https://www.youtube.com/watch?v=C0Z2DO_JZZY
Kto nie widział niech obejrzy. Tak się trzepie kasę tylko jak i czyim kosztem ?! Samsung i LG w "czołówce" !!
Sprawdź sobie, ile kosztuje wyprodukowanie np. gwoździa i za ile się go sprzedaje. Albo jaka jest marża na wszelkiego rodzaju kable (podpowiem - coś koło 700% przebitki). Czy największy wał, o jakim słyszałem - podkładka pod śrubkę w Boeingach (taka, jak na zdjęciu -> ) której produkcja kosztuje poniżej 1 centa za sztukę, a sprzedaje się ją liniom lotniczym po 100$ (a Japończykom za jeszcze więcej, bo takie mają umowy z amerykańskim producentem jeszcze od czasów okupacji w latach 50).
Toż to jest żadna nowość, że większość (o ile nie 100%) produktów w sklepach sprzedaje się grubo powyżej ich faktycznej wartości produkcji - w wielu wypadkach opłacasz ogromne koszty marketingu (jak w wypadku Apple czy Samsunga), w przypadku innych towarów, np. owoców, warzyw i innych spożywczych bambetli, bulisz nie za sałatę per se, ale za jej szybki transport, magazynowanie i naturalne straty towaru wliczone w proces handlu. Nadal cena jest mocno zawyżona, nawet pomimo kosztów jakie generuje towar, ale tak to działa - jeśli chcesz coś mieć po cenie produkcji, to musisz to sobie zrobić sam.
Proste prawa rynku, które ty nazywasz trzepaniem kasy - produkt jest wart tyle, ile jesteś zań gotów zapłacić, a nie tyle, ile faktycznie kosztuje. Proste i oczywiste. Trzeba przeleżeć pod lodem od pliocenu, żeby tego nie ogarniać.
Problemem nie jest to co ile kosztuje, a to ile się zarabia. Norwegowie i Szwajcarzy jakoś nie narzekają na to, że bilet do kina kosztuje ich, w przeliczeniu, jakieś 70 zyli od łba.
Cenę ustala się na takim poziomie przy którym zysk całościowy jest największy. Telefon kosztuje tyle ile ktoś jest w stanie za niego zapłacić.
Koob -> A to swoją drogą, dla przeciętnego Johna Smitha czy Svena Olafssona kupienie telefonu za 399$ to nie jest 1500 PLN. Bo tych kwot się nie przelicza (a właściwie przeliczyć się po prostu nie da). To, że bagietka we Francji kosztuje 1,5 ojro nie oznacza, ze Francuz płaci za nią ponad 5 zeta. To Polak za nią tyle płaci będąc we Francji, podczas gdy powinno się to odbierać tak, jakby Francuz zapłacił za nią zeta pięćdziesiąt, bo takie są zwyczajne realia walutowe. A za telefon czterysta złotych, a nie tysiąc pięćset. Józku, polecam zapoznać się przy okazji tego wątku z pojęciami "siła nabywcza" oraz "podaż i popyt".
Telefon kosztuje tyle ile ktoś jest w stanie za niego zapłacić.
Nie do końca. Po pierwsze, nie zakładałbym, że każdy producent ustala ceny racjonalnie. Po drugie, ceny czasem się zawyża, a czasem zaniża, bez związku z możliwościami nabywczymi klientów. Po trzecie, nie "ktoś", a konkretna grupa nabywcza. Znalazłby się pewnie niejeden "ktoś", który byłby w stanie zapłacić za telefon z milion dolców, ale niekoniecznie musi być on "grupą docelową" dla tego konkretnego produktu. I tak dalej, i tym podobne.
Generalnie ceny smartfonów są mocno przegięte, bo płaci się za tzw. "wartość dodaną", czyli to jak się czujesz i prezentujesz posiadając najnowszy model iPhone'a, czy innego Samsunga.
-------
Swoją drogą, kompletnie nie jestem w stanie pojąć, czemu dla tak ogromnej części współobywateli ekonomia (byłoby nie było, najważniejsza siła współczesnego świata, sterująca każdym aspektem życia) jest taką czarną magią. Przecież nie trzeba kończyć SGH by wiedzieć, że 100 dolarów w Stanach to nie jest 380 zł w Polsce.
[6] Bardzo często widuje się rzeczy kosztujące w USA powiedzmy 250 $ u nas za 1200zł, przykład z życia żeby nie było, aż tak dolar poszedł w górę wątpię złotówka chyba też aż tak nie spadła.
Nie wiem o czym piszesz. Popracuj nad składnią i sensem.
ed.
Słyszałeś o cle i podatku od towarów i usług?
