Witam, mam 16 lat (I kl liceum) i wygląda na to że (po baardzo długich i trudnych negocjacjach)
spędze pierwszy raz sylwestra poza swoim domem, u znajomego na domówce. Co prawda wracać
muszę o 3 rano ale zawsze lepsze to niż całkowity zakaz wychodzenia. I tutaj zrodziła się
u mnie ciekawość: w jakim wieku pierwszy raz spędzaliście, spędzicie sylwestra na jakiejś
domówce/imprezie ? Jaki wiek sądzicie, że jest odpowiedni ? Jak zachowalibyście się na miejscu mojego rodzica ?
Zastanawiam się czy to moja matka jest bardzo restrykcyjna, czy to mi
się zdaje, że jestem doroślejszy i na za dużo sobie pozwalam. Proszę bez zbędnego hejtowania,
to jest powazny wątek
Masz 16 lat, kilka lat temu z pewnoscia byles przywiazany do swojej mamy/taty i mimo, ze Ty czujesz, ze wydoroslales, to w oczach Twojej mamy/taty nadal jestes jeszcze "dzieckiem" i martwia sie o Ciebie...
Też miałem z 16 lat, przy czym jakbym ja sam był teraz rodzicem a latorośl ma by miała tyle lat to bym zabronił, wiem teraz co się dzieje na imprezach, no ale ja to bym zły rodzic był :)
Bo jest dzieckiem :D Ja jeśli będe miał córke to do 18 nigdzie jej nie puszczę hehe po tym bardziej
Zastanawiam się czy to moja matka jest bardzo restrykcyjna
nie jest
[2] --->Rozumiem to martwienie się o mnie. Ale z drugiej strony nigdy nie było żadnego problemu ze mną
i zawsze potrafiłem się odnaleźć w trudnych sytuacjach. Prawdą jest że troche wymusiło na mnie
to, że zdecydowana większość moich znajomych będzie na tej imprezie, i zawsze słuchałem jak
to nie mam być tacy jak wszyscy i nie ulec presji otoczenia, ale boje sie że "zaraz" będzie 18-ka,
i zamiast słyszeć "nie masz jeszcze 18 lat" będę słyszał "to że masz 18 lat nie oznacza że jestes
dorosły"
jedna rada jeśli wychodzisz 1 raz. nie przynieś im wstydu :) jak mamy tyle lat co Ty nie rozumiemy rodziców z biegiem czasu jesteśmy jeszcze bardziej opiekuńczy niż oni :)
Z założenia 31 grudnia spędzam w stosunkowej ciszy i spokoju - nie ważne czy z rodziną czy czasem z przyjaciółmi, imprezą bym tego nie nazwał (to nie dla mnie), raczej takie spotkanie, no ale jednak. Pierwszy raz poza domem też jak miałem 16 lat.
Rodzice zachowują się czasami w sposób nadopiekuńczy, bo są... rodzicami. Można się zgadzać lub nie, z wiekiem patrzy się na wszystkie zakazy i nakazy inaczej, ale mimo wszystko zawsze chcą dobrze (nawet jeśli nie zawsze to "dobrze" im wychodzi). Inną sprawą jest to czy czasem przeginają czy nie (w obie strony - czasem olewając, czasem przesadnie kontrolując), to bardziej skomplikowane, kwestia tego jacy są rodzice, jakie mają doświadczenie ze swoimi dziećmi i sytuacji. Niestety są też rodzice którzy nie chcą dobrze, ale to nie o takich mowa.
Masz całkiem nieźle, tylko nie spierdol tego - wróć przed tą 3 do domu i nie nachlaj się jak świnia - rodzice zauważą, że dotrzymujesz słowa i nie będzie problemu z następnymi wyjściami.
Chyba w 4 klasie podstawowki. Rodzice wczesniej rozmawiali z wujkiem od kolegi, ktory mial sie nami zajmowac.
14 lat i siedziałem do której chciałem.
Jak widać jakoś żyję, nie rozpuściłem się od tego, nie rozpiłem, nie osiągnąłem dna.
