dlatego napiszę teraz inaczej.
Chodzi mi o to, że on i ona - dosłownie - złapali siebie nawzajem i trzymają się jak gdyby to oni sami byli jedynymi celami w swoim życiu - on jej i ona jego (chociaż w sumie, nawet wówczas nie powinni, praktycznie rzecz biorąc, zrywać kontaktów z innymi, rezygnować z nauki / kształcenia się, czy też swoich pasji, jak to opisany przeze mnie kolega zrobił). To jest choroba. Jestem przekonany, że dużą rolę odgrywają tu - przynajmniej ze strony mojego kumpla - kompleksy, bo go znam dosyć dobrze od nie wiem dokładnie ilu lat (a od półtora roku miał dla mnie czas jedynie raz, jak już odprowadził wieczorem swoją kobietę do domu). Według mnie ich sytuacja nie ma nic wspólnego z miłością - uważam, że to strach przed byciem samotnym. Sądzę również, że zaręczyny po pół roku są decyzją podjętą pochopnie, żeby nie powiedzieć, iż są objawem debilizmu. Nie da się przez pół roku poznać na tyle dobrze drugą osobę, by stwierdzić, że chce się z nią spędzić resztę życia, choćby spędzało się z nią całe dnie i noce. Nigdzie nie neguję chęci wzięcia ślubu. Nawet sam znowu będę o nim myślał, kiedy spotkam odpowiednią kobietę, z którą będzie mnie łączyć miłość i wspólne cele (do tej pory jedynie wydawało mi się, że jedną taką już spotkałem). Może akurat do siebie podpasują i będzie im dobrze... ale to już kwestia rachunku prawdopodobieństwa, bo nie wierzę, że ze sobą zerwą, nawet gdy pojawią się problemy o podłożu fundamentalnym. Strach ma wielkie oczy, a nawet jeszcze większe, jak człowiek dorabia sobie cel swojej egzystencji pod "albo on(a) albo życie nie ma sensu", bez względu na to jaki/-a on(a) by nie był(a) - choćby potworem z bagien pożerającym/-ącą dzieci. Byłoby usprawiedliwiane na siłę, chociaż nic tak naprawdę nie byłoby w porządku. On już od pierwszych momentów znajomości z nią uznał ją za swoją kobietę, z którą spędzi resztę życia "i nawet wszechświat mu w tym nie przeszkodzi". Nie mniej, życzę im szczęścia.
(edit) literówki itd.
Bullzeye_NEO - that's the point!
Tomuslaw---->
To jest choroba.
"Chorobą" jest wszystko, co nie pasuje do promowanego modelu życia. Może i przesadzają, ale jakim prawem twierdzisz kategorycznie, że to nie miłość, a strach, to ja nie wiem. Powiedziałbym nawet, że jest to swego rodzaju bezczelnością - szczególnie, że sam napisałeś, że ich nie widujesz.
Sądzę również, że zaręczyny po pół roku są decyzją podjętą pochopnie, żeby nie powiedzieć, iż są objawem debilizmu.
To już jest monstrualna bzdura i bezczelność. Masz żal, że kumpel nie chodzi już Tobą na piwko, a chce się ustatkować, więc jest debilem?
Nie da się przez pół roku poznać na tyle dobrze drugą osobę, by stwierdzić, że chce się z nią spędzić resztę życia, choćby spędzało się z nią całe dnie i noce.
A to dobre. To jaki jest w takim razie minimalny okres? 10 lat? A jeśli spotka się kogoś w wieku 35/40 lat i chce mieć z nim dzieci? Co wtedy?
Najśmieszniejsze jest to, że ludzie, którzy tak bardzo podkreślają na każdym kroku wolność, wykazują się tak dużym brakiem tolerancji wobec innych. Krzyczą, żeby przypadkiem nie wtrącać się w ich życie, gdy mieszkają bez ślubu od 10 lat, ale gdy ktoś chce się ożenić po roku związku, to już nie tylko osoba z panicznym strachem przed samotnością, ale "debil".
Może akurat do siebie podpasują i będzie im dobrze... ale to już kwestia rachunku prawdopodobieństwa, bo nie wierzę, że ze sobą zerwą, nawet gdy pojawią się problemy o podłożu fundamentalnym.
Czyli nawet jak ich spotkasz szczęśliwych po 10 latach, to i tak będzie, że udają albo są zwyczajnie zaślepieni i tak naprawdę się nie kochają, bo Ty ich rozgryzłeś. Śmiechu warte :D
Nie mniej, życzę im szczęścia.
Cóż, odniosłem całkowicie odmienne wrażenie.
Bullzeye_NEO---->
Co tu dodać, widzę że przyjąłeś wersję Tomuslawa za obowiązującą. Spotkał ich (a nawet nie, tylko jego) raz w przeciągu ostatniego 1,5 roku, ale wie o nich wszystko. Nieźle.
