Polecam ciekawy artykuł:
http://biznes.interia.pl/prasa/news/internet-zabija-gospodarke,1906131,7902
Dla tych co nie czytają tak długich tekstów, krótkie streszczenie: istnieje teza w której internet nie jest dla świata dobrodziejstwem, które zwiększa dobrobyt, ale wręcz przeciwnie, powoduje zmniejszanie się ilości miejsc pracy.
Za nami wielka rewolucja przemysłowa, świat 100 lat temu był diametralnie różny od tego co dziś widzimy. Standard życia podniósł się bardzo. Lodówki, pralki, kanalizacja, prąd, samochody, telewizja i... no właśnie internet. Wszystkie wcześniejsze nowinki powodowały wzrost liczby miejsc pracy. Podnosiły standard życia i dawały pracę.
Czy internet daje pracę? Właśnie upadła sieć wypożyczalni, padają sklepy z muzyką, księgarnie, komisy samochodowe, giełdy, gazety, itp itd. Każde przeniesienie biznesu do sieci do realna likwidacja miejsc pracy. Sieć sklepów zatrudni większą liczbę pracowników, niż taki sklep w internecie.
A jednocześnie biznesy internetowe po prostu nie przynoszą oczekiwanych zysków. Youtube, Facebook, wiele usług które mają miliony użytkowników i jednocześnie miliony dolarów strat rocznie...
Czy internet ze swoją maksymalną konkurencyjnością, skracaniem łańcucha dostaw i błyskawiczną informacją, rzeczywiście jest dobrodziejstwem czy przekleństwem XXI wieku?
Niektóre miejsca pracy zostały zlikfidowane to prawda, ale też powstało wiele nowych. To samo zresztą można powiedzieć o samochodach.
Prawda wypożyczalni filmów już praktycznie nie ma,
Każde przeniesienie biznesu do sieci do realna likwidacja miejsc pracy - no tak a te serwisy i całą infrastrukturę to utrzymują roboty? Zmienia się po prostu typ siły roboczej. Potrzeba mniej sprzedawców, a więcej informatyków. Kiedyś sam musiałeś jechać do sklepu, teraz ktoś musi ci to przywieść itp.
Ale o rozwoju DHL, Fedex, Jedynka i innych nikt nie pisze. Te firmy zwiekszyly swoje obroty o 2000%. Pada gielda samochodowa, bo wiesiek nie musi juz jechac co niedziele na plac, tylko wystawia auta na allegro i przyjmuje kupcow pod domem. Sklep w internecie... Nie wiem czy w ogole wiesz o czym mowisz, bo znam temat i jesli myslisz, ze to kobieta siedzaca przed monitorem to sie mylisz. To taka sama liczba osob. Robienie zdjec, monitorowanie aukcji, sprzedaz, reklamacje, wysylka, zwroty, papiery, rozliczenia.
Ja bym się skupił na czymś innym. Internet czyni gospodarkę niestabilną. Nie trzeba inwestować w lokale, można w swoim domu robić sklep, ale internet to mocno monopolistyczna sprawa. Wśród tysięcy ofert jakoś trzeba się wyróżnić.
Oczywiscie ze pewne miejsca powstaja ale na pewno mniej. Na tym przeciez to polega, ograniczanie kosztow, mniej pracownikow, lokali i kosztow ich obslugi.
Optymalizcja przez redukcje, ale czy ta optymalizacja kosztow jest z pozytkiem dla zwyklych ludzi?
Ambu: sklep internetowy zatrudnia tyle osob co ile zwyklych sklepow? 1? 2? Ale zastepuje cala siec sklepow w calej Polsce, np 20 czy 30. Realnie zatrudnia ludzi mniej.
Ogromna konkurencja sprawia ze te internetowe biznesy nie daja godziwego zarobku, czesto sklepy internetowe operuja na minimalnej marzy, na skraju upadku...
Ambu: sklep internetowy zatrudnia tyle osob co ile zwyklych sklepow? 1? 2? Ale zastepuje cala siec sklepow w calej Polsce, np 20 czy 30. Realnie zatrudnia ludzi mniej.
Ogromna konkurencja sprawia ze te internetowe biznesy nie daja godziwego zarobku, czesto sklepy internetowe operuja na minimalnej marzy, na skraju upadku...
+1
zresztą sklepy internetowe w naszej części świata skazane są na porażkę w bardzo krótkim czasie.
Dlaczego?
Konkurencja z Azji, Chin. Taka paczuszka DHL-em z Hong-Kongu w czasie ok. 3dni potrafi wylądować u mnie. Cena którą płaci azjata za jej wysłanie jest często sporo NIŻSZA od tych wszystkich podatków którymi raczy nas europa.
Tak patrząc na ebay/amazon to kwestia kilku lat Kajfasz a te internetowe biznesy będą padać jak muchy.
Wielgachna konkurencja i profit margin ocierający się o jechanie na stratach to norma już od kilku lat.