Daro -> Transport, marża, wspomniana wartość dodana, realia rynku, społeczne postrzeganie, kulturowe uwarunkowania, wieloletnie przyzwyczajenia, inne wiodące gałęzie gospodarki i milion innych czynników wpływa na to, co ile kosztuje i to nie jest żadna wiedza tajemna, dostępna tylko Kulczykom i Trumpom tego świata. Elektronika w Stanach jest wyraźnie tańsza, za to za kilo pomidorów zapłacisz tam 5$, podczas gdy u nas za tyle kupisz ich circa 7 kilo. Tylko co z tego, skoro i tak przeliczanie nie ma sensu z powodów wymienionych wyżej i ze względu na wspomniana zupełnie inną siłę nabywczą 5 dolarów? Pomyśl sobie, ze za 5 baksów w Somalii możesz sobie kupić dwunastoletnie murzyniątko wraz z kałasznikowem i zapasem amunicji w komplecie (a jeszcze ci pewnie zostanie w kieszeni dolar na zapas prosa i sorga na miesiąc). No i co w związku z tym? Absolutnie NIC.
Yoghurt - to niby tacy madrzy i wogole i nie potrafia znalezc innego dostawcy tych glupich podkladek ?:) jakos mi sie nie chce wierzyc w ta bajke o podkladce za 100$ :) podaj zrodlo tych rewelacji :)
A co do filmu....to az zal ze ludzie ryzykuja zycie a firmy robia takie gowniane telefony ktore padaja za jakis czas
Ale odkrywczy wątek. To ktoś nie wiedział, że dzieci w Chinach wykonują niewolniczą robotę za tzw "łyżkę ryżu"? W taki sposób powstaje CAŁA elektronika i części na świecie a nie tylko telefony komórkowe. Gdyby nie produkowali telefonów w Chinach tylko w Europie to za iphona by się płaciło nie 3500 tylko 5000 zł.
Czy największy wał, o jakim słyszałem - podkładka pod śrubkę w Boeingach (taka, jak na zdjęciu -> ) której produkcja kosztuje poniżej 1 centa za sztukę, a sprzedaje się ją liniom lotniczym po 100$
Nic tylko otworzyć fabrykę takich podkładek i krzyknąć cenę 80$. Podcierałbym się dolarami po miesiącu.
Projekt podkładki jest pewnie chroniony prawem patentowym i nie mogą. Tak samo jak Apple opatentowało zakrzywione rogi obudowy smartfona i procesuje się o to z Samsungiem. A to, że realna wartość towarów wynosi z reguły nie więcej jak kilkanaście procent ich ostatecznej ceny to normalka i tak samo jest ze wszystkim. Na przykład koszt wyprodukowania dowolnego samochodu to około 15 procent jego salonowej ceny, a dealerzy mają zwykle 20 procent zysku na jednym egzemplarzu (widać to po promocjach jakie oferują, obniżając ceny czasem o kilkanaście tysięcy). Koszt wyprodukowania markowych sportowych butów, to mniej więcej 5 dolarów, a wystarczy wejść do sklepu, by zobaczyć ile kosztują na półce.
Niestety tak działa ten świat i dzięki temu bogaci zwiększają swój majątek w takim tempie, że już w przyszłym roku 1 procent ludzkości będzie mieć więcej pieniędzy niż pozostałe 99 procent razem wzięte.
Haszon- no to wprowadzic mala roznice ktora nic nie znacyz i tyle ,geez
Projekt podkładki jest pewnie chroniony prawem patentowym i nie mogą.
Odrobinę zmieniony stop metalu i inny kolor. Wystarczy? Nawet gdybym miał zrobić lepsze podkładki ale za koszt produkcji 10 centów a nie 1 i sprzedawał je za 80$ to zarobiłbym miliony i jeszcze po paru latach miał w zasadzie monopol bo moje bylyby po prostu lepsze i tańsze :p
No ale ją gunwo wiem o ekonomii, to byłoby zbyt proste.
Nie od dziś wiadomo że płaci się za markę ;-)
[14]
Podejrzewam, że umowa serwisowa jest tak skonstruowana, że Japończycy zobligowani są do zakupu tych konkretnych podkładek.
To tak jak z przetargami w Polsce. Niby startuje kilka firm, ale opis produktu/usługi w przetargu jest tak podany, że odpowiada mu tylko jedna oferta.
ed.
A tak swoją drogą, podoba mi się założenie, że zrobiłbyś lepsze podkładki.
A nawet gdybyś je zrobił, to nie sprzedałbyś ich nikomu (patrz niżej). Mógłbyś co najwyżej iść do Boeninga, żeby kupili od ciebie patent i/lub zlecali ci produkcje tych podkładek, które później będą sprzedawać (jako lepsze) z jeszcze większą marżą przewoźnikom.
Wiarołomca -> Już parę razy natknąłem się na wyznania paru inżynierów przy okazji słuchania podcastów różnorakich i czytania o tego typu fajnych politykach cenowych - nie przypomnę sobie teraz konkretnego odcinka Giant Bombcast (z roku 2014 na pewno), ale to tam po raz pierwszy (lecz nie ostatni, panowie z Tested też o tym wspominali) usłyszałem o podkładkach, śrubkach czy aluminiowych plakietkach (kolejny fajny absurd - cena produkcji koło 1 centa, sprzedane za średnio 50$) opylanych za absurdalną kasę dużym koncernom - takie jest prawo patentowe, tak jest w umowach (zawieranych nie na partię sprzętu, ale na całe dekady, a Japończycy to jest ciekawy przykład, bo mają tym gorzej - po wojnie do podpisania umów importowych zostali właściwie zmuszeni, stąd takie bajońskie sumy, a wyjścia za bardzo innego nie mieli), i takie się wystawia faktury, a przy obracaniu miliardami nikt się nie przejmuje nawet tak bzdurnymi cenami.
