Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Sniper Elite III: Afrika Recenzja gry

Recenzja gry 30 czerwca 2014, 12:01

autor: Grzegorz Bobrek

Recenzja gry Sniper Elite III: Afrika - hitlerowcy do piachu!

Sniper Elite III stara się połączyć elementy skradanki i strzelaniny rzucając nas na mniej znany front II wojny światowej. Sprawdzamy, czy północna Afryka to strzał w dziesiątkę.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

PLUSY:
  1. dobrze pomyślana, satysfakcjonująca kampania z półotwartymi misjami;
  2. wybory na każdym kroku – dobór ekwipunku, gadżetów, stopnia trudności, sposobów dotarcia do celu;
  3. solidna optymalizacja;
  4. plastyczna, charakterystyczna oprawa graficzna;
  5. parę dobrych pomysłów w multiplayerze;
  6. mnogość form zabawy.
MINUSY:
  1. nierówne zachowania Sztucznej Inteligencji;
  2. nie do końca przemyślany rozwój postaci;
  3. kosmetyczna rola rentgenowskich strzałów;
  4. niepotrzebne fabularne dziwactwa;
  5. fizyka obiektów, znikoma destrukcja otoczenia;
  6. nadal przesadzona balistyka.

W okresie dużej popularności tytułów osadzonych w konfliktach niedalekiej przyszłości, każda gra, która ponownie przenosi nas na historyczne pola bitew ma łatwiejszy start w walce o uwagę odbiorcy. Ostatnia strzelanina w realiach II woiny światowej – Enemy Front – nie wykorzystała nawet w połowie tego potencjału. Całe szczęście, na odsiecz fanom przychodzi Karl Fairburne. Ten elitarny amerykański snajper, w przeciągu dwóch lat mocno podciągnął swoje umiejętności i przy poprawce na wiatr jego najnowsze wyczyny to strzał znacznie bliżej dziesiątki, niż Sniper Elite V2 z 2012 roku.

Gra już na wstępie robi lepsze wrażenie niż poprzedniczka. Twórcom należą się brawa za samo przeniesienie akcji do północnej Afryki w okresie 1941-1943. Temat tamtejszego frontu jest niebywale rzadko poruszany – co może być przecież ciekawego w bataliach na niekończącej się pustyni? Najnowsza produkcja Rebellionu skutecznie walczy z tym mitem i w ramach dziesięciogodzinnej kampanii fabularnej pokazuje nie tylko zróżnicowanie tego pięknego rejonu, ale także potencjał, jaki kryją w sobie nieco zapomniane operacje II wojny.

Każda z ośmiu długich misji ma swój charakterystyczny styl - od ruin Tobruku, przez oazę Gaberoun, po przełęcz Kasserine – brak tu powtarzających się schematów. Artystyczne względy to jedno, ale i sam projekt miejscówek budzi podziw – Sniper Elite III to gra zdecydowanie bardziej otwarta od Sniper Elite V2. Tereny misji nie są może tak rozległe jak sawanna w Far Cry 2, ale obejmują spore przestrzenie, połączone licznymi ścieżkami i przejściami. Produkt niezwykle rzadko wymusza poruszanie się odgórnie wytyczoną trasą, w większości przypadków w rękach gracza pozostawia sposób rozwiązania kolejnych napotkanych zadań. A w opcjach taktycznych jest z czego wybierać.

Przede wszystkim, Sniper Elite III to udana skradanka, w której obserwowanie działań przeciwnika i szukanie sposobów na ciche eliminowanie wrogich żołnierzy sprawia ogromną satysfakcję. Taką radochę przy rozpracowywaniu niemieckiej (i włoskiej) obrony i schematów w zachowaniu strażników ostatni raz miałem chyba przy okazji serii Commandos. Na naszą korzyść wykorzystujemy spory wachlarz zagrań – na małe odległości wykorzystujemy pistolet z tłumikiem, hubką i krzesiwem rozpalamy ogniki, które odwracają uwagę wartowników, zaminowujemy trasy patroli. Kluczowym w mechanice jest takie planowanie trasy, aby korzystać z nadarzających się okazji na oddanie zakamuflowanego strzału ze snajperki. Przelatujące nam nad głową samoloty, ostrzał niemieckiej artylerii, czy rumor fabrycznych machin pozwala na głośne użycie karabinu bez konsekwencji – no, chyba że świadkiem egzekucji delikwenta będzie jego stojący nieopodal kompan.