"Oczekuję że jutro do naszego łóżka przyprowadzisz tę twoją rudą koleżankę z pracy - ostatnio wpadła mi w oko. Jak nie - to z nami koniec"
Niektórzy chyba nie do końca zdają sobie sprawę z tego jak głęboki jest kryzys państwowych przedszkoli, młoda rodzina w Warszawie wydaje na sam wynajem mieszkania 1500 zł + 1000 zł na prywatne, TANIE, przedszkole. Przykład dotyczy obrzeży. Doliczcie dojazdy.
Do tego zarobki po studiach na poziomie 1500-2000 zł/miesiąc i rzeczywiście można popisać się "elastycznością", polecam handlowanie kokainą.
Szczególnie bawi mnie podejście kobiet na zasadzie "nie jesteś w stanie jej zapewnić przyszłości takiej, jakiej by sobie życzyła, więc.." (wybacz Megera_). Baby w ramach "równouprawnienia" obedrą Cię ze skóry, ale nigdy nie zapomną, że to TY masz im ZAPEWNIAĆ PRZYSZŁOŚĆ. Jakby były za głupie na osiągnięcie czegokolwiek bez naszej pomocy... :D Rozumiem wzajemne wspieranie się, ale to nie to. To majaczenie rozpieszczonych księżniczek którym wszystko się należy. Walcz o nie, rozpieszczaj je a na końcu zapewniaj byt. A jak tylko się z czymś nie zgodzisz, to dostajesz kopa w dupę. Muahha :) Współczucia. Mam nadzieję rane33, że to kiepskie prowo, jeśli nie, to wiesz co robić ];->
Tomuslaw [ gry online level: 96 - Superbia ]
Chodzi mi o to, że on i ona - dosłownie - złapali siebie nawzajem i trzymają się jak gdyby to oni sami byli jedynymi celami w swoim życiu - on jej i ona jego
Na tym właśnie polega rodzina. Nie tylko zresztą o to chodzi. Chłopak bez kobiety jest gówniarzem tylko. Jest mężczyzną wyłącznie w relacji z żoną i dziećmi. Podobnie dziewczyna kobietą jest wyłącznie w relacji z mężczyzną i potomstwem. Wszystko, co konstytuuje człowieka ma charakter relacyjny. Bez kogoś, o kim mówisz "on", "ona", "ono" nie ma "ja".
Jeżeli zatem ona i on zbliżają się, to w tym momencie powstaje coś więcej. Coś, dzięki czemu sensu zaczyna nabierać ich życie a obydwoje są najważniejszymi świadkami swojego życia.
(chociaż w sumie, nawet wówczas nie powinni, praktycznie rzecz biorąc, zrywać kontaktów z innymi, rezygnować z nauki / kształcenia się, czy też swoich pasji, jak to opisany przeze mnie kolega zrobił)
Na tym właśnie to polega, że w rodzinie nie ma miejsca dla wybujałych egoizmów. Z tego, coś tu napisałeś wynika, że absolutnie nie nadajesz się do tego, by założyć rodzinę, by być w niej mężczyzną i by pozwolić jej być kobietą.
Mam nadzieję, że kiedyś dojrzejesz. Mam też nadzieję, że zanim to nastąpi, nie zmarnujesz komuś życia.
To, co tu napisałeś dowodzi też, że nie rozumiesz struktury wolności i redukujesz ją wyłącznie do samego wyboru. Tym samym czynisz ją czyś pozbawionym celu a zatem i sensu. Czymś, co jest absurdem i ze swej absurdalności czerpie własną jałowość.
Wolność pozbawiona wartości natychmiast staje się samowolą. A samowola niemal natychmiast owocuje tyranią ze wszystkimi jej negatywnymi cechami. Arogancja, pycha, obsceniczność całego właściwie bycia itd. Wszystko sprowadza się do stosowania w praktyce zasady, o której już tu wspominałem: "wykorzystaj i rzuć".
Tak. To jest choroba. To jest bardzo ciężka choroba.
Jestem przekonany, że dużą rolę odgrywają tu - przynajmniej ze strony mojego kumpla - kompleksy, bo go znam dosyć dobrze od nie wiem dokładnie ilu lat (a od półtora roku miał dla mnie czas jedynie raz, jak już odprowadził wieczorem swoją kobietę do domu).
Wychodzi na to, że 90% ludzi na świecie to ofiary tego samego "kompleksu" (cokolwiek miałoby to oznaczać). Ja też jestem "ofiarą" takiego "kompleksu". Zaręczyłem się po pół roku a ożeniłem po trzech latach. Wyłącznie z tego powodu, że musiałem czekać do ukończenia 21 roku życia. Dziś mam ponad 20-sto letni staż małżeński.
[121]bartek [ gry online level: 2 - Legend ]
Niektórzy chyba nie do końca zdają sobie sprawę z tego jak głęboki jest kryzys państwowych przedszkoli, młoda rodzina w Warszawie wydaje na sam wynajem mieszkania 1500 zł + 1000 zł na prywatne, TANIE, przedszkole. Przykład dotyczy obrzeży. Doliczcie dojazdy.
