Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Gran Turismo 6 Recenzja gry

Recenzja gry 12 grudnia 2013, 12:39

autor: Przemysław Zamęcki

Recenzja gry Gran Turismo 6 - pożegnanie serii z konsolą PS3

Tradycyjnie każdy ze stacjonarnych systemów Sony otrzymuje po dwie standardowe części serii Gran Turismo. Jednak szósta odsłona trafia do graczy w chwili, kiedy wielu z nich bawi się już na PlayStation 4.

Recenzja powstała na bazie wersji PS3.

PLUSY:
  1. poprawiony, porządny model jazdy;
  2. sporo dobrze wyglądających aut;
  3. mnóstwo torów;
  4. wsparcie dla szerokiego wachlarza kierownic;
  5. mobilizujący system awansu;
  6. usprawniony interfejs.
MINUSY:
  1. brak wielu rozbudowanych atrakcji pobocznych obecnych w piątej części;
  2. rozczarowująca grafika otoczenia, okrojone cienie;
  3. niekończący się grinding;
  4. sztuczna inteligencja;
  5. na szczęście nieinwazyjne, ale występujące mikropłatności.

Mimo że PS4 sprzedaje się jak świeże bułeczki, Japończycy z Polyphony Digital nie zamierzają porzucać ponad stu milionów posiadaczy PlayStation 3, ogromnego rynku zbytu gotowego na przyjęcie ostatniej wielkiej produkcji na tę konsolę. Z marketingowego punktu widzenia ruch ten wydaje się jak najbardziej właściwy, tysiące wirtualnych kierowców już od dawna rozgrzewały sprzęt i szykowały się na setki godzin spędzonych z ich ulubioną grą. I oto w końcu premiera Gran Turismo 6 stała się faktem, jednak nietrudno zauważyć, że wszystko to odbywa się jakby trochę w cieniu debiutu najnowszego produktu firmy Sony. Czy mniej rozbudowana od swej poprzedniczki „szóstka” jest tylko próbą wyczyszczenia portfeli fanów czy też przygrywką do tego, co szykuje producent w części siódmej?

Nowa fizyka odpowiedzialna za pracę opon i zawieszenia daje radę. - 2013-12-12
Nowa fizyka odpowiedzialna za pracę opon i zawieszenia daje radę.

Pierwsze minuty z grą, niesamowicie dłużące się minuty, nie nastrajają optymistycznie. Z powodu mody na samouczki Polyphony serwuje na początku prawie godzinną męczarnię za kierownicą karawanu – bo tylko takie słowo przychodzi mi na myśl jako określenie Hondy Fit, z której jesteśmy zmuszeni korzystać w tym czasie. Wydaje mi się, że można było jednak zaoferować większy wybór przy zakupie pierwszego auta, choć pewnie za taką promocję Honda wpłaciła ładną sumkę na konto producenta. Zaciskamy więc zęby, kręcimy kółka, zarabiając przy tym wirtualne kredyty, i na szczęście po kolejnych kilkudziesięciu minutach zaczyna się już znacznie przyjemniejsza część gry. Nie tak obszerna, bogata w opcje jak Gran Turismo 5, ale za to znacznie bardziej realistyczna pod względem fizyki i mechaniki prowadzenia pojazdów. A to chyba najważniejsze.

Polyphony chwaliło się na prawo i lewo, że GT6 w końcu naprawdę pokaże, jak prowadzi się sześciuset konnego potwora. Zapowiadano zmianę w pracy zawieszenia i fizyki opon, a pierwsze symptomy mogliśmy podziwiać już pół roku temu w demie. Po kilkunastu godzinach spędzonych z grą z pewną taką nieśmiałością, ale i nieukrywaną przyjemnością donoszę, że istotnie nastąpiła wielka poprawa. Zarówno zawieszenie, jak i opony pracują dużo bardziej realistycznie, nieźle reagują na to, co się akurat dzieje, a same samochody w końcu posiadają środek ciężkości zgodny z rozkładem ich masy. Wszystko to sprawia olbrzymią frajdę, ale jak mantrę będę powtarzać, że aby właściwie poczuć wszelkie niuanse, konieczna jest dobra kierownica. Na szczęście Gran Turismo 6 radzi sobie z wieloma różnymi rodzajami kółek.

W „szóstce” zniknął podział na auta premium, czyli takie, do których twórcy porządnie przyłożyli się przy ich tworzeniu, i całą resztę. Nie znaczy to niestety, że nagle wszystkie samochody cieszą oczy w równym stopniu. Granica została tylko sprytnie zatarta poprzez brak wyraźnego pokazania palcem, co jest czym, i niemożność podejrzenia słabszego modelu w galerii, ale ona nadal istnieje i choć większość tych mniej szczegółowych wózków nieco poprawiono względem pojazdów z Gran Turismo 5, to i tak nawet mało sprawne oko nie da się oszukać. W sumie w grze znalazło się 1200 aut gotowych do przeróbek tuningowych i zabawy nimi na torach. Jasne, że wśród nich wciąż jest po kilkanaście wersji tego samego samochodu różniących się w zasadzie tylko rocznikiem, ale do tego fani powinni się już przyzwyczaić.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej

Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra
Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra

Recenzja gry

Forza Motorsport wreszcie powraca, by upomnieć się o należną jej koronę królestwa simcade’owych wyścigów. I choć potrafi poprzeć swe roszczenia wieloma mocnymi argumentami, nie jest jeszcze w pełni gotowa, by objąć władanie.

Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem
Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem

Recenzja gry

The Crew Motorfest nawet nie próbuje udawać, że nie jest klonem Forzy Horizon. Ale – jak się okazuje – to klon całkiem niezły, oferujący sporo radości z jazdy.

Recenzja gry Need for Speed Unbound - totalne przeciwieństwo Forzy Horizon
Recenzja gry Need for Speed Unbound - totalne przeciwieństwo Forzy Horizon

Recenzja gry

Need for Speed Unbound to z jednej strony mała ewolucja poprzedniej odsłony cyklu zatytułowanej Heat. Ale to również tytuł, który odważnie wypełnia luki w tym, czego nie daje Forza Horizon – i jest to jego największa zaleta.