Polowanie na wrogich snajperów stanowi priorytet w późniejszych misjach.

Nawet wtedy nie wszystko stracone, gdyż gra w ciekawy sposób oddała charakter działań snajpera. Otóż wrogowie z dużej odległości namierzają nas dopiero po oddaniu trzeciego z kolei strzału. Gra w ten sposób zachęca do częstego zmieniania pozycji i korzystania ze wszystkich dobrodziejstw inwentarza. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby zaminować podejście pod obsadzone przez nas „gniazdo”, odsiać dwóch oficerów Afrika Korps z obozu poniżej a następnie uciec na wcześniej przygotowaną pozycję i obserwować, jak Niemcy potykają się o wcześniej zastawione pułapki. Przy perfekcyjnie przeprowadzonym planie, wróg nadal nie będzie miał bladego pojęcia, gdzie jesteśmy, ale jego szeregi ulegną znacznemu przerzedzeniu. Oczywiście, w akcji nie zawsze jest to takie proste – z czasem wziąć pod uwagę trzeba też konkurencyjnych snajperów dysponujących znacznie szerszym polem widzenia, patrolujące teren pojazdy i samą nieprzewidywalność Sztucznej Inteligencji.

Snajperski sprzęt w pełnej okazałości. Tylko gdzie się podział k98?

Wrogowie nie raz potrafią zaskoczyć – szczególnie pod okiem oficera wykazują inicjatywę, przyszpilą nas ogniem, kiedy ich towarzysze z pistoletami maszynowymi zachodzą nas z flanki, obrzucą nasze pozycje granatami i za wszelką cenę spróbują zmniejszyć dystans, aby pozbawić nas przewagi lunety i karabinu snajperskiego. Z drugiej strony, AI łatwo wyprowadzić w pole, korzystając z pewnych ubytków w skryptach. Zranienie przeciwnika w nogę potrafi rozpocząć absurdalny łańcuszek śmierci. Wołający o pomoc Niemiec zawsze ją otrzyma od swoich towarzyszy, więc pozostaje nam zrezygnować z headshotów na rzecz strzałów w kolano, aby kolejni delikwenci opuszczali bezpieczne schronienie i dołączali na otwartym terenie do jęczących kombatantów. Czasem też kuriozalnie wyglądają próby znalezienia przez rywali dobrej osłony – niby żołnierz przytula się całym ciałem do murku, ale spoza niego wystaje mu pół głowy, ręka a z innej strony nawet dolna część pleców. Komiczne są również scenki, kiedy po ucieczce snajpera w bezpieczne miejsce, po chwilowym szoku Niemcy przyzwyczajają się do ciepłego jeszcze trupa swojego kompana i jakby nigdy nic wracają do poprzednio wykonywanych czynności. Cóż, przynajmniej jedna gęba mniej do wykarmienia!

Sceny penetrujących ciała pocisków wyglądają świetnie, ale na dłuższą metę są nużące.

Recenzja gry Sniper Elite III: Afrika  - ilustracja #3

Sniper Elite po raz kolejny pozwala graczom precyzyjnie dostosować stopień trudności do własnych preferencji. Umiejętności przeciwników, zaawansowanie balistyki pocisku i stopień ułatwień interfejsu to trzy osobne parametry. Szkoda, że tak mało gier korzysta z podobnych modułowych rozwiązań.