Nie wiem, czy "niektórzy zdają sobie sprawę" z "głębokości" kryzysu państwowych przedszkoli ale z całą pewnością ty nie zdajesz sobie sprawy kim jesteś i w czym zdolny jesteś się wypełnić.
Szczególnie bawi mnie podejście kobiet na zasadzie "nie jesteś w stanie jej zapewnić przyszłości takiej, jakiej by sobie życzyła, więc.." (wybacz Megera_). Baby w ramach "równouprawnienia" obedrą Cię ze skóry, ale nigdy nie zapomną, że to TY masz im ZAPEWNIAĆ PRZYSZŁOŚĆ.
A czyje to jest zadanie? Sąsiada? A może listonosza? Najpierw zapewniasz, że przeszkadza ci retoryka równościowa a następnie sam z lenistwa, tchórzostwa czy bezmyślności retorykę usuwania wszelkich różnic między kobietą i mężczyzną głosisz. Powtórzę tu za piosenką Shakina Dudiego: "zastanów się, co robisz" :)
A tak swoją drogą, to nie wiem jak ty, ale ja feministek z prawdziwego zdarzenia znam dwie. Cała reszta to normalne kobiety, które chcą mieć normalną, tradycyjną rodzinę z tradycyjnym - więc jedynym zgodnym z ludzką naturą - podziałem ról i definicją uczestników.
Nie opowiadaj więc bzdur. To, że feministki same siebie mianują przedstawicielkami całego "rodzaju żeńskiego" (cokolwiek miałoby to oznaczać) nie oznacza, że ty bezmyślnie musisz te bzdury powtarzać. To dzięki takim jak ty zatruciu ulena nasza logosfera, przerabiając kobiety w jakieś potworki.
I tak. kobiecie należy się troskliwa opieka męża starającego się spełnić wymagania rodziny. I tak - to kobieta jest jedyną istotą potrafiącą potrzeby rodziny najlepiej ocenić i zdefiniować.
Chłopak bez kobiety jest gówniarzem tylko.
powiedz to 50-letniemu kawalerowi
swoja droga to widze, ze wielbisz ideal amour courtois, tyle, ze to nie jest wulgata, a swiat nie wyglada tak jak 20 lat temu, gdy swoj staz malzenski zaczynales
[121]bartek [ gry online level: 2 - Legend ]
Niektórzy chyba nie do końca zdają sobie sprawę z tego jak głęboki jest kryzys państwowych przedszkoli, młoda rodzina w Warszawie wydaje na sam wynajem mieszkania 1500 zł + 1000 zł na prywatne, TANIE, przedszkole. Przykład dotyczy obrzeży. Doliczcie dojazdy.
Nie wiem, czy "niektórzy zdają sobie sprawę" z "głębokości" kryzysu państwowych przedszkoli ale z całą pewnością ty nie zdajesz sobie sprawy kim jesteś i w czym zdolny jesteś się wypełnić.
Po co się do tego odnosiłeś, jak nie jesteś w stanie nic konstruktywnego napisać?
Bullzeye_NEO [ gry online level: 82 - 1977 ]
powiedz to 50-letniemu kawalerowi
Nie wiem jak ty, ale ja 50-cio letnich kawalerów nie znam. Jeżeli jednak poznam kiedy i sam będę miał lat ze 70, to mu to powiem.
swoja droga to widze, ze wielbisz ideal amour courtois, tyle, ze to nie jest wulgata, a swiat nie wyglada tak jak 20 lat temu, gdy swoj staz malzenski zaczynales
1. nie interesują mnie literackie archetypy. Zwłaszcza, że wszystkie konstruowane były zawsze tak, by sprofanować miłość, małżeństwo, wierność, macierzyństwo, cnotę itp. itd. I kiedy czytam niektóre wypowiedzi z tego forum, to widzę, że im się to udało. A sam jako katolik, przyjmuję naukę Kościoła.
2. Świat, czasy, ludzie zawsze są inne i zawsze są takie same.
[122], [125] ktoś tu nie wziął chyba pigułek.
ludzie zawsze są inne i zawsze są takie same.
Spoko człowieki!
"Nie wiem jak ty, ale ja 50-cio letnich kawalerów nie znam."
No jest jeden taki, ktory nigdy nie byl zonaty, dosc znany, ma juz nawet troche wiecej niz 50 lat.. 62 aktualnie.
Fuck me! To naprawdę Attyla.
Nowym użytkownikom przypominam w jaki sposób należy dyskutować z Mistrzem: https://www.gry-online.pl/forum/czy-jest-tu-jakis-socjolog/z1aa2fa6
Innej rady nie ma.
bartek jako chyba jedyny w tym wątku przedstawił na REALNYCH liczbach jak wygląda utrzymanie dziecka w stolicy (oczywiście pomijaąc drugie tyle wydatków z tytułu ubranek, pieluch, żarcia i całej reszty) - a został za to zrugany od góry do dołu :/
Jeśli dwójka 20-parolatków zarabia tyle by być w stanie ponieśc takie koszta, a samemu nie przymierac głodem - to można zacząć starac się o dzidzię.
