Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Mordheim: City of the Damned Przed premierą

Przed premierą 13 stycznia 2015, 14:00

autor: Luc

Testujemy Mordheim: City of the Damned - Warhammer Fantasy na mniejszą skalę

Na nadmiar gier taktycznych w ostatnim czasie nie narzekamy, a jeszcze mniej produkcji rozgrywa się w uniwersum stworzonym przez Games Workshop. Czy Mordheim: City of the Damned, łączące obie te sfery, sprosta wysokim oczekiwaniom fanów?

Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.

Artykuł powstał na bazie wersji PC.

MORDHEIM: CITY OF THE DAMNED W SKRÓCIE:
  • Taktyczna gra turowa osadzona w uniwersum Warhammera;
  • Cztery frakcje do wyboru;
  • Ciągłe rozwijanie swojej drużyny;
  • Rozbudowany system ataków oraz ruchu;
  • Hardkorowa mechanika permanentnej śmierci.

Games Workshop, jeden z tytanów branży gier bitewnych, swój najlepszy okres wydaje się mieć za sobą. Spadające wyniki finansowe, najsłabszy rezultat na giełdzie od lutego 2012 roku, kontrowersyjne decyzje dotyczące systemu dystrybucji. Dlaczego graczy niebędących fanami malowania miniaturowych postaci i świata Warhammera powinno to w ogóle interesować? Odpowiedź jest bardzo prosta – gorsze wyniki finansowe równają się większym szansom na częstsze „wypożyczanie” licencji na stworzenie nowych elektronicznych produkcji. Pierwsze tego efekty widzieliśmy już w 2014 (Armageddon!), ale i 2015 źle pod tym względem nie wypada - w najbliższych miesiącach ujrzymy aż sześć gier nawiązujących do najpopularniejszych bitewniaków. Jedną z nich jest Mordheim: City of the Damned, które mieliśmy właśnie okazję przetestować.

Dawno, dawno temu …

Historia Mordheim, rozgrywa się na 500 lat przed aktualnymi wydarzeniami w uniwersum Warhammera. W roku 1999 kalendarza Imperialnego, potężne niegdyś Imperium stoi właśnie na skraju przepaści – wymęczone wojnami domowymi oraz nieurodzajem przez ostatnie 20 lat znajduje się w stanie rozpadu i jedynie cud może przywrócić mu świetność. Tak się jednak składa, iż ów cud według starej przepowiedni ma nastąpić już w najbliższej przyszłości. Pierwszego dnia nowego roku ma powrócić nie kto inny jak Sigmar – legendarny przywódca, który wieki temu po stworzeniu Imperium wstąpił w szeregi bogów. Zgodnie z krążącym od dawna podaniem, po zestąpieniu do sfery śmiertelników, ponownie przywróci porządek, zaś sama stolica upadłego mocarstwa, czyli tytułowe Mordheim, opływać będzie w niewyobrażalne bogactwa.

Starcie dwóch gigantów na zgliszczach pięknego niegdyś miasta – będzie się działo! - 2015-01-13
Starcie dwóch gigantów na zgliszczach pięknego niegdyś miasta – będzie się działo!

Im bliżej było do tej wielkiej chwili, tym więcej ludzi przyjeżdżało do miasta z nadzieją na polepszenie swojej egzystencji. Metropolia szybko się przeludniła, a to oczywiście stworzyło warunki dla nowych patologii. Morderstwa, grasujące bandy złodziejaszków oraz czarna magia zaczęły z biegiem czasu być normą, a biorąc pod uwagę jak mieszane towarzystwo tam osiadło, z każdym dniem było coraz gorzej. W nowy rok zamiast Sigmara, na miasto spadła gigantyczna kometa, równając niemal wszystko z ziemią. W takich okolicznościach rozpoczynamy naszą przygodę w Mordheim. Dalszy ciąg tej historii poznamy zapewne podczas fabularnej kampanii, która niestety w obecnej wersji gry nie jest jeszcze dostępna. Do dyspozycji jak na razie mamy jedynie tryb potyczki, choć już i na jego podstawie można całkiem precyzyjnie określić, czego możemy się po tym tytule spodziewać.

