Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Przed premierą 3 lutego 2011, 07:46

autor: Adrian Werner

Men of War: Oddział Szturmowy - przedpremierowy test

Spory sukces Men of War zaowocował kilkoma pobocznymi projektami. Sprawdziliśmy, czy pierwszy z nich ma szansę zadowolić weteranów cyklu.

Przeczytaj recenzję Men of War: Oddział Szturmowy - recenzja gry

Artykuł powstał na bazie wersji PC.

Ukraińskie studio Best Way od wielu lat spokojnie rozwija zapoczątkowaną przez Soldier: Heroes of WWII wizję tego, jak powinna wyglądać dobra gra wojenna. Na rynkach zachodnich każda kolejna produkcja jego autorstwa ukazywała się pod innym tytułem, ale wszystkie w rzeczywistości tworzyły jeden spójny cykl. Wypuszczone w 2009 roku Men of War odniosło na tyle duży sukces, że wydawca mógł pozwolić sobie na rozbudowę tej marki. Okazało się to wielką szansą dla Digitalmindsoft, zespołu, który do tej pory jedynie pomagał Best Way przy produkcji Men of War. Teraz ludzie ci dostali okazję samodzielnego stworzenia gry i tym samym realizacji własnych pomysłów. Efektem ich prac jest Oddział Szturmowy.

Przedstawianie tej produkcji trzeba zacząć od stwierdzenia, że jest to pierwsza odsłona cyklu zaprojektowana głównie do rozgrywek wieloosobowych. Oczywiście możemy potrenować w samotnych potyczkach z komputerem, ale nie ma tu żadnej kampanii przygotowanej specjalnie dla pojedynczego gracza. Dostępny jest za to i tryb rywalizacji, i kooperacyjny Skirmish. Digitalmindsoft na szczęście nie poszło śladem Blizzarda i zadbało o opcję gry zarówno przez Internet, jak i LAN. Do naszej dyspozycji oddano pięć frakcji – radziecką, niemiecką, amerykańską, brytyjską oraz po raz pierwszy w historii cyklu japońską. Gra oferuje spory wybór map osadzonych na terenach wschodniej i zachodniej Europy, północnej Afryki oraz na wyspach Pacyfiku. Część z nich zaprojektowano specjalnie pod jeden konkretny tryb, podczas gdy inne nadają się do zabawy w kilku różnych. Zróżnicowanie terenu oraz ukształtowania pól bitewnych jest całkiem spore i sprawia, że jedna taktyka nie ma szans sprawdzić się na wszystkich poziomach.

Z pozoru Oddział Szturmowy nie różni się zbytnio od Men of War, alewystarczy chwilę pograć, by przekonać się, że zmian jest cała masa.

Jeśli chodzi o tryb kooperacyjny, to autorzy nie poszli na łatwiznę i nie ograniczyli się do stworzenia nowych lokacji, a następnie zaludnienia ich botami. Zamiast tego gra została od podstaw zaprojektowana do rozgrywek typu gracze kontra komputer. Każdą bitwę zaczynamy we własnej bazie operacyjnej, dysponując maksymalnie kilkoma oddziałami. Zabawa polega na przedzieraniu się w głąb mapy i zajmowaniu kontrolowanych przez komputer punktów strategicznych, co oznacza oczywiście pozbawienie życia lub przepędzenie broniących ich nieprzyjaciół. Z każdą podbitą lokacją zyskujemy możliwość przywołania wybranych przez nas dodatkowych oddziałów. Wszystkie frakcje poza zwykłymi żołnierzami posiadają w swoich szeregach bohaterów i mają również dostęp do zdolności bonusowych, takich jak zdalne odpalanie bomb, wzywanie nalotu czy przywoływanie samobójczych czołgów kamikadze. Mapy zostały zaprojektowane tak, aby każdy kolejny zdobyty punkt strategiczny dawał coraz silniejsze ulepszenia. Przykładowo zajęcie pierwszego zapewni nam dostęp do nowych oddziałów piechoty, podczas gdy objęcie kontroli nad przedostatnim wzmocni naszą armię potężnymi czołgami.

Oczywiście jakość każdej gry nastawionej na kooperację w dużym stopniu zależy od zaawansowania sztucznej inteligencji przeciwnika. W Men of War: Squad Assault znajdziemy cztery poziomy trudności, już na drugim pokonanie komputera potrafi być niemałym wyzwaniem. Ciekawie wygląda zresztą rytm całej zabawy. Przejście każdej z piętnastu map potrafi zająć od kilkudziesięciu minut do nawet kilku godzin. Wszystko zaczyna się dosyć spokojnie, jednak z każdym zajętym punktem kontrolnym skala wydarzeń rośnie coraz bardziej, aż pod koniec osiąga przytłaczające wręcz rozmiary i cały ekran wypełnia się pięknym wojennym chaosem. Warto dodać, że zarówno zajmowanie kolejnych punktów, jak i upływ czasu zwiększa poziom agresji komputera. Wszystko to tworzy organiczny system naturalnie dopasowujący się do przebiegu wydarzeń i liczby grających na mapie. Nawet gdy bawimy się w wiele osób, sztuczna inteligencja potrafi solidnie napsuć krwi, ponieważ przy tak dużej ilości biorących udział w rozgrywce najbardziej logiczną taktyką jest atak na kilka punktów jednocześnie, a to z kolei powoduje, że SI w błyskawicznym tempie nabiera odwagi.

Adrian Werner

Adrian Werner

Prawdziwy weteran newsroomu GRYOnline.pl, piszący nieprzerwanie od 2009 roku i wciąż niemający dosyć. Złapał bakcyla gier dzięki zabawie na ZX Spectrum kolegi. Potem przesiadł się na własne Commodore 64, a po krótkiej przygodzie z 16-bitowymi konsolami powierzył na zawsze swoje serce grom pecetowym. Wielbiciel niszowych produkcji, w tym zwłaszcza przygodówek, RPG-ów oraz gier z gatunku immersive sim, jak również pasjonat modów. Poza grami pożeracz fabuł w każdej postaci – książek, seriali, filmów i komiksów.

więcej

Po co komu nowe Heroes of Might and Magic, skoro nadchodzi Songs of Conquest
Po co komu nowe Heroes of Might and Magic, skoro nadchodzi Songs of Conquest

Przed premierą

W niszy, która powstała po porzuceniu przez Ubisoft serii Heroes of Might and Magic sukcesy odnosić mogą mniejsi twórcy, tacy jak Lavapotion. Ich Songs of Conquest może być najlepszą grą w stylu „hirołsów” od czasów kultowej trójki.

STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?
STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?

Przed premierą

W jednym z „fałszywych” zakończeń gry S.T.A.L.K.E.R.: Cień Czarnobyla bohater wyraża życzenie: „Chcę, by Zona zniknęła”. I rzeczywiście, cykl, który dał nam Strefę, zaginął na lata – aż teraz nagle zapowiedziano jego kontynuację. Czy to może się udać?

The Elder Scrolls VI - jaki powinien być następca Skyrima?
The Elder Scrolls VI - jaki powinien być następca Skyrima?

Przed premierą

Bethesda Softworks nie pozostawia nam złudzeń – upłynie jeszcze dużo czasu, zanim The Elder Scrolls VI trafi do naszych rąk. Jednak od premiery Skyrima minęło już prawie pięć lat, więc to pytanie samo ciśnie się na usta: czego oczekujemy od jego następcy?