Jeśli jednak chłodne kalkulacje (tak tak, myślący czlowiek w dzieisjesyzhc czasach mogąc liczyc jedynie na siebie jesli chodzi o utrzymanie - bo o wychowaniu nie wspominam - dziecka MUSI takowych dokonac, jeśli dziecko ma nie być niedożywione, brudne i zostawione samo sobie) wykluczają możliwośc utrzymania to niestety szczytem nieodpowiedzialności wobec przyszłego potomka jest staranie się o niego.
Bo niektórzy zapominają, ze zrobić łatwo, ale zająć się nim później o wiele trudniej.
bartek ---> powrócił był już jakiś czas temu pod innym nickiem - jak widać rzucanie słów na wiatr nie jest mu niczym obcym :)
Mnie choć czasem aż swierzbia paluchy by odpisac na koljeny raz powtarzane bzdury, to daję sobie na wstrzymanie - 'dyskusja' z imć filozofem jak wiadomo niczemu poza bezmyślnym klepaniem w klawisze nie służy, szkoda zdrowia :)
HS - "Chorobą" jest wszystko, co nie pasuje do promowanego modelu życia. Może i przesadzają, ale jakim prawem twierdzisz kategorycznie, że to nie miłość, a strach, to ja nie wiem. Powiedziałbym nawet, że jest to swego rodzaju bezczelnością - szczególnie, że sam napisałeś, że ich nie widujesz (...) Spotkał ich (a nawet nie, tylko jego) raz w przeciągu ostatniego 1,5 roku, ale wie o nich wszystko. Nieźle.
1. Czyli rozumiem, że powinni się pobierać w stanie zakochania?
2. Nie napisałem, że ich nie widuję - napisałem jedynie, że widziałem mojego kumpla samego twarzą w twarz raz na te półtorej roku. Widuję ich (choć rzadko), ale razem i wówczas też dochodzi do rozmów na wszelakie tematy (z nimi 2 lub w większym towarzystwie). Naucz się czytać ze zrozumieniem zanim rozpoczniesz rozmowę i pisanie innym (użytkownikowi Bullzeye_NEO) o tym co rzekomo napisałem.
To już jest monstrualna bzdura i bezczelność. A jeśli spotka się kogoś w wieku 35/40 lat i chce mieć z nim dzieci? Co wtedy?
To niech się zaręcza po pół roku, skoro chce. Ja jednak nadal twierdzę, że powinien się wstrzymać z decyzją trochę dłużej. Nie mam żalu do kumpla, ale nic nie wskazuje na to, aby było inaczej niż napisałem. Co więcej, mamy wspólnych znajomych i każdy z nas z osobna doszedł do bardzo zbliżonych (identycznych?) wniosków.
Masz żal, że kumpel nie chodzi już Tobą na piwko, a chce się ustatkować, więc jest debilem?
Nie mam żalu do kumpla - jego życie. Jednak nigdzie nie napisałem, że jest debilem, a że jego wczesne zaręczyny uważam za debilne zachowanie.
Najśmieszniejsze jest to, że ludzie, którzy tak bardzo podkreślają na każdym kroku wolność, wykazują się tak dużym brakiem tolerancji wobec innych.
Wskaż proszę konkretne zdanie, w którym bronię mu pobierania się. Stwierdziłem, że jest to debilizm, ale nie zabroniłem mu tego.
Krzyczą, żeby przypadkiem nie wtrącać się w ich życie, gdy mieszkają bez ślubu od 10 lat, ale gdy ktoś chce się ożenić po roku związku, to już nie tylko osoba z panicznym strachem przed samotnością, ale "debil".
Jeśli te słowa są o toku rozumowania, który mi przypisujesz, to bardzo proszę o podanie słów, którym się sugerowałeś wypisując podobne (i zresztą nieprawdziwe) wnioski.
Czyli nawet jak ich spotkasz szczęśliwych po 10 latach, to i tak będzie, że udają albo są zwyczajnie zaślepieni i tak naprawdę się nie kochają, bo Ty ich rozgryzłeś. Śmiechu warte :D
Napisałem, że:
1. Mają kompleksy, które spowodowały, że tak szybko do siebie lgnęli i zaręczyli (co nie znaczy, że brak kompleksów musi spowodować coś przeciwnego)
2. JEŚLI pojawią się problemy o podłożu fundamentalnym to i tak ze sobą zostaną. Nie znaczy to, że na pewno nie będą szczęśliwi, jeśli zastanę ich za 10 lat razem, bo być może tych problemów nie ma.
3. Ich szczęście jest uwarunkowane rachunkiem prawdopodobieństwa.
Cóż, odniosłem całkowicie odmienne wrażenie.
Bardzo mi przykro.
________________________________________________________________________________
Attyla_bis - W pierwszym akapicie nie napisałeś niczego, co przeczyłoby temu, co twierdzę o rodzinie.