Nigdy nie lubiłem imprez, nie ciągnęło mnie do rzeczy nielegalnych i zabronionych bardziej niż każdego przeciętnego nastolatka, nie byłem specjalnie grzeczny ale też nie wszczynałem rozrób. Więc bez większych problemów mogłem spędzać sylwka poza domem, podobnie imprezy...
I sam uważam, że nadopiekuńczość jest równie zła co zaniedbanie, bo prowadzi do odwrotnych do zamierzonych skutków. Najczęściej laski trzymane pod kloszem kończą jako największe zdziry gdy tylko oderwą się od maminego cycucha, a kolesie kończą mając (pro)kuratora na karku...
Jak zachowalibyście się na miejscu mojego rodzica ?
Jesteś w wieku mojej córki i pozwoliłem jej iść na sylwestra. Mam do niej zaufanie i chociaż wolałbym by została w domu, to dobrze wiem, że piętrzenie trudności i robienie uników z mojej strony byłoby złym posunięciem. Wiem gdzie i z kim będzie, uzgodniłem dokładnie szczegóły powrotu, wiem, że zostanie odprowadzona do domu, by sama po mieście nie chodziła. Ale i tak będę się martwił...
z 14/15 lat mialem, wrocilem o wlasnych silach kolo 4 w nocy, ale ciezko bylo =]
Ja mając 13/14 lat już wracałem do domu póóóźnymi wieczorami. Wynikało to z tego, że miałem pewne zaufanie wobec rodziców i raczej nigdy nie wracałem mocno narąbany ani pobity itd :)
O wychowaniu nastolatków nie wiem nic, ale myślę, że wiek nie ma tu nic do rzeczy. Kwestia tyczy się wyłącznie zaufania rodziców do Twojej osoby - jeśli mimo trudnych negocjacji się zgodzili, to znaczy, że Ci ufają. Nie spieprz tego i wszyscy będą zadowoleni.
I miłej zabawy życzę. :)
16 lat miałem również :), co prawda nie był to sylwester ale cało nocna underground'owa impreza przy dźwiękach elektronicznych :). Nigdy nie miałem problemów z alkoholem, a zaufanie było i jest pełne. Co nie zmienia faktu że mimo iż mam aktualnie 25 lat - nadal się martwią.
Człowieku, cokolwiek, ale pamiętaj, by zawsze szanować rodziców i akceptować ich decyzje, nawet, gdy Twoim zdaniem będą dla Ciebie krzywdzące. Widzę, że jak na taki wiek, jesteś całkiem rozsądny, tak trzymaj i pamiętaj, by nie zawieść zaufania.
Mój pierwszy sylwester poza domem to na pewno 1 klasa gimnazjum (14 lat?), ale nie jestem pewien czy to była pierwsza "całonocna" impreza w życiu, raczej nie. Mimo, iż nie byłem przykładnym nastolatkiem, to dbałem o pozory, więc miałem chillout.
Ja wiem ile ja miałem lat. Chyba gdzieś w gimnazjum po raz pierwszy byłem na sylwestra poza domem.
Pamiętaj aby należycie się bawić. Wiem, że ciężko teraz wmawiać "prawie dorosłym" że z alkoholem trzeba ostrożnie, ale nie przesadź z tym (bo pewnie bez tego się nie obejdzie). Ważne aby to było z umiarem, jeśli być już musi. Wtedy rodzice, bez względu na godzinę powrotu nie powinni mieć pretensji.
Wiem, że kazanie niespełna 19-letniego anonima nie muszą być dla ciebie wzorem, ale trudno :) Zrobisz jak uważasz.
W wieku jakichś 15 lat nowy rok powitałem po za domem po raz pierwszy, teraz mam 17, a sylwestra prawdopodobnie spędzę w domu. Czad!
