autor: Piotr Pietruszka
Icewind Dale - Dolina Lodowego Wichru
Firma Black Isle zaszczyciła nas swoją nową produkcją „Icewind Dale”. Jest to przygoda, która dzieje się w Dolinie Lodowego Wichru, a opowiada o walce z złem, które gnębi mieszkańców Kuldahar.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
„... Wiatr wciskał się w każda nieosłoniętą część ciała grupy podróżników, którzy mimo złej pogody gnali przed siebie na swych rumakach. Powoli zapadał zmierzch. Co jakiś czas jeden z wędrowców – najwyższy z nich podnosił się na siodle i rozglądał. Dopiero po jakiejś godzinie zobaczył cos, co spowodowało, że wszyscy pogonili i tak już zmęczone wierzchowce. Dojeżdżali do stojącej na rozdrożu dróg karczmy. Z jedynego z jej okien na dwór sączyło się maluteńkie światełko. Podróżnicy zsiedli z koni, widać było iż tworzą oni dość niezwykła mieszankę – krasnolud, elf, jakąś zakapturzona postać i kobieta.... Kompania dość niezwykła, zwłaszcza wobec wydarzeń, które się rozgrywały w tej krainie... Wprowadzili konie do stajni, a następnie przekroczyli próg karczmy. Ze środka uderzyła ich przeraźliwa cisza. Karczma była pusta. No prawie pusta. Spod kontuaru podniósł się karczmarz. Przybyły krasnolud zawołał: „Dwa garnce waszego specjału”. Po tych słowach cala drużyna rozsiadła się przy stole, wyciągając jakieś papiery. Po chwili karczmarz przyniósł dwa dzbany. Przybyli zaczęli debatować: „Gdzie teraz idziemy” odezwała się kobieta – Proponuje udać się do miasta o którym mówił nam ten śmieszny ork”. Człowiek w zbroi spojrzał na nią: „A może odwiedzimy pobliska świątynie, o której mówi papirus, który znaleźliśmy przy magu?” Przy stole zapadła cisza, przerywana skwierczeniem szczap w kominku....”
Historia rodem z typowego opowiadania Warhammera. A może nie? Jest to sytuacja jaka może spotkać podróżników, którzy zechcą zapoznać się z najnowszym dziełem „Black Isle Studios”. Firma ta podarowała graczom tak wiele wspaniałych gier jak „Fallout” I i II, „Baldurs Gate” oraz „Planescape: Torment” i powoli zaczyna wyrastać na potentata w branży gier cRPG. Na nasze (graczy) szczęście. Widać, że autorzy znaleźli chwilkę czasu (niestety tylko chwilkę) na to, aby wykorzystać jeszcze raz silnik graficzny Infinity firmy Bioware i stworzyć coś dla fanów cRPG. Ukłonem w stronę zapalonych rolplejowców było nazwanie gry „Doliną Lodowego Wichru” , ale niestety nie uda nam się spotkać Drizzta, Wulfgara ani Bruenora, gdyż akcja gry dzieje się o wiele wcześniej niż pojawiają się ci bohaterowie.
Pierwsze wrażenie jakie nas uderza – gra jest bardzo podobna, jeśli nie identyczna do „Baldurs Gate”. Moim zdaniem z dobrych wzorców należy korzystać. Z wzorców można korzystać a nie zrzynać z nich żywcem, co zostało zaprezentowane w tej grze. Każda osoba, która grała w słynną superprodukcje będzie się czuła jak u siebie w domu – układ opcji, wygląd ekranu jest identyczny.