Pominę wycieczki osobiste adresowane w moim kierunku, chociaż tylko z tego względu, iż nie mam zamiaru nawiązywać dyskusji na poziomie niższym od tego jaki sobie zawsze stawiam.
Na tym właśnie to polega, że w rodzinie nie ma miejsca dla wybujałych egoizmów.
Nie rozumiem jak spotkania towarzyskie / pasje (hobby) o równie silnym natężeniu przed związkiem (małżeństwem) co w jego trakcie mogłyby być przejawem egoizmu. Uważam (szczególnie w przypadku spotkań towarzyskich), że nawet jest to wskazane - zarówno razem z kobietą jak i bez niej. Co do rezygnacji z kształcenia, podwyższenia swoich kwalifikacji itd. odniosę się jedynie do dwóch przykładów.
1. Mają dzieci. Nie mają dyplomów, kursów. Zarabiają mniej. Dzieci mają stosunkowo gorsze warunki bytowe.
2. Rozchodzą się (czy to przed ślubem czy po) i okazuje się, że w praktyce nie było rozwoju zawodowego w przeciągu czasu trwania zwiazku.
Zaręczyłem się po pół roku a ożeniłem po trzech latach. Wyłącznie z tego powodu, że musiałem czekać do ukończenia 21 roku życia. Dziś mam ponad 20-sto letni staż małżeński.
A czy ja gdzieś napisałem, że komuś może się nie udać? Prawdopodobieństwo.
_______________________________________________________________________________
(edit) literówki itd.
Oczywiście, że finanse są ważne, dlatego myślę, że dziewczyna albo nie zrozumiała, że chłopak nie ma nic przeciwko dzieciom, ale rozsądnie zaplanowanym (strasznie to brzmi, ale cóż) albo on dał jej do zrozumienia, że zawsze będzie jakieś ALE. (Albo wymyśliła sobie powód, żeby się rozstać, bo tak też czasem robimy).
Co do kosztów jeszcze - dzieci są drogie. Dla jednych bardziej, dla drugich mniej - szereg czynników ma na to wpływ. We Wrocławiu nie jest tak drogo jak w Warszawie - prywatne przedszkole (poki co najtańsze jakie znalazłam, ale może słabo szukałam) - maks 700zł, więc jeśli ta dwójka ma albo rodzinę albo pieniądze, to czemu nie?
[Edit]
I nie sądzę, aby mężczyzna, który decyduje się na związek z kobietą i dziećmi miał sam jeden myśleć i działać na zapewnieniem bytu. Jakby nie było, to rodzina, więc i o jego byt chodzi, a kobieta najczęściej siedzi z/zajmuje się dzieckiem, więc pada na niego, ale choć czasem żałuję, ze nie mogę na spokojnie zostać w domu z małą, to jednak wiem, że szlag by mnie ciężki trafił bez roboty. A świadomość, że dzięki mojej pracy, mimo że nie najlepiej płatnej, jest nam ciut chociaż łatwiej, robi mi dobrze:)
wiekszosc kobiet z grupy "znam bardzo dobrze" planuje (planowalo) tworzenie rodziny czyli posiadanie potomstwa. Takze nie widze nic zlego w tym ze kobieta moze zdac pytanie o ewentualne posiadanie potomstwa aby miec pewnosc co do swoich przyszlych planow. Z moja obenca tez rozmwaialem o przyslosci zwiazku po pol roku bycia razem i jakos nikt grozil rozpadem tylko dlatego ze dzieci byly wspomniane.
Zakladam ze wspomniana w tym watku kobieta pomyslala dokladnie tak samo. A ze zadala pytanie wprost i ze bylo to w tym przypadku 2 lata swiadczy tylko o tym, ze autor watku ma w glowie fiu-bzdziu jeszcze tylko i kobieta chciala tylko upewnic sie czy w przyszlosci bedzie jakis problem na tym podlozu.
Jakos nigdzie nie wyczulem stwierdzenia ze kobieta chce aby on nagle sie z nia zenil.
bartek
Mogę sobie potrollować, popyskować dla zabawy albo olać mało rozgarniętych dyskutantów, ale post Twój mnie dotknął do żywego, bo po Tobie bym się nie spodziewała takiego niezrozumienia. :( I Ty Brutusie..
Więc przyznaję się, użyłam złego sformułowania odnośnie tego zapewniania przyszłości. Nie miałam na myśli materialnego utrzymania. Miałam na myśli wspólne cele, dążenia, oczekiwania, realizację planów /w tym wypadku decyzję o dziecku/ - mając ten wspólny mianownik, w moim przekonaniu obie strony realizują przyszłość, jakiej by sobie życzyły. Jasne? :) No, to już proszę mi paskudztw w usta nie wkładać.