Jeśli jakaś białogłowa jest chętna, odsyłam na konto - tam mój nr. gg
Jeżeli po raz pierwszy wychodzisz na domówkę to znaczy, że po raz pierwszy będziesz miał nieograniczony, niekontrolowany i nieskrępowany dostęp do wódki więc rada ode mnie( z autopsji) nie cwaniacz i nie kozakuj przy czystej jak pijesz pierwszy raz. Ja cwaniaczyłem...Skończyło się lekkim zgonem i malowniczymi pawiami, miny ojca który po mnie przyjechał nie zapomnę do końca życia...Trochę nadszarpnąłem zaufanie ale za to teraz wiem już na co mnie stać i od tamtej pory już nie miałem takich przygód...Ty lepiej nie miej ich wcale...
15 lat miałem, nie był to sylwester tylko clubowa impreza na której byłem razem z kumplem. Trwała od 18 z wliczonym czasem na dojazd (inne miasto) do 7 rano wliczając afterparty i powrót, po tym jak wróciłem cały i zdrów już nigdy nie miałem problemów z wychodzeniem gdziekolwiek.
ja miałem 14 lat(2 klasa gimnazjum) kiedy pierwszy raz poszedłem do kolegi na sylwestra. wróciłem przed 4 rano.
spoiler start
ps: jestem w twoim wieku
spoiler stop
Zostan na Golu pierdol marne domówki u kumpli:)
spoiler start
Ja miałem chyba 14 lat jak piewszy raz spedziłem sylwka poza domem.
spoiler stop
Nowy rok w mojej rodziny to było zawsze coś lekko wyjątkowego. Pierwszy nowy poza domem mogłem spędzać już mając prawie lat 15 (urodziny mam 31 stycznia), ale po prostu nie miałem gdzie, ani z kim. Następny rok czyli jak miałem prawie 16 to załapałem na taką tam domówkę, nie było żadnego wracania o 3 bo co ty niby ma być? Jaka to impreza noworoczna do 3? he? Rok temu nowy rok spotykałem w nocnym klubie mimo, że miałem 16 lat. Nie załapałem się na żadną imprezę, ale i tak było spoko. W tym roku będzie podobnie tylko, że będę z kolegami.
Na twoim miejscu bym olal nakaz wrócenia do domu o 3, to jakaś bzdura. Inna sprawa, że nie wiem jak u ciebie jest z przyciąganiem nie ciekawych sytuacji, ja nigdy nie wróciłem do domu pijany pobity, nigdy do moich rodziców nie było dzwoniono, że coś narobiłem więc mam jakieś tam zaufanie. Ale o pozwolenie wychodzić każdy piątek do nocnego klubu, wracać rano dopiero i spać pół dnia musiałem walczyć kawał czasu, raz nawet uciekłem z domu - co o dziwo miało same plusy. Postaw na swoim, ale nie miej rozum i nie narób głupot na imprezie, wskazane jest nie branie petard do rąk i ogólnie omijanie nie bezpiecznych sytuacji :p
[23] Dobrze pisze. Miałem prawie identyczną sytuację, ale wszystko skończyło lepiej niż dobrze, rodzice nigdy nie dowiedzieli się działo na ich nie obecność, a to wszystko przez to, że nie pozwolili mi na 15 urodziny zorganizować po piwku dla każdego..:[
DJ´u każde forum opanowane jest przez sfrustrowanych 30latków(idealnych hate´rów) mojego typu, więc na pozytywne odp. nie masz co liczyć, ale skoro rodzice pozwalają ci się upić to ok. Ja w wieku 16 lat budowałem-sklejałem/ulepszałem denaturatami i innymi palnymi substancjami własne petardy(które ojciec kupił w sklepie). Wandalizm i piromania są ciekawsze niż imprezy(chyba że są papierosy i inne używki).
A co to jest sylwester?
