autor: Maciej Kozłowski
Recenzja gry Eador: Masters of the Broken World - turowej strategii dla fanów serii Heroes i Disciples
Eador: Władcy rozdartego świata to prawdziwa perełka w gatunku turowych strategii. Weterani kultowych serii Disciples i Heroes of Might and Magic nie powinni przejść obok niej obojętnie.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- ekstremalnie wciągająca, kilkupoziomowa i bardzo satysfakcjonująca rozgrywka;
- wiele ciekawych pomysłów mechanicznych;
- złożone zasady, które nie przeszkadzają w cieszeniu się grą;
- długa kampania i przyjazny tryb skirmishowy;
- sporo możliwości;
- każda partia wygląda nieco inaczej;
- zatrważająca ilość błędów;
- ograniczony tryb wieloosobowy;
- sztuczna inteligencja komputera;
- oprawa z poprzedniej dekady.
Gracze z Europy Środkowej i Wschodniej mają dziwną słabość do strategii turowych. To właśnie na naszym poletku cykle takie jak Heroes of Might and Magic, Disciples czy King’s Bounty święciły swoje największe triumfy. Nic więc dziwnego, że do produkcji turówek zaczęto rekrutować programistów z tego właśnie regionu – w końcu to oni wiedzą najlepiej, czego oczekują lokalni odbiorcy. Nie jest zatem przypadkiem, że ostatnie części wymienionych serii powstały w byłym bloku wschodnim.
Jak to zwykle bywa, obok gigantów gatunku można znaleźć też mniejsze i bardziej niszowe tytuły. Jednym z nich jest Eador: Masters of the Broken World – gra, która na rynek trafiła dzięki steamowej akcji Greenlight. Wiele osób postanowiło dać rosyjskim twórcom kredyt zaufania, ale chyba nikt nie spodziewał się aż takiego przełomu. Ta niepozorna produkcja okazuje się bowiem na tyle innowacyjna, wciągająca i satysfakcjonująca, że w dalszej perspektywie może wywrzeć ogromny wpływ na cały gatunek!
Sid Meyer’s Eador
Eador pełnymi garściami czerpie ze spuścizny swoich większych poprzedników (szczególnie cyklu Disciples), ale łączy to z dużą skalą rozgrywki typową dla serii Civilization. Programiści ze Snowbird Game Studios nie wahali się jednak przed wprowadzeniem kilku innowacji do kluczowych elementów mechaniki, tym samym nadając jej unikalny charakter. W ten sposób powstała mieszanka prawdziwie wybuchowa – wymagająca od gracza specyficznego sposobu myślenia i wynagradzająca go na wiele różnych sposobów. Co przy tym najważniejsze – stworzona w ten sposób całość okazuje się bardzo spójna i wciąga z niesamowitą siłą, gwarantując setki godzin dobrej zabawy.
Rozgrywka odbywa się na trzech poziomach: galaktycznym, strategicznym i taktycznym (bitewnym). Na pierwszym z nich porozumiewamy się z pozostałymi władcami zamieszkującymi dziwaczne uniwersum fantasy. Potężne półbóstwa konkurują z nami o zjednoczenie wszystkich części tytułowego rozdartego świata, tym samym walcząc z wszechogarniającym chaosem lub realizując własne, niekiedy dość zaskakujące cele. W trakcie kampanii toczymy z nimi zaciekłe boje lub łączymy siły w obliczu większych zagrożeń. W widoku galaktycznym decydujemy też o celu naszych przyszłych podbojów, czyli wybieramy rejony świata, które chcemy przyłączyć do naszego własnego dominium. Kiedy podejmiemy już decyzję, przechodzimy do strategicznej części rozgrywki.
Plansza strategiczna, obrazująca konkretny fragment wszechświata, została podzielona na wiele mniejszych pól, z których każde opisano mnóstwem statystyk. Naszym celem jest zbudowanie jak największego dominium i pokonanie wszystkich przeciwników przy pomocy wojsk i przewodzących im bohaterów. Tutaj jednak pojawia się pewna genialna innowacja. W odróżnieniu od cyklu Civilization krainy-heksy, składające się na większą mapę, nie są jedynie niezamieszkanymi terenami, które mają przynosić zyski i którymi nie musimy się specjalnie przejmować. W Eadorze każda część świata podlega specyficznym zasadom i ograniczeniom, a mieszkańcy mają własne aspiracje i przygody, nierzadko zlecają też pewne zadania. Podczas zabawy spotyka nas wiele niespodzianek: np. praworządne elfy mogą nas zdetronizować z powodu okrutnego panowania, a drużyny herosów same z siebie zaproponować swoje usługi. Oznacza to, że chociaż plansza budzi skojarzenia z produkcjami Sida Meyera, to jednak w rzeczywistości okazuje się znacznie ciekawsza i bardziej złożona.
Eador: Master of the Broken World wcale nie jest nowym tytułem – w rzeczywistości to unowocześniona wersja rosyjskiej gry Eador: Genesis, którą w 2010 roku stworzył Alexander Bokulew (poza Rosją mało kto o niej słyszał, ponieważ dopiero w zeszłym roku została przetłumaczona na język angielski). Snowbird Game Studios w bardzo niewielkim stopniu zmieniło założenia oryginału – w zasadzie jedyną zauważalną różnicę stanowi oprawa graficzna. Pozostały nawet te same ikonki umiejętności i statystyki większości jednostek – wszystko jest identyczne. Twórcy poszli więc na łatwiznę, odświeżając sprawdzoną formułę i nie dodając do niej zbyt wielu nowości.