Na samo hasło "równouprawnienie" jest mi słabo. Proszę, nie rób mi tego więcej. :)
Swoją drogą, jeśli komuś się wydaje, że pary promujące "tradycyjny model rodziny" wyginęły razem z dinozaurami, to jest w błędzie. Pewien znajomy mej koleżanki opowiadał barwnie, jak to po studiach będzie zarabiać i że ma nadzieję znaleźć solidną pracę, bo będzie miał cały dom na utrzymaniu. Koleżanka na to z pytaniem, co będzie robić żona w takim razie. "Jak to co? Będzie zajmować się domem. Nie będzie pracować, ja chcę, żeby ona była szczęśliwa." ŻEBY BYŁA SZCZĘŚLIWA. :D I powiedział to FACET. Komentarz jest chyba zbędny ;)
A właściwie.. Tak tu się pastwicie nad "księżniczkami" - a co, jeśli kobieta zajdzie w ciążę, pójdzie na urlop macierzyński, wychowawczy, i siłą rzeczy jej zarobki będą mniejsze /a więc będziecie musieli dokładać od siebie/? Bo czytając niektóre komentarze, dochodzę do wniosku, że najchętniej zesłaliby żonę na utrzymanie teściom, w najlepszym wypadku.
I może jestem księżniczką, ale potrzebna jest mi świadomość, że gdyby taka sytuacja przytrafiła się mnie, to partner nie wyrzuciłby mnie z domu.
Co do elastyczności, drogi bartku, to jasne, że życie różnie się układa, w większości niezbyt różowo, ale mam znajomych /dość licznych/ 1-2 lata po studiach /różnych/, którzy zmieniają pracę z bardzo dobrej na jeszcze lepszą. Pewna znajoma zmieniła niedawno firmę w W-wie, bo po 1,5 roku pracy po studiach 4k to było dla niej za mało. Zresztą dla kontrastu - mój chłopak /niecały rok przepracowany/ zarabia więcej, niż moja matka z 25letnim stażem. Jasne, niektórym się udaje i mają od razu łatwo. Ale moim zdaniem da się zacząć od małego i stopniowo piąć się w górę - i to jest definicją tej mojej "elastyczności". A nie siedzenie i jęczenie, że całe życie tysiącpincet, nie stać mnie na dzieci.
Tomuslaw [ gry online level: 96 - Superbia ]
To, co napisałem w pierwszym akapicie poprzedniego mojego postu jest biegunowo odległe od tego, co napisałeś ty. Jeżeli uważasz inaczej, to najwyraźniej albo nie umiesz formułować "swoich" wypowiedzi, nie rozumiesz moich, albo nie jesteś w stanie wydedukować konsekwencji wynikających bezpośrednio z "twoich" wypowiedzi.
Przeczytaj to, co napisałem jeszcze raz. W razie konieczności przeczytaj to raz jeszcze. Skonfrontuj to następnie z własnym postem, do którego się odniosłem.
Jeżeli wyobrażasz sobie, że te "twoje" opowiadania mają cokolwiek wspólnego z obecnymi deklaracjami, to naprawdę nie mamy o czym rozmawiać. Jeżeli uważasz, że będę odnosił się do "twoich" opowiadań powstrzymując się od kształtowania ocen normatywnych, to też się mylisz. Ocena, która tak bardzo ci się nie spowodowała odnosi się do postawy, jaka bije z twoich wypowiedzi. Jeżeli twoja "rzeczywista" postawa jest sprzeczna z tym, co tu wypisujesz, to nie możesz mieć do mnie pretensji o to, że jej nie znam.
Nie rozumiem jak spotkania towarzyskie / pasje (hobby) o równie silnym natężeniu przed związkiem (małżeństwem) co w jego trakcie mogłyby być przejawem egoizmu.
To, że nie rozumiesz jest oczywiste od pierwszego słowa twojego postu. Nie rozumiesz różnicy pomiędzy miłością określaną z grecka "eros" i miłością określaną z grecka "agape". Tym samym nie jesteś w stanie pojąć tego, że miłość tym się różni od seksu, że seks to branie a miłość to ofiara z siebie. Bezwarunkowa i absolutna.
Ty po prostu redukujesz miłość do seksu.
To nie jest zarzut. To stwierdzenie faktu. Faktu będącego skutkiem zatrucia logosfery.
A czy ja gdzieś napisałem, że komuś może się nie udać? Prawdopodobieństwo.
Interesujące. Ludzie twojego pokroju twierdzą niemal zawsze, że mogą "zmieniać/kształtować/poprawiać świat" ale nigdy nie przyznają się, że to przekonanie dotyczy ich samych i relacji, w jakich się znajdują.
Jeżeli jest miłość, to nie ma mowy o "prawdopodobieństwie".
No to ja opiszę historię prawdziwą. Kumpel (24 lata), od 2 lat szczęśliwy mąż pewnego dnia pojechał na stację zatankować samochód. Jego uwagę zwróciła piękna, kilka lat młodsza niewiasta, która miała problemy z samochodem. A, że jej wozu nie dało się naprawić na miejscu, to wybłagałą kumpla żeby ją podwiózł do jej wioski, 20 km dalej, nawet za benzynę mu zwróciła. No i zajechali na miejsce, a ona jeszcze go zaciągnęła na herbatkę. Chwilę później kumpel miał 3 godzinny seks, najlepszy w swoim życiu. To wydarzenie odmieniło go, kiedy wrócił do domu oznajmił żonie, że ją zdradził i chce rozwodu. Jak stwierdził po co ma tkwić w małżeństwie jak z byle laską może mieć o wiele więcej i bez nerwów.
