rzeczywiscie byl replikantem? scena z jednorozcem to potwierdzila, ale po chwili dotarlo do mnie, ze przeciez dostawal wpierdol od kazdego innego replikanta. dlaczego? nie byl silniejszy niz zwykly czlowiek?
film genialny, az szkoda mi bylo, ze trwa tylko dwie godziny, bo nawet nie zorientowalem sie, kiedy to wszystko minelo. moglby polecic ktos cos podobnego? pod wzgledem wizualnym, nie fabularnym.
W książce - nie.
W pierwotnej wersji filmu - nie było to zamierzone, ale pojawiło się sporo podejrzeń.
W Director's Cut i Final Cut - tak.
nie byl silniejszy niz zwykly czlowiek?
Replikanci mogli mieć różny poziom siły i inteligencji. Gdyby Deckard był wyraźnie silniejszy od przeciętnego człowieka, szybko domyśliłby się, że nim nie jest. Rachel też podobnych zdolności nie przejawiała.
czyli w sumie, oprocz skroconego zycia, zadnych korzysci z bycia replikantem nie mial? bo dobrze rozumiem, ze Ci, ktorym zaczeto przeszczepiac wspomnienia, tez mieli okreslony czas zycia?
jeszcze tylko jakis rownie "ladny" film i bede usatysfakcjonowany.
Pod względem wizualnym i po części tematycznym (kryminał w mieście przyszłości) na pewno Dark City. https://www.youtube.com/watch?v=jSpowoKqSzc
Nie był replikantem inaczej końcowa scena (najlepsza w historii kina) na dachu byłaby nic nie warta.
Te wszystkie teorie i domysły są tak bez sensu, że nawet sam Ridley się pogubił.
Bo inny wydźwięk jest gdy android ratuje życie ludzkie (istot, które go stworzyły, zadufanych w sobie, żyjących w przeświadczeniu, że są najważniejsze i tylko ich wartości się liczą) niż innego androida. W innym przypadku równie dobrze mógł uratować wiewiórkę:)
Żadnego wydźwięku w tej kwestii nie zmienia. Roy uratował kogoś, kto na niego polował, bo im bliższy był śmierci, tym bardziej ludzki się stawał. Natura Deckarda nie odgrywa tutaj żadnego znaczenia. Jedyne zmiany w późniejszych wersjach dotyczą samego Deckarda i - być może - Gaffa, jeśli założyć, że wszyscy Blade Runnerzy byli replikantami.
Te wszystkie teorie i domysły są tak bez sensu, że nawet sam Ridley się pogubił.
Wszystkie teorie mają swoje uzasadnienie. A zdanie Scotta jest jasne i powszechnie znane od dłuższego czasu.
Zmienia i to zasadniczo. Kłócić się nie zamierzam, bo każdy widzi to co chce. Stawał się bardziej ludzki w przeciwieństwie do istot które go stworzyły. I to jest fundamentalne, a przynajmniej dla mnie. Pokazał jaką wartość powinno mieć życie samo w sobie i jako kontrast do ludzkości, które go z grubsza nie szanują i każdy wytwór traktują jako przedmiot i swoją własność. To że go ganiał po dachach to tylko szczegół prowadzący do finału.
raziel - Nic nie wyczerpał. Tylko mu się wydaje.
Stawał się bardziej ludzki w przeciwieństwie do istot które go stworzyły.
Takich jak Tyrell lub Bryant. Deckard nie musi być człowiekiem, żeby stać w kontraście do postawy Roya. A jeśli Roy nie zdaje sobie sprawy z prawdziwej natury Deckarda, to tym bardziej absolutnie nic nie uległo zmianie.
Nic nie wyczerpał. Tylko mu się wydaje.
W takim razie Scottowi też tylko się wydaje, bo przedstawiłem dokładnie jego pogląd.
Bazylisheq --> Fajnie, ze wiesz lepiej co tworca filmu chcial przekazac - od samego tworcy.
wysiak - twórca tyle razy zmieniał swoje wersje, że stał się mało wiarygodny, w kwestii o co mu chodzi. Poza tym skąd wiesz jaka jest ostateczna wersja? Od Mephistophelesa? A co on ma jakąś wyłączność na to? On obejrzał film zrozumiał jak zrozumiał. Ja zrozumiałem inaczej. Jakiś problem czy tylko piszesz byle pisać?
