Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać

Star Wars: Battlefront II Przed premierą

Przed premierą 19 października 2017, 18:00

Graliśmy w kampanię gry Star Wars: Battlefront II – brak Mocy w singlu?

„Mam złe przeczucia”. Ta myśl rosła w mojej głowie w trakcie ogrywania pierwszych trzech misji kampanii fabularnej do gry Star Wars: Battlefront II.

Przeczytaj recenzję Recenzja gry Star Wars: Battlefront II – blasterem w stopę

Artykuł powstał na bazie wersji PC.

KAMPANIA W STAR WARS: BATTLEFRONT II TO:
  1. ok. 6 godzin zabawy dla jednego gracza;
  2. historia pokazana z perspektywy Imperium;
  3. dobrze zachowany klimat Gwiezdnych wojen;
  4. liniowa strzelanka;
  5. wprowadzenie do trybu multiplayer.

Nie zazdroszczę ani Electronic Arts, ani studiu EA Motive, które jest odpowiedzialne za moduł singlowy nadchodzącej gry Battlefront II. Przygody Iden Versio, głównej bohaterki kampanii, to pierwszy fabularny wkład „Elektroników” w uniwersum Gwiezdnych wojen, odkąd przejęli oni prawa do marki (nie licząc MMO Star Wars: The Old Republic). Zadanie jest więc trudne, a oczekiwania graczy wysokie. Czego, swoją drogą, zupełnie nie rozumiem, mając w pamięci, że kampanie fabularne w grach DICE (bez względu na to, czy tworzyło je samo studio, czy zlecało to komuś innemu), do ciekawych nie należały. Poza jednym wyjątkiem w postaci Battlefielda: Bad Company 2.

Ot, sklecone naprędce średniaki z fabułą napisaną na kolanie. I choć chciałbym powiedzieć inaczej, to niestety – wygląda na to, że kampania singlowa w grze Battlefront II idealnie wpisuje się w ten trend. Szkoda, bo sam pomysł wyjściowy, czyli historia oglądana oczami bohaterki rozpadającego się Imperium Galaktycznego, uważam za bardzo ciekawy. Niestety, już na samym początku gry musiałem walczyć z opadającymi powiekami.

Z dziennika imperialnej pani oficer

Początek kampanii w Battlefroncie II powinien być pokazywany na prelekcjach pod tytułem: „Jak nie zaczynać gry z uniwersum Gwiezdnych wojen”. To przecież świat pełen ekscytujących przygód i taką przygodę, nawet grając imperialną dowódczynią elitarnego Inferno Squad, powinniśmy dostać. A tu figa z makiem. Główna bohaterka siedzi w celi, a ja muszę ją z niej wydostać przy pomocy małego latającego droida. Mamy więc do czynienia z nudną sekwencją skradankową, w trakcie której zwiedzamy szyby wentylacyjne oraz ogłuszamy rebeliantów.

Od razu można tu dostrzec schemat: „wciśnij kwadrat, by otworzyć właz, wciśnij trójkąt, by ogłuszyć przeciwnika”. Oczywiście sekwencja jest oskryptowana, a oponenci ślepi jak Han Solo po rocznych wakacjach w karbonicie, tak więc porażka okazuje się niemożliwa. Mała uwaga: scenarzyści przedstawiają rebeliantów jako osoby o inteligencji Jar Jar Binksa. Kto zostawia niezwykle groźną więźniarkę w jednym pomieszczeniu z jej hełmem wyposażonym w pełną aparaturę komunikacyjną?

Gdy w końcu objąłem kontrolę nad Iden Versio, pomyślałem, że przygoda wreszcie się zaczyna. Nic bardziej mylnego, bo nadal musiałem się skradać. Oczywiście scenarzyści serwują wyświechtany trop: „Złapali mnie, bo tak chciałam”. Nie jestem wielkim fanem sekwencji skradankowych w strzelankach, ale Wolfenstein: The New Order pokazał, że da się je zrobić naprawdę dobrze. Pod tym względem Battlefront II plasuje się po drugiej stronie skali. Skradanie i eliminowanie przeciwników nie przedstawia sobą żadnego wyzwania, jest tak nijakie, jak to tylko możliwe. Powtarzamy więc w kółko schemat: kucnij i ogłusz/zabij rebelianta. Jak po sznureczku. Przestarzała już liniowość rozgrywki z każdą minutą daje się coraz bardziej we znaki.

Graliśmy w kampanię gry Star Wars: Battlefront II – Mocy brak w singlu? - ilustracja #2

Początkowe etapy kampanii w Battlefroncie II rozgrywają się na tle wydarzeń z filmu Powrót Jedi, ale niestety scenarzyści nie potrafili tego wykorzystać. W pierwszej misji celem głównej bohaterki jest usunięcie danych o zgrupowaniu imperialnej floty nad księżycem Endor, która ma wciągnąć rebeliantów w pułapkę. Sukces tego zadania oczywiście nie ma żadnego znaczenia, bo już w następnych scenach widzimy porażkę wojsk Imperium oraz zniszczenie drugiej Gwiazdy Śmierci. Cały prolog okazuje się więc mało istotny.

Mateusz Araszkiewicz

Mateusz Araszkiewicz

Pierwsze materiały wideo oraz tekstowe o grach tworzy od ponad dziesięciu lat – najpierw były to materiały typu let’s play, potem recenzje oraz publicystyka dla serwisów Gametoon oraz MiastoGier.pl. Politolog z wykształcenia. Od 2014 roku współpracownik tvgry. Od 2015 stały członek ekipy. Tworzy materiały wideo oparte o szeroko pojęty gaming. Prowadzi również streamy na kanale tvgryplus. Gra od 30 lat. W szczególności upodobał sobie strzelanki pierwszoosobowe, cRPGi, gry typu rouge-lite oraz strategie czasu rzeczywistego. Nie przepada za wyścigami oraz grami sportowymi. Ulubiona gra? Oczywiście, że Star Wars: Dark Forces. Poza graniem uwielbia czytać, składać klocki LEGO, chodzić po górach oraz jeść cieszyńskie kanapki ze śledziem.

więcej

STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?
STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?

Przed premierą

W jednym z „fałszywych” zakończeń gry S.T.A.L.K.E.R.: Cień Czarnobyla bohater wyraża życzenie: „Chcę, by Zona zniknęła”. I rzeczywiście, cykl, który dał nam Strefę, zaginął na lata – aż teraz nagle zapowiedziano jego kontynuację. Czy to może się udać?

Valheim to jeden z najlepszych survivali, w jaki kiedykolwiek grałem!
Valheim to jeden z najlepszych survivali, w jaki kiedykolwiek grałem!

Przed premierą

Na rynku jest już mnóstwo gier tego gatunku, ale mało która startując z pułapu Early Access szturmem podbiła serca graczy, uzyskując 96% pozytywnych opinii spośród niemal 17 tysięcy wystawionych recenzji. Czy Valheim zasłużył na ten zachwyt?

Yandere Simulator – Postal ma siostrę, czyli niepokojący symulator morderczyni
Yandere Simulator – Postal ma siostrę, czyli niepokojący symulator morderczyni

Przed premierą

Yandere Simulator to jedna z najdziwniejszych i najbardziej niepokojących gier, jakie obecnie powstają. Symulator szkolnej morderczyni powstaje w USA, choć wygląda jak kolejne japońskie dziwactwo.