To jest takie gówno
możesz iść już spać i obudzić się w 2012 roku , skoro to dla ciebie shit
ja pierwszy raz poza domem byłem w 6 klasie podstawówki:P na małej imprezie u kolezanki było nas z 8 osób, pierwszy raz wtedy piłem alkohol, tzn 2 lampki szampana i wydawało mi się, że jestem pijany;) ale dobrze wspominam, zresztą to był nie byle jaki sylwester pierwszy w nowym XXI wieku:P
Uważam, że 16 lat to już wystarczająco dużo, żeby spędzić sylwka poza domem, no bo kiedy masz się bawić jak nie teraz, a co do tego co się na takich imprezach "wyrabia" to jakie złe rzeczy by sie nie działy, to masz wolną wole i zawsze możesz powiedzieć "nie" trzeba być asertywnym w każdej sytuacji.
Mac94 -- > Nie moge olać po prostu nakazu wrócenia do domu o 3, skoro mam zbudować jakieś
zaufanie matki. Poza tym ona będzie czekała w domu i da mi pieniądze na taksówkę więc jakby
nie widzę tutaj opcji żadnej ani wymówki żeby ominąć ten nakaz. Miałem ten sam argument -
co to za impreza noworoczna z powrotem do domu o 3 ? Ale niestety mur beton - albo wracam
o tej godzinie, albo w ogole nie wychodze. Chociaż ciężko będzie mi o tej godzinie wyjść, kiedy
wszyscy znajomi będą sie bawić w najlepsze (jeśli w ogóle będą w stanie)
Tak zapomniałem wspomnieć, że rok temu był już mój pierwszy sylwester na domówce, ale
wtedy jakby był bez kontroli matki i jej wiedzy. (Myslała że jestem u ojca a byłem u kumpla, który
mieszka zaraz obok). Co następne nie wspomniałem to miałem juz dosyć wiele razy do czynienia
z alkoholem, również czystą, ale nigdy nie miałem zgona, nie rzygałem, nie straciłem całkowicie
kontroli etc.
Hm... Miałem 15lat kiedy zrobiłem domówke na sylwka u siebie:P Skutek, pan domu skończył imprezę nieżywy w łazience, a goście byli w niewiele lepszym stanie. Wtedy wrócili rodzice...:D ale rozeszło się po kościach;) na szczęście mam wyrozumiałych rodziców. Potem jeszcze 2 zgony miałem i teraz w wieku 20 lat od dawna wiem już jak pić i zawsze trzymam fason:)
Każdy musi znaleźć swój umiar i zazwyczaj nie zrobi tego nie przeżywając zgona. Są rodzice którzy potrafią to zrozumieć, ale to też od dzieciaka zależy, czy można mu ufać i zdać się na jego dojrzałość:P
Druga gimnazjum, pojechaliśmy do kumpla na działkę na jakimś zadupiu. Z jego mamą, która to nas częstowała orzechówką bo zimno było strasznie.
Sylwester udany, ognisko, fajerwerki i oglądanie Nikosia Dyzmy w domku przy trzech stopniach w rzeczach, śpiworach i pod kaloryferkiem elektrycznym :D
Na twoim miejscu bym olal nakaz wrócenia do domu o 3, to jakaś bzdura.
Bzdura czy nie, nie dawaj mu takich rad. Jeśli to jego pierwsze wyjście na większą imprezę, to jeśli nawali w przyszłości nadal rodzice będą mu uprzykrzali życie zakazami. Z kolei jeśli będzie trzymał fason, wróci o ustalonej godzinie nie wdając się po drodze w bójki i popijawy z ludźmi na ulicy, tylko ułatwi sobie życie. :)
Zastanawiam się czy to moja matka jest bardzo restrykcyjna, czy to mi się zdaje, że jestem doroślejszy i na za dużo sobie pozwalam
Wszyscy kochający rodzice trochę świrują kiedy ich dziecko zaczyna imprezować :) 16-15 lat to dobry wiek na swoisty... start w dorosłość. Przynajmniej ja tak zrobiłem i nie żałowałem.
Na twoim miejscu bym olal nakaz wrócenia do domu o 3, to jakaś bzdura.
matke trzeba szanowac i sie jej sluchac
Napierdol się i wróć do domu obrzygany o 5 rano. Unikniesz pytań jak było.
[39]
Pierwszy raz sylwestra poza domem spędziłem mając 15 lat.
