Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 9 października 2012, 15:00

Recenzja gry Worms: Revolution - dobre Wormsy z kilkoma nowościami - Strona 2

Niech was nie zmyli tytuł. Rewolucji brak, ale kilka nowości i wciągający tryb dla wielu graczy sprawiają, że Worms: Revolution można zaliczyć do udanych odsłon tej legendarnej serii.

Nie potrzebujemy go za to w drugim z oddanych nam do dyspozycji trybów. Łamigłówki, bo tak się on nazywa, także polegają głównie na wybijaniu kolejnych nieprzyjaciół (choć od czasu do czasu trzeba na przykład uchronić przed śmiercią jednego z naszych podwładnych). Diabeł tkwi jednak w szczegółach, bo tutaj nasze środki są znacznie ograniczone. Zamiast pospiesznych ruchów i masowej eksterminacji wrogich sił mamy sporo myślenia, zaś jedno nierozsądne posunięcie zazwyczaj niweczy szansę na zwycięstwo i zmusza do restartu misji. Te na szczęście są krótkie – około 2-3 minut wystarczy, by wykonać każdą z nich, jeśli już wiemy, co robić. Szkoda jednak, że liczba wyzwań jest jeszcze mniejsza niż w kampanii – razem zadań jest 20, z czego pierwsza piątka to kolejny samouczek...

Prawdziwa zabawa w Worms Revolution zaczyna się dopiero w multiplayerze, czy jest więc w ogóle sens testować kampanię lub łamigłówki? Owszem. Oprócz niekwestionowanych walorów treningowych za każde wykonane zadanie dostajemy, w zależności od wyników, pewną liczbę kredytów. Te zaś przydają się do ulepszania naszego zespołu. W trybie dla pojedynczego gracza startujemy z czterema żołnierzami, ale już wkrótce liczebność oddziału wzrasta (choć na pole bitwy i tak zabrać można tylko czwórkę). Za uzyskane w wyzwaniach nagrody kupujemy nowe robaki, tym razem o określonych klasach. To kolejna nowość w serii.

Specjalizacje są cztery. Jedna z nich to naukowiec – dżdżownica o chudym ciele i nieproporcjonalnie wielkiej głowie, która bardziej nadaje się do laboratorium niż na wojnę. Zadaje niewielkie obrażenia, podczas gdy sama obrywa mocniej od reszty, jednak co rundę poprawia stan energii swoich pobratymców o 5 punktów (co w przypadku dłuższych potyczek jest nieocenione). Kompletnie inaczej prezentuje się strażnik, gruby i powolny robak, który swą ociężałość nadrabia potężnymi atakami i większą wytrzymałością. Zwiadowca z kolei ma mniejszą siłę rażenia, lecz pełza o wiele szybciej niż inni, skacze wyżej i dalej, a także bez problemu przeciska się przez mniejsze szczeliny. Listę zamyka żołnierz, uniwersalna jednostka bez specjalnych zastosowań. Umiejętne dostosowanie oddziału do naszych potrzeb daje sporą przewagę na polu bitwy. Jednak to nie wszystko, co można zmodyfikować. Jeśli nie chcemy, by nasze siły choć trochę przypominały wrogie oddziały, możemy je odpowiednio nazwać, wyposażyć w odmienne akcesoria (fryzury, wąsy, okulary...), zaprojektować nagrobek, zmienić głos, wskazać preferowany taniec po zwycięstwach czy nawet określić, czym mają się bawić, gdy akurat się nimi nie zajmujemy.

Tak spersonalizowaną drużynę posyłamy do boju z maksymalnie trzema żywymi przeciwnikami. Do wyboru mamy hot seat lub grę w sieci w trzech trybach: deathmatchu, fortach i klasycznym. O ile pierwszy i trzeci niewiele się od siebie różnią i polegają tylko i wyłącznie na konsekwentnym wysyłaniu sił wroga w zaświaty, o tyle forty są już o wiele bardziej oryginalne. Oczywiście naszym głównym zadaniem nadal jest eksterminacja robaków przeciwnika, ale w nieco innej odsłonie. Dwie drużyny rozmieszczone są w dwóch budynkach, przedzielonych wodą. Do bazy wroga przeniknąć da się tylko za pomocą spadochronu lub plecaka odrzutowego, których ilość jest ograniczona – większość walk toczy się więc na dystans. Szczególnie ważna jest celność, bo starcia oko w oko zdarzają się tu bardzo rzadko. Forty mogą więc zostać z początku odrzucone przez miłośników klasycznych Wormsów jako niechciane dziecko – wszak co to za zabawa, kiedy nie można nikogo potraktować kijem bejsbolowym – ale ci, którzy dadzą im szanse, otrzymają sporo wymagającej rozgrywki.

Jakub Mirowski

Jakub Mirowski

Z GRYOnline.pl związany od 2012 roku: zahaczył o newsy, publicystykę, felietony, dział technologiczny i tvgry, obecnie specjalizuje się w ambitnych tematach. Napisał zarówno recenzje trzech odsłon serii FIFA, jak i artykuł o afrykańskiej lodówce low-tech. Poza GRYOnline.pl jego materiały na temat uchodźców, migracji oraz zmian klimatycznych publikowane były m.in. w Krytyce Politycznej, OKO.press i Nowej Europie Wschodniej. W kwestii gier jego zakres zainteresowań jest nieco węższy i ogranicza się do wszystkiego, co wyrzuci z siebie FromSoftware, co ciekawszych indyków i tytułów typowo imprezowych.

więcej