Od 17 do 70 roku życia mężczyzna jest jak Zimbabwe. Rządzi nim mały dyktator.
Od dzisiaj przestaję się śmiać z tego tekstu.
Przecie to zdanie usprawiedliwia sytuacja, jak ta opisana powyżej!
Człowiek posiada coś poza instynktem, więc nie da się go zredukować do kukiełki realizującej zachcianki cielesne.
Na samo hasło "równouprawnienie" jest mi słabo. Proszę, nie rób mi tego więcej. :)
Swoją drogą, jeśli komuś się wydaje, że pary promujące "tradycyjny model rodziny" wyginęły razem z dinozaurami, to jest w błędzie. Pewien znajomy mej koleżanki opowiadał barwnie, jak to po studiach będzie zarabiać i że ma nadzieję znaleźć solidną pracę, bo będzie miał cały dom na utrzymaniu. Koleżanka na to z pytaniem, co będzie robić żona w takim razie. "Jak to co? Będzie zajmować się domem. Nie będzie pracować, ja chcę, żeby ona była szczęśliwa." ŻEBY BYŁA SZCZĘŚLIWA. :D I powiedział to FACET. Komentarz jest chyba zbędny ;)
Nie rozumiesz różnicy pomiędzy miłością określaną z grecka "eros" i miłością określaną z grecka "agape". Tym samym nie jesteś w stanie pojąć tego, że miłość tym się różni od seksu, że seks to branie a miłość to ofiara z siebie. Bezwarunkowa i absolutna.
[137]
ja juz nie mam slow do ciebie :D
gdzie ty widzisz SEKS w zwyklej, po prostu, chwili dla siebie? naprawde nie wnikam jak wygladaja u ciebie w rodzinie relacje, ale boje sie, ze nawet drzwi do lazienki w czasie wydalania kalu nie moga byc zamkniete, bo 'w rodzinie nie ma tajemnic'
seks to branie
Cała prawda o seksie by Attyla - a potem sie ludzie dziwią, że kolega ma takie a nie inne poglądy
Daj mu spokój Bullz. Kiedyś dowiedziałem się, że mając hobby i pasje sprowadzam miłość do czystego seksu i kobiety powinieniem sobie co najwyżej szukac... w burdelu.
Mart
Ten znajomy Twojej koleżanki to skonsultował się z przyszłą żoną i chce dla niej tego, czego ona chce, czy zamierza wdrożyć swój model szczęśliwej małżonki? :))) No i jeśłi to jego spojrzenie, to podziwiam. Nie wyobrażam sobie bycia z kobitą siedzącą na okrągło w domu. Może to krzywdzące, ale z obserwacji mogę wysnuć wniosek, że takie osoby po prostu z czasem... gnuśnieją od swojej rutyny.
A właściwie.. Tak tu się pastwicie nad "księżniczkami" - a co, jeśli kobieta zajdzie w ciążę, pójdzie na urlop macierzyński, wychowawczy, i siłą rzeczy jej zarobki będą mniejsze /a więc będziecie musieli dokładać od siebie/?
Nie wiem, co ma naturalna i nieuchronna kolej rzeczy u par mających dziecko, do bycia księżniczką. Do worka wrzuć jeszcze sytuację, w której jedno ze współmałżonków cięzko zachoruje i nie może pozwolić sobie w danej chwili na pracę. Litości, to już nie jest popadanie w skrajność, tylko paranoję :>
Pewna znajoma zmieniła niedawno firmę w W-wie, bo po 1,5 roku pracy po studiach 4k to było dla niej za mało.
Za mało na co? Na dziecko, czy na jacht? Wybacz, nie mogłem się powstrzymać ;ppp
Nie wyobrażam sobie bycia z kobitą siedzącą na okrągło w domu. Może to krzywdzące, ale z obserwacji mogę wysnuć wniosek, że takie osoby po prostu z czasem... gnuśnieją od swojej rutyny.
znam pare, on byl zwyklym typem z ktorym mozna bylo isc obejrzec mecz w pubie przy piwie, ona radosna dziewczyna. jak sie ze soba zwiazali to nie wychodza nigdzie, a gdy sie sie ich odwiedzi to powaznie wyglada to tak, ze koles lezy na sofie i przelacza non stop kanaly, a ona zasuwa jak ukrainka i myje podlogi. co ty wiesz o rutynie :D
Oj tam, oj tam. Twoi znajomi to idealne odzwierciedlenie ustatkowanej rodziny attylicznej. Kobieta zajmuje się ogniskiem domowym (w przyszłości także dzieckiem), a pan domu po ciężkim dniu pracy odpoczywa i pilnuje bezpieczeństwa swojego domostwa, trzymając w ręku rodzinny symbol władzy (pilot od telewizora). Nie ma żadnych chorych indywidualizmów w sferze prywatnej, oboje trzymają się razem i trwają w jedności, tworząc jedną wielką szczęśliwą rodzinę.