Mephistopheles - ale tu dla mnie chodzi o generalny przekaz filmu, a nie o to co Roy, wie czy nie. Ważne co widz wie. Nikomu nie mam zamiaru nic narzucać. Przedstawiłem swoją wersję, a i tak sporo spłyconą.
" Deckard nie musi być człowiekiem, żeby stać w kontraście do postawy Roya" - nie chodzi o kontrast postaw tylko o istotę człowieczeństwa. Musi być człowiekiem, oprawcą który decyduje o życiu i śmierci "zabawki", którą wyprodukował. I ta zabawka pokazuje mu czym on sam powinien być. Pokazuje człowiekowi jak być człowiekiem i to jest główne przesłanie. I pokazuje to przed człowiekiem, a nie przed androidem ( bo jaki to ma sens?)
"Wszystkie teorie mają swoje uzasadnienie. A zdanie Scotta jest jasne i powszechnie znane od dłuższego czasu" - no pewnie, że od dłuższego czasu, to znaczy od ostatniego wydania bluraya. Pewnie do następnej wersji. Śledzę ten temat od jakiś 30 lat i wiem dokładnie jak wyglądała ta historia. Jak ludzie byli wkur... bo co chwila coś zmieniano. Nie wiadomo po co. Czytałem masę wywiadów, w których sami twórcy za bardzo nie wiedzieli o co chodzi, z samy Scottem na czele, który unikał sprytnie odpowiedzi. To że masz wygładzoną wersję dvd, na której wszystko pięknie przedstawiono to tylko jedna strona. Ale ok, ładnie wygląda na półce i o to chyba chodziło.
Tyle ode mnie.
wysiak-->w literaturze jest tak, że: "W momencie ukończenia pracy nad dziełem autor traci do niego wszelkie szczególne prawa. W skrajnych przypadkach może się nawet okazać, że autor tworzy nadinterpretacje własnego dzieła."
http://simon.hell.pl/eco1.html
Myślę, że do filmu można również odnieść ten pogląd.
Poza tym skąd wiesz jaka jest ostateczna wersja? Od Mephistophelesa?
Pewnie od Scotta. Stąd nazwa. No wiesz, "Final Cut".
Musi być człowiekiem, oprawcą który decyduje o życiu i śmierci "zabawki", którą wyprodukował. I ta zabawka pokazuje mu czym on sam powinien być. Pokazuje człowiekowi jak być człowiekiem i to jest główne przesłanie. I pokazuje to przed człowiekiem, a nie przed androidem ( bo jaki to ma sens?)
Taki ma sens, że widz jest człowiekiem i to na niego powinna przede wszystkim oddziaływać postawa Roya. Twoja myśl jest o tyle absurdalna, że tylko podkreśla granice pomiędzy maszyną i człowiekiem, które Blade Runner miał zacierać. Deckard myślał jak człowiek i czuł jak człowiek. To, czy mitochondria w jego komórkach miały numer seryjny, nie ma żadnego znaczenia w scenie na dachu. A sam fakt, że replikantem był, potwierdza sen o jednorożcu i figurka Gaffa. Tego nie da się wytłumaczyć "ludzką" teorią.
no pewnie, że od dłuższego czasu, to znaczy od ostatniego wydania bluraya. Pewnie do następnej wersji. Śledzę ten temat od jakiś 30 lat i wiem dokładnie jak wyglądała ta historia.
Gdybyś faktycznie śledził temat, to wiedziałbyś, że wszystko zostało jasno powiedziane w wersji reżyserskiej z 1992. Final Cut to głównie zmiany kosmetyczne (choć z niektórymi związana jest pewna symbolika). Nie było żadnego "zmieniania czegoś co chwilę". Chyba że masz na myśli jedną linię dialogową Batty'ego w rozmowie z Tyrellem - w FC powrócono do oryginalnego tekstu.
To że masz wygładzoną wersję dvd, na której wszystko pięknie przedstawiono to tylko jedna strona. Ale ok, ładnie wygląda na półce i o to chyba chodziło.
Właściwie, to mam wszystkie wersje w wydaniu kolekcjonerskim. I owszem, na półce wygląda ładnie.