Owe mankamenty SI nie są tak widoczne przy wyłączonych wszystkich pomocach interfejsu. Sniper Elite III jest grą wręcz stworzoną do grania na wysokim stopniu trudności, bez minimapy i oznaczonych na niej przeciwnikach oraz wskaźników widoczności i wykrycia. Każda partia wymaga wtedy solidnego główkowania, zręczności, celnego oka i wykorzystywania okazji do uszczuplenia zasobów wroga. Wtedy też w pełni przydają się gadżety, lornetka oraz cierpliwość i obserwacja ruchów przeciwnika. Nie zapomniano o dostosowywaniu ekwipunku przed misją - z kolejnymi poziomami doświadczenia odblokujemy chociażby kolejne trzy karabiny snajperskie, które same podlegają też ograniczonej modyfikacji chociażby lunety czy zamka. Profil rozwijamy wspólnie dla wszystkich dostępnych trybów, więc zdobytą w kampanii fabularnej peemkę wykorzystamy chociażby na polach starć sieciowych. Szkoda tylko, że po wbiciu 10 poziomu doświadczenia kolejne rangi mają jedynie symboliczne znaczenie. No chyba że jakieś nagrody przewidziano dla graczy na bardzo wysokich poziomach. Ja pomiędzy 11 a 18 levelem nie otrzymałem nawet jakieś alternatywnej skórki do trybu multi.

Recenzja gry Sniper Elite III: Afrika  - ilustracja #4

Sniper Elite III nie jest symulatorem i operuje na przerysowanej balistyce pocisków. Choć większość strzałów oddajemy na odległość 50-150 metrów, to w grze należy brać mocno przesadzone poprawki. W rzeczywistości, przy takiej prędkości wylotowej korekta na siłę grawitacji nie miałaby większego znaczenia. Przykładowo, kula wystrzelona z M1 Garand po pokonaniu 180 metrów opada ledwie o 25 centymetrów. Prawdziwy snajper celując Niemcowi w czoło trafilłby więc w szyję. W takiej samej sytuacji w Sniper Elite III może drasnęlibyśmy mu duży palec u nogi.

Podobnie szybko wyczerpuje się pomysł rentgenowskich ujęć, które pozwalają śledzić koszmarny efekt kuli na ciało ofiary. Przy setnym trafieniu rozwiązanie to zaczyna przeszkadzać, a sprawę pogarsza jedynie kosmetyczne znaczenie brutalnych prześwietleń. Pocisk niby rozrywa pół twarzy celu, pozbawiając go oczu i nosa (brrr...), ale właściwy model postaci pozostaje nienaruszony. Jest to pewna nieścisłość, która udowadnia, że słynne „x-raye” to bardziej marketingowy lep na muchy, niż faktyczny element mechaniki. Lepiej już na wstępie ograniczyć częstotliwość ich wyświetlania do minimum. Mnie w sumie większą satysfakcję sprawia oglądanie przez lunetę snajperską efektów prowadzonego ognia, niż z zewnętrznej, „filmowej” kamery. W samej kampanii niepotrzebnie też starano się udziwnić fabułę – mamy tu archetypicznego, złego do szpiku kości Niemca, tajny projekt, mający zmienić losy wojny i naciągany motyw zemsty. Jestem pewien, że Sniper Elite III nic nie straciłby, gdyby mocniej stąpał po ziemi, a nie odjeżdżał w kierunku komiksowych przygód niczym z kart Kapitana Ameryki.

Sam w sobie singiel to mocna propozycja dla fanów kombinatoryjnych strzelanek, ale spragnieni zabawy w towarzystwie też nie mają na co narzekać. Po pierwsze, mocny nacisk postawiono na kooperację. Nie dość, że całą kampanię można przejść w dwie osoby, to do tego przygotowano dwie osobne, pełnoprawne misje z asymetryczną strukturą. Jeden gracz pełni bowiem rolę snajpera, natomiast drugi wciela się w agenta, działającego znacznie bliżej swoich przeciwników. Z pistoletem maszynowym i wytłumionym Welrodem przekrada się pomiędzy szeregami wroga, namierza cele dla kolegi i wytrychem otwiera drzwi budynków kryjących dodatkowy ekwipunek. Konieczna jest tu ścisła współpraca – bez komunikacji głosowej ani rusz. Z Hedem bawiliśmy się pierwszorzędnie.