Nie było to w żadne sposób negocjowane- wcześniej nigdzie nie wychodziłem, bo... Nie przychodziło mi do głowy żeby gdzieś iść.
Rodzice na szczęście nie pytali o szczegóły gdzie idę, jak i kiedy wrócę, itd. i w sumie dobrze bo nie potrafił bym odpowiedzieć- plan był taki, by się spotkać z kolegami i "potem się pomyśli co robić".
Wtedy też pierwszy raz się spiłem jak świnia- wróciłem o własnych siłach, rodzice niczego nie zauważyli (od razu położyłem się spać) , ale i tak było mi wstyd że oni mi ufają, a ja baluję jak żul i degenerat.
Teraz tak myślę, że jako rodzic nie puścił bym dziecka na imprezę w wieku młodszym niż 16 lat, i to z odpowiednimi ustaleniami i środkami zapobiegawczymi...
A w przypadku córki to już w ogóle... Coś czuję że w opinii dziecka był bym fatalnym ojcem... ;]
Wtedy też pierwszy raz się spiłem jak świnia- wróciłem o własnych siłach, rodzice niczego nie zauważyli
I Ty w to wierzysz ? ^^
Ja tam nie łapię tych co piszą, że rodzice ich puścili, a sami mówią, że swoich dzieci by zamknęli w domu.
IMO od małego trzeba uczyć/tłumaczyć co jest złe, a co dobre, jak radzić sobie w niebezpiecznych sytuacjach, wybadać czy dziecko by wiedziało jak zachować jeśliby stało coś, a nie zamknąć w domu i chronić przed tym strasznym światem.
PrzemoDZ rodzice sobie wmawiali, że nic się nie stało widząc syna, który się stoczył na dno, więc wydaje ci się, że po prostu nie zauważyli
Miedzy 8-11 rokiem życia, zostałem z kumplem rówieśnikiem sami na noc, do północy siedziała z nami jego babcia, potem sami, dobra beka była, bo na strony z prostytutkami wchodziliśmy i chcieliśmy zamówić jedną dla jakiegoś sąsiada :D
Tak regularnie od 14 roku życia.
16 lat? ! szok.. chłopie współczuje ci ja... ja od młodego wychodze gdzieś na sylwka :D
zdziwiłeś mnie
Na pierwszym sylwestrze poza domem i rodzinką to byłem w wieku 15 lat. Pozatym to wcześniej na wakacjach chodziłem czasem na imprezy cało nocne, koncerty itp.
Od małego byłem na sylwestrze poza domem, chyba w latach 5-8 co roku u dobrych znajomych rodziców którzy mieli dzieciaki w podobnym wieku. Moi rodzice zostawali w domu, odbierali mnie o 3:00 i spokój.
Teraz różnie - czasami gdzieś jadę (Wrocław, Berlin) a czasami nie - jak w tym roku, kolega + wioska + petardy to też dobra perspektywa :)
Sylwestry bez rodziców spędzałam od baaardzo dawna, rodzice się nie przejmowali raczej, że zostanę sama, czy zaproszę do siebie kogoś. raz w wieku 12 lat chyba spędzałam Sylwka u przyjaciółki dwa domy dalej, rok później miałam u siebie impreze z koleżankami ;)
Za to pierwszy poważny Sylwester poza domem spędziłam mając 17 lat. Pojechałam z siostrą w góry do zaprzyjaźnionego schroniska młodzieżowego :) I było tak fajnie, że ja się spóźniłam 2 dni do szkoły, a siostra do pracy ;)
A moje wcześniejsze niewychodzenie na Sylwestra ze znajomymi bynajmniej nie było spowodowane zakazem rodziców, ale brakiem ekipy z którą chciałabym spędzać nadejście Nowego Roku, więc wolałam zostać w domu, ale na tyle na ile znam moich rodziców to nie byłoby absolutnie żadnego problemu z pozwoleniem na całonocne wyjście.
Dziś wstyd się przyznać, ale to rodzice częściej wychodzą na całonocne imprezy ode mnie ;)