autor: Szymon Liebert
Recenzja gry Angry Birds Star Wars – Imperium Rovio kontratakuje
Darth Vader to świnia – co do tego nie ma wątpliwości. Studio Rovio potraktowało to jednak dosłownie, łącząc swój megahit Angry Birds z Gwiezdnymi wojnami. W recenzji Angry Birds Star Wars sprawdzamy, czy moc jest sprzymierzeńcem Finów.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- odtworzenie słynnych bohaterów oraz scen w przerywnikach i konstrukcji poziomów;
- przerobione wersje ptaków z umiejętnościami oddającymi klimat Gwiezdnych wojen;
- wciąż zabawna i dająca satysfakcję rozgrywka;
- wystarczająca liczba poziomów i bonusów oraz darmowe aktualizacje.
- nagłe skoki stopnia trudności;
- zbyt mało nowości dla osób, które „mają dość Angry Birds”;
- średnie „przerywniki filmowe”.
Nie tak dawno temu, bo w 2009 roku, w nieodległej galaktyce, a konkretnie w Finlandii, ktoś narysował na zwitku papieru ptaka bez skrzydeł. Parę miesięcy później pierwsi gracze ściągnęli opartą na tym pomyśle grę Angry Birds i wykonując pierwsze strzały z wielkiej procy, poczuli moc. Dzisiaj jest ona silniejsza niż kiedykolwiek, bo twórcy serii z Rovio są na szczycie i nie zamierzają z niego schodzić. Nowa odsłona cyklu, Angry Birds Star Wars, konsekwentnie wpisuje się w plan walki o masowego odbiorcę, łącząc bodaj największe uniwersum science fiction z jedną z najpopularniejszych współczesnych gier. Efekt nie jest piorunujący, ale wypada zaskakująco dobrze, udowadniając, że konflikt z zielonymi świniami nadal potrafi bawić jak mało co.
Zderzenie tych dwóch uniwersów nasuwa parę zabawnych refleksji. Pomyślcie sami, Darth Vader, zielony świniak w hełmie, jest ojcem Luke’a, reprezentowanego przez czerwonego ptaka. To oznacza, że „nowa nadzieja” rycerzy Jedi musi mieć w sobie co najmniej pierwiastek świńskich genów! Odkładając na bok ten niebezpieczny wątek, trzeba przyznać, że Rovio odwaliło kawał dobrej roboty w oddaniu stałych elementów marki – niegdyś Lucasa, a teraz – Disneya. Gdybym chciał być złośliwy, powiedziałbym, że Angry Birds radzi sobie z tym lepiej od samego LucasFilm. Prosty przykład – gra nie boi się pokazać sceny, w której Han Solo, kosmiczny najmita goniący za każdym groszem, zabija z zimną krwią prześladowcę w słynnej kantynie Mos Eisley. Takie smaczki to ukłon w stronę osób, które Gwiezdne wojny oglądały jeszcze na kasetach wideo.
Jako że gra podąża za wydarzeniami z pierwszej trylogii, podobnych nawiązań jest znacznie więcej. Wracamy do zajść na Tatooine, by później zaatakować Gwiazdę Śmierci... tzn. Gwiazdę Świnię. Nie brakuje próby odtworzenia pamiętnych scen – konfrontacji z Tuskenami czy nawet przelotu szybem wspomnianej stacji bojowej. Po 80 poziomach fanowskiej ekstazy, dostępnych w wersji darmowej, warto sięgnąć po płatną wyprawę na Dagobah, aby nauczyć się tajników mocy u boku mistrza syntaktyki Yody. Na deser przygotowano bonusowe levele o przygodach R2-D2 i 3CPO. W drodze są kolejne rozdziały – wiemy, że Rovio pracuje nad poziomami z planety Hoth. Ogólnie rzecz biorąc, za stosunkowo niską cenę gra oferuje zadowalającą porcję zawartości.
Angry Birds vs Tie Fighter
W mobilnej wersji Angry Birds Star Wars powraca możliwość korzystania z płatnego specjalnego „ataku”. Zamiast orła przyzywa on... Sokoła Milenium.
Zasada zabawy w Angry Birds Star Wars pozostaje taka sama jak zawsze – trzeba stłuc imperialne świnie i narobić jak największego zamieszania. Tym razem zieloni popkulturowi potomkowie dzika dysponują środkami ofensywnymi, np. blasterami, działkami czy tie-fighterami. Ptaki zostały także obdarowane futurystycznymi zabawkami: Luke potrafi sieknąć z miecza świetlnego, Obi-Wan użyć pchnięcia mocy, a Han Solo wystrzelić trzy razy z blastera we wskazany cel. Jest jeszcze taranujący wszystko na swojej drodze Chewbacca czy rozdzielający się na troje pilot myśliwca. Pomysły nie odbiegają znacząco od podstawowych wersji ptaków, ale mogą bawić i stwarzają pole do eksperymentów. Pozwalają na to półotwarte poziomy, w których często da się osiągnąć sukces „przypadkowo”, ale już zdobycie trzech gwiazdek wymaga finezji.
Angry Birds Star Wars to synteza pomysłów pokazanych w różnych odsłonach serii, doprawiona paroma nowymi koncepcjami utrzymanymi w duchu Gwiezdnych wojen. Autorzy robią przegląd dotychczasowych stylów rozgrywki i delikatnie rozwijają każdy z nich. Na Tatooine mamy klasyczne Angry Birds z późniejszymi modyfikacjami oraz wyraźnym tchnieniem mocy. Podejście do Gwiazdy Śmierci… przepraszam, Świni, następuje za to w kosmosie, co pozwala pobawić się motywami z Angry Birds Space, czyli relacją między obszarami pozbawionymi przyciągania, a kosmicznymi obiektami z polami grawitacyjnymi. Dagobah kładzie nacisk na wykorzystanie mocy. Z tego względu ostatnia z lokacji przynosi najbardziej logiczne etapy, w których premiowana jest precyzja i intelekt.