Pięćdziesiąt oblicz strategii

Jak na adaptację bitewniaka przystało, Mordheim jest taktyczną grą turową. W odróżnieniu jednak od większości produkcji tego gatunku, na poczynania naszej dzielnej drużyny patrzymy zza pleców poszczególnych wojaków. Oczywiście mamy możliwość rzucenia okiem na mapę z odrobinę innego kąta, jednak zdecydowaną większość czynności wykonujemy w widoku trzecioosobowym. Szczerze powiedziawszy, gdy po raz pierwszy zobaczyłem w jakiej perspektywie przyjdzie mi spędzić większość rozgrywki, nie spodziewałem się po Mordheim szczególnie dużego skomplikowania w kwestii taktyki. Okazało się jednak, że gra jest zaskakująco złożona i to praktycznie w każdym aspekcie. Nie chodzi tu jedynie o mnogość ataków oraz czarów (tych w momencie premiery zapewne będzie jeszcze więcej), ale przede wszystkim o naprawdę długą listę dodatkowych czynności. Do dyspozycji mamy praktycznie wszystko, co w dobrej grze taktycznej być powinno - tryb zasadzki, trzymanie warty, dwa rodzaje uników, wspinanie się po ścianach, przeskakiwanie i jeszcze kilka innych opcji, o których wspominać już nie będę. Jest tego naprawdę sporo i umiejętność sprawnego ich wykorzystywania to połowa sukcesu.

Czynności takie jak przeskakiwanie lub wspinanie mają szansę na niepowodzenie – wówczas postać spadnie oraz otrzyma obrażenia. - 2015-01-13
Czynności takie jak przeskakiwanie lub wspinanie mają szansę na niepowodzenie – wówczas postać spadnie oraz otrzyma obrażenia.

Każda z tych czynności zużywa naturalnie punkty akcji. Wszystkie postacie dysponują ich dwoma, odrębnymi pulami – jedna przeznaczona jest na zdolności defensywne oraz ruch, druga odpowiada za atak. Takie rozdzielenie na pierwszy rzut oka może wyglądać jak niepotrzebne komplikowanie rozgrywki, ale w rzeczywistości sprawdza się bardzo dobrze i nadaje całości więcej głębi. Co istotne, w aktualnej wersji gry i tak nie możemy korzystać ze wszystkich czynności – np. okradania przeciwników czy wznoszenia modłów do bóstwa. Kiedy zostaną już w końcu zaimplementowane, na polu bitwy powinno być jeszcze ciekawiej. Niemniej, gra już teraz wypada pod tym kątem bardzo korzystnie, ale co najważniejsze – czuć, że każda z umiejętności jest faktycznie do czegoś przydatna. W tytułach tego typu często pomimo wielu opcji i tak zamykamy się w obrębie zaledwie trzech-czterech i to przy nich trwamy niemal przez całą rozgrywkę. W Mordheim, jeżeli chcemy wygrać, trzeba być zdecydowanie bardziej elastycznym.

Powolne zwycięstwo smakuje najlepiej

Całej tej strategicznej gimnastyki nie uprawiamy jednak jedynie dla przyjemności – na końcu drogi widnieje w końcu wizja zwycięstwa nad przeciwnikiem. Obecnie wygrać możemy na dwa sposoby. Opcja numer jeden to ubicie wszystkich wrogich bohaterów, zaś numer dwa to zmuszenie rywala do ucieczki, poprzez pogrążenie morale jego drużyny. Z czasem odrobinę większego zróżnicowania spodziewać możemy się w kwestii dostępnych map – na tym etapie otrzymujemy jedynie cztery, ale za to udanie zaprojektowane pola bitew. Wszystkie są przynajmniej kilkupoziomowe i aż roi się na nich od wszelkich zakamarków, winkli i przeszkód, zza których można zastawić naprawdę udaną zasadzkę.

Strzelanie z niewidzialnych pistoletów zakończone porażką. Może następnym razie się uda. - 2015-01-13
Strzelanie z niewidzialnych pistoletów zakończone porażką. Może następnym razie się uda.
Po co komu nowe Heroes of Might and Magic, skoro nadchodzi Songs of Conquest
Po co komu nowe Heroes of Might and Magic, skoro nadchodzi Songs of Conquest

Przed premierą

W niszy, która powstała po porzuceniu przez Ubisoft serii Heroes of Might and Magic sukcesy odnosić mogą mniejsi twórcy, tacy jak Lavapotion. Ich Songs of Conquest może być najlepszą grą w stylu „hirołsów” od czasów kultowej trójki.

STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?
STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?

Przed premierą

W jednym z „fałszywych” zakończeń gry S.T.A.L.K.E.R.: Cień Czarnobyla bohater wyraża życzenie: „Chcę, by Zona zniknęła”. I rzeczywiście, cykl, który dał nam Strefę, zaginął na lata – aż teraz nagle zapowiedziano jego kontynuację. Czy to może się udać?

The Elder Scrolls VI - jaki powinien być następca Skyrima?
The Elder Scrolls VI - jaki powinien być następca Skyrima?

Przed premierą

Bethesda Softworks nie pozostawia nam złudzeń – upłynie jeszcze dużo czasu, zanim The Elder Scrolls VI trafi do naszych rąk. Jednak od premiery Skyrima minęło już prawie pięć lat, więc to pytanie samo ciśnie się na usta: czego oczekujemy od jego następcy?