Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Przed premierą 30 stycznia 2009, 11:38

autor: Szymon Liebert

Grand Theft Auto IV - The Lost and Damned

The Lost & Damned na pewno nie zostanie zapomniany i przeklęty – Rockstar szykuje najgorętszą porcję DLC tej zimy.

Przeczytaj recenzję Grand Theft Auto IV - recenzja gry

Artykuł powstał na bazie wersji X360.

Firma Rockstar lubi pokazywać, że jej gry to wciąż przede wszystkim treść. Oczywiście wiele z produkcji tego developera bazuje na skandalu i sprawdza granice dobrego smaku, jednak trudno odmówić im rozmachu, świetnego wykonania i pełnej gorzkiej parodii artystycznej świadomości. W dobie mikroskopijnych uaktualnień dodających do gier jedną nową broń, zabawny kostium dla głównej postaci lub kultową już zbroję dla konia (Oblivion), to, czego chcą dokonać twórcy Grand Theft Auto IV, jest niezwykłe. Otrzymamy bowiem nie tylko nowe wyposażenie i samochody, ale przede wszystkim zupełnie odrębną opowieść, osadzoną w trzewiach żyjącego Liberty City, uzupełnionego o wiele nieznanych wcześniej elementów.

Autorzy zarzekają się, że opisywany tu dodatek nie ma na celu wyciągnięcia kasy od graczy. Wystarczy przywołać informację, według której na przejście nowej fabuły będziemy potrzebować 12-20 godzin (zależnie od naszych umiejętności). Za rozszerzenie zapłacimy 1600 punktów Microsoftu (około 20 dolarów) i będzie ono dostępne jedynie w dystrybucji elektronicznej. Aby odpalić nową kampanię, nie trzeba będzie przechodzić podstawowej wersji gry, gdyż The Lost and Damned ma być zupełnie odrębnym tworem – po włożeniu do czytnika płyty z grą będziemy mogli wybrać, w czyich przygodach chcemy wziąć udział. Konsekwencją takiego postawienia sprawy jest niestety brak możliwości korzystania z dobrodziejstw nowej zawartości w skórze Niko.

Pokazanie tego gestu liderowi gangu w obecności innych może zostać źle odczytane przez zainteresowanego.

Nowa przygoda będzie opowiadała o losach członków rezydującego w dzielnicy Alderney gangu motocyklowego, zwanego The Lost. Wcielimy się w niejakiego Johnny’ego Klebitza, wiceprezesa tego zacnego klubu, zajmującego się, jak na warunki Grand Theft Auto przystało, rozbojami i ogólnie pojętą łobuzerką. Naszego bohatera zastaniemy w chwili, gdy sprawuje kontrolę nad gangiem, wobec nieobecności przełożonego Billy’ego Greya, który odbywa odwyk. Po powrocie prawowitego szefa między tą dwójką rozpocznie się walka o autorytet i władzę. Billy to człowiek chaotyczny i nieprzewidywalny, dodatkowo nie godzący się na zawarte w czasie jego nieobecności sojusze. Johnny woli natomiast nieco bardziej racjonalną i przemyślaną drogę. Starcie tych silnych charakterów pociągnie za sobą wiele brutalnych konsekwencji i wystawi na próbę braterstwo panujące pomiędzy członkami Lost.

W odróżnieniu od historii imigranta Niko Johnny nie będzie musiał odnajdywać się w nowej rzeczywistości, ale raczej nad nią zapanować. Tym samym, nie będzie żadnego wstępu i samouczka – od razu zostaniemy rzuceni w sam środek zdarzeń. W większości misji odwiedzimy ulubione miejsca bohatera oraz spotkamy mnóstwo przyjaciół (i oczywiście wrogów). Jako członek gangu nasz podopieczny niejednokrotnie otrzyma wsparcie swoich pobratymców, więc raczej rzadko przyjdzie nam działać samotnie. Podobno pojawi się nawet forma rozwoju towarzyszy – jeśli uda im się przeżyć potyczkę, to zwiększą się ich możliwości i statystyki (w razie porażki zostaną zastąpieni żółtodziobami). Mentalność grupy weźmie górę w momencie, gdy wskutek destruktywnych decyzji Billy’ego, nasili się konflikt z Angels of Death, konkurencyjną organizacją zrzeszającą brodatych motocyklistów. Billy, Johnny i inni członkowie Lost będą musieli zmierzyć się z wrogiem, aby zapewnić sobie prym w Liberty City. Wszystkie niuanse fabuły zostaną przedstawione w nowych soczystych przerywnikach filmowych i dialogach.

STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?
STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?

Przed premierą

W jednym z „fałszywych” zakończeń gry S.T.A.L.K.E.R.: Cień Czarnobyla bohater wyraża życzenie: „Chcę, by Zona zniknęła”. I rzeczywiście, cykl, który dał nam Strefę, zaginął na lata – aż teraz nagle zapowiedziano jego kontynuację. Czy to może się udać?

Valheim to jeden z najlepszych survivali, w jaki kiedykolwiek grałem!
Valheim to jeden z najlepszych survivali, w jaki kiedykolwiek grałem!

Przed premierą

Na rynku jest już mnóstwo gier tego gatunku, ale mało która startując z pułapu Early Access szturmem podbiła serca graczy, uzyskując 96% pozytywnych opinii spośród niemal 17 tysięcy wystawionych recenzji. Czy Valheim zasłużył na ten zachwyt?

Inner Chains - nadciąga nowy, polski i mroczny FPS
Inner Chains - nadciąga nowy, polski i mroczny FPS

Przed premierą

Debiutancka produkcja studia Telepaths’ Tree kusi klimatycznym światem wykorzystującym potencjał silnika Unreal Engine oraz obietnicą połączenia horroru z wartką akcją i interesującą opowieścią.