Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać

The Bureau: XCOM Declassified Recenzja gry

Recenzja gry 20 sierpnia 2013, 10:11

Recenzja gry The Bureau: XCOM Declassified - UFO bliżej Mass Effect

Najnowsza gra 2K Marin powstawała w bólach. Tym bardziej cieszy, że The Bureau to solidna taktyczna strzelanina, która stanowi przystawkę przed kapitalnie zapowiadającą się jesienią.

Recenzja powstała na bazie wersji PC. Dotyczy również wersji X360, PS3

PLUSY:
  1. udany początek kampanii;
  2. niełatwe starcia, walory taktyczne;
  3. cztery stopnie trudności;
  4. zmusza do działania w grupie;
  5. zróżnicowane, ładne lokacje;
  6. przyjemna oprawa graficzna i muzyczna;
  7. świetny klimat.
MINUSY:
  1. niedopracowany interfejs;
  2. zachowanie kompanów;
  3. przekombinowany finał;
  4. trochę za krótka.

Studio 2K Marin długo pracowało na to, by do jego najnowszego dzieła podchodzić jak do jeża. Niepokojem napawały wieści o licznych przeobrażeniach – na przestrzeni ostatnich lat twórcy mocno eksperymentowali nie tylko z ogólną koncepcją gry, ale też z jej mechaniką, sukcesywnie wyrzucając do kosza nietrafione ich zdaniem pomysły. W rezultacie od pierwszoosobowej strzelaniny, kojarzącej się z BioShockiem, przeszli do taktycznego shootera łudząco podobnego do Mass Effecta, z akcją oglądaną zza pleców głównego bohatera. Co znamienne, mimo tych licznych i nierzadko radykalnych zmian The Bureau w swej finalnej postaci robi dobre wrażenie. Można się wręcz zdziwić, że produkt ten zrodził się w tak wielkich męczarniach.

Gra opowiada o inwazji kosmitów, którzy w 1962 roku znienacka zaatakowali Amerykę i szybko osiągnęli przytłaczającą przewagę nad jej obrońcami. Tytułowe Biuro to oczywiście nic innego jak znana już doskonale organizacja XCOM, która w chwili rozpoczęcia zmagań posiada maleńką bazę położoną gdzieś w Stanach Zjednoczonych i ambitny plan przeciwstawienia się bezwzględnemu okupantowi. Ziemianie mocno odstają technologicznie od swych wrogów, dlatego z początku polegają wyłącznie na broni palnej, pamiętającej jeszcze fronty II wojny światowej. Dopiero później, gdy do pracy zostają zaangażowani zgromadzeni w placówce naukowcy, Carter zaczyna korzystać ze środków zagłady przywiezionych przez obcych.

Carter i jego koledzy z czasem dostają dostęp do broni obcych. - 2013-08-20
Carter i jego koledzy z czasem dostają dostęp do broni obcych.

Bez zbędnego pośpiechu całą kampanię da się ukończyć w dwanaście godzin i nie biorę tu pod uwagę wyłącznie głównego wątku, ale również zadania poboczne. Trudno nazwać ten wynik satysfakcjonującym i między bajki trzeba włożyć zapewnienia autorów, że w rzeczywistości jest inaczej – gra okazuje się zdecydowanie zbyt krótka. Sama intryga na początku wydaje się całkiem niezła, ale wyraźnie przekombinowany finał wywołuje mieszane uczucia. Wszystko dzieje się w ekspresowym tempie, sugerowany w znajdowanych notatkach upływ czasu jest praktycznie niezauważalny, toteż trudno pozbyć się wrażenia, że po druzgoczącej porażce w pierwszej fazie ataku ludzie podnoszą się z kolan i przechodzą do ofensywy w kilkanaście dni. Na same działania Biura też trzeba patrzeć z przymrużeniem oka, bo nie wydaje się – uwaga, teraz będzie potężny spojler – by tak niewielka i na dodatek zacofana technologicznie placówka była w stanie skonstruować działający statek kosmiczny, następnie bez przeszkód przedostać się na terytorium wroga i w równie wykwintnym co w Dniu Niepodległości stylu zadać decydujący cios agresorom. Od pewnego momentu to wszystko po prostu przestaje się trzymać kupy.

Recenzja gry The Bureau: XCOM Declassified - UFO bliżej Mass Effect - ilustracja #3

Porównania do Mass Effecta nie wzięły się znikąd – gra jest wzorową kalką produktu BioWare. Mamy tu charyzmatycznego protagonistę ratującego świat, fabułę opierającą się na motywie inwazji obcej cywilizacji, starcia oglądane z perspektywy trzeciej osoby, opcję wydawania rozkazów dwóm podkomendnym, a nawet identyczne koło dialogowe, pojawiające się na ekranie za każdym razem, gdy możemy z kimś dłużej porozmawiać. Festiwal rozwiązań rodem z przygód Sheparda zamyka prosty system rozwoju postaci oraz pewna swoboda w wyborze kolejnych misji.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.

Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami
Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami

Recenzja gry

Helldivers 2 pokazuje, co może zrobić doświadczony zespół specjalizujący się w określonym gatunku gier, mając wsparcie dużego wydawcy pokroju Sony. Zdecydowanie nie sprawi, że serwery będą działać stabilnie po 14 dniach po premierze.