Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 16 października 2012, 12:37

autor: Grzegorz Sadziński

Mists of Pandaria - recenzja czwartego dodatku do World of WarCraft - Strona 2

Nie dajcie się zmylić słodkim pyszczkom pandarenów. Mists of Pandaria to zwyczajnie świetny dodatek do jednej z najlepszych gier MMO na rynku.

Zdobywanie kolejnych leveli mogą urozmaicić nieco instancje dostępne na 85 i 87 poziomie, jednak problem polega na tym, że jest ich tylko cztery. Pomimo świetnego designu dość szybko się nudzą, a na prawdziwe przygody w grupie pięcioosobowej musimy, niestety, poczekać do maksymalnego poziomu, na którym odblokowują się strefy heroic. Szkoda, fajnie by było, gdyby również na 89 odblokowywała się przynajmniej jedna lokacja.

Wciąż musimy czekać na aktualizację modeli grywalnych ras.

Ogromną frajdę sprawiają potyczki z elitarnymi przeciwnikami, których można spotkać we wszystkich lokacjach nowego kontynentu. Ze względu na rasę, jaką reprezentują, dysponują określonymi umiejętnościami, co warto mieć na uwadze, próbując pokonać danego minibossa. Poza standardowymi łupami, takimi jak elementy zbroi, wyrzucają też unikalne przedmioty, które w ciekawy sposób wpływają na naszą postać – zmieniają jej wygląd na określony czas, zwiększają szybkość pływania, dają możliwość oddychania pod wodą itp. Istnieje także osiągnięcie, którego zdobycie wymaga pokonania wszystkich tych przeciwników. Problem w tym, że jest ich ponad pięćdziesięciu!

Dzień jest zbyt krótki na zabawę w Pandarii

Jak zawsze w przypadku World of Warcraft najlepsza zabawa zaczyna się, kiedy zdobędziemy maksymalny poziom. To właśnie teraz możemy wykonywać codzienne zadania, które zwiększają naszą reputację u różnych frakcji, sprawdzać zupełnie nowy element, jakim są scenariusze, odwiedzać strefy heroic oraz raid, a także wykazywać się umiejętnościami w trybie wyzwań. Kto znajdzie na to wszystko czas? Jedno jest pewne – na nudę raczej nie da się narzekać.

Zdobywanie reputacji w World of Warcraft przybierało różne formy, jednak w Mists of Pandaria jej głównym źródłem są codzienne zadania, które możemy realizować dla wielu frakcji, co wydaje się rozsądniejszym rozwiązaniem niż ciągłe robienie stref heroic z odpowiednim tabardem na sobie. Doskonałym pomysłem było to, aby zmieniały się one każdego dnia, jednak po pewnym czasie zdajemy sobie sprawę, że jeśli zdecydujemy się wypełnić zlecenia od wszystkich dostępnych grup, musimy poświęcić na to sporo czasu. Rzecz jasna można zdobywać reputację nieco wolniej i nie rzucać się do pomocy wszystkim frakcjom jednocześnie, ale jeśli chcemy zoptymalizować naszą postać i jak najszybciej zyskać dostęp do odpowiednich nagród, nie obędzie się bez poświęcenia na to kilkudziesięciu minut dziennie – ot, taki niewielki etat w krainie Azeroth. Dodatkowa nagroda za wykonywanie codziennych zadań ma też wpływ na otrzymywanie przedmiotów z raid bossów.

Scenariusze, które zdaniem twórców miały zastąpić misje grupowe, to krótkie trzyosobowe strefy, w których wykonujemy kilka zleceń, aby na koniec otrzymać pudełeczko, w którym może trafić się dobrej jakości przedmiot. O ile spełniają one swoją podstawową rolę, są zwykle porzucane, jak tylko gracze zdobędą odpowiednie rzeczy, dzięki którym mogą przejść do stref heroic. Jest w nich jednak pewien potencjał i nie umniejszałbym ich przyszłego znaczenia w grze – szczególnie mając na uwadze informacje, że wiele ważnych fabularnie wydarzeń w patchu 5.1 prawdopodobnie nastąpi właśnie w scenariuszach.

Strefy heroic zmieniały swe oblicze niemal w każdym dodatku do World of Warcraft – od wymagających z czasów Burning Crusade, przez dość trywialne we Wrath of the Lich King, po krótką próbę zwiększenia ich poziomu trudności w Cataclysmie. W Mists of Pandaria są one raczej łatwe, a w związku z ich specyfiką (niewiele grup przeciwników między kolejnymi bossami) ich ukończenie nie powinno zająć zbyt wiele czasu. Strefy heroic są fajne, walki z bossami interesujące z punktu widzenia mechaniki, a szybkość ich wykonywania nie stanowi bariery dla graczy, jednak próżno szukać tu czegoś więcej.

Wreszcie Exalted z frakcją Tillers!

Dla fanów wyższego poziomu trudności w strefach pięcioosobowych przeznaczony jest tryb wyzwań, który wymaga od drużyny pokonania wszystkich bossów w określonym czasie. Zależnie od osiągniętego wyniku grupa otrzymuje brązowy, srebrny lub złoty medal, a za skompletowanie ich ze wszystkich stref nagrodę – odpowiednio: tytuł, latającego wierzchowca lub świetnie wyglądający zestaw przedmiotów do transmogryfikacji. Oczywiście tryb wyzwań cechuje niezmienny stopień trudności, dlatego posiadane przez nas przedmioty nie mają wielkiego wpływu na możliwości postaci, ponieważ są skalowane do przewidzianego przez twórców poziomu – z wielkim smutkiem patrzyłem, jak mój mnich na wejściu traci niemal 100 tys. punktów życia. Sama rozgrywka w trybie wyzwań okazała się bardzo dynamiczna i motywująca do optymalizowania przechodzenia danej strefy – im więcej czasu zaoszczędzimy na konkretnej grupie przeciwników lub bossie, tym większa szansa na lepszy medal. Dużym plusem jest to, że przy śmierci postaci w takim miejscu nasze przedmioty nie tracą wytrzymałości – oj, wiele przyszłoby mi zapłacić za niemal dwie godziny spędzone na próbach w Gate of the Setting Sun. Bardzo dobre jest też to, że istnieją rankingi dla trybu wyzwań, dzięki którym możemy porównać nasze wyniki z rezultatami innych grup i próbować pobić ich rekord.