Moim zdaniem internet nie jest taką wielką zarazą. Oczywiście, że taki sklep zatrudni mniej pracowników, ale w tym samym czasie zwiększa się zapotrzebowanie na kurierów, bo ktoś musi dostarczyć ten towar, ktoś przecież musi zająć się obsługą tych wszystkich serwisów typu allegro czy tablica.pl itd.
Paczke z Honk Kongu zamówiłem tylko raz i nie zamierzam tego powtarzać. Paczka szła około 3 miesięcy.
Bezi-> co zamawiałeś? :)
Jak sie zamawia paczke przez kolej transyberyjska to sie nie dziwie. Zamow sobie kurierem.
Np. ostatnia wyslana 13.05, dotarla 15.05.
Przede wszystkim Internet jest autonomicznym narzędziem komunikacji i przekazywania informacji. Biznes rozepchał się w nim niejako dodatkowo, dzięki oferowanym przez globalną sieć możliwościom. Nie Internet niszczy cokolwiek, ale ogólnie zmiana i postęp, im sprawniejsza i szybsza komunikacja tym szybsze zmiany. Zaczęło się kiedyś od dróg, szlaków handlowych, linii kolejowych, telefonu, samolotu, aż dobrnęliśmy do szerokopasmowego internetu.
Może i wypożyczalnie filmów to ważna część gospodarki, śmiem jednak wątpić czy może się równać z dochodami wypracowywanymi przez niepoliczalną ilość małych przedsiębiorstw powstałych i funkcjonujących w oparciu o sieć. Niestety są i negatywy - paradoksem Internetu jest, że będąc najbardziej zliberalizowanym narzędziem biznesowym o niskim progu wejścia, przebicie się przez monopol obrotu informacją (wyszukiwanie) jest coraz trudniejsze i coraz więcej kosztuje. Ostatecznie może i padną licznie ebiznesy niepotrzebne, jak sklepiki, rozrywka, serwisy społecznościowe, ale ecommerce z coraz większym udziałem w globalnym PKB, multum małych, średnich przedsiębiorstw specjalizowanych, na czele z potentatem Google będzie kwitnąć.
Ambu: sklep internetowy zatrudnia tyle osob co ile zwyklych sklepow? 1? 2? Ale zastepuje cala siec sklepow w calej Polsce, np 20 czy 30. Realnie zatrudnia ludzi mniej.
Ale internet to nie tylko sklepy, rzekłbym, że zaledwie mała cząstka internetu.
Nikt nie wspomina o milionach nowych miejsc pracy, które powstały dzięki internetowi. No właśnie, widzieć. Przejrzałem pobieżnie artykuł i jestem pewien, że autor nie zna pewnej pozycji która zwie się "Co widać a czego nie widać" Frederyka Bastiata. Klasyka ekonomii.
Widzicie tylko to co upada, nie widzicie tego co powstaje.
Jeszcze nadmienię co ja widzę - dzięki internetowi ludzie masowo przestają być pracownikami etatowymi i przechodzą na swoje.
I na koniec: Jeśli internet okazałby się jakimś cudem zarazą dla gospodarki, w takim razie ludzie będą od niego odchodzić stopniowo. A na to się na razie nie zapowiada.
Najgorzej, jeżeli te głupie socjaluchy w rządach dojdą do wniosku, że internet powoduje bezrobocie i go w efekcie zakażą.
Internet zwiększa efektywność rozwiązań, stanowi rewolucję która powoduje że wiele branż przestaje być potrzebnych.
Internet sam z siebie nie produkuje zbyt wiele, ale zmniejsza koszty wielu działań. Choćby handel detaliczny - sprzedaż przez internet i dostawa kurierem jest tańsza. Czyli bez sklepów detalicznych jesteśmy bogatsi. kropka.
A że jest stagnacja, czy nawet kryzys - to nie jest zalezne od internetu.
Czy niszczy gospodarkę - nie wiem. Ale z pewnością zniszczył trochę miejsc pracy i gałęzi biznesu. Dał jednak w zamian wiele innych stanowisk tyle, że nie są one dostępne dla tych, którzy utracili pracę na skutek jego rozwoju. Nawet nie dlatego, że jesteśmy zbyt głupi, ale głównie z powodu tego, że dziś można świadomie wybrać drogę edukacji, która sprawi, że się znajdzie praca związana z siecią. Za naszych czasów trzeba było być wizjonerem, pasjonatem albo prorokiem.
A na horyzoncie znajduje się kolejny wynalezek. O ile internet zrewolucjonizował usługi o tyle drukarka 3D ma szansę zrewolucjonizować produkcję.
Post [17] w zasadzie wyczerpuje temat. Z autopsji wiem, że sektor usług sieciowych w naszym kraju tej chwili potrzebuje ogromne ilości pracowników. Tylko w moim, nie będącym bynajmniej stolicą regionie, dwie korporacje (poprzez "korporacje" mam na myśli "korporacje", a nie "duże firmy") wyrywają sobie wzajemnie ludzi i oferują łącznie kilkaset miejsc pracy. Wymagania startowe na dość standardowe stanowiska wahają się od wiedzy technicznej, którą można nabyć na półrocznym kursie (nawet samemu, jeśli ma się chęci) do płynnej znajomości któregoś języka obcego. Chętnych wciąż brakuje, w przeciwieństwie do osób narzekających na bezrobocie. O ile rozumiem problemy osób w średnim wieku, którym przebranżowienie sprawia trudność, to nad armią stękających magistrów socjologii i administracji rybami w stawie, można już tylko się zaśmiać.