Paudi
No właśnie nie dotarliśmy do tego, czy skonsultował, czy nie - ale podejrzewam, że tak miał odgórnie wpojone, biorąc pod uwagę jego ee.. specyficzny styl bycia.
Paranoja czy nie paranoja, widziałam na własne oczy niestety, jak to mąż strzelał fochy matce będącej na urlopie wychowawczym, że za mało kapusty, za dobrze jej, blablabla. Co gorsza, obawiam się, że takie rzeczy wychodzą dopiero w praniu.
4k to za mało na eee... ciuchy i kosmetyki. :D
Bullz
No, chore są takie związki. Moja koleżanka, zamiast iść się z nami upić z okazji juwenaliów, woli iść do TEŚCIOWEJ! :))
megera still alive...
Bullzeye_NEO [ gry online level: 82 - 1977 ]
gdzie ty widzisz SEKS w zwyklej, po prostu, chwili dla siebie?
Naprawdę tego nie rozumiesz? Nawet tego? Nie wierzę. Nie wiesz, czym jest miłość określana mianem "eros" a tym bardziej "agape" - to jasne. Gdybyś wiedział - nie zadawałbyś głupich pytań.
Poza tym seks tutaj miał służyć za coś na tyle prostego do zidentyfikowania, by nawet bez znajomości wspomnianych terminów i kryjących się za nimi treści, dostrzec można było różnicę pomiędzy "miłością" w wydaniu kogoś, kto wolność myli z samowolą i miłością określoną przez Chrystusa na krzyżu a dobro z przyjemnością.
Paudyn [ gry online level: 93 - Kwisatz Haderach ]
Kolejny "geniusz"... Szkoda słów...
Widzę, że naukę Kościoła postrzegasz wyłącznie przez pryzmat propagandy feministycznej, tak jak zapewne przyjmujesz "postęp" w kategoriach społecznych na zasadzie "dawnej, to dziki jaskiniowiec zaciągał za kudły samicę do jaskimi".
Gratuluję "przenikliwości". Wszystkim...
omfg , religijny pajac wrocil
no to najwyrazniej ty masz problemy z dostosowaniem sie do nauczanej przez ciebie prawdy, skoro zamiast zajac sie zona i dziecmi, ktore wymagaja 24/7 dozoru bierzesz sie za uprawianie seksu tworzac mody do medievala
Attyla_bis - bardzo mi przykro, ale pisanie przez Ciebie słów takich jak:
- "twoje" / ludzie twojego pokroju (pomijam nawet małą literę; chodzi o cudzysłów, który miałby sugerować, iż poglądy wziąłem skądś tam, skąd sobie ubzdurałeś),
- seks (ze względu na kulturę osobistą pominę komentarz "redukujesz miłość do seksu")
- zmieniać/kształtować/poprawiać świat
jest nad interpretacją, z których potem wychodzą zbyt daleko idące wnioski.
Co więcej, najwidoczniej ukształtowałeś w wyobraźni mylny obraz mojej osoby, co - podejrzewam - spowoduje, iż tok rozmowy nie ulegnie zmianie, choćbym Ci podał argumenty czarno na białym.
W związku z powyższym oraz Twoim wywyższającym stylem prowadzenia rozmowy, oznajmiam, iż z mojej strony to tyle. Możesz to skomentować, mając ostatnie zdanie, lecz ja się nie dam sprowokować i nie odpiszę.
Pozdrawiam.
Oj tam, kobiety to tylko o jednym, one tak mają zaprogramowane w głowach żeby szukać dawcy nasienia a potem dzieciaka mieć, to samo faceci, takie prawo natury.
Poza satene i Reną (mogłem jeszcze kogoś pominąć, jak tak to sorry), które kumają co i jak to po tym co tutaj zobaczyłem, mam wrażenie, że kobiety są zdolne zaatakowac każdego faceta, nazwać go przy tym myślącym tylko o sobie samcem, wypominać mu jakieś wyimaginowane jachty, wycieczki i domy etc. etc. tylko dlatego, że zwyczajnie nie chce mieć dziecka. Rozumiem, że to takie piękne mieć dzidziusia, który cierpi bo go stary nie kocha. Spoko. Czemu kobiety są takie pierdolnięte to ja nie wiem.
BTW. U mnie już wszystko ok ;-)
rane33 [155] - U mnie już wszystko ok ;-)
Znaczy się, wróciła czy otrząsnąłeś się już wstępnie z końcem związku?
wróciła i je mi z ręki ;-)
jakiś problem czy nabijasz posty?
Ostatnio miałaś inne zdanie. Czerwonoskórzy przyjechali? I jak możesz to opowiedz nam o swoim przyszłym macierzyństwie.