Recenzja gry Sniper Elite III: Afrika  - ilustracja #2

Od strony technicznej Sniper Elite III trzyma solidny poziom. Choć nie ma mowy o efektach rodem z Battlefielda 4, to grafika ma swój unikatowy klimat, mocno plastyczny i z ładnie zrealizowanym oświetleniem. Ograniczenia silnika widać za to w oddaniu destrukcji otoczenia oraz w fizyce. Z ciałami przeciwników pod wpływem ragdolla dzieją się czasem niestworzone rzeczy. A to się trup zapadnie pod ziemię, albo stanie na głowie z nogami opartymi o drut kolczasty. Brak wybitnych fajerwerków przekłada się przynajmniej na rozsądne wymagania sprzętowe. Na X4 955 z GTX 660 w rozdzielczości full HD grałem komfortowo na najwyższych ustawieniach (40-60 klatek).

Tryb multiplayer to inna para kaloszy. Podobnie jak w Sniper Elite V2 sieciowe rozgrywki są bardzo hermetyczne, przeznaczone dla konkretnego typu odbiorcy. Łatwo tu o frustrację, czasem o nudę – niezależnie od trybu zabawy snajperskie pojedynki wymagają uważnego śledzenia ruchów przeciwnika i cierpliwości. Tutaj nie sypią się fragi na lewo i prawo, czasem jedno zabójstwo na 2 minuty stanowi zadowalający wynik. Względem poprzednika poprawiła się jakość map – afrykańskie wioski i arabskie miasteczka stanowią bardziej czytelne pole walki niż zrujnowany Berlin. Łatwiejsze namierzanie przeciwników oczywiście działa w obie strony i wymusza na snajperach częste zmiany pozycji. Ogrom defensywnych środków oddanych do dyspozycji żołnierzy nadal nagradza raczej defensywny styl gry, utrudniając zachodzenie z MP40 czających się wszędzie „kamperów”. W jednym trybie w ogóle zrezygnowano z takiej opcji i obie drużyny są wyraźnie od siebie oddzielone na dwóch osobnych partiach mapy. Ot, taki raj dla strzelców wyborowych.

Specjalne gniazda snajperskie pozwalają rzucić okiem na całą okolicę.

Sniper Elite III nie jest grą bez wad – wrogowie miotają się, reprezentując wszystkie stadia inteligencji od geniuszu po kretynizm, na rozwój postaci na pół gwizdka i pstrokaciznę fabuły też lepiej przymknąć oko. Kilka nietrafionych rozwiązań w żaden sposób nie jest jednak w stanie rzucić złego światła na grę jako całość. Otrzymujemy bowiem bardzo bogaty zestaw, pakiet łączący w sobie pełną półotwartych misji kampanię dla jednego gracza, dodatkowe wyzwania kooperacyjne i rzetelny multiplayer, będący czymś z kompletnie innej beczki, niż to, co reprezentują inne militarne strzelaniny na rynku. To co, Panie Fairburne, następnym razem już czysty strzał w dziesiątkę?

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

NorekJ Ekspert 12 lipca 2014

(PC) Sniper Elite III: Afrika przenosi nas w gorące rejony Czarnego Lądu. Pomysł na osadzenie akcji w takim właśnie miejscu jest niewątpliwie przedni, ale sama gra już tak bardzo nie zachwyca - snajper trafia, jednakże daleko od dziesiątki.

7.0
Recenzja gry Sniper Elite III: Afrika - hitlerowcy do piachu!
Recenzja gry Sniper Elite III: Afrika - hitlerowcy do piachu!

Recenzja gry

Sniper Elite III stara się połączyć elementy skradanki i strzelaniny rzucając nas na mniej znany front II wojny światowej. Sprawdzamy, czy północna Afryka to strzał w dziesiątkę.

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.