Z kablami jest zresztą podobnie - chyba ze 100 razy natknąłem się na wyznania sprzedawców choćby z BestBuy czy Radioshack, w których mieli zniżkę pracowniczą na zasadzie "cena zakupu od producenta+10%" i za kabel z ceną sklepową 40 dolców płacili około dolara. Tak to fajnie działa.
Korreq -> Odrobinę zmieniony stop metalu i inny kolor. Wystarczy?
Nie, nie wystarczy, bo jak masz samolot od Lockheeda czy Boeinga, to części masz mieć od Lockheeda czy Boeinga. Nie możesz sobie wyprodukować śrubki sam, nie możesz jej wziąć od innego producenta. Bo takie masz umowy podpisane na czas użytkowania samolotu, czyli minimum paręnaście (a prędzej parędziesiąt) lat, a jak nie daj boze coś się spierdoli i wyjdzie na jaw, ze użyłeś śrubki z półki majsterkowicza w Tesco, a nie od producenta, to się twoja rodzina do dwunastu pokoleń naprzód nie wypłaci. A po drugie - to nie jest Fiat Palio Weekend i nie wystarczy w samolot stuknąć młotkiem i zamienić pasek klinowy na pończochę babci, żeby wszystko działało jak należy. Stąd te ceny.
Cena telefonu to nie tylko koszt materiałów i robocizny, ale też znacznie, znacznie więcej czynników, które powodują, że wzrasta - koszty transportu, podatki, marże, opłaty licencyjne/patentowe (wiecie, że Microsoft np. zarabia całkiem sporo na Androidzie, no nie?), marketing czy przede wszystkim R&D.
Tak na marginesie inna ciekawostka - SMSy w praktyce powinny być za darmo, bo koszty ich przesłania dla operatora są dosłownie zerowe: dane ze zwykłych wiadomości tekstowych śmigają na tych samych falach, które telefon bezustannie przesyła i odbiera z pobliskich wież transmisyjnych w ramach normalnego użytkowania, właściwie nawet jednozdaniowy mail odebrany w pakiecie danych jest wart tyle, co koszt odebrania mniej więcej gazyliona esemesów. A jednak płacić trzeba. Fajnie, nie? :)
Dla operatorów zajebiście.
Yoghurt-->no tak myślałem, że mój biznes plan jest zbyt piękny. To nie może być takie proste.
Koreq -> W zasadzie łatwiej byłoby otworzyć nową firmę produkującą samoloty, niż fabrykę podkładek pod śrubki, bo to jest cały sekret takich koncernów - wyprodukuj towar, na który jest konkretne zapotrzebowanie, a jednocześnie zablokuj konsumentowi (lub obrzydź mu) możliwość serwisowania swojego sprzętu gdzie indziej i masz zapewniony profit na długie lata. Przecież Apple działa na tej samej zasadzie - każdy bzdurny kabelek i ładowarkę musisz kupić u nich (ewentualnie wziąć z drugiej ręki z używanych egzemplarzy lub z towaru który, jak to mawiają, spadł z tira - tu jest o tyle lepiej niż w samolotach), a nawet do odkręcenia obudowy laptopa potrzebujesz specjalnego śrubokrętu, bo zwykły krzyżak z Castoramy nie wystarczy. Geniusz biznesu w czystej postaci.
Coś w tym musi być. Pracuje w firmie Mondelez International produkującej ciasta. Misiek Lubis to koszt ok 1,20zl w Tesco. Wyprodukowanie go to koszt jednej trzeciej grosza...
Przykład podkładki jest bardzo skrajny, ale podobne działania w innych firmach nie są niczym dziwnym.
Mogę podać przykład z mojego podwórka. Jest ustalona cena za niklowanie danego detalu w chemii dostarczonej od danego producenta. Odbiorcą gotowego detalu jest wielki koncern zza zachodniej granicy.
Jeśli wpadłbym na genialny pomysł i poniklował detal w chemii dostarczonej od innego producenta, bo jest tańsza, a nie daj boże wyszłoby to na jaw to o konsekwencjach nie chcę nawet myśleć. I nikogo nie będzie obchodzić, że ten nowy nikiel jest lepszy, ładniejszy etc. Miał być tamten i już, koniec. Wielkie firmy mają bardzo złożone procedury. Zmiana czegokolwiek wymaga ruszenia całej machiny biurokracji, a to raz że trwa bardzo długo to dwa jest kosztowne. Dlatego często gęsto nikomu się nie chce tego robić, łatwiej jest przerzucić koszty na finalnego odbiorcę.