I to tylko temat pracy "u kogoś". A zawsze istnieje też możliwość rozkręcenia własnego biznesu przez internet. Z tym wiąże się oczywiście ryzyko, ale na pewno nie większe niż w przypadku stworzenia tradycyjnej firmy.
Oczywiscie ze internet daje prace, przynajmniej mi. Mnostwo pracy. Az za duzo.
Ja już jestem innym pokoleniem, próbowałem pracy na etacie i jest to dla mnie nic innego a zwyczajne niewolnictwo :) W porównaniu z tym, co robię w necie.
A co do samej teorii - nie wiem co powiedzieć, po prostu mnie zatkało. Nawet nie czytałem artykułu, bo założenie jest tak żałosne, że aż śmieszne. Widocznie jesteśmy bardzo wysoko cywilizacyjnie, skoro zawracamy sobie dupę takimi duperelami. Przecież ta teoria ma przełożenie na dowolny wynalazek, który zmienił świat... Motoryzacja? Jeden TIR wiezie tyle, co kiedyś 50 ludzi końmi. Samolot? 5 osób przewozi 300? Produkcja masowa? Manufaktury? Irygacja? Kombajn? To wszystko niszczy gospodarkę!!!
Mephistopheles
Bo tam pewnie są niegodne warunki pracy - 3k na rękę nie dadzą.
Pomyślcie jak powstaną w 100% zautomatyzowane fabryki, gdzie wszystko będą robić roboty, a zatrudnionych będzie dwóch ludzi: od włączania guzika startu i serwisowania maszyn.
[25]
A tak podchodząc do tematu od drugiej strony - ciekawe ilu młodych z wielkich miast (głównie jednego takiego miasta, jak wynika z obserwacji), którzy cały sukces życiowy zawdzięczają wyłącznie sobie (nie licząc położenia geograficznego, pozycji i pieniędzy rodziców, zawieranych znajomości i pewnie paru czynników losowych, ale to takie tam mało ważne) nie wyłapałoby w tym zdaniu ironii. Mając w pamięci co niektóre burzliwe dyskusje z GOLa, to paru by się znalazło.
Ot, taka ciekawostka. Po prostu odkąd pamiętam, takie tematy na tym forum mogą iść w dwóch możliwych kierunkach - narzekactwa lub kółka wzajemnego smyrania się po pisiorkach, oderwanego zupełnie od rzeczywistości. Kojarzę tylko parę osób (głównie z branży IT), które potrafiły trzeźwo i rzetelnie odnieść się do sytuacji, a co mniej zorientowani w temacie mogli wyciągnąć z ich wypowiedzi jakieś użyteczne wskazówki.
Chodzi o te dwie korporacje, o których pisałem? To raczej nie jest tajemnica, jeśli ktoś tylko kojarzy moje wcześniejsze posty mówiące o Bydgoszczy - jedna to Alcatel-Lucent, druga to Atos (wcześniej Atos Origin). Jest też parę mniejszych firm z branży IT, o których zapotrzebowaniu na pracowników również często można wyczytać nawet w lokalnej prasie. Był jeszcze Slican, zorientowany raczej na hardware, ale słyszałem, że jakiś czas temu się zwinął.
Swoją drogą, rozłożenie firm IT w regionie poraża. Kiedyś myślałem, że Bydgoszcz i Toruń stoją na podobnym poziomie, jeśli chodzi o rynek pracy, a tymczasem każdego dnia pierniki odbywają do Bydgoszczy pielgrzymki jak muzułmanie do Mekki. Z ich opowieści wynika, że Toruniowi znacznie bliżej do jego przedstawienia z pierwszej misji Red Alerta, niż można by przypuszczać.
... a ja się z tym twierdzeniem nie zgodzę, bo wszystko ma swój początek i koniec. Nic nie trwa wiecznie. Kiedyś piękne zakłady, dzisiaj obiekty w ruinach, kiedyś potężne firmy, dzisiaj ich cień, lub wspomnienie po nich. Na miejscu nich/gruzów tworzą się nowe które też za jakiś czas znikną. Tak jest ze wszystkim rynek jest na tyle nieprzewidywalny, że nigdy nie można założyć że to co jest dzisiaj za kilka, kilkanaście lat będzie takie samo. Nawet banki ostoja stabilności także znikają i także na ich miejsce wchodzą nowe. Gospodarkę napędza innowacyjność kto się nie rozwija, nie zmienia ten za chwilę zostanie prześcignięty przez konkurencje.
Tak samo jest z internetem kosztem czegoś powstaje coś, a za nim będzie następne i następne itd.